Wystąpienia publiczne

W tym miejscu rozmawiamy o nieśmiałości, która to przypadłość częściej dotyka osoby introwertyczne.
sagitar
Intronek
Posty: 53
Rejestracja: 05 sie 2007, 18:23
Płeć: nieokreślona

Wystąpienia publiczne

Post autor: sagitar »

Jak wygląda sytuacja u forumowiczów z wystąpieniami publicznymi? Nie mam na myśli przemówień partyjnych na wiecach ;) ale sytuacje, w których cała uwaga jakiejś grupy osób skupia się na Was, a Wy musicie wygłosić jakąś przemowę, lub choćby przedstawić swój punkt widzenia.

Zastanawiam się, w jak dużym stopniu reakcje w takich sytuacjach związane są z introwertyzmem. U mnie stres jest dość silny, a reakcje fizyczne takie jak kołatanie serca są w najgorszych momentach zupełnie paraliżujące. Przyznam że trudno mi to zrozumieć - ponieważ "psychicznie" jestem całkiem śmiały, mam świadomość że takie wystąpienie to nic wielkiego, jednak ciało robi w takich sytuacjach swoje i jak na złość się buntuje... Co ciekawe, jeśli mówię o czymś, co mnie średnio interesuje to nie mam po pierwszych minutach żadnych problemów, zaś jeśli mam mówić o czymś, co bezpośrednio mnie interesuje i na czym mi zależy, często towarzyszy temu silny, paraliżujący stres. Pół biedy, jeśli zna się ludzi, do których się mówi, gorzej jeśli "widownia" jest zupełnie nieznana.

Takie reakcje uniemożliwiają często człowiekowi dalszy rozwój - bo np. myśl o kompromitacji podczas wystąpienia przed szerszym, nieznanym sobie gremium paraliżuje wszelkie działania, które można by w tym celu podjąć.
Awatar użytkownika
underdog
Stały bywalec
Posty: 242
Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraków

Post autor: underdog »

ja jestem dość pewny siebie gdy chodzi o rozmowy na "poważne" tematy, związane z konkretną wiedzą, zasadniczo nie mam problemu z publicznymi wystąpieniami

stres mnie czasem dopada gdy stąpam po niepewnym gruncie, czyli chyba odwrotnie niż u Ciebie, gdy czuję się w czymś niepewnie, pojawia się ów przykry lęk przed ośmieszeniem przed ludźmi, którzy może lepiej wiedzą o czym mowa
S

Post autor: S »

Ja nie daję rady, wystąpienia żadne nie wchodzą w grę, problemem jest już przejście przez środek choćby kościoła, a co dopiero jakakolwiek przemowa! Co nie znaczy, że parę razy nie musiałam się z tym zmierzyć. Dramat, stres od rana, litry zimnego potu, drżenie całego ciała, wypieki na twarzy, no i zupełna improwizacja przez lukę w pamięci :oops:
Wielokrotnie słyszałam, że po mnie "tego" nie widać, ale ja wiem swoje :wink:
Nawet w pracy, w małym gronie, mam tak niewiele do powiedzenia, nie umiem wyrazić siebie :cry:
dirty_mind

Post autor: dirty_mind »

Och. Stres na maxa. Kołatanie serca, drżenie głosu, pocenie się dłoni lub nerwowe miętolenie długopisu lub rękawa w dłoni, "pędzę jak pociąg", mylę słowa, zacinam się, jąkam.

Jezli zaś chodzi o poglądy to mówię -o dziwo- pewnie siebie i głośno, wyrażnie.

Najgorzej jest przed większą widownią 5 osób i więcej.
rita

Post autor: rita »

Publiczne? Nigdy w życiu.
Serce mi wali, dłonie się pocą, nie pamiętam co miałam powiedzieć więc żeby nie zapadła cisza zaczynam nawijać...czasem zupełnie od rzeczy :?
To dość ekstremalne przeżycie...więc unikam jeśli tylko się da...
Nephik

Post autor: Nephik »

Tragedia... Od dziecka nienawidziłem występować publicznie, a najgorszym co mogło mnie spotkać na lekcjach była konieczność recytowania jakiegoś wierszydła, pot na rękach, polowa tekstu wyparowała, oczy biegające w każdą stronę. Właściwie przez długi okres czasu nic sie nie zmieniało, do dzisiaj nie czuje sie w takich sytuacjach zbyt komfortowo, szczególnie jak nagle muszę coś zaimprowizować przez większą publicznością. Najgorsze jest jak pojawia się drżenie głosu, bo tego już niestety nei da się ukryć przed otoczeniem.

Natomiast od jakiegoś czasu, głownie z racji planowanego zawodu (Prawnik), staram się pracować nad tym możliwie dużo i chociaż krasomówcą nigdy nie będę, to powiem wam, że postępy jakieś są. Kontakty 1 vs. 1 z egzaminatorami przestały być jakimkolwiek problemem, ale już np. wygłaszanie referatu bywa problemem, jeżeli zaczynam wchodzić na tematykę o której wiem stosunkowo niewiele. Cóż trzeba trenować, raz udaje się lepiej, raz gorzej, ale takie wystąpienie opierają się na zewnętrznej masce, która w różnym stopniu chyba każdy z nas potrafi stworzyć. Wiem, że stresu związanego z takimi wystąpieniami nigdy się nie pozbędę i nie będę wstanie przemawiać na wiecach partyjnych czy wygłaszać Orędzie do narodu (ha to by było dobre, tydzień bezsennych nocy, ciągłe korekty planu wypowiedzi, krążące w głowie gotowe zdanie i odpowiedzi na hipotetyczne pytania...), ale na tyle na ile jest to potrzebne w codziennym życiu, przy odrobinie treningu panowania nad sobą powinienem dać radę. Niesamowicie pomaga podświadome wmówienie sobie, że to tak jakbyś prowadził sesje rpg, tylko dla większej ilości graczy i tak samo jak tam, drobne i czasem nawet większe potknięcia da się naprawić impulsem improwizacji, poza tym to żadne poważne wystąpienie, bardziej jak zabawa, czasem naprawdę pomaga.
PoCO

Post autor: PoCO »

Ja akurat nie mam z tym większych problemów, grałem parę koncertów nawet przed większą publiką. Wydaje mi się, że po prostu jakoś spycham na dalszy plan tych wszystkich ludzi i skupiam się na tym co mam mówić, grać czy co tam robie
Awatar użytkownika
Cosh!se
Intronek
Posty: 54
Rejestracja: 30 paź 2007, 19:39
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Faerie

Post autor: Cosh!se »

wystąpienia publiczne? A kysz! Kiedyś grałam w przedstawieniach i czasami czytałam coś na apelach lub w kościele. A teraz? Nigdy w życiu! Niedawno nawet przy klasie kiedy graliśmy w kalambury (nie jestem w podstawówce :wink: ) zaparłam się nogami i rękami i nie wyszłam żeby pokazać hasło...
"Poeci, magicy, żeglarze
Tancerze wojny i ja
Wygnani z miasta radości
Wygnani bez imion i ciał
Nie dla nas owoce raju"
radek

Post autor: radek »

Ja pamiętam rok temu opowiadałem o książce fantasy, "Wojna pajęczej królowej." To było straszne, już po chwili czułem kołatanie serca, ręce mi się spociły strasznie, ale jakoś mówiłem, cóż trochę głos mi się łamał. Najgorszy był ten dotyk strachu ściskający mózg. Kolega mówił, że jeśli nie wie się co mówić to trzeba myśleć o kobietach (chyba gołych :P) i kiedy przemawiałem to pokazywał rękami:
(.) (.)
) . (
( v ) (ehh trochę nie wyszło, ale wiadomo o co chodzi? :P)
Ale i tak nic to nie dało. Ale przynajmniej dostałem 5
Awatar użytkownika
Ekwiwalencja
Pobudzony intro
Posty: 144
Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z własnej krainy

Post autor: Ekwiwalencja »

Unikam wystąpień publicznych, bo o ile potrafię zapanować nad tokiem myśli, wiem co po czym mam mówić, to ciągle nie potrafię opanować drżenia głosu, kolan. Czasem przy odpowiedzi na lekcjach robi mi się gorąco, ciśnienie rośnie i plątam się motam urywam wątki. Nie nadaję się na scenę - mówię za cicho a poza tym zawsze coś pomylę zepsuję ;)
Do tej pory kilka razy występowałam przed szkołą, czytałam przed małym gronem. W sumie jest nie najgorzej, gdy mówię przed klasą, tylko mam głupie wrażenie, ze nikt nie rozumie o czym mówię, nie słucha.
Kiedyś miałam plan aby oswajać się z wystąpieniami publicznymi, ale jak na razie mi przeszło i stoję gdzieś tam w cieniu.
Phobia

Post autor: Phobia »

...
Ostatnio zmieniony 26 kwie 2008, 10:58 przez Phobia, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Pałer_Frytas
Stały bywalec
Posty: 182
Rejestracja: 16 lis 2007, 16:55
Płeć: nieokreślona

Post autor: Pałer_Frytas »

Raczej nie lubię wystąpień publicznych ale raczej ze względu na to że boję sie reakcji publiczności niż tego ze sie pomylę czy coś. Jednak nawet jak mówię i kogoś to interesuje to tak strasznie trzęsą mi się ręce że jak trzymam jakaś kartkę to nie jestem w stanie nic przeczytać ;p
5w4
INTP
ABASCUS!
Awatar użytkownika
Cliodne
Stały bywalec
Posty: 189
Rejestracja: 28 lis 2007, 15:33
Płeć: nieokreślona

Post autor: Cliodne »

kiedyś to był mój żywioł. teraz wygłaszając jakiś referat modle sie zeby zniknąć ze środka klasy. najgorsza jest ta cisza, sama nie wiem czy inni mnie słuchają czy patrzą jak na ufo

mogłabym wystąpić publiczne, ale w czapce zaciągniętej na oczy, żeby mi sie wydawało ze jestem sama:P
Awatar użytkownika
grabaż
Introwertyk
Posty: 117
Rejestracja: 25 paź 2007, 9:01
Płeć: nieokreślona

Post autor: grabaż »

zawsze jak recytowałem wierszyki w szkole, grałem na fleciku na ocenę w podstawówce, czy pasterzy albo żołnierzy w przedstawieniach, to myślałem że jestem tylko ja sam... i aktorzy. że nie ma widowni, a scena dzieje się naprawdę... że to co odgrywam i kim jestem dzieje się gdzieś w jakimś miejscu a ja jestem całe życie tym kimś, albo muzykiem z flecikiem... albo tym kimś w wierszu opisywanym, albo 'aktorem' w teatrzyku...

dobrze jest sobie wyobrazić, że widowni nie ma... że jest się samemu albo że to co się mówi nikogo nie obchodzi i że nie zwracają na Ciebie uwagi...

pamiętam jak raz mnie wychowawczyni wyśmiała i wywaliła z przedstawienia bo źle rękami machałem :? ...kretynka
nigdy tak naprawdę nie chciałem grać przed nikim na instrumencie czy w sztuce jakiejś... zawsze byłem zmuszany więc trzeba sobie jakoś radzić i wmawiać pewne rzeczy :roll:
nonconformist!
____________
introvert_78%
Awatar użytkownika
el quatro
Introwertyk
Posty: 64
Rejestracja: 12 lis 2007, 15:31
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Katowice

Post autor: el quatro »

Bardzo boje się mojej matury ustnej z polaka, mam już ją przygotowaną ale gorzej będzie z omówieniem tego.
Pewnie będe sie "zawieszał" czy mylił tekst
ODPOWIEDZ