Wyżal się!

Tutaj możemy się lepiej poznać. Napisać, co lubimy, jacy jesteśmy i zapytać o to innych. Tematy poważne i osobiste oraz lekkie i błahe.
jestem narkomanem
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 28 gru 2017, 18:49
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Wyżal się!

Post autor: jestem narkomanem »

je*** pustka
Awatar użytkownika
Leviathan
Wtajemniczony
Posty: 9
Rejestracja: 05 maja 2018, 13:14
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w2
MBTI: INTJ (IIL)

Re: Wyżal się!

Post autor: Leviathan »

Jechałem autobusem. Razem ze mna przy drzwiach stała grupka ludzi. Wszyscy 40, może nawet 50+. Autobus staje. Jakiś dziadek pędzi szturmem do otwierających się drzwi. W momencie, kiedy miał już przekraczać próg, coś się stało z drzwiami i zaczeły się zamykać. W efekcie przytrzasnęły biedakowi szyję. Jego głowa wraz z kawałkiem szyji wystawała za autobus. (Oczywiście nic mu się nie stało, tylko widok był mega komiczny :D ) Ten zaczał się drzeć, a pozostała geriatria razem z nim, w panice. Jako, że akurat stałem przy przycisku otwierania drzwi, po prostu uwolniłem biedaka. Jednym pieprzonym nacięnięciem guzika, bez histerii...

Kiedy wreszcie wyszedł, zaczął iść w stronę kabiny kierowcy, rzucając mięsem na jego temat. Zatrzymałem go i próbowałem mu wyjaśnić, że to nie była jego wina, i każdy sprzęt ma prawo się przecież raz na jakiś czas spieprzyć, i nie bardzo mamy na to wpływ. Nie dotarło. Facet mnie olał i kontynuował swój marsz nienawiści do ciężko pracującej pani za kółkiem. Idąc do domu zaczałem głośno rozmawiać z dziewczyną o tym, jak nikt nic nie zrobił, żeby pomóc facetowi. Pozostała geriatria to niestety podsłuchała i spojrzeli się na nas jak dzieci ofiar obozu Auschwitz na neonazistów...

Staruch mi nawet nie podziękował.

Mam dość ludzi. Kiedy tylko pojawi się jakiś kryzys, stoją w miejscu i drą pyski, zamiast poszukać rozwiązania problemu. Potem szukają winnych. Byle by komuś dop***ć... Nie liczą się z nikim, i niczym... Nie doceniają realnej pomocy i liczą ta to, że zawsze będziemy ich głaskać po głowie. Byle by było miło, bez krytyki...
“You are not entitled to your opinion. You are entitled to your informed opinion. No one is entitled to be ignorant.”
~ Harlan Ellison
Awatar użytkownika
Alicja
Introrodek
Posty: 23
Rejestracja: 18 gru 2017, 5:57
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ

Re: Wyżal się!

Post autor: Alicja »

bittersweet pisze: 25 lip 2018, 23:13
Alicja pisze: 25 lip 2018, 13:07 Ostatnia sobota zmęczyła mnie psychicznie do granic. Bywa, że uczestniczę w różnego typu uroczystościach, w większości z grzeczności, ze względu na ich przaśny charakter. Wiecie, wesela, imieniny, większe rodzinne spotkania, na których z większością ludzi nie ma o czym porozmawiać, a i bierne słuchanie przychodzi z trudem. Sposobów na wytrwanie mam tez parę, np. alkohol na rozluźnienie, obserwacja ludzi, robienie sobie przerw-wyjście na spacer. Tym razem byłam na urodzinach u kumpla, które zorganizował w wynajętej sali. Przez całą imprezę (dosłownie) dudniło disco polo, ale tak głośno, że nie byłam w stanie porozumieć się z osobą obok siebie. Wychodzenie na "papieroska" niewiele dało, bo przed salą było równie głośno. Reszcie to nie przeszkadzało, bo po 2 godzinach tak się schlali, że praktycznie prowadzili monologi, w nadziei że reszta zachwyca się historią ich życia, podczas gdy tak naprawdę każdy pieprzył od rzeczy i każdy był w swoim pijanym, żałosnym świecie. Im dalej w las, tym więcej drzew, czyli atrakcji ciąg dalszy... ktoś wpadł na pomysł bicia pasem po tyłku, tak jak na osiemnastce, z tym ze jubilat kończył 30. Co niektórzy nie trafili w tyłek, także dostało mu się i po plecach, i po nogach, i w sumie tam gdzie się trafiło (albo i nie trafiło-krzesło też oberwało). Taniec na stole ponad stukilogramowego gościa? A jakże! Potłukł kilka piw i niemalże spadł. Po tym jak kilka "talentów" zaczęło wyć do mikrofonu, oczywiście w rytmie disco polo, wyszłam. Większość z nich za wiele ze tej imprezy nie pamięta, ale post pt. "bylo zajebiscie" na fb należy wrzucić. Koniec, dziękuję za uwagę.
Jedyne co mi się nasuwa po przeczytaniu tego posta to pytanie: dlaczego? Dlaczego to sobie robisz, dlaczego uczestniczysz w tego typu "eventach"? Mogłabym ewentualnie zrozumieć gdyby chodziło o jakieś rodzinne zobowiązania. Innych powodów nie widzę - ludzie, którzy "bawią się" w ten sposób raczej nie wydają mi się szczególnie interesującym towarzystwem, zresztą z tonu Twojego posta wynika, że masz podobne odczucia. Zdarza mi się pójść na imprezę mimo, że nie mam na to specjalnej ochoty, dla podtrzymania relacji ze znajomymi, na których mi zależy. Tylko, że nigdy nie wygląda to tak jak w Twoim opisie (chociaż jest i muzyka i alkohol). To co opisujesz brzmi koszmarnie, współczuję.
Nie mają dla mnie znaczenia więzy krwi, bo w moim przypadku to nawet na zdjęciach z rodziną dobrze nie wychodzę. Ludzie dla mnie mogą być bliscy lub nie, niezależnie od tego czy dzielę z nimi DNA, dlatego nie mam czegoś takiego jak rodzinne zobowiązania. Nie twierdzę, że całkowicie bolesne są dla mnie takie zabawy, jak napisałam w poście mam sposoby na umilenie sobie czasu i nierzadko wychodzę zadowolona. Akurat z tym kumplem miałam dotychczas sposobność bawić się na domówkach, to była pierwsza większa impreza jaką zorganizował i może dlatego nie spodziewałam się nieprzyjemnego zaskoczenia. Także na pytanie dlaczego to sobie robię, powiem jedynie, że niestety nie wszystko jest do przewidzenia.
bittersweet
Intronek
Posty: 29
Rejestracja: 05 cze 2018, 10:32
Płeć: kobieta

Re: Wyżal się!

Post autor: bittersweet »

Alicja pisze: 08 sie 2018, 2:47
bittersweet pisze: 25 lip 2018, 23:13 Jedyne co mi się nasuwa po przeczytaniu tego posta to pytanie: dlaczego? Dlaczego to sobie robisz, dlaczego uczestniczysz w tego typu "eventach"? Mogłabym ewentualnie zrozumieć gdyby chodziło o jakieś rodzinne zobowiązania. Innych powodów nie widzę - ludzie, którzy "bawią się" w ten sposób raczej nie wydają mi się szczególnie interesującym towarzystwem, zresztą z tonu Twojego posta wynika, że masz podobne odczucia. Zdarza mi się pójść na imprezę mimo, że nie mam na to specjalnej ochoty, dla podtrzymania relacji ze znajomymi, na których mi zależy. Tylko, że nigdy nie wygląda to tak jak w Twoim opisie (chociaż jest i muzyka i alkohol). To co opisujesz brzmi koszmarnie, współczuję.
Nie mają dla mnie znaczenia więzy krwi, bo w moim przypadku to nawet na zdjęciach z rodziną dobrze nie wychodzę. Ludzie dla mnie mogą być bliscy lub nie, niezależnie od tego czy dzielę z nimi DNA, dlatego nie mam czegoś takiego jak rodzinne zobowiązania. Nie twierdzę, że całkowicie bolesne są dla mnie takie zabawy, jak napisałam w poście mam sposoby na umilenie sobie czasu i nierzadko wychodzę zadowolona. Akurat z tym kumplem miałam dotychczas sposobność bawić się na domówkach, to była pierwsza większa impreza jaką zorganizował i może dlatego nie spodziewałam się nieprzyjemnego zaskoczenia. Także na pytanie dlaczego to sobie robię, powiem jedynie, że niestety nie wszystko jest do przewidzenia.
Jasne, że się nie da wszystkiego przewidzieć Po prostu z posta odniosłam wrażenie, że to Twoje standardowe imprezowe wrażenia stąd moja reakcja W takim razie oby jak najmniej takich niemiłych zaskoczeń 😉
Awatar użytkownika
tost_z_masłem
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 05 sie 2018, 1:47
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Wyżal się!

Post autor: tost_z_masłem »

Introja pisze: 19 sie 2018, 15:52 A mogę trochę ponarzekać, bo mam słabszy humor dziś. Jestem melancholiczką i u mnie to tak typowo, że doły jak łapią to zaraz najgłębsze itp. Na szczęście przechodzą, bo u mnie jest spora zmienność, no ale zanim przejdą to jednak trochę pocierpię, tracę sens, płaczę, czuję chęć wygadania się, a czasem no nie ma komu, także wyżalam się dziś tutaj, może będzie mi lżej..
To sobie znajdź kumpla który ci najbardziej odpowiada przez neta, najlepiej kogoś z poza twojego miasta, przed kim będziesz się mogła otworzyć, wyżalić, wygadać i zarzygać go sobą. Plus jest tego taki, że taka osoba na pewno ci nie zaszkodzi bo nie ma bezpośredniego kontaktu z tobą, do tego będzie przyjacielska więź i będziesz miała z kim podyskutować o tym jak się czujesz i co cię gryzie. Uprzedzając pytanie skąd kogoś takiego sobie wyczarować, nie wiem, ze stron po jakich chodzisz, ja znalazłem kiedyś nawet znajomą do wymiany doświadczeń o seksie na pornhubie, aczkolwiek obecnie mało ze sobą rozmawiamy, prawie wcale i nigdy się nie widzieliśmy bo ona Włoszka i sobie po angielsku pisaliśmy więc znaleźć kogoś takiego możesz wszędzie nawet tutaj. Good luck ;)
Awatar użytkownika
Divergencer
Wtajemniczony
Posty: 9
Rejestracja: 20 sie 2018, 15:18
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 915
MBTI: INFJ

Re: Wyżal się!

Post autor: Divergencer »

Mam Déjà vu. To już nie pierwsze wesele gdzie siedzę z brzegu długiego stołu zupełnie sam. Wszyscy bawią się na parkiecie. Sięgnąłbym po telefon, ale nie chcę słuchać wyrzutów o braku kultury. Energii już brak na sympatyczny wyraz twarzy. I tak długo walczyłem. 8 godzin uśmiechania się i udawania, że się dobrze bawię to i tak niezły wynik. Nie chcę tu być. Zmęczenie powoduje spadek nastroju. Patrzę na zegarek. Jeszcze 3 godziny do końca imprezy. Nie dam rady... W mózgu wywierca mi dziurę jakiś żenujący kawałek Disco-Polo. Ta beznadziejnie płytka linia melodyczna nie jest najgorsza, to infantylny głos wokalisty doprowadza mnie do szału. Nie ma takiej ilości alkoholu przy której pozbawiłbym się godności bawiąc się przy tej muzyce. Muszę coś zrobić bo nie wytrzymam. Pójdę na zewnątrz, tam dźwięk będzie stłumiony. Idę. Na tarasie stoi kółko palaczy. Od dymu mam odruch wymiotny, ale staję w pobliżu od zawietrznej. Pomimo introwertycznej natury nie jestem w ogóle nieśmiały. Często wyciągam rękę pierwszy i zagajam rozmowę. Jakoś idzie. W międzyczasie z parkietu przychodzi moja dziewczyna, po raz piąty pyta co słychać. Nie wiem po co pyta, wie, że się męczę. Mogłaby przestać zmuszać mnie do kłamania, że wszystko spoko. Oczywiście jako ładna, kształtna blondynka nie może opędzić się od podpitych wąsatych wujków, których dodatkowo nakręca moja nieobecność na parkiecie. Za chwilę przychodzi spocony wujek "Janusz" z czerwonym opasłym ryjem, w białej koszuli z krótkim rękawkiem i za krótkim krawatem. Prosi ją do tańca. Idą. Dla mnie lepiej. Żona Janusza patrzy spode łba, co prawda jest ładna i o wiele szczuplejsza od mojej dziewczyny, ale widać z wiekiem Januszy bardziej kręcą krągłości. Zresztą żona na Janusza już spode łba patrzy od obiadu. Kelnerzy postawili na stole wódkę przed rosołem. Janusz dostał oczy jak pięć złotych, zaczął się oblizywać po czym nie omieszkał wznieść pierwszego toastu dwoma kieliszkami. Gardzę alkoholikami. Jej współczuję.

Koleżanka palaczka pyta czemu się nie bawię. Czy to przez muzykę? Odpowiadam twierdząco, co po części jest prawdą. Inna podpita koleżanka bierze sobie za cel honoru zaciągnąć mnie na parkiet, prosi, grozi, w końcu próbuje siłą. Nie ma szans mnie przesunąć ani o centymetr, nawet nie muszę się z nią szarpać. Czasem dobrze być "dzikiem". Skończyli palić. Poszli. Zimno. Wracam do stołu. Podchodzi panna młoda. Żąda, żeby z nią zatańczyć, bo to jest "jej" dzień. Przykro mi - poza tym, że jestem śmiały to jeszcze asertywny choć uprzejmy. Odchodzi z niczym. Mam wyrzuty sumienia. Niestety moja inteligencja emocjonalna jest dosyć rozbudowana. Zaczynam coraz bardziej przejmować się zaistniałą sytuacją. Wcześniejsze godziny były jeszcze w miarę znośne. Zanim wszyscy napili się do stanu odrzucającego rozum i godność i poszli skakać jak małpy, miałem w okolicy sporo osób z którymi można było porozmawiać na różne tematy. Mam masę zainteresowań i kilka rodzajów hobby, prawie z każdym mogę porozmawiać. I to nie tylko introwertycznych hobby, bo wychowałem się na ulicy i pół życia spędziłem na siłowni. Aparycję mam raczej bramkarza z klubu nocnego. To niestety powoduje, że każdy szwagier, myśli, że jestem "swój chłop" i musi się ze mną napić, zagadując o ostatnim meczu piłki nożnej. Nie mam pojęcia o piłce, uważam, że sport się uprawia, a nie ogląda. Poza tym nie znoszę wódki i w ogóle nie lubię się upijać. Koniec końców ze szwagrem się napiję, zaczynam odmawiać dopiero po jakimś czasie kiedy uznaję, że już wystarczy. Kiedyś przez lata nie piłem w ogóle. To przerażające jakie to wzbudzało poruszenie wśród imprezowiczów. Jak to można NIE PIĆ?!!!! Ciekawscy zawsze zadawali setki pytań, mi nie chciało się odpowiadać, dostawałem zjebki od dziewczyny, że jestem nieuprzejmy. KUR*A jestem nieuprzejmy bo nie piję alkoholu i nie chcę tłumaczyć dlaczego! KUR*A co za kraj. W końcu zacząłem znowu pić, odkryłem, że łatwiej wtedy przetrwać taką imprezę jak wesele. Lekkie znieczulenie obniża poziom irytacji i wstydu, który robi mi moja ultraekstrawertyczna dziewczyna drąc ryja i kładąc się na ulicy/parkiecie czy w imprezowym szale zapominając, że ma kieckę i nogi należy trzymać razem. Choć w jej przekonaniu to ja jej przynoszę wstyd siedząc w kącie i nie bawiąc się. Siedzę dalej sam i myślę, już o jutrzejszym suszeniu głowy jak to musiała się wszystkim za mnie tłumaczyć. Dobrze, że jej dobra koleżanka przyszła bez partnera to bawią się razem. To gra na moją korzyść. Zaczynam się zastanawiać czy ze mną coś nie tak. Czuję się tak bardzo inny, odrzucony, choć właściwie to sam się odcinam. Nie potrafię robić rzeczy wbrew sobie. Jako nastolatek chodziłem na dużo imprez i bawiłem się na parkiecie bo wszyscy się bawili, ale zawsze czułem, że coś jest nie tak. Gdy dojrzałem zrozumiałem, że ja tego po prostu nie lubię. Nawet jak leci "moja muzyka". Nie jestem aspołeczny, nie mam najmniejszego problemu z nawiązywaniem kontaktów czy załatwianiem spraw urzędowych, prowadzę szkolenia i zdarzały mi się wystąpienia publiczne. Zastanawiam się czy może nie mam depresji, czy nie potrzebuję pomocy, ale przecież gdy usiądę z dwoma kumplami, naleję każdemu po szklaneczce dobrej whisky i siedzimy tak sobie w ciszy i spokoju to czuję się świetnie!

Czuję się okropnie zmęczony, samotny i niezrozumiany. I choć pracuję w IT, gdzie ludzi podobnych mnie powinno być więcej to różni nas to, że większości wystarczy się nachlać żeby przejść na drugą stronę mocy i zostawić mnie samego po tej stronie. Niektórzy mówią o mnie, że Pan inżynier ĄĘ, się z plebsem nie bawi. To krzywdzące, bo przecież grono moich przyjaciół, to chłopaki z którymi się wychowałem na ulicy i nigdy się od nich nie odciąłem niezależnie od tego co robią. Choć czasem jak patrzę na nich w stanie nietrzeźwości tarzających się przy Disco-Polo to mam ochotę zgodzić się z powyższym twierdzeniem.

Nie mam żadnego wsparcia. Czasem wydaje mi się, że zwariowałem. Jestem jednak świadomy swojej introwertyczności i właśnie znalazłem to forum. Liczę, że lektura doda mi otuchy.
Awatar użytkownika
tost_z_masłem
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 05 sie 2018, 1:47
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Wyżal się!

Post autor: tost_z_masłem »

Introja pisze: 20 sie 2018, 9:51 Haha, mam przyjaciół, tylko po prostu czasem wiadomo no są zajęci. Oczywiście nie zawsze, ale czasem tak bywa 😛 I wczoraj właśnie była taka pora. No potem mogłam komuś z nich się wyzalic, ale wtedy to już humor mi się zmienił 😁
Nie wiem, może masz kiepskich przyjaciół? Przykład, wczoraj jechałem z Radomia do Kielc do kumpla któremu dziewczyna po finale na jeźdźca powiedziała, że to był już ich ostatni raz, żeby dobrze zapamiętał to co mu dawała i było jej dobrze, ale jeśli bankrutuje to nic po niej przy nim (swoją drogą ciężko powiedzieć czy to najlepszy czy najgorszy moment na rozłąkę xD), w piątek zaczął przygotowywać papiery w kancelarii prawnej która przeprowadzi jego upadłość. Pojechałem po niego i przywiozłem do siebie żeby nie był sam bo już był padnięty psychicznie. Kiedy ja potrzebowałem pomocy to przyjaciele nawet z poza miasta do mnie przyjechali, uściskali, wypili piwerko, pomogli w ciężkich chwilach które niestety musiałem przejść sam bo oni nie mieli możliwości mi pomóc inaczej niż wsparciem. Generalnie jakbym teraz przygnębiony zadzwonił do mojego przyjaciela to za ok 20-30 minut będzie bo są korki w Radomiu nie wiem dlaczego. To taka moja uwaga jeśli chodzi o przyjaciół. Może większość moich przyjaciół to patologie, ale mogę na nich liczyć w każdej sytuacji.
StaraDusza

Re: Wyżal się!

Post autor: StaraDusza »

Divergencer witam w klubie.
Awatar użytkownika
tost_z_masłem
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 05 sie 2018, 1:47
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Wyżal się!

Post autor: tost_z_masłem »

Divergencer pisze: 20 sie 2018, 15:38 Mam Déjà vu. To już nie pierwsze wesele gdzie siedzę z brzegu długiego stołu zupełnie sam. Wszyscy bawią się na parkiecie. Sięgnąłbym po telefon, ale... bla bla bla.
Kolego, krótko czego ci trzeba, czego brakuje i skąd jesteś? :)
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Wyżal się!

Post autor: highwind »

Divergencer pisze: 20 sie 2018, 15:38 Liczę, że lektura doda mi otuchy.
Mi lektura twojego posta dodała, może nie tyle otuchy, ale na pewno czegoś pozytywnego. Witamy w klubie, witamy na forum.
Awatar użytkownika
Divergencer
Wtajemniczony
Posty: 9
Rejestracja: 20 sie 2018, 15:18
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 915
MBTI: INFJ

Re: Wyżal się!

Post autor: Divergencer »

tost_z_masłem pisze: 20 sie 2018, 16:32
Divergencer pisze: 20 sie 2018, 15:38 Mam Déjà vu. To już nie pierwsze wesele gdzie siedzę z brzegu długiego stołu zupełnie sam. Wszyscy bawią się na parkiecie. Sięgnąłbym po telefon, ale... bla bla bla.
Kolego, krótko czego ci trzeba, czego brakuje i skąd jesteś? :)
1. Czego mi trzeba? - Wyżalić się. Do tego posłużył mi ten wątek :)
2. Czego brakuje? Czasu w ciszy i samotności oraz zrozumienia.
3. Skąd jestem? Cenię sobię anonimowość ;)
Awatar użytkownika
tost_z_masłem
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 05 sie 2018, 1:47
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Wyżal się!

Post autor: tost_z_masłem »

Divergencer pisze: 20 sie 2018, 19:28 1. Czego mi trzeba? - Wyżalić się. Do tego posłużył mi ten wątek :)
2. Czego brakuje? Czasu w ciszy i samotności oraz zrozumienia.
3. Skąd jestem? Cenię sobię anonimowość ;)
1. Ok...
2. Że co? Rozumiem że chcesz być w ciszy i samotności zrozumiany... ale to po co ci zrozumienie jak nie ma wokół ciebie ludzi? xD W tym wypadku zrozumienie powinieneś mieć w dupie xD
3. Ok...
KamilosKamil
Introrodek
Posty: 16
Rejestracja: 20 cze 2017, 13:07
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 7w8
MBTI: ISFP
Lokalizacja: Poznań

Re: Wyżal się!

Post autor: KamilosKamil »

Divergencer pisze: 20 sie 2018, 15:38 Mam Déjà vu. To już nie pierwsze wesele gdzie siedzę z brzegu długiego stołu zupełnie sam. Wszyscy bawią się na parkiecie. Sięgnąłbym po telefon, ale nie chcę słuchać wyrzutów o braku kultury. Energii już brak na sympatyczny wyraz twarzy. I tak długo walczyłem. 8 godzin uśmiechania się i udawania, że się dobrze bawię to i tak niezły wynik. Nie chcę tu być. Zmęczenie powoduje spadek nastroju. Patrzę na zegarek. Jeszcze 3 godziny do końca imprezy. Nie dam rady... W mózgu wywierca mi dziurę jakiś żenujący kawałek Disco-Polo. Ta beznadziejnie płytka linia melodyczna nie jest najgorsza, to infantylny głos wokalisty doprowadza mnie do szału. Nie ma takiej ilości alkoholu przy której pozbawiłbym się godności bawiąc się przy tej muzyce. Muszę coś zrobić bo nie wytrzymam. Pójdę na zewnątrz, tam dźwięk będzie stłumiony. Idę. Na tarasie stoi kółko palaczy. Od dymu mam odruch wymiotny, ale staję w pobliżu od zawietrznej. Pomimo introwertycznej natury nie jestem w ogóle nieśmiały. Często wyciągam rękę pierwszy i zagajam rozmowę. Jakoś idzie. W międzyczasie z parkietu przychodzi moja dziewczyna, po raz piąty pyta co słychać. Nie wiem po co pyta, wie, że się męczę. Mogłaby przestać zmuszać mnie do kłamania, że wszystko spoko. Oczywiście jako ładna, kształtna blondynka nie może opędzić się od podpitych wąsatych wujków, których dodatkowo nakręca moja nieobecność na parkiecie. Za chwilę przychodzi spocony wujek "Janusz" z czerwonym opasłym ryjem, w białej koszuli z krótkim rękawkiem i za krótkim krawatem. Prosi ją do tańca. Idą. Dla mnie lepiej. Żona Janusza patrzy spode łba, co prawda jest ładna i o wiele szczuplejsza od mojej dziewczyny, ale widać z wiekiem Januszy bardziej kręcą krągłości. Zresztą żona na Janusza już spode łba patrzy od obiadu. Kelnerzy postawili na stole wódkę przed rosołem. Janusz dostał oczy jak pięć złotych, zaczął się oblizywać po czym nie omieszkał wznieść pierwszego toastu dwoma kieliszkami. Gardzę alkoholikami. Jej współczuję.

Koleżanka palaczka pyta czemu się nie bawię. Czy to przez muzykę? Odpowiadam twierdząco, co po części jest prawdą. Inna podpita koleżanka bierze sobie za cel honoru zaciągnąć mnie na parkiet, prosi, grozi, w końcu próbuje siłą. Nie ma szans mnie przesunąć ani o centymetr, nawet nie muszę się z nią szarpać. Czasem dobrze być "dzikiem". Skończyli palić. Poszli. Zimno. Wracam do stołu. Podchodzi panna młoda. Żąda, żeby z nią zatańczyć, bo to jest "jej" dzień. Przykro mi - poza tym, że jestem śmiały to jeszcze asertywny choć uprzejmy. Odchodzi z niczym. Mam wyrzuty sumienia. Niestety moja inteligencja emocjonalna jest dosyć rozbudowana. Zaczynam coraz bardziej przejmować się zaistniałą sytuacją. Wcześniejsze godziny były jeszcze w miarę znośne. Zanim wszyscy napili się do stanu odrzucającego rozum i godność i poszli skakać jak małpy, miałem w okolicy sporo osób z którymi można było porozmawiać na różne tematy. Mam masę zainteresowań i kilka rodzajów hobby, prawie z każdym mogę porozmawiać. I to nie tylko introwertycznych hobby, bo wychowałem się na ulicy i pół życia spędziłem na siłowni. Aparycję mam raczej bramkarza z klubu nocnego. To niestety powoduje, że każdy szwagier, myśli, że jestem "swój chłop" i musi się ze mną napić, zagadując o ostatnim meczu piłki nożnej. Nie mam pojęcia o piłce, uważam, że sport się uprawia, a nie ogląda. Poza tym nie znoszę wódki i w ogóle nie lubię się upijać. Koniec końców ze szwagrem się napiję, zaczynam odmawiać dopiero po jakimś czasie kiedy uznaję, że już wystarczy. Kiedyś przez lata nie piłem w ogóle. To przerażające jakie to wzbudzało poruszenie wśród imprezowiczów. Jak to można NIE PIĆ?!!!! Ciekawscy zawsze zadawali setki pytań, mi nie chciało się odpowiadać, dostawałem zjebki od dziewczyny, że jestem nieuprzejmy. KUR*A jestem nieuprzejmy bo nie piję alkoholu i nie chcę tłumaczyć dlaczego! KUR*A co za kraj. W końcu zacząłem znowu pić, odkryłem, że łatwiej wtedy przetrwać taką imprezę jak wesele. Lekkie znieczulenie obniża poziom irytacji i wstydu, który robi mi moja ultraekstrawertyczna dziewczyna drąc ryja i kładąc się na ulicy/parkiecie czy w imprezowym szale zapominając, że ma kieckę i nogi należy trzymać razem. Choć w jej przekonaniu to ja jej przynoszę wstyd siedząc w kącie i nie bawiąc się. Siedzę dalej sam i myślę, już o jutrzejszym suszeniu głowy jak to musiała się wszystkim za mnie tłumaczyć. Dobrze, że jej dobra koleżanka przyszła bez partnera to bawią się razem. To gra na moją korzyść. Zaczynam się zastanawiać czy ze mną coś nie tak. Czuję się tak bardzo inny, odrzucony, choć właściwie to sam się odcinam. Nie potrafię robić rzeczy wbrew sobie. Jako nastolatek chodziłem na dużo imprez i bawiłem się na parkiecie bo wszyscy się bawili, ale zawsze czułem, że coś jest nie tak. Gdy dojrzałem zrozumiałem, że ja tego po prostu nie lubię. Nawet jak leci "moja muzyka". Nie jestem aspołeczny, nie mam najmniejszego problemu z nawiązywaniem kontaktów czy załatwianiem spraw urzędowych, prowadzę szkolenia i zdarzały mi się wystąpienia publiczne. Zastanawiam się czy może nie mam depresji, czy nie potrzebuję pomocy, ale przecież gdy usiądę z dwoma kumplami, naleję każdemu po szklaneczce dobrej whisky i siedzimy tak sobie w ciszy i spokoju to czuję się świetnie!

Czuję się okropnie zmęczony, samotny i niezrozumiany. I choć pracuję w IT, gdzie ludzi podobnych mnie powinno być więcej to różni nas to, że większości wystarczy się nachlać żeby przejść na drugą stronę mocy i zostawić mnie samego po tej stronie. Niektórzy mówią o mnie, że Pan inżynier ĄĘ, się z plebsem nie bawi. To krzywdzące, bo przecież grono moich przyjaciół, to chłopaki z którymi się wychowałem na ulicy i nigdy się od nich nie odciąłem niezależnie od tego co robią. Choć czasem jak patrzę na nich w stanie nietrzeźwości tarzających się przy Disco-Polo to mam ochotę zgodzić się z powyższym twierdzeniem.

Nie mam żadnego wsparcia. Czasem wydaje mi się, że zwariowałem. Jestem jednak świadomy swojej introwertyczności i właśnie znalazłem to forum. Liczę, że lektura doda mi otuchy.
Miałem to samo nieprzyjemne dość przeżycie. Chociaż to były takie większe urodziny, nie moje oczywiście (można powiedzieć mniejsze wesele). Czułem się porzucony jak pies w lesie, zostawiony, osamotniony, bez wsparcia (a miało być..) . Chciałem po prostu wyjść i nie wrócić. I od tamtej pory jestem w 100% pewien, że takie eventy nie dla mnie. Ktoś by musiał mieć naprawdę super argument żeby zaciągnąć mnie jeszcze raz na tego typu balange..
Pablo Escobar
Zagubiona dusza
Posty: 1
Rejestracja: 21 sie 2018, 20:47
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Wyżal się!

Post autor: Pablo Escobar »

Witam! Jako że muszę komuś się wyżalić to robię to na forum publicznym. Od dziecka zawsze miałem trudności z "życiem". Nie dość że jestem intro, to jeszcze jeden taki znęcał się nade mną przez całą podstawówkę, w gimnazjum było trochę lepiej, lecz też się ze mnie śmiano, nie byłem odrzucany lecz wiedziałem że ludzie postrzegają mnie jako głupka i osobę która sobie w życiu nie radzi. To najbardziej zadziałało na mój aktualny stan psychiczny, lecz nie tylko. Uczniem byłem bardzo słabym, zawsze po pięć zagrożeń, od dziecka jestem leniem i jestem z myślą taką że największy sukces jest wtedy kiedy go osiągasz jak najmniejszym nakładem pracy. Mam problemy z słownym wyrażaniem, raz usłyszałem od nauczycielki od Polskiego że mam ubogie słownictwo. Może to i prawda, bo teraz też mi się ciężko piszę i zawsze mi brakuje słów. Jak teraz w pracy mam coś wytłumaczyć komuś to muszę się głęboko zastanowić co powiedzieć, mimo że w myślach wiem o co chodzi. Uważam że mam totalnie zniszczony światopogląd przez dzisiejsze media, pseudogwiazdy które chodzą w najdroższych ubraniach i przez moje zamiłowanie do zakładów bukmacherskich, dzięki którym zasmakowałem dużej sumy pieniędzy. Po odebraniu dowodu aż do teraz gram w zakłady bukmacherskie. Na początku przegrywałem, później prowadziłem płatną grupę bo zrozumiałem że ludzie którzy grają w hazard są zdolni zapłacić komuś za typy, a jeśli będą przegranę, to nie będą siebie obwiniać że przegrali, tylko osobę której zaufali, czyli mi. A dla hazardzisty 40 czy 100zł to jest naprawdę nic. Potem zaprzestałem bo ludzie grozili mi donosem na policje, skarbówke etc. Zarobki były naprawdę duże, sięgające do 2,5 tysiąca miesięcznie. Lecz własna gra przynosiła mi jeszcze więcej niż płatna grupa. Zdarzało się zarabiąc po 800-1000zł na dzień, dzięki mojemu systemowi, który zawsze się po jakimś czasie łamał i zostawałem z niczym + rzeczami, które zdąrzyłem kupić. Chcę z tym skończyć bo to naprawdę wykańcza psychicznie, jeśli idzie Ci źle nawet próbujesz rozmawiać z bogiem, lecz od zawsze w niego nie wierzyłeś. Przez to nie umiem już żyć za 1800zł miesięcznie, a nie skończyłem nawet 20 lat. Jak sobie pomyślę że w przyszłości będę szarym człowiekiem, takim jak 95% ludzkośći, żyjącym od 10 do 10, to mam ochotę się zabić. Aktualnie skończyłem szkołę średnią i pracuje jako pracownik administracyjny, na dosyc odpowiedzialnym stanowisku, co w wieku nastoletnim, uważam za sukces. Mam dziewczynę, z którą spotykam się co miesiąc/dwa, ponieważ mamy do siebie 4h jazdy pociągiem. Ale nawet jej nie umiem się zwierzać. Wstydzę się siebie, to jaki jestem odizolowany od innych. Moje życie wygląda tak że wstaje 20 minut przed ósmą, idę do pracy, w pracy pracuje+gram (ale będę się starać zerwać z tym kompletnie), przychodzę do domu, jem obiad, siedzę przy kompie, umyję się i ide spać. Tak jest dzień w dzień. Mam kolegów, ale tylko do picia, tak żeby z nimi pogadać na poważnie to nie. Nie wiem kompletnie co mam robić, jak sobie pomóc. Chciałbym wreszcie znaleźć pasję która byłaby inna niż jakiekolwiek gry, nie tylko hazardowe.
Awatar użytkownika
Nathas
Rozkręcony intro
Posty: 292
Rejestracja: 08 paź 2017, 21:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: lubuskie

Re: Wyżal się!

Post autor: Nathas »

@Pablo Escobar, jakby wywalić z tej opowieści hazard to prawie tak, jakbyś moje życie opisał. Heh..
..:: Nie zmusisz nikogo żeby cię pokochał, ale zawsze możesz zamknąć go w piwnicy, żeby rozwinął się u niego syndrom sztokholmski ::..
ODPOWIEDZ