Zmienianie świata na lepsze

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
Fangtasia
Rozkręcony intro
Posty: 311
Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
Płeć: kobieta
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Fangtasia »

Od jakiegoś czasu interesuje mnie bardziej dbanie o środowisko. Jeśli chodzi o przyrodę to w sumie zawsze byłam na nią wrażliwa, więc od niedawna staram się iść w zero waste, albo raczej less waste, bo jednak zero waste jest dla mnie trudne. Naczytałam się o tym globalnym ociepleniu, plastiku, który zalewa świat i jakoś tak mi to wciąż siedzi na umyśle. Łatwo w sumie potem zgrywać ekologa i pouczać innych jakie to plastikowe słomki są do bani, przy okazji popijając wodę z plastikowej butelki. Więc no staram się nie być hipokrytką i świruską ekologiczną w tym samym czasie. Na razie ograniczyłam zużycie plastikowych butelek wody do zera, jeśli mam wybór pomiędzy produktem niezapakowanym w plastik a zapakowanym to wybieram ten pierwszy, no chyba że naprawdę jest sporo droższy. Owocki w markecie biorę w łapę, bez zużywania plastikowych foliówek.
Poza ekologią to czasami wspieram fundacje, pomagające potrzebującym ludziom lub zwierzętom.
Czy to jest zmienianie świata? W skali globalnej pewnie nie, ale wg mnie całkowicie bierna nie jestem.
Ostatnio zmieniony 03 lip 2019, 22:50 przez Fangtasia, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: highwind »

@Introja:

Cytujesz cały post, który masz zaraz nad swoją wiadomością, żeby napisać jedno słowo. Trochę to przesadzone. Jak chciałaś, żeby Fang dostała powiadomienie, można to było zrobić na przykład tak:
Fangtasia pisze: 03 lip 2019, 21:03 @Up

Albo trochę więcej roboty i wybrać ważniejsze aspekty cytowanej wypowiedzi:
Fangtasia pisze: 03 lip 2019, 21:03 Od jakiegoś czasu interesuje mnie bardziej dbanie o środowisko. (...) ograniczyłam zużycie plastikowych butelek od wody do zera,(...) Owocki w markecie biorę w łapę (...) Czasami wspieram fundacje, pomagające potrzebującym ludziom lub zwierzętom.
W każdym razie - przypominajka o punkcie 12. regulaminu, by czytało się lepiej. Dzięki.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Introman24 »

Fangtasia pisze: 03 lip 2019, 21:03 Od jakiegoś czasu interesuje mnie bardziej dbanie o środowisko. Jeśli chodzi o przyrodę to w sumie zawsze byłam na nią wrażliwa, więc od niedawna staram się iść w zero waste, albo raczej less waste, bo jednak zero waste jest dla mnie trudne. Naczytałam się o tym globalnym ociepleniu, plastiku, który zalewa świat i jakoś tak mi to wciąż siedzi na umyśle. Łatwo w sumie potem zgrywać ekologa i pouczać innych jakie to plastikowe słomki są do bani, przy okazji popijając wodę z plastikowej butelki. Więc no staram się nie być hipokrytką i świruską ekologiczną w tym samym czasie. Owocki w markecie biorę w łapę, bez zużywania plastikowych foliówek.
Czy to jest zmienianie świata? W skali globalnej pewnie nie, ale wg mnie całkowicie bierna nie jestem.
No i fajnie. Ja np. od zawsze, zanim zrobiło się to modne, brałem torbę na zakupy zamiast jakiejś tam foliowej reklamówki czy też używam rzeczy dopóki się nie zniszczą, a nie wyrzucam, bo przestają być modne czy pojawia się coś nowego. Kiedyś jak to mówiłem uznawano mnie za kosmitę. Owoców też już nie pakuję w plastikowe jednorazówki i jakoś nie umarłem od tego czasu.

Tylko że tak naprawdę to nic nie zmienia. Owszem, rozważna konsumpcja ma pewien wpływ na zaśmiecenie środowiska czy nawet na to globalne ocieplenie ale to tak jakby ktoś na tonącym okręcie postanowił wysłać załogę, by swoimi ciałami blokowała dostanie się wody wyżej, podczas gdy na dole okrętu jest dziura, przez którą cały czas płynie woda. W kontekście globalnego ocieplenia tak to właśnie wygląda - my mamy się ograniczać, a tymczasem rządy będą handlować prawami do emisji CO2 czyli emisja zamiast być redukowana będzie przenoszona w inne miejsca i wciąż będziemy kupować ropę i gaz od Rosji i szejków i my możemy tylko patrzeć i się temu przyglądać.

Zresztą właśnie tych nas patrzących się na świat jest zdecydowanie za dużo i stąd też mamy problem globalnego ocieplenia. Emisja CO2 rośnie ponieważ rośnie ilość ludności na świecie, a co za tym idzie trzeba wyciąć więcej lasów pod pola i pastwiska, do tego przemysł ma więcej klientów więc musi postawić więcej fabryk, zwłaszcza w krajach rozwijających się, więcej samochodów, samolotów, statków - wszystkiego co generuje gazy cieplarniane i coraz mniej roślin, które to paskudztwo by wchłonęły. Świat jest przeludniony, przy zaciskaniu pasa i całkowicie czystej energii wykarmiłby może 5 miliardów ludzi ale już niedługo będzie 8, a ostrożne szacunki mówią o 10 miliardach w 2050. Cała ta "walka z globalnym ociepleniem" to tak naprawdę pozory, przenoszenie emisji z jednego kraju do drugiego, ale nie redukowanie jej w skali globu (Ziemi jest wszystko jedno, czy CO2 ją zatruwające wyemitowały Niemcy, Polska czy Bangladesz), pseudorozwiązania typu elektryczne samochody, przy których produkcji wciąż wytwarza dwutlenek węgla i to w większej ilości niż kilkuletnia eksploatacja tradycyjnego samochodu. I jaki przeciętny człowiek ma na to wpływ? Może się co najwyżej zabić, ale to nic nie da, bo przez czas pisania tego posta w Afryce urodziło się przynajmniej 200 dzieci i ścięto ileś tysięcy drzew w lasach tropikalnych. Zostać ekologiem? Ekolodzy również przyczynili się do obecnego stanu rzeczy strasząc ludzi energetyką atomową, generującą ułamek procenta emisji tej opartej na węglu, ropie i gazie oraz urządzając nagonkę na GMO. Dziwne, że kiedy Niemcy przerażone tym co się stało w Fukushimie zaczęły wyłączać elektrownie atomowe to emisja CO2 kraju zaczęła rosnąć. W zasadzie to jedynie Chiny walczą z globalnym ociepleniem inwestując grube miliardy w energetykę atomową i odnawialną ale przede wszystkim zahamowały wzrost ludności, ale wydają się być same na świecie. Jednostka może pisać, apelować ale rządy i korporacje i tak zrobią swoje i co gorsze, tak jak prezydent Francji kosztami tego ją obciążą.
Awatar użytkownika
Fangtasia
Rozkręcony intro
Posty: 311
Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
Płeć: kobieta
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Fangtasia »

@up
Wiem, że przyszłość ludzi na planecie wygląda gównianie i z perspektywy przeciętnego Kowalskiego taka walka z GO i plastikiem jest zupełnie nieopłacalna, ale jakoś do mnie nie przemawia chęć poddania się, założenia rąk i powiedzenia: dobra, świata i tak nie obchodzi jedna plastikowa butelka. Póki mogę ograniczyć pewne rzeczy to staram się to robić.
Walka z globalnym ociepleniem na pewno jest i będzie sporym wyzwaniem zdecydowanie, zwłaszcza kiedy nadal jest negowane przez sporą ilość osób żyjących w baśniowym świecie.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: highwind »

Introman24 pisze: 04 lip 2019, 18:53 Świat jest przeludniony, przy zaciskaniu pasa i całkowicie czystej energii wykarmiłby może 5 miliardów ludzi ale już niedługo będzie 8, a ostrożne szacunki mówią o 10 miliardach w 2050.
Ja to widzę inaczej. Mamy do czynienia z wyścigiem zbrojeń. Ale nie między mocarstwami, a między dwiema siłami, pomiędzy którymi przesunięcie szali zwycięstwa zadecyduje o naszym dobrobycie lub unicestwieniu. Pierwszą z "sił" są zasoby naturalne tej planety (a właściwie tempo i efektywność ich pozyskiwania) oraz jej równowaga ekologiczna, a drugą jest postęp technologiczny. I zaszliśmy już jako ludzkość tak daleko w naszej "ścieżce" i rozpędziliśmy się na niej tak bardzo, że nie ma z niej odwrotu, a jedynym wyjściem jest parcie do przodu jeszcze szybciej, czy się to komuś podoba, czy nie. Bo niedawno okazało się, że niedaleko przed nami znajduje się urwisko i prawdopodobnie nie uda nam się zahamować na tyle, żeby z niego nie spaść. Powstaje więc pytanie, czy zanim to wszystko pierdolnie, uda nam się opracować taką technologię, która zniweluje problemy, z którymi aktualnie się borykamy. A uważam, że szanse są spore, a postęp technologiczny (zamiast jego hamowanie) to dobra droga, bo przy odpowiednim tempie, może dosłownie stłamsić większość niedogodności, z jakimi boryka się ludzkość. Aktualnie mamy do czynienia z gwałtownym rozwojem przynajmniej trzech - czterech dziedzin, które jeszcze kilka dekad temu nawet nie istniały: nanotechnologia, tzw. "silna" sztuczna inteligencja, wydłużanie życia oraz (powiązane z trzecią) inżynieria genetyczna, a potencjał z nich płynący jest wręcz niewyobrażalny. Przykład: w jednym ziarnku piasku znajduje się taka ilość atomów/cząsteczek elementarnych, że można z nich zbudować komputer o mocy obliczeniowej miliony milionów razy potężniejszej, niż wszystkie ludzkie umysły razem wzięte (powołuję się na speca od AI i jego wypowiedź od 49:09 do 50:10). Innymi słowy - przy odpowiedniej technologii, wszelkie problemy związane z jakimikolwiek niedoborami czegokolwiek na Ziemi przestaną mieć znaczenie. I zdaję sobie sprawę z tego, że jest to trochę science-fiction, ale ta świadomość jest jakoś we mnie głęboko zakorzeniona. Jestem antropocentrykiem i i tak wierzę, że naszym celem jest wyssanie tej planety do cna, a potem zdobycie kosmosu. Alternatywą jest co? Zapomnienie.

Dobra, poniosło mnie. Meritum jest takie - uważam, że dzięki postępowi, ludzkość upora się ze swoimi problemami w ciągu kilku dekad, może pokoleń. Czy wobec tego warto teraz pomagać i próbować opóźniać moment zagłady indywidualną dbałością o środowisko? Warto, bo każdy ułamek sekundy więcej, którym dysponujemy przybliża nas do celu, jakim jest technologiczny róg obfitości.
świnia_z_marsa

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: świnia_z_marsa »

highwind pisze: 04 lip 2019, 21:56

(...) celu, jakim jest technologiczny róg obfitości.
Zdrowo śmiechłam... wyolbrzymiając ten róg obfitości w nieco inną stronę, może przybrać postać :
a. wylotu na inną planetę - którą ludzie wyeksploatują swoją zaawansowaną technologią ponownie do cna (scenariusz ekstremalnie utopijno-gorzko- humorystyczny),
b. pozostanie na Ziemi i "wysysanie" baterii, np. ze smartfonów, kiedy już zabraknie źródeł wody pitnej + chodzenie z butlami z tlenem(*lub komory baryczne), bo w ramach tej wylewającej się wszędzie obfitości może zabraknąć dla tylu miliardów.

Inna obfitość bardziej fantazyjna może nie zdążyć zagościć.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: highwind »

No to jest ten scenariusz, w którym spadamy z urwiska. Tak.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Introman24 »

highwind pisze: 04 lip 2019, 21:56 Ja to widzę inaczej. Mamy do czynienia z wyścigiem zbrojeń. Ale nie między mocarstwami, a między dwiema siłami, pomiędzy którymi przesunięcie szali zwycięstwa zadecyduje o naszym dobrobycie lub unicestwieniu. Pierwszą z "sił" są zasoby naturalne tej planety (a właściwie tempo i efektywność ich pozyskiwania) oraz jej równowaga ekologiczna, a drugą jest postęp technologiczny. I zaszliśmy już jako ludzkość tak daleko w naszej "ścieżce" i rozpędziliśmy się na niej tak bardzo, że nie ma z niej odwrotu, a jedynym wyjściem jest parcie do przodu jeszcze szybciej, czy się to komuś podoba, czy nie. Bo niedawno okazało się, że niedaleko przed nami znajduje się urwisko i prawdopodobnie nie uda nam się zahamować na tyle, żeby z niego nie spaść. Powstaje więc pytanie, czy zanim to wszystko pierdolnie, uda nam się opracować taką technologię, która zniweluje problemy, z którymi aktualnie się borykamy. A uważam, że szanse są spore, a postęp technologiczny (zamiast jego hamowanie) to dobra droga, bo przy odpowiednim tempie, może dosłownie stłamsić większość niedogodności, z jakimi boryka się ludzkość. Aktualnie mamy do czynienia z gwałtownym rozwojem przynajmniej trzech - czterech dziedzin, które jeszcze kilka dekad temu nawet nie istniały: nanotechnologia, tzw. "silna" sztuczna inteligencja, wydłużanie życia oraz (powiązane z trzecią) inżynieria genetyczna, a potencjał z nich płynący jest wręcz niewyobrażalny. Innymi słowy - przy odpowiedniej technologii, wszelkie problemy związane z jakimikolwiek niedoborami czegokolwiek na Ziemi przestaną mieć znaczenie. I zdaję sobie sprawę z tego, że jest to trochę science-fiction, ale ta świadomość jest jakoś we mnie głęboko zakorzeniona. Jestem antropocentrykiem i i tak wierzę, że naszym celem jest wyssanie tej planety do cna, a potem zdobycie kosmosu. Alternatywą jest co? Zapomnienie.

Dobra, poniosło mnie. Meritum jest takie - uważam, że dzięki postępowi, ludzkość upora się ze swoimi problemami w ciągu kilku dekad, może pokoleń. Czy wobec tego warto teraz pomagać i próbować opóźniać moment zagłady indywidualną dbałością o środowisko? Warto, bo każdy ułamek sekundy więcej, którym dysponujemy przybliża nas do celu, jakim jest technologiczny róg obfitości.
Problem w tym, że nawet jeśli technika umożliwiłaby zaspokojenie potrzeb tak rozmnożonej ludzkości, to zaraz pojawi się jakieś lobby przemysłu, który by na tym stracił i/lub banda nawiedzeńców z lewa i prawa, którzy zaczną siać panikę i cały ten postęp zostanie zablokowany. Już dzisiaj mamy technologie mogące realnie opóźnić katastrofę klimatyczną - jak choćby energia atomowa - o wiele mniej szkodliwa dla środowiska czy choćby rośliny GMO, które można tak modyfikować, aby rosły w gorszych warunkach lub dawały więcej plonów, przez co można by łatwiej wykarmić ludzi.I co z tego, skoro zaraz zjawią się hordy histeryków straszących ludzi Czarnobylem, przez który właśnie energetyka atomowa zahamowała. Dzisiaj też ekolodzy zaczynają się burzyć, jak tylko ktoś wysuwa pomysł walki z globalnym ociepleniem przez geoinżynierię.

Poza tym trzeba lat na wdrożenie takiej technologii, a co do tego czasu? Niedawno czytałem badania, z których wynikło, że w XVII wieku temperatura Ziemi spadła o 0,15 stopnia. Stało się to niedługo po tym, jak przywleczone z Europy do Ameryki choroby nieomal doprowadziły do całkowitej zagłady Indian - w wielu regionach umarło 80-90% ludzi, niektóre obszary zostały całkowicie opuszczone. Indiańskie pola porosły dżunglą, która ściągnęła CO2 z atmosfery i przejściowo temperatura spadła. I to wszystko w epoce przedprzemysłowej i w czasach, gdy na całej Ziemi nie było nawet miliarda mieszkańców. A dzisiaj taka Etiopia ma więcej mieszkańców niż wówczas oba kontynenty amerykańskie. Wzrost liczby ludności sam w sobie ma negatywny wpływ na klimat. Pomijając kwestię zanieczyszczeń i emisji dochodzi tutaj karczowanie lasów pod pola uprawne, a to się dzieje, zwłaszcza w krajach tropikalnych i to nie dzieje się tylko z zysku ale potrzeba po prostu ziemi pod uprawę, by wykarmić tą rosnącą masę ludności. Chociażby Filipiny - w latach 40. mieszkało tam 17 milionów ludzi. Obecnie to 103 miliony, a trzeba do tego dodać około 10 milionów filipińskich imigrantów rozsianych po całym świecie. Ile drzew tam wycięto pod rosnące miasta, wsie i pola uprawne, ile fabryk mających w nosie emisję spalin musiano wybudować, aby mieli się w co ubrać czy kupić choćby motocykl. A i tak mimo pewnego spadku liczby urodzeń wciąż statystyczna Filipinka rodzi trójkę dzieci. W Afryce jest jeszcze gorzej pod tym względem, w Nigrze statystyczna kobieta ma około siedmiu dzieci. Miliony drzew na całym globie poszły pod topór i widzimy tego efekty, choćby w postaci tych niedawnych upałów i wciąż suchej trawy żywcem wziętej z sawanny. Możemy myśleć nad różnymi technologiami a tu może okazać się, że zwyczajnie nam tlenu zabraknie. Kolonizacja innej planety byłaby jakimś rozwiązaniem. Tylko że Mars średnio się nadaje na masową kolonizację, a do tego oś nie widzę, żeby kraje mające problem z nadmiarem populacji jak wspomniane Etiopia czy Filipiny budowały rakiety kosmiczne czy planowały relokację swoich obywateli na Marsa. Jedynie Chiny ogarnęły, że to system naczyń połączonych i starają się maksymalnie ograniczyć emisję CO2 poprzez inwestycje w energię atomową a wcześniej prowadząc politykę jednego dziecka, przez co wzrost chińskiej populacji się zatrzymał, a niedługo będzie spadać. Myślę, że zanim to wszystko padnie uda się zbudować jakąś bazę na Marsie i ludzkość ocaleje mimo tego, że Ziemia nie będzie nadawać się do zamieszkania, oby ktoś tylko w tej bazie uczył przyszłe pokolenia, by nie miały więcej niż dwoje dzieci bo inaczej będzie katastrofa.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: highwind »

Co jest wskaźnikiem przeludnienia dla ciebie? Bo tylko 3% powierzchni planety jest zurbanizowane. Jak przy takiej liczbie można mówić o przeludnieniu?
Introman24 pisze:Poza tym trzeba lat na wdrożenie takiej technologii, a co do tego czasu?
Co do tego czasu? Mniej więcej to, co opisywała Fang.

Jeśli chodzi o tę docelową technologię, o której wspomniałem - gospodarka i światowa ekonomia w takiej postaci, jaką znamy dziś, przestała by istnieć. W ogóle wszelkie przewidywania co będzie, jeżeli osiągniemy taki poziom, są z definicji bezcelowe, bo ocieramy się już o osobliwość technologiczną i nie na tym chciałem się skupić. Bardziej chodziłoby mi o pytanie jak dotrwać do tego poziomu, bo też tego dotyczy ten wątek. Rozumiem, że postulujesz polepszenie świata przez zmniejszenie populacji. Postulat jak postulat, fajny taki, imo nie za realistyczny. No bo co, zaczniesz zrzucać atomówki albo broń biologiczną na państwa rozwijające się?
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Coldman »

świnia_z_marsa

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: świnia_z_marsa »

Zmienianie świata na lepsze brzmi nierealnie, jednak jestem zdania, że gdyby chociaż 1/2 populacji ludzkiej zmieniła swoje codzienne nawyki i pomyślała co może zrobić dobrego dla "światka" w promieniu swojego miejsca zamieszkania, życie na Ziemi mogłoby wyglądać inaczej. Ważne jest też utrzymanie regularności w dbaniu o świat i posiadanie zapału, aby nie tłumaczyć sobie swoich działań w sposób: " Kowalski nic nie robi, to dlaczego ja mam robić", najmniejszy pozytywny przykład ma znaczenie, nawet jeżeli tego na pierwszy rzut oka nie widać.

Z jakich przykładowych możliwości ja korzystam:
- kupowanie żywności na wagę, ograniczenie foliowych opakowań, własne torby materiałowe na zakupy,
- picie wody kranowej przegotowanej (jeżeli istnieje obawa o zły stan rur, wody w danej miejscowości - korzystam z szungitu, filtra węglowego), nie kupowanie napojów "na mieście" - typu kawa w kubku, napoje gazowane,
- nie jedzenie mięsa, dieta roślinna, nie kupowanie ubrań pochodzenia zwierzęcego,
- ograniczenie opakowań plastikowych chemii domowej/kosmetyków, unikanie zanieczyszczających środowisko detergentów, nie używanie papierowych ręczników, srajtaśma z makulatury,
- wspieranie fundacji pro-ludzkich i pro-zwierzęcych, (akcje miejskie, kuchnia społeczna - tzn. dzielenie się przygotowywanymi posiłkami, rozmowy osiedlowe, czasem pieniężnie),
- unikanie komunikacji samochodem, korzystanie z komunikacji miejskiej, rower itp.,
- chciałabym ograniczyć kupowanie ubrań w sieciówkach, ale zarobki mi nie zawsze pozwalają, choć ograniczam ilość ciuchów w szafie do tych lepszych gatunkowo,
- nie kupowanie zbędnych elektrośmieci jeżeli nie są mi potrzebne (mam 1 smartfon od 6 lat) oraz nowych dizajnerskich gadżecików typu, np. opakowanie na banana, nowy tryliardowy kubek do herbaty.
- wyrzucanie śmieci w miejscu do tego przeznaczonym - typu śmietnik (gdyby dla kogoś nie było to oczywiste),
- nie marnowanie jedzenia, planowanie zakupów żywieniowych.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Introman24 »

highwind pisze: 05 lip 2019, 0:22 Co jest wskaźnikiem przeludnienia dla ciebie? Bo tylko 3% powierzchni planety jest zurbanizowane. Jak przy takiej liczbie można mówić o przeludnieniu?
Jeśli chodzi o tę docelową technologię, o której wspomniałem - gospodarka i światowa ekonomia w takiej postaci, jaką znamy dziś, przestała by istnieć. W ogóle wszelkie przewidywania co będzie, jeżeli osiągniemy taki poziom, są z definicji bezcelowe, bo ocieramy się już o osobliwość technologiczną i nie na tym chciałem się skupić. Bardziej chodziłoby mi o pytanie jak dotrwać do tego poziomu, bo też tego dotyczy ten wątek. Rozumiem, że postulujesz polepszenie świata przez zmniejszenie populacji. Postulat jak postulat, fajny taki, imo nie za realistyczny. No bo co, zaczniesz zrzucać atomówki albo broń biologiczną na państwa rozwijające się?
3% zurbanizowane, a jaki procent tego zajmują pola uprawne i jak zmieniała się w czasie proporcja ilości pól i pastwisk do lasów. To ostatnie ma bardzo duże znaczenie, bo lasy stanowią naturalne płuca pochłaniające dwutlenek węgla. W XIX i na początku XX wieku Europa mogła kopcić węglem ile chciała, ponieważ dziś już ograniczone dżungle afrykańskie, azjatyckie i południowoamerykańskie wchłaniały tą truciznę i temperatury tak nie rosły. Niestety, je wycięto i mamy to co mamy.

Druga sprawa - emisje CO2 i wzrost liczby ludności to napędzające się koło. Na wszystkich wykresach widać, że emisja CO2 rośnie w tym samym czasie, kiedy rośnie liczba ludności. Widziałem np, wykres pokazujący że od lat 70. rośnie ilość emisji dwutlenku węgla przez producentów betonu. Czy czasami rosnący popyt na mieszkania wywołany rosnącą liczbą mieszkańców nie miał z tym nic wspólnego. Przemysł nie istnieje w próżni - nie jest także grupka złych białych kapitalistów postanowiła dla zabawy wybudować masę emitujących gazy cieplarniane fabryk tylko po to, by zatruć planetę dla własnej satysfakcji. Po prostu pojawiło się coraz więcej konsumentów i do tego chcących konsumować coraz więcej, Więc zaczęto stawiać te fabryki emitujące coraz więcej, pojawiało się coraz więcej samochodów, statków, samolotów a jednocześnie wycinano lasy.

Zresztą przemysł to jedno, ale pamiętajmy też o tym, że każdy z nas produkuje CO2 czy tego chce czy nie. Wystarczy samo oddychanie. Do tego na świecie jest 8 miliardów grzejników, pracujących 24 na dobę przez 365 dni w roku z temperaturą 36,6 stopni, a jeśli jeszcze dodamy od tego, że tak samo wybierają tlen z atmosfery miliardy zwierząt domowych i hodowlanych, które rozmnożyły się bo tak chciał człowiek i w naturze nie osiągnęły by takiej liczby jak obecnie i też podgrzewają atmosferę samą swoją obecnością. Nie słyszałem wprawdzie o żadnych badaniach na ten temat, ale nie zdziwiłbym się, jakby się okazało, że jedną z przyczyn wzrostu stężenia CO2 w atmosferze jest duża ilość pobieranego tlenu i spadek jego produkcji poprzez wycięcie drzew. Kiedy były ostatnie upały miałem przyjemność przebywania w obszarze zadrzewionym i po wyjściu z lasu na betonową pustynię czy choćby na pole było widać różnicę. W upały w cieniu drzew było mniej więcej o 7 stopni chłodniej niż w pełnym Słońcu o dało się to odczuć. A skoro taki efekt wystąpił lokalnie, to czemu nie miałby wystąpić ogólnoświatowo?

Tak trochę z innej beczki to były trzy okresy w XX wieku, kiedy średnia globalnych temperatur spadała i to za drugim razem dość gwałtownie. Od 1945 do 1960 temperatura była niższa niż w latach 30. i naukowcy straszyli nawet globalnym ochłodzeniem. Ciekawe, co takiego zdarzyło się na świecie w tym czasie.

Niestety, ale korelacja między wzrostem ludności a globalnymi temperaturami istnieje i jeśli nie weźmiemy się za ten problem od tej strony, to wszelkie inne wysiłki związane z walką z globalnym ociepleniem pójdą na marne. Broń boże nie uważam, że odpowiedzią na to powinno być ludobójstwo, raczej stopniowe wygaszenie wzrostu ludności do tego stopnia aby zaczęła ona spadać i by jak najwięcej ziemi można byłoby przeznaczyć pod zalesianie. Każdy kraj świata powinien zobowiązać się do obniżenia dzietności do zastępowalności pokoleń czyli 2,1 na kobietę w wieku rozrodczym. To powinien być globalny konsensus i jeśli jakichś kraj by się z tego wyłamał to sankcje i blokada interesów z takim państwem dopóki nie zacznie stosować się do tych zasad. Koniec końców to biedniejsze kraje mają wyższą dzietność i taka postawa pierwszego świata skłoniłaby je do wdrożenia w tego w życie. A jak to zrobić - choćby propagandą promującą niską dzietność, rozdawaniem darmowych prezerwatyw i tabletek antykoncepcyjnych a nawet można by powołać fundusz, dzięki któremu osoba, która dobrowolnie poddałaby się wazektomii czy założeniu spiralki otrzmywałaby jakąś dodatkową pensję, zwolnienia podatkowe lub czasami dodatkową żywność. W skrajnych przypadkach można by to po prostu odbyć przymusowo. Przykład Chin pokazał, że konsekwentna, długofalowa polityka w tym zakresie może doprowadzić do zatrzymania wzrostu ludności, a już niedługo ludność tego kraju zacznie spadać. Do tego zmiana kulturowa podobna do tej, która zaszła w Europie czyli upowszechnienie pracy kobiet oraz skupienie się na karierze, rozwoju i rozrywce zamiast na płodzeniu dzieci by się przydała. To by też mogło pomóc, Współczesna Rosja ma dzisiaj milion mniej mieszkańców niż miała Rosyjska FSRR w chwili rozpadu Sajuza a trzeba dodać, że w międzyczasie nastąpiła aneksja Krymu, migracja milionów Ukraińców, Chińczyków i mieszkańców Azji Środkowej właśnie do Rosji jak również powrót Rosjan z byłych republik związkowych oraz wyższa dzietność w muzułmańskich regionach, bez których spadek populacji byłby większy. Da się i to bez bawienia się w Thanosa.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 250
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Fairytaled »

Tak trochę z innej beczki to były trzy okresy w XX wieku, kiedy średnia globalnych temperatur spadała i to za drugim razem dość gwałtownie. Od 1945 do 1960 temperatura była niższa niż w latach 30. i naukowcy straszyli nawet globalnym ochłodzeniem. Ciekawe, co takiego zdarzyło się na świecie w tym czasie.
A czy w okresie II wojny światowej zanotowano wzrost, czy raczej spadek temperatury? Pytam, bo te wszystkie czołgi, statki i samoloty musiały zużywać ogromną ilość paliwa, przy czym równocześnie spadła liczba ludności. Można się zastanawiać nad tym, który z tych dwóch czynników okazał się dominujący. Jeżeli rzeczywiście istnieje jakiś związek między jednym i drugim.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: Introman24 »

Od 1920 do 1940 średnia pięcioletnia temperatur cały czas rosła. W 1940 był szczyt, a potem średnia temperatur spadła i wróciła do poziomu z 1940 dopiero pod koniec lat 70 i od tego czasu idzie do góry. Od lat 50. cały czas rośnie liczba ludności i nie było później już aż tak krwawych konfliktów zbrojnych jak w latach 30 i 40. II wojna światowa była najkrwawszym ówczesnym wydarzeniem, ale nie była to jedyna tragedia jaka spotkała świat - był też wielki głód na Ukrainie, czystki stalinowskie, hiszpańska wojna domowa, podbój Etiopii przez Włochy, fala przemocy przy podziale Indii Brytyjskich a na końcu wojna koreańska. Niedługo potem w latach 60. naukowcy zaczynają spekulować nawet o globalnym ochłodzeniu. I to wszystko w czasach gdzie fabryki zbrojeniowe chodziły pełną parą, kolejami jeździły lokomotywy na węgiel, tak samo jak statki, cała technologia była o wiele mniej ekologiczna niż dzisiaj, w Londynie jeszcze w latach 50. i 60. ludzie umierali zimą od smogu i pewnie gdyby dzisiejszy krakowianin jakimś cudem przeniósł się do ówczesnego Londynu podczas smogu to padłby po 10 minutach od ilości toksyn w powietrzu. A to przy mniejszej liczbie ludności. Wszystkie możliwe wykresy emisji CO2 pokazują jej wzrost od czasów, kiedy nastąpiła globalna eksplozja demograficzna, w zasadzie to na całym świecie poza Europą i niektórymi państwami azjatyckimi, gdzie akurat dzietność akurat zaczęła spadać. Swoją drogą to ciekawy paradoks, że państwa najbogatsze mają o wiele niższy współczynnik dzietności niż kraje najuboższe.
Awatar użytkownika
So-ze
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 08 kwie 2014, 20:24
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Zmienianie świata na lepsze

Post autor: So-ze »

Ostatnio dużo czasu poświęciłem czytaniu raportów na temat statystyk odnośnie produkowanych przez nas odpadów a także ich przyszłości.
Mogę w sumie polecić w tej kwestii materiały opracowywane przez grupę Hatalska, bardzo rzetelne, dobrze przemyślane i przystępne w formie
( http://hatalska.com/ ).

Od paru miesięcy przywiązuję coraz to większą uwagę do śmieci jakie po sobie zostawiam oraz ile tych śmieci jest. Ograniczyłem w tym celu zużycie folii aluminiowej, stretchowej spożywczej i woreczków jednorazowych, gdzie wcześniej zdarzało mi się co dzień pakować kanapki w nowe kawałki folii i woreczki.

Planuję rozszerzyć te działania i zaopatrzyć się w lniane worki i woreczki na pieczywo, warzywa czy owoce, uciążliwa jest konieczność brania za każdym razem osobnej jednorazówki na każdą z tych rzeczy. Staram się także unikać warzyw i owoców pakowanych w foliowe opakowania. Możliwe że stanowią niewielki ułamek całej branży spożywczej, aczkolwiek wydaje mi się, że ta konkretna by sobie bez nich poradziła gdyby tylko ktoś zdołał przekonać wysoko postawionych do taniego zamiennika. I dosyć chętnie śledzę artykuły dotyczące poczynań ludzi prowadzących na ten temat badania (ciekawym rozwiązaniem jest np. materiał Scoby, polecam poczytać, wrzucam jeden z pierwszych linków jaki trafił mi się w Google https://innpoland.pl/153195,incredibles ... czestnikow ).

Oprócz tego chcę uważniej przyglądać się ubraniom, które kupuję a konkretniej materiałom z których je wykonano. Nie byłem w sumie tego świadomy a nie brzmi to jak wielkie odkrycie - podczas prania syntetycznej odzieży mikrowłókna poliestru czy akrylu przedostają się do ścieków, by "bezpiecznie" trafić do zbiorników wodnych omijając systemy filtracyjne w oczyszczalniach. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że świadomość wspomnianego problemu w tego typu miejscach jest nieznana lub lekceważona, a wyobrażanie sobie jak wypłukany plastik trafia do nas z powrotem napawa mnie trochę niepokojem.

Tyle by było na temat zmieniania świata, wracam dalej psuć powietrze.
ODPOWIEDZ