Sterowanie robotem przez SI potrzebuje danych w czasie teraźniejszym z sensorów, a serwery, jak rozumiem, miały by być na Ziemi. Nie wiem jakie są możliwości szerokopasmowe transmisji danych z Ziemi na Marsa, stabilności takiego łącza itd. Ale sam dystans generuje opóźnienie sygnału 25 minut w obie strony, co raczej uniemożliwia sterowanie takiej maszyny z Ziemi. Do tego przy wykonywaniu bardziej złożonych czynności niż jeżdżenie, pobieranie próbek i robienie zdjęć - mówimy tu o konstrukcji bazy - ryzyko jakiejś awarii niepomiernie wzrasta. Więc dla budowy jakiejkolwiek infrastruktury na Marsie potrzebni są kolonizatorzy, tego nie da się przeskoczyć.Drimlajner pisze:Ja w to wątpię, widziałbym raczej eksplorację Marsa za pomocą SI lub zdalnie sterowanych robotów. Mój pogląd oczywiście nie zmienia tego, że plany kolonizacji Marsa owszem są, a sama budowa bazy daje wymierne umiejętności w praktyce przemieszczania dużych ładunków w przestrzeni kosmicznej.
Argument z dawnej epoki i niezbyt adekwatny. Powiedzmy, że brak znajomości łaciny stanowił w średniowieczu barierę wejścia do systemu edukacji, bo cała nauka była po łacinie.Rozumiem, że początku druku w Anglii (a drukowano w języku ojczystym) i późniejsze przejście na Anglikanizm (z wiodącą rolą języka ojczystego w liturgii) to przyczyniło się do polepszenia, czy pogorszenia warunków życia? A może było obojętne?
Plantageneci, Tudorowie to czasy łaciny i tą łacinę zdjęto z piedestału. Obniżono poziom edukacji. Zwiększono wolumen studentów. Nie każdy wszak jest na tyle uzdolniony językowo aby studiować w archaicznym języku, a w ojczystym to pestka.
A co stanowi barierę wejścia w dzisiejszych czasach ? Ilość szkół i pieniądze. Pierwsza kwestia w USA nieistotna, bo szkół jest wystarczająco dla wszystkich. Druga kwestia- publiczne szkoły są darmowe, ale pieniądze nadal stanowią barierę wejścia do dobrej jakości edukacji. Jak to sobie wyobrażasz, że obniżenie poziomu publicznego szkolnictwa wyrówna szanse dzieci, które stać na edukację prywatną i dzieci z gett ?
A co do samej istoty argumentu - to o czym piszesz (ze średniowiecza) zwiększyło dostępność. Obniżenie poziomu teraz żadnej dostępności nie poszerza , nawet zawęża możliwości dla zdolniejszych dzieci...
Abstrahując już od etycznej strony takiego komunistycznego teoretyzowania - jeżeli rozpatrujemy proces edukacji pod kątem efektywności zdobywania majątku w przyszłosci przez uczniów to zastanówmy się tak:Egalitaryzmu. Robimy krok wstecz i umożliwiamy większej liczbie ludności zdobycie wykształcenia na trochę niższym poziomie niż odbywało się to dotychczas. Edukację przekuwają w majątek. Drugie albo trzecie pokolenie posyłają do prywatnych szkół (bo zdobyli ten majątek) i wtedy możemy podnosić poziom wykształcenia.
To jest prosta zmiana np. obniżamy liczbę godzin przeznaczaną na rachunki różniczkowe i ogólną analizę matematyczną a zwiększamy liczbę godzin przeznaczaną na prostą matematykę, geometrię, działanie na procentach.
jeżeli mamy w klasie uczniów ułomnych, średnich i wybitnych z matematyki - i zabierzemy możliwość rozwijania talentów kilku uczniom wybitnym na rzecz nauczenia kilku ułomków na siłę tabliczki mnożenia - to jak zmieni się średnia potencjalnych zarobków, gdy zamiast 20 kasjerów , 5 zamiataczy ulic i 5 naukowców - będzie 30 kasjerów ? Wzrośnie ? Serio ?
Oczywiście to bardzo duże uproszczenie, bo ktoś ułomny z matematyki może mieć talent w naukach biologicznych czy humanistycznych i na odwrót. Ale talenty dzieci w innych dziedzinach zgodnie z tą logiką również trzeba zniszczyć, prawda ? Komunistyczna równość zakłada przecież otrzymanie doskonale wyrównanych produktów systemu edukacji potrafiących i myślących tak samo... Więc efektem będzie masa ludzi o tych samych kompetencjach, a więc konkurujących o pracę w tym samym sektorze kompetencji, a więc otrzymujących tą samą równą płacę minimalną ze względu na ogromną konkurencję w sektorze...
Negowanie istnienia naturalnych talentów i zdolności jest dla mnie tak irracjonalne, że nie potrafię zbudować kontrargumentu.Również odrzucam idee naturalnych predyspozycji i również uważam, że rolą szkoły jest pozytywne oddziaływanie na społeczeństwo, np. na wyobcowaną mniejszość czarnoskórą i latynoską.
No tak, ale mówimy przecież o szkołach państwowych, które z założenia są dla tych, których na szkołę prywatną nie stać. W tym dla większości czarnych i latynosów. Chcesz więc zabrać uzdolnionym murzyńskim dzieciom możliwości rozwoju...No tak, przekierować ograniczone zasoby na uczniów mniej zdolnych. Oni stanowią większość. Miejscem dla osób uzdolnionych jest raczej edukacja prywatna, indywidualnie zaprojektowana pod ich osobiste talenty, prywatni nauczyciele, prywatne lekcje tańca lub pianino itp.
Pewnie nie - jeśli wyprą ich z tego rejonu Chińczycy - imperium znane z uczciwości i poszanowania wolności jednostki ludzkiej ;-)
Przecież lewicy, którą opisujesz już prawie nie ma, chyba przespałeś kilkanaście lat. Dla Nowej Lewicy istotne są tylko: -izmy, -fobie , dyskryminacje , prawa i opresje. To już nie marksizm skupiony na kwestiach gospodarczych. Trudno zresztą, by Nowa Lewica na serio walczyła z kapitalizmem, skoro dostaje sute wsparcie od korporacji. (np. https://www.nbcnews.com/feature/nbc-out ... t-n1265605 ).Stany Zjednoczone komunikują problem z rozwarstwieniem społecznym. Winą obarczają kapitalizm co nie do końca jest słuszne, tam duży udział w gospodarce mają wielkie giełdowe giganty. Nie mniej, wielu ludzi nie stać na opiekę medyczną, edukację i czynsz za odpowiednią nieruchomość. Nie są to problemy które można rozwiązać jedną reformą systemu edukacji, to są problemy które wynikają z długotrwałego skupienia uwagi USA na wszystkim innym tylko nie na sytuacji wewnętrznej.