Związki - ogólnie

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.

Czy byłes/byłas/jesteś w jakimś związku z innym człowiekiem?

Tak
58
60%
Nie
38
40%
 
Liczba głosów: 96

Awatar użytkownika
Fire
IntroManiak
Posty: 640
Rejestracja: 20 lut 2019, 17:47
Płeć: kobieta

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Fire »

Coś na czasie, polecam chętnym.

Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Coldman »

"Wielu ludzi myśli, że kochać kogoś to być jak stacja benzynowa: jak brakuje paliwa, przyjeżdżam i uzupełniam braki. Humanistyczni psychologowie nazywają to miłością braku, gdzie drugi człowiek ma nam dać to, czego nie mamy."
Andrzej Wiśniewski
intbrun
Intro-wyjadacz
Posty: 410
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Związki - ogólnie

Post autor: intbrun »

Trzeba tylko pamiętać, żeby nie popaść w drugą skrajność. Bo ostatnio bardzo modne na wszelkich blogach czy YTach jest promowanie "zdrowego" egoizmu. A jak się temu przyjrzeć, to rezultat jest dokładnie taki sam. Uzupełnianie paliwa, w tych niewielu momentach gdy nie myśli się tylko o sobie, realizowaniu siebie, zajmowaniu się swoimi hobbies'ami, posiadaniem swoich przyjaciól itd, itd. Brzmi to bardzo atrakcyjnie, tylko gdzie tutaj jest związek? Gdzie jest "razem"?
Awatar użytkownika
Vex Alpha
Intronek
Posty: 32
Rejestracja: 12 lut 2021, 22:41
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Lokalizacja: Lublin

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Vex Alpha »

@intbrun Nie wiem dlaczego, ale gdy przeczytałem to co napisałeś to od razu w moim umyśle ukazało się to:
https://www.youtube.com/watch?v=KiTVO7GPsqQ
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Coldman »

Wiesz co intbrun, może spróbuje to jakoś wyjaśnić swoją subiektywnym poglądem.

Zanim zaczniemy z kimś próbować stworzyć coś niezwykłego, to musimy zacząć od siebie. Powiem tu o sobie i tak ogólnie. Trzeba swoje sfery życia ogarnąć w takim stopniu, żeby się dobrze z samym sobą czuć. Ja powoli małymi krokami dążę do tego celu. Coraz więcej rzeczy naprawiam i coraz mniej w moim życiu jest dziur. Gdyby teraz ktoś by się pojawił, to w żadnym wypadku bym nie próbował, tworzyć z tego głębszej relacji, dla dobra własnego, a szczególnie tej drugiej osoby. Trwam przy swoich postanowieniach i zdania nie zmieniam. Może w przyszłym roku uda się już wszystko w miarę ogarnąć, czekają mnie latem duże zmiany w życiu, ale to i dobrze, bo właśnie o to zmiany chodzi, o te szukanie sensu i siebie w tym wszystkim.

No i gdy nadejdzie ten moment, gdy właśnie będę w miarę szczęśliwy z samym sobą, gdy będę się realizował w pełni w zainteresowaniach, i będę wiedział czego chce od życia to wtedy mogę się tym swoim światem z kimś podzielić. To jest właśnie ta równowaga, dzięki, której tworzą się zdrowe związki. To "razem" jest w codzienności, w pewnych wspólnych zainteresowaniach, w kontaktach z innymi. Po prostu do naszego życia dochodzi pewien towarzysz, który wszystko jeszcze bardziej ubarwia i poszerza nasz świat o nowe pespektywy.
No i oczywiście jeśli jest nam samemu dobrze i cała reszta też spoko, to znacznie łatwiej jest tego kogoś znaleźć. Często jest tak, że dzieje się to samo. Życzę sobie kiedyś takiego psychicznego stanu :)
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 250
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Fairytaled »

Tylko, że z wiekiem jest coraz trudniej o to dobre samopoczucie, choć może jest to do pewnego stopnia subiektywne. A takie próby poprawienia swojego życia, by nie wyglądało na to, że z czymś sobie nie radzimy, bo być może nie chcemy, by ta druga osoba zauważyła, że coś może być nie tak?Mam wrażenie, że nie można w taki sposób do tego podchodzić, zbyt duża jest wówczas presja na samym sobie, a prawda jest taka, że człowiek nie jest w stanie wszystkiego w swoim życiu kontrolować. Jutro może Ci spaść na głowę cegła, może zabraknąć czasu na czekanie na ten właściwy moment.

Miałem tych swoich myśli tutaj nie zostawiać, ale myślę sobie, że nikomu to raczej nie zaszkodzi :)
Awatar użytkownika
spacerova
Introwertyk
Posty: 66
Rejestracja: 25 gru 2019, 21:26
Płeć: kobieta

Re: Związki - ogólnie

Post autor: spacerova »

Dla mnie idealną definicję miłości i związków przedstawia piosenka Happysad "Zanim pójdę", a szczególnie fragment:
"Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze."

Oczywiście żeby stworzyć zdrowy związek najpierw trzeba popracować nad sobą i uporać się ze swoimi problemami chociaż w jakimś stopniu, żeby nie obarczać wszystkim drugiej osoby. Jednak bycie w związku chyba z automatu zakłada rezygnację z części swoich wygód, nawyków, przyzwyczajeń i pójście na kompromis z partnerem/partnerką. Nie wyobrażam sobie życia niby razem, ale każde zajmuje się sobą, siebie stawia na pierwszym miejscu, a dla drugiej osoby czas się znajdzie albo nie. Po co w takim razie wchodzić w związek? Życie jest nieprzewidywalne i na pewno niejednokrotnie wydarzy się coś, co zmusi do wyboru między "ja" a zrobieniem czegoś dla partnera. Myślę, że trzeba po prostu wypracować złoty środek, tak żeby nikt nie czuł się wykorzystywany i mniej ważny.
intbrun
Intro-wyjadacz
Posty: 410
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Związki - ogólnie

Post autor: intbrun »

Myślę że to co napisał @Coldman i @spacerova tak naprawdę nie wyklucza się, jest po prostu ujęte nieco innymi słowami, z nieco innego miejsca w czasie. Problem polega na tym, że ten balans wcale nie jest taki łatwy do osiągnięcia, potrzeba pracy, cierpliwości i zaufania.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Coldman »

Fairytaled pisze: 15 lut 2021, 8:50 Tylko, że z wiekiem jest coraz trudniej o to dobre samopoczucie, choć może jest to do pewnego stopnia subiektywne. A takie próby poprawienia swojego życia, by nie wyglądało na to, że z czymś sobie nie radzimy, bo być może nie chcemy, by ta druga osoba zauważyła, że coś może być nie tak?Mam wrażenie, że nie można w taki sposób do tego podchodzić, zbyt duża jest wówczas presja na samym sobie, a prawda jest taka, że człowiek nie jest w stanie wszystkiego w swoim życiu kontrolować. Jutro może Ci spaść na głowę cegła, może zabraknąć czasu na czekanie na ten właściwy moment.

Miałem tych swoich myśli tutaj nie zostawiać, ale myślę sobie, że nikomu to raczej nie zaszkodzi :)

Tak oczywiście, gdy czas goni niepokój wewnętrzny narasta. Z wiekiem przychodzi jednak doświadczenie i prawdopodobnie więcej celów jest już osiągniętych, przez co obiektywnie można stwierdzić, że nasze życie jest bardziej poukładane, no i my sami potrafimy zrozumieć więcej.

No właśnie to nie są próby kamuflaży, ja tu mówię o realnych zmianach i postępach. Liczą się chociażby małe kroki. Zawsze coś się da w pewnych sferach poprawić. Chodzi tutaj o działanie, nie jak tu wspominałeś czekanie na odpowiedni moment. W życiu dzieją się ciągłe małe i większe zmiany, które do czegoś prowadzą.

No i ja tu nie mówię o zdarzeniach zewnętrznych, niezależnych często od nas. Cały świat może nam się walić, ale możemy być ludźmi, którzy potrafią to wszystko ogarnąć i poukładać sobie w głowie. Problemy zewnętrzne będą nam towarzyszyć przez całe życie. Nie mam nic przeciwko poznawaniu swojej połówki podczas tego gdy na przykład straciliśmy pracę i ktoś nam umarł bliski.
spacerova pisze: 15 lut 2021, 13:55 Dla mnie idealną definicję miłości i związków przedstawia piosenka Happysad "Zanim pójdę", a szczególnie fragment:
"Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze."

Oczywiście żeby stworzyć zdrowy związek najpierw trzeba popracować nad sobą i uporać się ze swoimi problemami chociaż w jakimś stopniu, żeby nie obarczać wszystkim drugiej osoby. Jednak bycie w związku chyba z automatu zakłada rezygnację z części swoich wygód, nawyków, przyzwyczajeń i pójście na kompromis z partnerem/partnerką. Nie wyobrażam sobie życia niby razem, ale każde zajmuje się sobą, siebie stawia na pierwszym miejscu, a dla drugiej osoby czas się znajdzie albo nie. Po co w takim razie wchodzić w związek? Życie jest nieprzewidywalne i na pewno niejednokrotnie wydarzy się coś, co zmusi do wyboru między "ja" a zrobieniem czegoś dla partnera. Myślę, że trzeba po prostu wypracować złoty środek, tak żeby nikt nie czuł się wykorzystywany i mniej ważny.
W tej sytuacji mamy pójście na kompromis, ale w imię ogólnego partnerskie szczęścia i wynikającego z tego zalet. To jest coś więcej. Ja to też widzę w inny sposób. Gdy już będziemy sami ze sobą szczęśliwy, spełnimy pewne cele, to ja myślę, że z tych kompromisów będziemy czerpać nowe doświadczenia i otwierać jeszcze bardziej swój umysł. Forumowy przykład polegający na związku ekstrawertyka z introwertyczką. Wiosenny wyjazd będzie dla niej - wspólne zwiedzanie dworków, a letni wyjazd dla niego - dzień w energylandii. Rozwinięte osobowości znajdą w tych kompromisach jeszcze więcej dla siebie. Marek Kamiński opowiadał, że jego z najlepszych wypraw to był kompromis pomiędzy ekstremalną podróżą, a rodziną. Objechał Polskę z małą córką i żoną.

Do złotego środka bardzo ważną rzeczą jest umiejętność mówienia o swoich uczuciach, emocjach. No bo, żeby do tych kompromisów dochodzić, to trzeba znać pełne stanowisko drugiego człowieka. Praca nad własnymi emocjami jest ważna, potem w związku przyjdzie nam to wszystko łatwiej, no bo jak mamy rozumieć czyjeś uczucia jak nie rozumiemy tak naprawdę swoich.

Może powiem jeszcze o tym. Tak myślę o sobie i jednym z kilku powodów(albo nawet kilkunastu, na różnych płaszczyznach, często niezależnych od siebie), dla których nie chce jeszcze z nikim budować relacji, to jest to, że związek mogę potraktować jak zaliczenie wszystkich pierwszych razów. Jestem osobą o cesze doświadczania nowości, to chyba jedyna cecha, która ciągnie mnie na stronę ekstrawertyzmu. Zresztą sami widzicie, że dużo tutaj mówię o spełnianiu celów i doświadczeniu. No i mój mózg jak najbardziej może tak do tej sprawy podejść. Wejdę z kimś związek, dam 110% zaangażowanie, zaliczę to i to, i tamto, no i mi się to znudzi. Pozycja zaliczona, doświadczenie zdobyte, więc pora znaleźć sobie coś innego i zjeżdżać z tego zaangażowania do coraz mniejszych wartości, a jeszcze gdy potencjalna partnerka zacznie mi wchodzić w moje cele, to się to od razu skończy, bo ja nie lubię bawić się w takie neurotyczne relacje.
No i teraz realizuje inne plany, które mogą przynieś na tym polu zmianę myślenia. Szukam swojej drogi, rzeczy gdzie w końcu zaczepię kotwicę na stałe. Zdarzają się dni, perfekcyjne, gdzie w szarej codzienności odnajduje sens, ale nadal zdarzają się dni potencjalnie dobre, które marnuje całkowicie. Dzisiaj czytałem książkę, gdzie był rozdział o przyszłości, gdzie siebie widzimy za 5-10 lat, no i chyba stworzę sobie takie wypracowanie na swój temat. 5 lat temu to był najgorszy okres mojego życia, gdzie nie widziałem żadnej przyszłości, a teraz jest coraz bardziej kolorowo.
Na pewno coś tu będę jeszcze dopisywał, jutro do pracy trzeba się zbierać.

"Nie chcesz być szczęśliwy. Chcesz
przeprowadzić mały test? No to spróbujmy. Zajmie ci to dokładnie minutę. Możesz zamknąć
oczy lub pozostawić je otwarte. To nie ma znaczenia. Pomyśl o kimś, kogo bardzo kochasz, z
kim jesteś bardzo blisko, o kimś, kto jest ci bardzo drogi i powiedz do niego w myślach:
„Bardziej pragnę być szczęśliwy, niż mieć ciebie”. Zobacz, co się dzieje. „Wolę być
szczęśliwy, niż mieć ciebie. Gdybym miał możliwość wyboru, bez wahania wybrałbym
szczęście”. Ilu z was podczas wypowiadania tych słów czuło się egoistami? Sądzę, że wielu.
Widzicie, co z nami zrobiono? Zobaczcie, jak w was wdrukowano myślenie: „Jak mogę być
takim egoistą”. Ale spójrzcie, kto tu jest egoistą. Wyobraź sobie osobę, która mówi do ciebie:
„Jak możesz być takim egoistą, że wybierasz szczęście zamiast mnie?” Czy nie miałbyś
ochoty wówczas jej odpowiedzieć: „Wybacz, ale jak możesz być takim egoistą, żeby
wymagać ode mnie, bym wyżej cenił ciebie od szczęścia?”
Pewna kobieta opowiadała mi, że kiedy była dzieckiem, jej kuzyn-jezuita głosił
rekolekcje w kościele jezuitów w Milwaukee. Każdą konferencję rozpoczynał słowami:
- „Spełnieniem miłości jest poświecenie, jej miarą brak egoizmu”. Wspaniałe
stwierdzenie.
Zapytałem ją: - Czy chciałabyś, abym cię kochał kosztem mego szczęścia?
- Tak - odparła.
Jakież to urzekające! Czyż to nie cudowne? Kochałaby mnie kosztem swego
szczęścia, a ja kochałbym ją kosztem mego szczęścia. I tak mielibyśmy w konsekwencji dwie
nieszczęśliwe istoty. Ale to nieważne, niech żyje miłość"
- Anthony De Mello
intbrun
Intro-wyjadacz
Posty: 410
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Związki - ogólnie

Post autor: intbrun »

Pewnie wyjdzie że się czepiam, ale powyższy cytat (cały tekst) jest zbudowany tak, żeby udowodnić przedstawianą tezę, nawet jeśli jest ona naciągnięta. Nie bierze pod uwagę, że "mieć ciebie" może być tożsame z "być szczęśliwym". A jeśli nie jest w tym momencie, to może to tego powinno się dążyć w związku. I nie musi to oznaczać całkowitego poświęcenia się dla drugiej osoby, to zupełnie nie o to chodzi. Gdy jest to postawione tak jak wyżej, sugeruje nam to czarno-biały wybór, dobro i zło. Szczęście i nieszczęście. A tak przecież nie jest. Tak nie mysi być. A już pojechanie, że miłość to dwie nieszczęśliwe osoby, bo kochają się swoim własnym kosztem... nie wiem jak to skomentować. Parafrazująć autora - wg niego idealny związek to dwie osoby myślące przede wszystkim o swoim własnym, indywidualnym szczęściu, stawiające wspólne sprawy na dalszym miejscu, jeśli w ogóle będzie na jakieś 'razem' miejsce. Jakie to urzekające, niech żyje egoizm.

Tak jak nie widzę problemu w tym co piszesz wcześniej, tak cytat jest dokładnie tym, o czym wspomniałem wcześniej - tak modne obecnie promowanie "zdrowego" egoizmu i umniejszanie roli związku i uczuć między dwojgiem ludzi.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 250
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Fairytaled »

intbrun pisze: 16 lut 2021, 0:17 Pewnie wyjdzie że się czepiam, ale powyższy cytat (cały tekst) jest zbudowany tak, żeby udowodnić przedstawianą tezę, nawet jeśli jest ona naciągnięta. Nie bierze pod uwagę, że "mieć ciebie" może być tożsame z "być szczęśliwym". A jeśli nie jest w tym momencie, to może to tego powinno się dążyć w związku. I nie musi to oznaczać całkowitego poświęcenia się dla drugiej osoby, to zupełnie nie o to chodzi. Gdy jest to postawione tak jak wyżej, sugeruje nam to czarno-biały wybór, dobro i zło. Szczęście i nieszczęście. A tak przecież nie jest. Tak nie mysi być. A już pojechanie, że miłość to dwie nieszczęśliwe osoby, bo kochają się swoim własnym kosztem... nie wiem jak to skomentować. Parafrazująć autora - wg niego idealny związek to dwie osoby myślące przede wszystkim o swoim własnym, indywidualnym szczęściu, stawiające wspólne sprawy na dalszym miejscu, jeśli w ogóle będzie na jakieś 'razem' miejsce. Jakie to urzekające, niech żyje egoizm.

Tak jak nie widzę problemu w tym co piszesz wcześniej, tak cytat jest dokładnie tym, o czym wspomniałem wcześniej - tak modne obecnie promowanie "zdrowego" egoizmu i umniejszanie roli związku i uczuć między dwojgiem ludzi.
Czytałem tę książkę parę lat temu; odniosłem wówczas wrażenie, że intencją autora nie było wcale atakowanie związków, a jedynie ukazanie pewnych naiwnych schematów myślowych, które mogą występować u mniej dojrzałych emocjonalnie jednostek. Poza tym omawiane kwestie odnosiły się znacznie częściej do religii i filozofii, niż do relacji interpresonalnych. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo często te wszystkie wątki się splatają. Wydaje mi się, że autor atakował tu przede wszystkim pojęcie "bezwarunkowej miłości", którą w jego mniemaniu niektóre kobiety interpretowały na zasadzie; "niezależnie od tego, jaką ja jestem kobietą, to Ty masz mnie kochać", podobnie w drugą stronę; "Choćby pił, bił, będę z nim, bo obiecałam przy ołtarzu", i tak dalej. Kiedyś ludzie rzeczywiście myśleli w taki sposób, a książka została wydana w 1990 r., więc trzeba wziąć pod uwagę, że przez te 30 lat wiele się pozmieniało w świadomości społecznej.
intbrun
Intro-wyjadacz
Posty: 410
Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP
Lokalizacja: Norwegia

Re: Związki - ogólnie

Post autor: intbrun »

Nie chciałem żebyś odebrał to jako atak na swoje poglądy. I pewnie w szerszym kontekście słowa autora nie wypadłby tak radykalnie.
Poniekąd związek polega na tym, że kocha się kobietę jaka jest (podobnie w drugą stronę). Pozostaje kwestia wczesnej selekcji osoby która nam pasuje w różnych aspektach, taka jaka jest, odrzucenia zauroczeń w niewłaściwych osobach (łatwo się mówi), itd. Miałem w tym miejscu napisać, że czasy gdy ludzie pobierali się za szybko, przypadkowo i mało świadomie, a później całe życie męczyli, że te czasy już minęły dawno temu, ale... wcale nie mam przekonania. To co się zmieniło, to że dziś pary nie rwą się tak do ślubu jak kiedyś, dają sobie czas (również ludzie dają sobie czas zanim wejdą w jakiekolwiek poważne relacje), często mieszkają ze sobą zanim się zdecydują być razem tak naprawdę na długo, potencjalnie na całe życie. Ale nic za darmo - pierwsze dzieci dobrze po 30tce, często na drugie nie starcza już czasu lub chęci. Do tego furtka, że jeśli mi nie pasuje to zwijam zabawki i idę do siebie, sprawia niestety, że dość łatwo się z niej korzysta, zamiast włożyć troche pracy i wysiłku.
Wydaje też mi się, że im później, tym tak naprawdę trudniej jest zmienić się nawet trochę pod partnera. Więc rośnie ryzyko właśnie takiego związku gdzie dwoje niezależnych ludzi przebywa obok siebie, a nie ze sobą.
Awatar użytkownika
Fire
IntroManiak
Posty: 640
Rejestracja: 20 lut 2019, 17:47
Płeć: kobieta

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Fire »

Dokładnie tak jest, ludziom nie chce się poświęcać czasu na pracę nad relacją, nad sobą i nauką wzajemnych ustępstw. Smutne.Według mnie większość z nas jest zbyt egoistycznych, trudna prawda. Chcemy żeby to nam było wygodnie, łatwo i bezstresowo. Nie chce nam się wysilać, wyrabiać kompromisów.
Niby chcemy związku ale bez uszczerbku na wyrobionych własnych standardach życia. Tak się nie da. Tyle, że uważam, że jeśli spotkają się te dwie właściwe osoby, zmiany przychodzą naturalnie. Nie są wymuszone. Po prostu wplatają się w nasze życie wraz z rozwojem relacji.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Związki - ogólnie

Post autor: Coldman »

intbrun pisze: 16 lut 2021, 0:17 Nie bierze pod uwagę, że "mieć ciebie" może być tożsame z "być szczęśliwym". A jeśli nie jest w tym momencie, to może to tego powinno się dążyć w związku. I nie musi to oznaczać całkowitego poświęcenia się dla drugiej osoby, to zupełnie nie o to chodzi. Gdy jest to postawione tak jak wyżej, sugeruje nam to czarno-biały wybór, dobro i zło. Szczęście i nieszczęście. A tak przecież nie jest. Tak nie mysi być.
@Fairytaled Wyjaśnił o co chodzi z cytatem. Ja dodam jeszcze, że De Mello był też mocno powiązany z buddyzme, gdzie miłość też jest trochę inaczej traktowana.

Gdzie tu jest napisane, że nie bierze tego pod uwagę. Po prostu rozpatrujemy tutaj konkretną sytuację, w formie krótkiego testu do zobrazowania. Ogólnie tu dobrze, jest zobrazowana definicja szczęścia. Jako coś odgórnego, obejmującego całokształt życia. Bo czy stajemy się nieszczęśliwy, gdy rezygnujemy z wyjazdu w ukochane góry, ponieważ żona ma ważną konferencje w pracy, a nie możemy czegoś tam zostawić w domu. Oczywiście, że nie. Rezygnowanie z pewnych rzeczy w imię czegoś (z zachowaniem równowagi, ale to każdy decyduje jak chce), nie zabierze nam poczucia szczęśliwego życia.
intbrun pisze: 16 lut 2021, 0:17 A już pojechanie, że miłość to dwie nieszczęśliwe osoby, bo kochają się swoim własnym kosztem... nie wiem jak to skomentować. Parafrazująć autora - wg niego idealny związek to dwie osoby myślące przede wszystkim o swoim własnym, indywidualnym szczęściu, stawiające wspólne sprawy na dalszym miejscu, jeśli w ogóle będzie na jakieś 'razem' miejsce. Jakie to urzekające, niech żyje egoizm.
Nieźle tu poprzekręcałeś, jeśli ktoś się kogoś kocha, swoim własnym kosztem, to długo tak nie pociągnie, a już dwie takie osoby to szczególnie nie.
Zdarzają się takie toksyczne związki i relacje, ale o tym to zapraszam do lektury " Neurotyczna osobowość naszych czasów", tam masz rozdział o neurotycznej potrzebie miłości.

No i tutaj trochę wracam do tego co mówiłem wcześniej, nie możemy od kogoś oczekiwać, żeby kochał nas ponad wszystko, ponad nasze szczęście, a czy w tym szczęściu się dana osoba zawiera to już osobny wątek i każdy sobie to stwierdza sam.

intbrun pisze: 16 lut 2021, 19:04 Nie chciałem żebyś odebrał to jako atak na swoje poglądy. I pewnie w szerszym kontekście słowa autora nie wypadłby tak radykalnie.
Poniekąd związek polega na tym, że kocha się kobietę jaka jest (podobnie w drugą stronę). Pozostaje kwestia wczesnej selekcji osoby która nam pasuje w różnych aspektach, taka jaka jest, odrzucenia zauroczeń w niewłaściwych osobach (łatwo się mówi), itd. Miałem w tym miejscu napisać, że czasy gdy ludzie pobierali się za szybko, przypadkowo i mało świadomie, a później całe życie męczyli, że te czasy już minęły dawno temu, ale... wcale nie mam przekonania. To co się zmieniło, to że dziś pary nie rwą się tak do ślubu jak kiedyś, dają sobie czas (również ludzie dają sobie czas zanim wejdą w jakiekolwiek poważne relacje), często mieszkają ze sobą zanim się zdecydują być razem tak naprawdę na długo, potencjalnie na całe życie. Ale nic za darmo - pierwsze dzieci dobrze po 30tce, często na drugie nie starcza już czasu lub chęci. Do tego furtka, że jeśli mi nie pasuje to zwijam zabawki i idę do siebie, sprawia niestety, że dość łatwo się z niej korzysta, zamiast włożyć troche pracy i wysiłku.
Wydaje też mi się, że im później, tym tak naprawdę trudniej jest zmienić się nawet trochę pod partnera. Więc rośnie ryzyko właśnie takiego związku gdzie dwoje niezależnych ludzi przebywa obok siebie, a nie ze sobą.

Nie pisz ciągle, o ataku czy zaczepkach, to tylko dyskusja :D

Każdy obiera swoją własną drogę. Oczywiście można wchodzić w najróżniejsze relacje/związki i nabywać doświadczenia, chociaż te doświadczenia mogą być wiele razy bolesne i krzywdzić innych, ale też może nam się poszczęścić i dzięki takiemu doświadczeniu szybciej odnajdziemy odpowiedzi na wewnętrzne pytania. Ja o swojej drodze pisałem i tego się będę trzymał.

A tu cytaty De Mello (wiele z nich pochodzi z jego książki o miłości)

"Przypomnij sobie, jak pękało Ci serce, jak byłeś pewny, że już nigdy nie będziesz mógł być szczęśliwy po utracie kogoś lub czegoś, co stanowiło tak wielką wartość dla Ciebie. Czas mijał i pozbierałeś się całkiem dobrze, czyż nie tak było?
"Zwyczajnie łudziłem się wierząc, że bez Ciebie nie będę mógł być szczęśliwy"."

"Mówi się, że miłość jest ślepa. Wierzcie mi, to zupełne kłamstwo - nie ma niczego bardziej widzącego niż prawdziwa miłość."

Jest tylko jedno zło na świecie - strach, jest tylko jedno dobro na świecie - miłość.
Awatar użytkownika
maddiex
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 07 lut 2021, 4:54
Płeć: kobieta
Enneagram: 4w5
MBTI: INFJ
Lokalizacja: Wielka Brytania

Re: Związki - ogólnie

Post autor: maddiex »

Ja mieszkam z chłopakiem od 3 lat.
Ogólnie jesteśmy razem szczęśliwi. Tylko co jakiś czas "wybucha bomba", gdy mówi o innych dziewczynach, tym 'jakby to było fajnie móc robić co się chce. Chociaż pewnie i wtedy byłby nieszczęśliwy, bo mnie kocha i jakby mnie stracił to by cierpiał. Więc tak i tak jest źle.' Złoszczę się wtedy na niego (tak introwertycznie w sobie), że po co mówi mi takie rzeczy, przecież chyba każdy czuje coś podobnego, ja też czuję coś podobnego, w różnych sytuacjach, ale stawiam sobie nasz związek jako priorytet... więc po co takie gadanie. Odbieram to też jako brak szacunku i przekroczenie mojej granicy.

Z drugiej strony myślę, co złego jest w byciu autentycznym... Zwłaszcza, że sama mam tak samo.

Problemem jest chyba niskie poczucie własnej wartości. Do tej pory partner, który mówił mi, ze jestem piękna mnie dowartościowywał. Gdy powiedział, że jestem niewystarczająca i inni są piękniejsi, moje poczucie własnej wartości runęło.

Wymyśliłam też taką teorię, ze być może wszystko co się dzieje jest dobre. Po tej rozmowie zaczęłam szukać siły w sobie. Chcę więcej energii włożyć w pracę i naukę.

Nie wiem jak ma wyglądać nasza przyszłość.

Co myślicie? Jak wyglądają wasze związki?
ODPOWIEDZ