Strona 12 z 20

Re: Związki - ogólnie

: 06 wrz 2015, 23:07
autor: Czekoladka
@agness

Jeju, jakbym siebie słyszała parę lat temu. Z tym, że ja zapierałam się, że właśnie z tych powodów chłopaka nie chcę mieć. Nie chciałam się sparzyć, cierpieć. I zawsze jak moje koleżanki wylewały mi żale na swoich chłopaków ja w głowie miałam myśl "jak dobrze że ja nie mam chłopaka :D"
No i niestety. Stało się. Pierwsza miłość jest podobno tą najsilniejszą i zakochałam sie tak mocno, że aż za mocno no i on to wykorzystywał, bo wiedział że nie potrafię bez niego żyć.

Wiesz, teraz z perspektywy czasu myślę, że jakbym nie odrzucała i nie bała się innych potencjalnych kandydatów moja pierwsza miłość na pewno wyglądałaby inaczej i teraz może byłabym w szczęśliwym związku z którymś z nich z kolei :D dlaczego tak myślę? Bo zwiąKi są po to, żeby się wypróbować, dopasować nawzajem. I nie musisz się w całości odrazu otwierać przed kimś żeby z nim być. Możesz się otworzyć tylko troszkę i to od Ciebie zależy jak tą relację poprowadzisz.
Jednak radzę szukać introwertyków wtedy zrozumienie Ciebie będzie lepsze i przecież z racji swojego introwertyzmu on może mieć podobne obawy :)

Re: Związki - ogólnie

: 06 wrz 2015, 23:41
autor: agness
Czekoladka pisze:Bo zwiąKi są po to, żeby się wypróbować, dopasować nawzajem. I nie musisz się w całości odrazu otwierać przed kimś żeby z nim być. Możesz się otworzyć tylko troszkę i to od Ciebie zależy jak tą relację poprowadzisz. Jednak radzę szukać introwertyków wtedy zrozumienie Ciebie będzie lepsze i przecież z racji swojego introwertyzmu on może mieć podobne obawy :)
Masz rację. Jestem jednak dość ,,skomplikowaną" osobą, wszystko analizuję i każdy mój życiowy ruch jest dokładnie przemyślany. Zero spontaniczności, szczególnie w zawiązywaniu bliższych relacji. Mam obawy przed byciem w związku, lecz jednocześnie boję się bycia sama. Męczy mnie fakt, że nie mam nikogo bliskiego, a jednocześnie nie chcę się męczyć z kimś nieodpowiednim. A czy ktoś jest nieodpowiedni nie mogę się przekonać na własnej skórze, bo przecież blokuję się na związek. Traktuję to wszystko bardzo poważnie, nie potrafię próbować i żyć tym co tu i teraz. Jak tak czytam to co napisałam to sama siebie nie rozumiem. Ale może kiedyś grom z jasnego nieba sprawi, że moje obawy znikną, a zakochany introwertyk przysłoni mi cały przyszarzały świat.

Re: Związki - ogólnie

: 07 wrz 2015, 17:03
autor: Nelia
Czekoladka pisze:@agness
Bo zwiąKi są po to, żeby się wypróbować, dopasować nawzajem. I nie musisz się w całości odrazu otwierać przed kimś żeby z nim być. Możesz się otworzyć tylko troszkę i to od Ciebie zależy jak tą relację poprowadzisz.
Święte słowa.
Swego czasu zdecydowałam się na związek z kimś bardzo mi bliskim. Ciężko określić czy intro czy ekstra, liczyło się, że był to człowiek myślący, służący dobrą radą, miałam w nim oparcie. Jestem jednak upośledzona społecznie, więc byłam ślepa i nie widziałam, że on pała do mnie czymś więcej już jakieś pół roku wcześniej. Gdy postanowiliśmy być razem okazało się, że on przez ten okres czasu zdążył sobie wyrobić w swojej głowie wyobrażenie na temat mojej osoby. W efekcie za każdym razem gdy zrobiłam coś nie po jego myśli, na jego twarzy pojawiał się grymas i następował foch. Istnie toksyczna relacja.

Po zakończeniu tej znajomości miałam do siebie wielki żal. Że dałam się wciągnąć w to mimo braku przekonania. No i że straciłam przyjaciela.
Ale lekcja życia zaliczona, wnioski wyciągnięte.
Po pierwsze po czasie przestałam żałować, że zdecydowałam się na związek. Dużo się wtedy o sobie dowiedziałam, o tym czego chcę, a z czym totalnie nie potrafiłabym żyć. Nie ma lepszego sposobu.
Po drugie nie warto czekać na swój ideał. Nie ma ideałów, ludzie pasują nam bardziej lub mniej. Zawsze, podkreślam zawsze, będzie coś, choćby pierdółka, która będzie nam nie pasować. I wtedy to my będziemy siedzieć z naburmuszoną miną, a drugiej osobie będzie po prostu przykro, że nas zawiodła.
Po trzecie - nie warto wiązać się z panami, którzy mają w sobie więcej baby od Was i którzy rzucają fochem na prawo i lewo :P

Re: Związki - ogólnie

: 07 wrz 2015, 18:24
autor: agness
Nelia pisze:Po zakończeniu tej znajomości miałam do siebie wielki żal. Że dałam się wciągnąć w to mimo braku przekonania. No i że straciłam przyjaciela.
Właśnie. To też jest bardzo istotne. Brak przekonania do związku z daną osobą. Trzeba po prostu świadomie i realnie ocenić, czy konkretna osoba jest bardziej przyjacielem czy potencjalnym partnerem. O ile w przyjaźni nie wszystkie cechy drugiej osoby muszą nam odpowiadać, o tyle w związku, w mojej opinii, nawet negatywne cechy partnera nie powinny nam zasadniczo przeszkadzać (powodować swego rodzaju zniesmaczenia, niechęci wobec danej osoby, zniechęcenia do przebywania z nią w towarzystwie i bliższego kontaktu). Z przyjacielem nie tworzymy w końcu relacji takiej jak z wybrankiem. Łatwo też pomylić przyjaźń z miłością, szczególnie jeśli jest się intro. Sam fakt, że ktoś chce mnie wysłuchać i spędzić ze mną czas, jednocześnie dając dwuznaczne sygnały sprawia, że momentami mam problem z odróżnieniem moich uczuć, emocji. Jak dotychczas wykazuję się ostrożnością.

Re: Związki - ogólnie

: 04 paź 2015, 1:59
autor: Skamer
@agness

Gdy przeczytałem Twoje wypowiedzi na temat związku, poczułem się trochę zmieszany, bo zobaczyłem siebie, a konkretniej to, co sam zapewne bym napisał w tym temacie. Takie sytuacje zawsze napawają mnie nadzieją, że to zakorzenione poczucie, że "chyba nie ma nikogo kto myśli tak jak ja" jest przerysowane i nieprawdziwe. Mam wrażenie, że takich ludzi jest więcej, jednak te obawy (w takim przypadku z obu stron) powodują, że takie osoby mają jeszcze niższą szanse na to aby na siebie trafić i odkryć w sobie te podobieństwa. Niejedyna na tym świecie złośliwość losu...

Ja gdy myślę o związku mam przed oczami pewnego rodzaju grę w odsłanianie kart, gdzie każda para stojąc przed sobą zaczyna pomału odsłaniać po jednej swojej karcie. Karty te mają przeróżne wagi, także na początku łatwo jest nam jakąś o niższej wadze odsłonić, by sprawdzić czy druga osoba ma taką samą. Gdy karta jest ta sama, punktujemy według wagi karty, jeśli się różnią, tracimy te punkty. Rozgrywka w pewnym momencie nasuwa sytuacje, w której albo podejmujemy ryzyko (powoli odsłaniamy ważną dla nas kartę) albo rezygnujemy z dalszej gry by nie stracić już uzbieranych punktów. Zauważyć należy, że im ważniejsze karty okazują się takie same, tym więcej punktów otrzymujemy, jednakże aby ten krok uczynić nie unikniemy ryzyka.
Powodzenie tej gry zależy od zwyczajnego szczęścia. Jedynie czego trzeba pilnować to aby karty o określonej wadze z obu stron były zawsze odsłaniane w tym samym czasie, w przeciwnym wypadku, gdy odsłaniamy swoje karty przedwcześnie, możemy nie doczekać się ruchu ze strony "przeciwnika", który zrezygnuje wcześniej, a my utracimy bardzo wiele , to chyba boli najbardziej.
Problem polega na tym, że introwertycy albo nie podejmują gry (szkoda im na to czasu, zwłaszcza gdy poznają jej zasady), a jeśli już zaczynają, nie zawsze podejmują ryzyko i rezygnują, bo odsłaniane niektórych kart nie leży w ich naturze bądź kierują się chłodną kalkulacją i wolą zrezygnować w odpowiednim momencie niż później ponieść konsekwencje nietrafnego wyboru.
Nie ma sprawdzonego sposobu na tego typu grę, jedyne o czym warto pamiętać to o równorzędnym odsłanianiu kart z obu stron, całą rozgrywkę utrudniają oczywiście emocję, które gdy stopniowo zdobywamy coraz więcej punktów, kuszą by odsłaniać coraz to więcej i więcej, nie czekając już na drugiego, nie myśli się wtedy o żadnym ryzyku czy konsekwencjach ;) .

Re: Związki - ogólnie

: 30 paź 2015, 22:35
autor: Czekoladka
Skamer,
Opisałeś tą grę w karty normalnie mistrzowsko ! :D :D

Re: Związki - ogólnie

: 07 lis 2015, 11:13
autor: Rlip
Ciekawe, ale opisanych warunków wyjścia albo do końca rozumiem, albo nie mogę się z nimi zgodzić:
Skamer pisze:gdy odsłaniamy swoje karty przedwcześnie, możemy nie doczekać się ruchu ze strony "przeciwnika", który zrezygnuje wcześniej, a my utracimy bardzo wiele, to chyba boli najbardziej
Może zaczynanie znajomości od odkrycia swoich wad nie jest dobrym pomysłem :) ale te ważniejsze pewnie lepiej odkryć szybciej niż później, bo jak rezygnacja drugiej strony będzie na początku to ani dużo nie stracimy, ani też nie boli.
Skamer pisze:Rozgrywka w pewnym momencie nasuwa sytuacje, w której albo podejmujemy ryzyko (powoli odsłaniamy ważną dla nas kartę) albo rezygnujemy z dalszej gry by nie stracić już uzbieranych punktów.
Myślę, że rezygnacja z gry, po to aby nie stracić już uzbieranych punktów jest bez sensu, no chyba że nie zależy nam na niczym więcej niż na powierzchownej znajomości.
Skamer pisze:Problem polega na tym, że introwertycy albo nie podejmują gry, a jeśli już zaczynają, nie zawsze podejmują ryzyko i rezygnują, bo odsłaniane niektórych kart nie leży w ich naturze bądź kierują się chłodną kalkulacją i wolą zrezygnować w odpowiednim momencie niż później ponieść konsekwencje nietrafnego wyboru
Naturę ludzie mają różną, ale kierowanie się kalkulacją i rezygnacja którejś ze stron przy odpowiednio niskiej punktacji drugiej strony jest chyba normalne i niestety pewnie to też najczęstszy wynik tej gry, ale myślę że z pożytkiem dla obu stron.

Re: Związki - ogólnie

: 20 lis 2015, 18:11
autor: Lacki
A tak serio to byłam w związku, o który chodzi raz i na razie mam tego po dziury w nosie. Chłopak wciskał mi kit, że jest 50% -intro/-ekstra, bo tak mu wyszło w teście psychologicznym, a wymagał ode mnie zachowań typowo ekstrawertyczne. Nie akceptował mnie i za wszelką cenę chciał mnie zmienić niby dla mojego dobra. Byłam tak wyczerpana, że do dziś odpoczywam. Narazie dobrze mi w pojedynkę
Związki z Ekstra takie są :( przszedłem przez coś podobnego. Laska typowa ekstra i robiła wszystko żeby mi wmówić, że jestem dziwakiem i odludkiem który powinien być jej wdzięczny, że łaskawie chce mi pomóc i pomóc mi się otworzyć :D Z związku wyszedłem ze z poczuciem, że jestem śmieciem co pewnie się przyłożyło do mojej późniejszej depresji. Do teraz mam kaca po tym związku, chociaż przez moje życie od tamtej pory przewinęło się już kilka dziewczyn.

Re: Związki - ogólnie

: 22 lut 2016, 23:11
autor: Merigold
Dobra, trochę czasu mi zajęło, by się w sobie zebrać, ale już dojrzałam.

Jak to jest z miłością u introwertyków? Szczególnie łasa jestem na wypowiedzi INFJ-ek. :)
20 wiosen już wybiło jakiś czas temu, a w moim życiu przewinęło się znacznie więcej kotów niż mężczyzn. A jak na ironię odczuwam silną potrzebę posiadania (kiedyś tam) rodziny. Nawet nie spieszy mi się jakoś wielce, ale patrząc na cały 'problem' realistycznie, ciężko mi uwierzyć, że nagle zjawi się rycerz w białym mercedesie.
Chyba nie muszę wspominać o tym, że (odnoszę wrażenie, że...) część koleżanek też zadaje sobie pytanie co ze mną nie tak...? To też odrobinę irytuje, bo jestem na tyle sprytna, że samodzielnie doszłam do takiego wniosku. :P
Co robić? Jak żyć? Popijać relanium wódką, czy są tu może duszyczki, które natrafiły na to mityczne 'coś' i poratują radą? :)

Re: Związki - ogólnie

: 22 lut 2016, 23:42
autor: Coldman
To nie facet ma znaleźć ciebie, tylko ty faceta :)
Szperasz gdzieś po forach, portalach społecznościowych, nie mówiąc o randkowych ?
Dlaczego nie wypełniłaś swojego profilu na tym forum ? Może akurat się ktoś tu znajdzie, kto cię polubi i napiszę.
Miłość u introwertyków to według mnie zbyt ogólne pojęcie, mimo, że mamy coś podobnego w sobie, to każdy ma inne o tym wyobrażenie.
Każdy ma swoje preferencje, teraz tylko musisz się w nie wpasować. Jeśli jesteś introwertyczką, to naprawdę internet to dobry pomysł na znalezienie kogoś ciekawego.
Polecam poczytać inne tematy z forum dotyczące związków: Jakie kobiety preferują introwertycy ?
Więcej ci nic nie potem po prostu, życzę szczęścia :)

Re: Związki - ogólnie

: 23 lut 2016, 16:56
autor: ponuraczek
Merigold pisze:Dobra, trochę czasu mi zajęło, by się w sobie zebrać, ale już dojrzałam.

Jak to jest z miłością u introwertyków? Szczególnie łasa jestem na wypowiedzi INFJ-ek. :)
20 wiosen już wybiło jakiś czas temu, a w moim życiu przewinęło się znacznie więcej kotów niż mężczyzn. A jak na ironię odczuwam silną potrzebę posiadania (kiedyś tam) rodziny. Nawet nie spieszy mi się jakoś wielce, ale patrząc na cały 'problem' realistycznie, ciężko mi uwierzyć, że nagle zjawi się rycerz w białym mercedesie.
Chyba nie muszę wspominać o tym, że (odnoszę wrażenie, że...) część koleżanek też zadaje sobie pytanie co ze mną nie tak...? To też odrobinę irytuje, bo jestem na tyle sprytna, że samodzielnie doszłam do takiego wniosku. :P
Co robić? Jak żyć? Popijać relanium wódką, czy są tu może duszyczki, które natrafiły na to mityczne 'coś' i poratują radą? :)
Jeśli cię to pocieszy, to mam podobnie, choć przez moje życie nawet koty się nie przewijały :cry:

Ogólnie nie wiem, jakiej rady oczekujesz, ale ja sama doszłam do wniosku, że jestem jeszcze młoda i nie ma pośpiechu. Nie mam potrzeby szukania kogoś na siłę. Wolę się skupić na rozwoju i zainteresowaniach, a jak przypadkiem ktoś się trafi, to będzie fajnie. A jak nie to zacznę się martwić i podejmę poszukiwania, jak dobije do 25 :P Poza tym czasem z głębin umysłu przebija się nieśmiało myśl, że może nie potrzebuję nikogo.

W każdym razie Coldman ma trochę racji - czekanie na księcia z bajki raczej nic nie da, trzeba wziąć się w garść i w jakiś sposób wyruszyć na poszukiwania czy puszczać sygnały z wieży, bo może oni nie wiedzą, gdzie mają cię znaleźć :P

Re: Związki - ogólnie

: 23 lut 2016, 17:25
autor: highwind
ponuraczek pisze: trzeba wziąć się w garść i w jakiś sposób wyruszyć na poszukiwania czy puszczać sygnały z wieży
Zwłaszcza jeśli się targetuje w innych introwertyków. My to jesteśmy ciemna masa w odczytywaniu sygnałów :/

Re: Związki - ogólnie

: 23 lut 2016, 18:40
autor: Merigold
Szperasz gdzieś po forach, portalach społecznościowych, nie mówiąc o randkowych ?
Dlaczego nie wypełniłaś swojego profilu na tym forum ? Może akurat się ktoś tu znajdzie, kto cię polubi i napiszę.
Miłość u introwertyków to według mnie zbyt ogólne pojęcie, mimo, że mamy coś podobnego w sobie, to każdy ma inne o tym wyobrażenie.
Każdy ma swoje preferencje, teraz tylko musisz się w nie wpasować. Jeśli jesteś introwertyczką, to naprawdę internet to dobry pomysł na znalezienie kogoś ciekawego.
Polecam poczytać inne tematy z forum dotyczące związków: Jakie kobiety preferują introwertycy ?
Więcej ci nic nie potem po prostu, życzę szczęścia :)

Nie, nie i nie. Jakoś tak... nie mam przekonania co do Internetu, ale być może nie mam racji. Najzwyczajniej w świecie obawiałabym się natrafienia na psychola lub emocjonalnej pijawki. Wiem, że w rzeczywistości też może się to zdarzyć, ale wydaje mi się, że prawdopodobieństwo jest mniejsze. W sieci łatwiej być kozakiem.
Nie wiem. Natomiast moja przyjaciółka odpowiedziałaby zapewne, że to dlatego, że jestem dzikusem. :> Np. kiedyś podobał mi się odrobinę taki kolega w gimnazjum. Najlepszej przyjaciółce powiedziałam o tym po trzech latach, on się nie dowiedział, więc jej określenie jest jak najbardziej właściwe niestety. Zdaję sobie sprawę z tego, że w sporej (całej?) części to moja wina, absolutnie nie obwiniam płci brzydszej.
Szczęście się przyda!

Myślę, że dosyć duże znaczenie ma to, jakie miałam relacje z tatą. Teraz jest już ok, ale było wiele zawirowań, tata to człowiek strasznie skryty, nigdy nie okazywał uczuć, nigdy nie powiedział, że mnie kocha, o przytuleniu nie wspomnę, do tego w pewnym momencie dosyć mocno dokopywał mi i mamie. Wybaczyłam, poprawił się, ogólnie nie uważam, że był/jest złym tatą, mimo wszystko nie chciałabym innego, ale to mogło się dołożyć do już dziwnego charakteru. Zastanawiam się czasem czy nie iść do psychologa, nie poukładać tego, ale boję się, że będzie to wywalenie kasy w błoto.

Jeśli cię to pocieszy, to mam podobnie, choć przez moje życie nawet koty się nie przewijały :cry:

Ogólnie nie wiem, jakiej rady oczekujesz, ale ja sama doszłam do wniosku, że jestem jeszcze młoda i nie ma pośpiechu. Nie mam potrzeby szukania kogoś na siłę. Wolę się skupić na rozwoju i zainteresowaniach, a jak przypadkiem ktoś się trafi, to będzie fajnie. A jak nie to zacznę się martwić i podejmę poszukiwania, jak dobije do 25 :P Poza tym czasem z głębin umysłu przebija się nieśmiało myśl, że może nie potrzebuję nikogo.

W każdym razie Coldman ma trochę racji - czekanie na księcia z bajki raczej nic nie da, trzeba wziąć się w garść i w jakiś sposób wyruszyć na poszukiwania czy puszczać sygnały z wieży, bo może oni nie wiedzą, gdzie mają cię znaleźć :P
Wiesz, nie chodzi o teraz, chodzi o przyszłość. Chcę chociaż robić jakieś postępy, nic nie przychodzi z dnia na dzień, samo z siebie. Mam mnóstwo na głowie, ciężkie studia, absolutnie nie potrzebuję kogoś do organizowania mi czasu, bo się nudzę itd. Też czuję się młodo, ale brutalna prawda jest taka, że to od teraz przez kilka jeszcze lat będę najbardziej atrakcyjna fizycznie. Minie jak z bicza strzelił, nie chcę się obudzić z ręką w nocniku z perspektywą dożywotniego bawienia kotów i kaktusów. :P
Zawsze 'miałam czas'. 'Ja? -Ja mam jeszcze czas!' <roześmiana buzia>. Ale już czas najwyższy na cokolwiek. Cokolwiek.
Te nieszczęsne sygnały. ;< To żałosne, ale dla mnie spojrzenie na mężczyznę, na którego zwrócę uwagę jest wyzwaniem. A co dopiero zalotne spojrzenie...
Zwłaszcza jeśli się targetuje w innych introwertyków. My to jesteśmy ciemna masa w odczytywaniu sygnałów :/
Chyba nie jestem lepsza. Wszystkie emocje odczytuję bardzo dobrze, ale z mężczyznami... ech. Dla mnie mężczyźni to ufoludki. Lubię Was bardzo, ale nie rozumiem i zdarzyło mi się nie zauważyć, że ktoś się we mnie zauroczył. Innym potrafię bardzo dobrze radzić (nawet w sprawach miłosnych, w których moja młodsza siostra ma większe doświadczenie :>), natomiast jeśli chodzi o moje życie uczuciowe (kwestia sporna, czy taki zwrot wgl występuje), to jestem całkowicie bezradna.

Przepraszam za objętość! I kto by pomyślał, że można tyle napisać o czymś, co nie istnieje? :D

Re: Związki - ogólnie

: 23 lut 2016, 20:32
autor: brzytwa-ockhama
@Merigold
Jeśli dla Ciebie mężczyźni są ufoludkami, to główna rada byłaby chyba taka: postaraj się zwiększyć częstotliwość kontaktów z brzydszą płcią. Bo takie odczucie, że zachowanie osób płci przeciwnej jest niezrozumiałe, bierze się chyba najczęściej z braku doświadczenia. Jako kobieta i tak będziesz mieć łatwiej: mężczyźni zasadniczo komunikują się znacznie bardziej wprost niż kobiety, więc prościej jest odczytać ich prawdziwe intencje. Również uwarunkowania kulturowe są takie, że to mężczyzna ma być dominującą stroną w relacji, więc pozycja kobiety-introwertyka jest znacznie lepsza niż mężczyzny-introwertyka. Jeśli zaś jest tak, że uważasz się za osobę dosyć atrakcyjną (w szerokim sensie), natomiast otrzymujesz niewiele sygnałów zainteresowania ze strony mężczyzn, to zastanów się, czy sama nie wysyłasz silnych sygnałów odstraszających (brak kontaktu wzrokowego to jeszcze nie jest sygnał odstraszający).

Re: Związki - ogólnie

: 23 lut 2016, 23:21
autor: Merigold
Z tymi sygnałami ze strony mężczyzn to tak różnie i generalnie dziwnie... Czasami odnoszę wrażenie, że 'z dala' to nawet się spojrzą, uśmiechną, ale zaznaczam, że to tylko moje 'wydawanie'. Z drugiej strony na pewno nie jestem tak olśniewająco piękna, by onieśmielać. Ładna to i może, jeśli wpasuję się w gust, ale nie przesadzajmy.
Mógłbyś wymienić chociaż kilka sygnałów mocno odstraszających? Nie wiem do końca co masz na myśli. Wyraz twarzy np?
Czasami odnoszę wrażenie, że mogę być postrzegana jako 'niezdobyta twierdza'. Ciężko jest mi otworzyć się na mężczyzn.

Jeśli chodzi o jakieś komunikacje i inne centra handlowe (w których bywam raz do roku :>), to też średnio, bo cały czas mam słuchawki na uszach, chodzę z głową w chmurach, gdzieś w kompletnie innej przestrzeni. Nawet chciałam przez jakiś czas zrezygnować ze słuchawek, żeby ogólnie mieć większy kontakt ze współtowarzyszami tramwajowej (po)rannej niedoli, ale wytrzymałam 5 minut. Gdy zapomnę słuchawek lub 'sprzętu', to muszę się cofnąć. Wpadam w panikę, gdy mam wyjść bez odgradzającej od świata aparatury. :D Może nawet nie chodzi o odgradzanie od świata, tylko to, że dobrze mi w moim - wewnętrznym. Najciężej jest ze mną na początku, bo mam dosyć grupą skorupkę, potem jest lepiej.

Rety, ile edycji. Chciałam tylko jeszcze dodać, że to wszystko w odniesieniu do kobiet mi nie przeszkadza, bo mam cudowną przyjaciółkę i kilka świetnych koleżanek, dużo innych też sympatycznych... Jednak z tymi wszystkimi ludźmi przebywałam przez dłuższy czas, a mężczyzn (widywanych regularnie) przewinęło się w moim życiu bardzo mało. Dobre liceum - znaczna przewaga dziewczyn (b. mało chłopaków), studia - jeszcze gorzej. Nie wspomnę o moich zainteresowaniach... Jak tak dalej pójdzie, to pójdę na Politechnikę tylko po to, by znaleźć sobie męża. :V