Fangtasia pisze:
Nigdzie nie napisałam, że nie należy być sobą, oszukiwać system i zgrywać Bonda.
Ja również nie sugerowałem, że tak napisałaś. Po prostu dla mnie udawanie czegokolwiek (w tym konkretnym przypadku, że 'mi nie zależy') troszkę kłóci się z ideą bycia sobą.
Oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że Panie na ogół niezbyt dobrze reagują na przytłaczające 'okazywanie zainteresowania'. To jest dość logiczne - ja również czułbym się niekomfortowo, gdyby jakaś nowo poznana Pani przykleiła się do mnie i codziennie nagabywała. Nadal nie widzę jednak większej logiki w tym, by specjalnie się dystansować od kogoś.
Dla mnie kobieta nie jest aż tak prostą istotą i jej zachowanie nie jest zawsze jednoznaczne.
Tu myślę, że możemy się zgodzić, ale jak koleżanka Faramuszka przyznała, nie musi to oznaczać stosowania dodatkowych komplikacji przy nawiązywaniu relacji.
Poza tym wydaje mi się, że po prostu wkraczasz na pole związkowe, ja nie mówię o tym jak to jest w związku tylko jak to się dzieje, że kobietę pociąga facet ten a nie inny.
Ja też nie mówię o tym, jak to jest w związku, ale staram się widzieć ten problem 'przyciągania uwagi dziewczyn' (jak to ujęto w temacie) w kontekście potencjalnego rozwinięcia nowo zawieranej znajomości w długotrwały związek. Wiadomo, że sprawy troszkę inaczej mogą wyglądać jeśli cele są... powiedzmy, trochę inne.
Nie szukajcie natomiast takich Fangtasii, bo lubią one nietypowe zachowania.
Zachowania 'prostsze' w odbiorze niekoniecznie muszą być typowe.
Możliwe, że jestem po prostu szczenięciem, nie przeczę.
Możliwe też, zwyczajnie preferujesz inną dynamikę - taką, gdzie jest trochę przyciągania, trochę odpychania, potem znów przyciągania etc. Każdy ma własne wyobrażenie na temat tego, jak ten proces powinien wyglądać. Sęk w tym, by znaleźć kogoś, kto czuje i myśli podobnie, i nie robić nic na siłę. Tak przynajmniej mi się wydaje...
Z kontekstu rozumuję, że piszemy o "zależy" w sensie zależy mi na zdobyciu kogoś - wejściu w relację intymną? Jeśli tak, to trzeba się zastanowić nad kwestią efektywności podobnych wyznań. Bo co z tego, że ci zależy, jak nieumiejętnym poinformowaniem o tym fakcie popsujesz swoją szansę? Ileż to razy słyszałem pełne niechęci opinie koleżanek dotyczące przedwcześnie wylewnych (
) emocjonalnie mężczyzn.
Pisząc 'zależy' mam na myśli, że mam chęć lepiej kogoś poznać, mając na tę chwilę jedynie wrażenie 'atrakcyjności' drugiej osoby. 'Wejście w relację intymną', w sensie ogólnym, byłoby bardzo dobrym zawiązaniem akcji, ale z tym planem trzeba poczekać, dopóki nie nawiąże się jakaś nić porozumienia intelektualnego. Oczywiście serce nie sługa, czasem może sprawić, że człowiek do sprawy podejdzie bardziej emocjonalnie, ale te 'przedwczesna wylewność' to jak dla mnie albo jakieś skrajne przypadki, albo te kobiety dokonały nadmiernej ekstrapolacji zachowania delikwenta w tę 'wylewność'.
przychodzi mi do głowy, że gdyby taki stan rzeczy był ogólnie występującym, to byłoby to jakieś nudne. No bo dostajesz ignora i wiesz, że game over. A tak, ciągle możesz mieć nadzieję, coś zakombinować, podziałać kreatywnie.
Kiedy dostaję ignora to wiem, że piłeczka jest po jej stronie kortu. Kiedy będzie chciała jeszcze zagrać, sama mi ją zaserwuje. Jeśli w tym czasie będę wolny, to fajnie; jeśli nie, no to nie. W każdym razie nie ma sensu na siłę zmuszać ludzi do tenisa, lepiej poszukać kogoś szczerze chętnego do pogrania ze mną.