Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

W tym dziale rozmawiamy o radościach i problemach, jakie dla introwertyków wynikają z bycia w związku.
RustyGuest
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2018, 22:09
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w2
MBTI: INTP

Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: RustyGuest »

Poniższy tekst nie jest próbą wytłumaczenia się a raczej wyrokiem, z którym będę musiał stoczyć walkę.

Odkąd pamiętam marzyłem o miłości. O takim stanie, w którym ja kocham kogoś i ten ktoś kocha mnie - nie widząc świata poza sobą. Wszelkie poszukiwania spełzły na niczym, więc na siłę znalazłem miłość. Sparzyłem się na niej konkretnie, przestając wierzyć w wielkość tego uczucia. Od wtedy synonimem miłości było dla mnie cierpienie. Uznałem się za ofiarę i tak żyłem. Kiedyś byłem człowiekiem weselszym i bardziej rozgadanym, chociaż tak naprawdę znaczna większość 'mnie' siedziała głęboko w mojej głowie. Bałem się mówić czy cokolwiek robić w strachu przed klęską, której obawiam się bardzo często do dzisiejszego dnia. Życiowe problemy i nieprzyjemności zamiast z kimś obgadać, przerabiałem w swojej głowie na tysiące różnych możliwości. Wielu rzeczy nie mówiłem na głos choćbym nie wiem jak głośno krzyczał w myślach. Efektem powyższego był mur, za którym się ukryłem przed całym światem.

Czas mknie nieubłaganie. W moim życiu pojawiła się kobieta (J), z którą postanowiłem być i z rozsądku i ze strachu przed samotnością. Kiedyś wielokrotnie mówiłem jej, że ją kocham nie wierząc jednak w te słowa. Mijały kolejne tygodnie, miesiące i lata. Przez ten czas uszczelniłem swój mur robiąc się niedostępnym dla całego świata. Cała złość wychodziła ze mnie będąc w stanie upojenia alkoholowego. Wiele rzeczy niemiłych powiedziałem, wiele nieprzyjemnych zachowań pokazałem. I resztka ludzi, która gdzieś jakoś jeszcze próbowała się odzywać odwróciła się ode mnie. Nie potrzebowałem nikogo. Byłem zły. Wszystko do pewnego czasu...

Nie muszę mieć wielu znajomych, wystarczy mi jedna osoba. Zrobiło się nieprzyjemnie smutno. Nie chcąc popadać w nieskończone rozmyślania postanowiłem się od tego odciąć. Sam - nie prosząc nikogo o pomoc. W ten sposób powstał mój blog (https://skarbiec-introwertyka.pl) Zacząłem w nim opisywać mój świat. Ten z drugiej strony muru. Nie liczyłem, że ktoś to przeczyta. Po prostu pisałem, a o swoim blogu nie powiedziałem nikomu. Jednak nastąpił moment, w którym byłem ciekaw, czy to co piszę ma jakikolwiek sens. W pewnej grze zacząłem pisać z kobietą (S) nie mając wobec niej żadnych zamiarów, oprócz poznania jej opinii na temat mojego skarbca. Z nieznanych mi powodów moja treść przywołała w niej przykre wspomnienia z przeszłości. Przykre i nieprzyjemne - takie których lepiej nie wspominać. I tak zaczęliśmy pisać ze sobą wymieniając się swoimi niepowodzeniami. Nawiązała się pomiędzy nami przyjaźń, która po pewnym czasie zmieniła swoje oblicze. Nie widząc siebie zakochaliśmy się w sobie wzajemnie. A we mnie zaczęła przebiegać reakcja, której nie potrafiłem długo wyjaśnić. Otóż dzięki (S) zacząłem się uśmiechać, chodzić wyprostowany i rozmawiać z ludźmi... I nagle cały mój mur zaczął niknąć burząc mój zamknięty świat wydobywając ze mnie cechy, których nie byłem nawet świadomy. Okazało się, że potrafię być spontaniczny czy nawet asertywny.

Wiele długich dni rozmyślałem nad obecną sytuacją. (J) dała mi córeczkę, w której zakochałem się od pierwszego spojrzenia. Jednak uczucie jakie ofiarowałem (S) jest silniejsze. Czuję głęboko w sercu i nie potrafię tego wytłumaczyć.. czuję.. że to jej szukałem całe życie. Gdy się całkowicie poddałem i całkowicie przestałem szukać, ona znalazła mnie. Miłość. Ta miłość, o jakiej marzyłem odkąd zacząłem rozumieć.

I jestem w wielkiej rozterce. Stoję pomiędzy (J), do której nie czuję za wiele z moją córeczką przy sobie, a z drugiej strony jest (S), dla której codziennie mocniej bije moje serce. Czuję kogo powinienem wybrać, jednak jaki by nie był wybór, będą poszkodowani. Nie wiem nawet czego oczekuję od czytających.. Chcę chociaż na chwilę uwolnić umysł od myślenia.

Nie liczę na jakieś super odpowiedzi, bo wiem że wybór należy do mnie. Niemniej jednak poproszę o jakąkolwiek reakcję na powyższy tekst. Zarówno serce jak i rozum nie dają mi jednoznacznych podpowiedzi... Sam już nie wiem, co mam zrobić
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: highwind »

Popierdzielona sytuacja. A z tą miłością to uważaj, bo może być i tak, że to poetycka mrzonka, na której możesz solidnie się przejechać. Mózg faceta jest jak na prochach w tym stanie. Zalecana ostrożność. I odpowiedzialność.
StaraDusza

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: StaraDusza »

Po pierwsze zejść na ziemię mimo że łatwo niby powiedzieć. Po drugie jak najpredzej się spotkać. Miałam podobną sytuacje. On odpływał fruwał niemal w miłości tylko okazuje się to wyobraźeniem. Dużo was łaczy i magia się pokazała ale koniecznie zejdz na real. Wiem jakie zmiany zachodzą w głowie gdy się zakochasz jaki dopływ hormonów szczęścia się osiąga ale jeśli się mylisz tak mocno upadniesz psychocznie jak wzleciałeś.
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: wydra »

Z tą miłością to ludzie wiecznie mają problemy… To uczucia i emocje, których człowiek nie rozumie, a one pojawiają się, zmieniają i znikają niezależnie od naszej woli. Biorąc to pod uwagę my, jako gatunek stworzyliśmy sobie różne romantyczne wyobrażenia o miłości.
Fakty są jednak takie, że to po prostu zmiana biochemiczna w naszym mózgu przypominająca euforię. Są różne spekulacje co ją wywołuje, że feromony, itp., wiadomo – nie wszystko zostało już odkryte i może pewne przyczyny nigdy nie zostaną wytłumaczone. To dlaczego o tym wszystkim mówię, to fakt, że, jak do wszystkich innych podniet, tak i do tej nasz mózg się w końcu przyzwyczaja. Mówi się, że miłość średnio trwa około 18 miesięcy i wszystko się uspokaja. Potem te wszystkie romantyczne objawy i uczucia są zastępowane przez inne takie jak przywiązanie, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, itd. To są to składowe, które uznajemy za „miłość” w dłuższych związkach.

Jednym słowem: jesteś obecnie na chaju, ale nie zawsze tak będzie z S. Może się tak stać, że rzucicie dla siebie wszystko, ale po jakimś czasie emocje opadną i związek się rozpadnie. Może być też i tak, że stworzycie wspaniałą parę i będziecie żyć długo i szczęśliwie. Tego nikt nie wie.

Osobiście uważam, że nasze własne szczęście powinno być dla nas zawsze na pierwszym miejscu. Kiedy się poświęcamy (jak np. ty w stosunku do J) w pewnym momencie rodzi się frustracja (u ciebie również się pojawiła). Ale jednocześnie wybierając własne szczęście, często ranimy bliskich. W pewnym sensie ranimy ich też, kiedy sami siebie tego szczęścia pozbawiamy, chyba że umiemy świetnie udawać albo bliski – z różnych przyczyn – tego po prostu nie zauważa.

To co ewidentnie widać z Twojego tekstu – to to, aby nigdy nie tworzyć relacji „z braku laku”. Mówić „Kocham cię” mimo że się tego nie czuje? Ten substytut miłości, czyli J, też ma uczucia, plany, marzenia. Córka, która z tego substytutu się narodziła również. I teraz nagle, po tylu latach mierzymy się z konsekwencjami nieszczerego „Kocham cię”… Jeszcze gdyby to uczucie było, ale się ulotniło… Wiadomo, J też mogła mieć swoje powody, aby wejść w tą relacje, może z jej strony była to miłość, może nie. Ale ta przestroga, żeby nie udawać miłości jest naprawdę ważna. Albo, kiedy zdecydujemy się ją jednak udawać, być świadomym potencjalnych konsekwencji. Co zrobię jeżeli w przyszłości pojawi się „prawdziwa miłość*”?

*która nie istnieje, ale możemy w nią wierzyć, a na pewno czuć przez te kilka miesięcy biochemicznego sajgonu

Konkrety też są ważne. Czy spotkałeś się z S w realu? Jak często? Jak długo się znacie? Jak słusznie zauważyła Niemiła38_ ty lub S mogliście zakochać się nie w sobie, ale w swoich obrażeniach. Zresztą i tak zawsze tak właśnie jest, nawet przy poznaniu w rzeczywistości. Ta druga osoba jest taka fantastyczna, idealna, tak świetnie nam się ze sobą rozmawia... A potem poznajemy tą ciemniejszą stronę: rzeczy, które nas irytują, opinie, które dzielą, itd. Ale taki jest związek.
Awatar użytkownika
NeverSatisfied
Wtajemniczony
Posty: 9
Rejestracja: 11 sie 2017, 22:42
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFJ-t
Lokalizacja: Rzeszów

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: NeverSatisfied »

W tym pierwszym akapicie opowiadania nawet dostrzegłem pewne cechy wspólne, ale tylko w niektórych punktach. Też zawsze marzyłem o prawdziwej miłości, ale bez względu na wiek czy doskwierającą samotność nigdy nie zdecydowałbym się na bycie z kimś "na siłę, z rozsądku czy strachu przed samotnością. Pewnie też nigdy nie powiedziałbym "kocham Cię" gdybym nie był w 100% pewny tych słów. Oczywiście własne szczęście jest bardzo ważne, ale nie można go budować na kłamstwie i egoizmie kosztem drugiej osoby. To nie jest zabawa.Wydra już chyba większość napisała, co sam chciałem. W żadnym wypadku nikogo nie oceniam czy potępiam i takie bycie z kimś z rozsądku też może być dla kogoś dobrym rozwiązaniem. Najważniejsza jest chyba ta szczerość, by już na samym początku wszystko sobie wyjaśnić i ustalić jakieś zasady. Teraz to już musztarda po obiedzie, ale jest jeszcze szansa by zachować się w porządku. Gdybym był w podobnej sytuacji, to w pierwszej kolejności porozmawiałbym z żoną i wyznał jej całą prawdę. Najprawdopodobniej skończyłoby się to rozwodem, ale to wcale jeszcze nie koniec świata bo (J) miałaby jeszcze jakąś szanse na znalezienie sobie kogoś, kto ją naprawdę pokocha. Dopiero po uporządkowaniu tych spraw mógłbym się skupić na rozwijaniu znajomości z (S). I jak już poprzednicy wspominali, trzeba się liczyć z tym, że to wcale nie będzie żadna miłość, tylko wyobrażenie w Twojej głowie, które niewiele będzie miało wspólnego z (S).
sweetspot
Intronek
Posty: 47
Rejestracja: 26 wrz 2014, 19:09
Płeć: kobieta

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: sweetspot »

RustyGuest, rozumiem Ciebie, ja też jestem romantyczką, zdarzyło mi się dwa razy zauroczyć przez internet, co było skutkiem porozumienia emocjonalnego z kimś po drugiej stronie, jestem obecnie w takiej sytuacji. Mam wrażenie silnej więzi z osobą, którą widziałam tylko na zdjęciu, korespondencja dwumiesięczna, kilka rozmów telefonicznych, to jest ktoś bardzo podobny do mnie z charakteru, mam wrażenie, że tworzymy jakąś parę komplementarną, chociaż nigdy to nie zostało powiedziane. Sytuacja jest taka, że gdy ja jeden dzień nie odpiszę, on wpada w smutny nastrój (pisze o tym) i odwrotnie. Ludziom może się wydawać to śmieszne, niepoważne, ale Twoje, moje uczucia wobec osoby, z którą piszemy, są prawdziwe, jest tęsknota, lęk przed stratą tej osoby, przyjemność z czytania listów. Jednak ja jestem realistką, dlatego umówiłam się na spotkanie z tym mężczyzną, mieszkamy 6 godzin drogi pociągiem od siebie, myślę, że prędzej czy później trzeba się skonfrontować z rzeczywistością, trzeba przejść do dalszego etapu znajomości, nie możesz w nieskończoność tkwić w takim zawieszeniu, chyba, że kręcą Cię takie emocje. Potrzebne są deklaracje drugiej strony i Twoje, dla Twojego spokoju i bezpieczeństwa. Jedno jest pewne, nie można być z osobą, której się nie kocha, przestań się chować za ekranem i weź sprawy w swoje ręce. Spotkaj się z internetową przyjaciółką, jeśli relacja się nie rozwinie, lepiej być samemu niż z kimś, kogo się nie kocha. Można wychowywać dziecko mieszkając osobno. Ale Ty sam powinieneś odpowiedzieć sobie na pytanie, czego chcesz.
RustyGuest
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2018, 22:09
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w2
MBTI: INTP

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: RustyGuest »

Dziękuję za odzew. I przyznam że jest mi głupio. Powinienem wiedzieć co zrobić...

Dziś zrobiłem. Wyznałem całą prawdę kobiecie, z którą byłem. Piszę w czasie przeszłym, bo już nie jesteśmy razem.

Nie wiem dokąd zaprowadzi mnie mój umysł, ale wziąłem na siebie całe to zło. I tak zostałem draniem.
StaraDusza

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: StaraDusza »

Draniem...w czyjej opinii? Tak łatwo wszystkim się opiniuje ...a to nie jest takie łatwe. Niestety jest tak że z czasem róźne rzeczy się dzieją , ludzie się zmieniają. Czasem człowiek się dowiaduje kim jest. Nie można tak.... że ktoś jest draniem ech. Często człowiek jest nieświadomy róźnych rzeczy i świadomość przychodzi i wszystko się zmienia. Nie robiłeś nic perfidnie , z wyrachowaniem...po prostu się stało i wydarzyło. To nie jest takie proste by prosto tak określić.
StaraDusza

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: StaraDusza »

Też mogę powiedzieć że wzięłam winę na siebie ale nie umiem już czuć szczęścia w swoim małżeństwie. Każdy ma prawo iść w swoją stronę. Ale nic już z nas razem nie będzie.
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: wydra »

RustyGuest pisze: 19 wrz 2018, 22:50 Nie wiem dokąd zaprowadzi mnie mój umysł, ale wziąłem na siebie całe to zło. I tak zostałem draniem.
Nie ma co się teraz samobiczować. Zrobiłeś to, aby być szczęśliwym.
RustyGuest
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2018, 22:09
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w2
MBTI: INTP

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: RustyGuest »

Niemiła38_ pisze: 19 wrz 2018, 23:06 Draniem...w czyjej opinii? Tak łatwo wszystkim się opiniuje
To nie jest samoocena, a opinia mojej już byłej. Co ciekawe jak przyznałem się do braku uczuć od samego początku po wczorajszy dzień, dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy. Otóż powiedziała, że czuje tak samo.. że niemal ciągle nic do mnie nie czuła, a przynajmniej nic pozytywnego.. że była ze mną tylko i wyłącznie dla dobra dzieci.. i że jestem draniem myślącym tylko o czubku własnego nosa. Popieprzone to wszystko...
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: wydra »

To chyba dobrze? Nikt nikomu nie złamał serca w takim razie.

I było raczej oczywiste, że rozstanie będzie paskudne. Wszystkie te negatywne emocje będą teraz wychodzić. I prawdopodobnie będzie tylko gorzej, bo dojdą takie sprawy jak podział majątku, opieka nad dziećmi (dzieckiem? myślałam, że macie tylko córkę) czy reakcje rodziny i przyjaciół.

W każdym razie nie bierz sobie do serca słów, które podały i będą padać, bo w takich sytuacjach mówi się różne rzeczy.
RustyGuest
Wtajemniczony
Posty: 5
Rejestracja: 18 wrz 2018, 22:09
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w2
MBTI: INTP

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: RustyGuest »

Ona ma syna z poprzedniego związku. To dla jego dobra związała się ze mną.

Mam wsparcie dwojga moich znajomych, oraz ojca u którego ponownie mieszkam.

I sprawa ostatnia... w ten weekend wreszcie na żywo poznam obiekt mojego zachwytu. Przyjedzie do mnie. Oboje nie możemy się doczekać tego momentu.
StaraDusza

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: StaraDusza »

W moim małżeństwie też wychodzą kwiatki. Gdy powiedziałam-ujawniłam że chyba wyszłam za męża z rozsądku.... mój określił że czuł podobnie.. wtf... to się człowiek dowiaduje po latach. hehe. Nie bierz opinii innych do siebie. Lidzie chętnie ferwują wyroki nie znając historii.
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Być może ktoś będzie potrafił mi cokolwiek poradzić

Post autor: wydra »

Skoro dopiero teraz się spotkacie na żywo, to jestem bardzo ciekawa jakie będą wrażenia po spotkaniu. Nie życzę ci źle, ale rzadko kiedy się słyszy, aby internetowa sympatia sprostała oczekiwaniom w rzeczywistości. Ale oczywiście nie jest to niemożliwe, moja przyjaciółka jest z chłopakiem, którego poznała przez Internet i faktycznie są w sobie bardzo zakochani.
Jestem ciekawa jak długo się znacie? I czy ona wie, że byłeś w związku i zerwałeś dla niej?
ODPOWIEDZ