Liceum

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
michal111
Zagubiona dusza
Posty: 2
Rejestracja: 16 lis 2014, 12:33
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: INFJ

Re: Liceum

Post autor: michal111 »

Ja jestem z liceum. Odkąd pamiętam, stałem właściwie zawsze sam, gdzieś obok. Mogłem dołączyć się do dowolnej grupy, ale odnosiłem wrażenie, że w takim momencie atmosfera od razu ulegała zmianie i czułem, że nie pasuję do nikogo. Niby jestem lubiany i szanowany, ale nie czuję się członkiem swojej klasy. Mam poczucie, że jestem postrzegany jako osoba inna i że większość udaje, że mnie akceptuje tylko po to, żeby nie sprawić mi przykrości. Ludzie myślą, że jestem wiecznie smutny (bo większość czasu zresztą jestem) tylko dlatego, że bardzo rzadko się odzywam. Jak nie mam nic ciekawego do powiedzenia to siedzę cicho. Dostrzegam po sobie, że przybieram często maskę ekstrawertyka tylko i wyłącznie po to, żeby nie być tak negatywnym i nudnym. Żenuje mnie to. Może i dlatego, że przesiąka mnie wszechobecna głupota, którą czasami muszę wyładować. Z jednej strony unikam ludzi, ale z drugiej rozrywa mnie chęć pokochania dziewczyny. Nawiązywanie znajomości (nie pisząc o głębszych relacjach) sprawia mi ogromny problem. Nie wiem za bardzo, o czym z ludźmi gadać, bo uważają mnie za filozofa i wystarczyło, że kilka razy wypowiedziałem się bardziej wyrafinowanym słownictwem i zacząłem być traktowany jak ktoś specjalny. Może i mają rację, bo nienawidzę alkoholu. Dziwią się, jak, mając 18 lat, można nie chcieć pić i się tego z uporem maniaka trzymać. Na swojej osiemnastce, która została zresztą zorganizowana bez mojej wiedzy i zgody, już dla świętego spokoju wypiłem kieliszek wina, ale walczyłem z sobą żeby to zrobić. Nie chodzę na imprezy, więc ludzie się mnie chyba boją. Raz poszedłem na imprezę walentynkową i siedziałem cały czas. Koleżanka zapytała, dlaczego cały czas siedziałem i nic nie piłem. Jak odpowiedziałem, że cieszę się, jak inni się cieszą, to skrzywiła się i popatrzyła na mnie jak na jakiegoś staruszka. Nie lubię mówić o sobie, bo to najczęściej wygląda na użalanie się nad sobą albo przechwalanie się. W sumie to nawet członkom rodziny nie ufam. Jak potrzebowałem wyżalić się to czułem się, jakbym miał zostać oceniony. Mimo dostatku i pozornie kompletnej rodziny czuję się cholernie samotny. Pracując w grupie najczęściej siedzę cicho i trudno mi nawiązywać kontakt wzrokowy. Otoczenie uważa, że wywyższam się a to ja czuję się gorszy. Z jednej strony chcę do ludzi, a z drugiej - boję się i nie wiem jak.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Liceum

Post autor: highwind »

Masz jakieś przykre doświadczenia z alkoholem? Rodzic-alkoholik? Skąd ta nienawiść? Ja, ze względu na wyniesione wychowanie (mama - pedagog zajmowała się resocjalizacją trudnej młodzieży; ja przebywając często u niej w gabinecie albo jeżdżąc z nią do "trudnych" rodzin, bo nie miałem opiekunki, widziałem jak rodzi się patologia) miałem podobnie - uważałem że alko upadla ludzi. Aż nie zacząłem postrzegać etanolu jako narzędzia. Narzędzia, które używane umiejętnie staje się po prostu przydatne, choćby do tego, czego ty potrzebujesz - do złapania wstępnego kontaktu. Ja już pisałem w różnych tematach, odpowiadając na pytanie "jak". Mianowicie - znalazłem pomost - ekstrawertyka, który oswoił mnie z ludźmi (miałem jakieś 17 lat). Potem poszło gładko.
michal111
Zagubiona dusza
Posty: 2
Rejestracja: 16 lis 2014, 12:33
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: INFJ

Re: Liceum

Post autor: michal111 »

Alkoholu nienawidzę głównie dlatego, że przyczynił się do rozpadu mojej rodziny. I że straciłem zaufanie do własnych rodziców. Moja rodzina jest fikcją. Jak mówiłem ojcu o swoich zmartwieniach to usłyszałem tylko, że przesadzam. Mama traktuje mnie jak głupiego dzieciaka co mnie rozwściecza i nie mogę z nią normalnie rozmawiać. Próbowałem kontaktu z bratem to również zostałem oceniony. Nie będę więcej tutaj na ten temat pisał bo zaczynam zbaczać z tematu wątku, poza tym to trudno mi nawet pisać o tym jak się czuję. Czasami mam podrygi do podejścia i pogadania z ludźmi (raz na milion), ale generalnie odnoszę wrażenie że powinienem się leczyć.
MatiZ
Pobudzony intro
Posty: 160
Rejestracja: 18 wrz 2013, 17:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Liceum

Post autor: MatiZ »

Słowa uznania, michal111 bo alkoholu również nienawidzę.
Czy to podstawówka, gimnazjum, liceum, zajęcia na studiach - to wciąż takie same nauczanie jest. Różnica leży w uczniach bo stają się starsi i dojrzalsi. Świetnie wspominam swoje technikum. Mimo małomówności byłem szanowany i lubiany w klasie i właściwie to każdy tam był. Nie lubiłem przerw bo dla mnie były stratą czasu. Prawie zawsze stałem, ale specjalnie by się porozciągać. Jednak i tak byłem tym innym. Klasa w weekendy jeździła na imprezy do klubów położonych gdzieś na wsiach. Zauważyłem, że jak ktoś do mnie mówił to zmieniał ton głosu na poważny, ale jak po rozmowie ze mną odwracał się do swojego kolegi to od razu z normalniejszym tonem i uśmiechem. Jadąc na studia pogadałem z takim jednym kolegą z grupy i rozmowa była strasznie kulturalna. Potem widziałem go jak głośno śmiał się z innymi, etc. Co oznacza, że w technikum i prawdopodobnie na studiach będę traktowany poważnie, czego nie do końca chcę bo chcę pokazać, że jednak ze mną można pożartować, ale wyglądam pewnie na takiego, który wszystko bierze na poważnie.
Awatar użytkownika
Cytrynka46
Introwertyk
Posty: 66
Rejestracja: 24 wrz 2014, 18:18
Płeć: kobieta

Re: Liceum

Post autor: Cytrynka46 »

Ja też chodzę do liceum i zawsze staram się ukrywać swój introwertyzm, przynajmniej przed osobami, które nie znają mnie jeszcze za dobrze. Uśmiecham się, czasem zapytam o jakąś głupotę, pogadam chwilę "o niczym" i to daje mi chociaż tyle, że nie jestem uważana za dziwną. Najlepiej znaleźć z kimś wspólny temat, powyśmiewać nauczyciela itp. Łatwo w ten sposób nawiązywać jakieś podstawowe relacje, a potem można próbować przekształcić to w przyjaźń. W zasadzie na tym etapie już przestaję "udawać", bo spędzając czas z przyjaciółmi staję się bardziej towarzyska, otwarta, uśmiechnięta. Jakbym nie miała na początku "maski" wątpliwe żeby ktokolwiek w ogóle zechciał mnie poznać lepiej. Może coś w tym jest, że jak się udaje kogoś otwartego, to przychodzi to coraz łatwiej i człowiek rzeczywiście staje się bardziej otwarty.
Nie twierdzę, że jest to metoda dobra dla każdego. Ja ciągłe ukrywanie zmęczenia kontaktami z ludźmi nadrabiam w domu, gdzie mogę być sobą (mój tata jest introwertykiem). Ogólnie mam bardzo dobre relacje z rodziną i jestem rozumiana. Dlatego moim zdaniem ważne jest, aby znaleźć przynajmniej jedną osobę, która rozumie twój punkt widzenia, być może podziela zainteresowania (można szukać na forum, ale chyba jednak lepiej w swoim otoczeniu), z którą będziesz mógł utrzymywać stały kontakt, pogadać o ważniejszych tematach, wyżalić się.
A jeśli chodzi o klasę to próbowałabym trochę ocieplić wizerunek i początkowo poudawać, spróbować pogadać, pożartować z kilkoma osobami, znaleźć wspólny temat i może trafi się osoba, która cię "włączy" do jakiejś grupy. Jak inni poznają cię lepiej, to zaczną dostrzegać twoje zalety, zamiast oceniać po tym, że jesteś "wiecznie smutny". Tak przynajmniej ja zawsze robiłam i teraz czuję się zintegrowana z klasą... Co prawda nie mówię za dużo o swojej osobowości, nie epatuję inteligencją i nie zwierzam się z refleksji na temat świata, bo z tym dzielę się z innymi introwertykami (u mnie z tatą). Taki podział nie stanowi dla mnie już żadnego problemu.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Liceum

Post autor: Coldman »

W odróżnieniu od was alkochol mi się dobrze kojarzy, choć mam 16 lat to już nie raz go miałem w ustach.
Mój przyjaciel zawsze mówi że po paru piwach od razu mam lepiej gadane, nie czuję takiego dystansu do dziewczyn i mogę z nimi w miarę normalnie pogadać. Szkoda że tylko w takiej sytuacji a takto jest dupa. W technikum jak już pisałem , mam swój szacunek i jakoś się trzymam. Na przerwach mam swoje miejsce (zawsze oparty o parapet) i zawsze to jakoś zleci. Czasem się ktoś odezwie czasem nie. Ja to olewam wszystko i przynosi to efekty (szkoda że nauka też mi wisi )
imacreep

Re: Liceum

Post autor: imacreep »

Kurczę, zazdroszczę, że umiecie udawać ekstrawertyków :)
Awatar użytkownika
Cytrynka46
Introwertyk
Posty: 66
Rejestracja: 24 wrz 2014, 18:18
Płeć: kobieta

Re: Liceum

Post autor: Cytrynka46 »

W zasadzie lepszym określeniem jest ukrywanie introwertyzmu (czyli w zasadzie bardziej udawanie ambiwertyka). Większa część społeczeństwa nigdy nie będzie sobie zdawać sprawy z naszej odmienności, nie wynika to z jakiejś nietolerancji, ale zwykłej niewiedzy. Przynajmniej ja zawsze wolę wierzyć, że ludzie z zasady są dobrzy :) Jednak zamiast uświadamiać swoje otoczenie, lepiej dostosować siebie do niego (patrz mój avatar :D). Przykłady. Ktoś opowiada mi o czymś co mnie mało obchodzi? Uśmiecham się, zadam jakieś pytanie, okazuje jakieś zainteresowanie. Irytuje mnie czyjeś ekstrowertyczne zachowanie? Nie daję po sobie poznać.
Nie wydaje mi się to takie trudne, trochę uśmiechu i optymizmu daje naprawdę dużo. Smutkami i refleksjami dzielę się z osobami typu: introwertycy, przyjaciele, w ten sposób nie jestem oceniana ani niczego nie tracę na relacjach.
Awatar użytkownika
Miszka
Intro-wyjadacz
Posty: 429
Rejestracja: 03 paź 2012, 21:38
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Śląsk

Re: Liceum

Post autor: Miszka »

Przykłady. Ktoś opowiada mi o czymś co mnie mało obchodzi? Uśmiecham się, zadam jakieś pytanie, okazuje jakieś zainteresowanie.
W gruncie rzeczy tego wymaga kultura i w pewnym sensie też po to powstała; możemy rozmawiać o niczym i udawać że nas to bawi ale dzięki temu dochodzi to nieuzasadnionej interakcji - czyli czegoś co potrzebuje każdy człowiek. To że jedni potrzebują jej znacznie mniej to całkiem inna kwestia :?

Szczerze mówiąc dziwią mnie niektóre złowrogie opisy szkół. Nie jestem specjalnie starszy żeby móc mówić że "za moich czasów..." a mimo to liceum lubiłem właśnie ze względu na klasę. Oczywiście nie mogę powiedzieć że wszystkie znajomości dalej są pielęgnowane ale staramy raz na jakiś czas się widzieć w większym gronie. Szeroko pojęte outsider'stwo nigdy nie stanowiło problemu; to ludzie gadatliwi byli częściej wyśmiewani bo dziewczyna gadatliwa to pewnie plotkuje a facetowi to w ogóle nie wypada dużo mówić. Klasę miałem bardzo bezpośrednią więc kpiny i szyderstwo były normą ale nigdy nie oznaczały wrogości. Podobnie było z plotkami; znaliśmy się na tyle dobrze że każdy o każdym wiedział bardzo dużo ale nigdy nie były one skierowane przeciw komuś. Każdy wiedział w czym jest mocny i to był pryzmat przez który ludzie się wzajemnie oceniali. Zastanawia mnie to jak w wieku 17-19lat ktoś może nie wiedzieć że są różne rodzaje charakterów i nie każdy chce być w centrum uwagi; przecież to można zaobserwować w prawie każdej rodzinie/na podwórku/ulicy/boisku/gdziekolwiek.
Co do kontaktu dziewczynami; najbardziej popularnym facetem u mnie w klasie był koleś który przez 3 lata właściwie ani razu się nie odezwał więc dla każdego jest szansa 8)
alicjaa
Intronek
Posty: 25
Rejestracja: 28 wrz 2014, 18:55
Płeć: kobieta
Enneagram: 4w5
MBTI: INTP

Re: Liceum

Post autor: alicjaa »

Miszka pisze:
Zastanawia mnie to jak w wieku 17-19lat ktoś może nie wiedzieć że są różne rodzaje charakterów i nie każdy chce być w centrum uwagi; przecież to można zaobserwować w prawie każdej rodzinie/na podwórku/ulicy/boisku/gdziekolwiek.
Niektórzy nawet w wieku 40 lat najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że ludzie mogą być inni niż oni sami. 17-19 lat to jeszcze dzieciuchy można wybaczyć, ale są przecież rodzice, którzy nie akceptują swoich dzieci z powodu odmiennej osobowości i traktują je jak jakieś dziwne stwory.
Awatar użytkownika
Ceper
Introwertyk
Posty: 66
Rejestracja: 11 paź 2014, 0:05
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: Gdynia

Re: Liceum

Post autor: Ceper »

michal111 pisze:Ja jestem z liceum. Odkąd pamiętam, stałem właściwie zawsze sam, gdzieś obok. Mogłem dołączyć się do dowolnej grupy, ale odnosiłem wrażenie, że w takim momencie atmosfera od razu ulegała zmianie i czułem, że nie pasuję do nikogo. Niby jestem lubiany i szanowany, ale nie czuję się członkiem swojej klasy. Mam poczucie, że jestem postrzegany jako osoba inna i że większość udaje, że mnie akceptuje tylko po to, żeby nie sprawić mi przykrości. Ludzie myślą, że jestem wiecznie smutny (bo większość czasu zresztą jestem) tylko dlatego, że bardzo rzadko się odzywam. Jak nie mam nic ciekawego do powiedzenia to siedzę cicho. Dostrzegam po sobie, że przybieram często maskę ekstrawertyka tylko i wyłącznie po to, żeby nie być tak negatywnym i nudnym. Żenuje mnie to. Może i dlatego, że przesiąka mnie wszechobecna głupota, którą czasami muszę wyładować. Z jednej strony unikam ludzi, ale z drugiej rozrywa mnie chęć pokochania dziewczyny. Nawiązywanie znajomości (nie pisząc o głębszych relacjach) sprawia mi ogromny problem. Nie wiem za bardzo, o czym z ludźmi gadać, bo uważają mnie za filozofa i wystarczyło, że kilka razy wypowiedziałem się bardziej wyrafinowanym słownictwem i zacząłem być traktowany jak ktoś specjalny. Może i mają rację, bo nienawidzę alkoholu. Dziwią się, jak, mając 18 lat, można nie chcieć pić i się tego z uporem maniaka trzymać. Na swojej osiemnastce, która została zresztą zorganizowana bez mojej wiedzy i zgody, już dla świętego spokoju wypiłem kieliszek wina, ale walczyłem z sobą żeby to zrobić. Nie chodzę na imprezy, więc ludzie się mnie chyba boją. Raz poszedłem na imprezę walentynkową i siedziałem cały czas. Koleżanka zapytała, dlaczego cały czas siedziałem i nic nie piłem. Jak odpowiedziałem, że cieszę się, jak inni się cieszą, to skrzywiła się i popatrzyła na mnie jak na jakiegoś staruszka. Nie lubię mówić o sobie, bo to najczęściej wygląda na użalanie się nad sobą albo przechwalanie się. W sumie to nawet członkom rodziny nie ufam. Jak potrzebowałem wyżalić się to czułem się, jakbym miał zostać oceniony. Mimo dostatku i pozornie kompletnej rodziny czuję się cholernie samotny. Pracując w grupie najczęściej siedzę cicho i trudno mi nawiązywać kontakt wzrokowy. Otoczenie uważa, że wywyższam się a to ja czuję się gorszy. Z jednej strony chcę do ludzi, a z drugiej - boję się i nie wiem jak.
Szkoła była okropna. Analizujesz otoczenie i myślisz o tym co inni o Tobie myślą. Typowe dla intro..też tak miałem. Też nie lubiłem imprez, a swojej 18-tki w ogóle nie robiłem. Ja myślę, że w szkole nie znajdziesz przyjaciół. Tam można pogadać o modzie, pośmiać się z kogoś, opowiedzieć jakiś dowcip, pochwalić się jak było na imprezce, albo poszpanować nową furą czy komórą. Na studiach już jest lepiej.
Chcesz mieć dziewczynę, to spróbuj w internecie. Da się. Jeśli chcesz się wyżyć i nabrać pewności siebie, to polecam jakiś kurs sztuki walki. Można też chodzić po górach i piąć się coraz wyżej. Znajdź sobie jakąś pasję i szukaj innych pasjonatów, zapisz się do klubów, kółek zainteresowań. Tam znajdziesz przyjaciół.
Awatar użytkownika
Kacpi
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 13 lip 2015, 13:10
Płeć: mężczyzna

Re: Liceum

Post autor: Kacpi »

Ja dopiero idę do technikum. 2,5 w gimnazjum to była kompletna męczarnia. Z nikim nie można było pogadać a jak z tobą chcieli pogadać to zazwyczaj się z ciebie pośmiać. Jedynie przez pierwszy semestr w gimnazjum można było normalnie pożyć.
Awatar użytkownika
Fangtasia
Rozkręcony intro
Posty: 311
Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
Płeć: kobieta
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Wrocław

Re: Liceum

Post autor: Fangtasia »

Kacpi pisze:Ja dopiero idę do technikum. 2,5 w gimnazjum to była kompletna męczarnia. Z nikim nie można było pogadać a jak z tobą chcieli pogadać to zazwyczaj się z ciebie pośmiać. Jedynie przez pierwszy semestr w gimnazjum można było normalnie pożyć.
W gimnazjum zawsze byłam radosna, że jestem płci jakiej jestem. Jak obserwowałam dialogi czy też dukanie niektórych osobników zastanawiałam się czy to wina rocznika, wieku czy może akurat ja mam pecha i sami się tacy trafili jacyś trochę "nietego". Na szczęście okazało się, że poza tymi którzy praktykują regres byli tacy, którzy praktykowali progres i to całkiem fajny. Dało się z nimi pogadać i widać było że coś z tych ludzi będzie.
Także nie martw się, jeśli zauważyłeś że są cofnięci, to dobry znak. W technikum powinno być lepiej, ale nie obiecuję. Ale w sumie palantów wszędzie znajdziesz, potem się przekonasz że płeć żeńska to dopiero jest czasami odlot umysłowy. Także tego, głowa do góry? :D
Esther
Introrodek
Posty: 19
Rejestracja: 10 paź 2015, 19:55
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w4
MBTI: INFP

Re: Liceum

Post autor: Esther »

Ja prawie liceum nie pamiętam, jak przez mgłe - nic ciekawego sie nie działo. Generalnie olałam staranie sie o towarzystwo, przyszłam z podejściem, ze jak ktoś będzie chciał się ze mną zadawać, to ok, ale na siłę skakać koło nikogo nie będę. Nie starałam się, nie udawałam ekstra, po latach została mi znajomość z 1 koleżanką, która do mnie pasuje, a ja do niej. Reszty ludzi nawet nie pamiętam - relacje miałam zawsze poprawne, ale widać sobie nie przypasowaliśmy na tyle, żeby się przyjaźnić.
Awatar użytkownika
littleladypunk
Intronek
Posty: 26
Rejestracja: 04 sty 2016, 12:35
Płeć: kobieta
MBTI: INTP

Re: Liceum

Post autor: littleladypunk »

Szkołę średnią trzeba po prostu przebiedować. Tzn fajnie jak się nawiąże jakieś znajomości, ale o ile nie jest to jakaś głębsza relacja, przyjaźń, to najprawdopodobniej nie przetrwa próby czasu.
Będą w liceum przez jakiś czas miałam parcie na szkło (zresztą w gimnazjum też), żeby się przypasować do pewnych grup, być lubianą w klasie, nie odstawać tak ciągle. Wychodziło mi średnio a i tak czułam się źle, bo postępowałam przeciwko sobie. W końcu, gdzieś tak pod koniec 2 klasy tupnęłam nogą i dałam sobie spokój. Częściowo związane to było z tym, że zaczęłam słuchać innej muzyki, stopniowo zmieniłam podejście do różnych spraw. Zrozumiałam, że nie warto zmieniać się tylko dlatego, że komuś się to nie podoba, nie warto wtłaczać się w jakieś ramki, bo taka jest większość. Nie byłam dla nikogo nie miła o ile ktoś nie był najpierw dla mnie nie miły, pożyczałam zeszyty, jak ktoś poprosił to wytłumaczyłam materiał, ale skończyło się skakanie i podlizywanie się bez sensu.

Najmilej wspominam studia. Nowe miejsce, zupełnie nowi ludzie (jak się mieszka w małym mieście to przeszłość i łatki idą za tobą przez wszystkie etapy nauki, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto chodził z tobą do klasy w podstawówce czy w gimnazjum). Czysta kartka, byłam jak byłam, za nikim nie biegałam, a fajni ludzie sami się znaleźli.
ODPOWIEDZ