Czy samotność wyklucza szczęście?

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

Czy samotny, dwudziestoparo-letni odludek ma jakąkolwiek szansę na zaznanie szczęśliwego życia będąc sam? W czym to szczęście odnaleźć, gdy taka osoba 1) nie wie co chce w życiu robić i na czym zarabiać 2) jest introwertykiem i więcej analizuje niż działa 3) nie jest aktywna towarzysko 4) boi się i przeżywa odrzucenie, jednocześnie doświadcza go bardzo często. Mocno zawodzi się na ludziach, nic go nie cieszy.

Co jest ratunkiem? Wiara, pomaganie innym ludziom? Chciałbym w cokolwiek wierzyć na tym świecie, ale bliżej mi do agnostyka. Próbuję przypomnieć sobie kiedy ostatnio czułem, że moje życie ma sens i potrafiłem czerpać radość i było to 2 lata temu, kiedy byłem w końcówce rwanego 1,5-letniego związku z dziewczyną, którą kochałem. Jak się okazało, bez odwzajemnienia. Od tamtej pory, mimo prób i spotykania się z innymi, radość nigdy nie wróciła. W zasadzie można przyjąć, że jej obecność w moim życiu pudrowała moje wszystkie głęboko zakorzenione problemy, a gdy w końcu odeszła one wróciły ze zdwojoną siłą.

Po czasie, wyszedłem z założenia, że trzeba zmienić myślenie, w końcu znaleźć normalną pracę, ukształtować się jako facet i krok po kroku iść do przodu. To motywuje mnie do działania, jednak co jakiś czas koło się zatacza i wpadam w lawinę negatywnych myśli - znowu nic nie ma sensu, znowu zawodzę się na ludziach i znowu nie wiem co robić, myślę, czy skoro ludzie mnie nie akceptują, a próby towarzyskie zawsze kończą się źle to czy mogę zaznać szczęścia nie potrzebując do tego nikogo poza sobą.
Awatar użytkownika
jubei
Intromajster
Posty: 527
Rejestracja: 22 lut 2008, 11:27
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: jubei »

Możesz jak najbardziej zaznać spokoju będąc samotnikiem. Zamkniesz się w swojej strefie komfortu i odseparujesz na wrażliwe bodźce. Czy zaznasz szczęścia? Raczej nie bo człowiek jest osobą stadną. Tylko niewielu ludzi czerpie przyjemność z bycia pustelnikiem. Sam sobie odpowiedz czy to jest właśnie to czego najbardziej potrzebujesz.

Nie musisz wiedzieć co w życiu robić, żeby żyć i cieszyć się z drobnych chwil. Twoje rozeznanie w karierze zawodowej przyjdzie z czasem. Po prostu trzeba działać. I skup się na ulepszaniu swoich zdolności, doświadczenia zawodowego, zarabianiu większych pieniędzy, zwiększaniu satysfakcji z pracy.

O ile mi wiadomo, bycie introwertykiem "nie przeszkadza w życiu". Znajdujesz sobie tylko inne, bardziej odpowiednie zajęcia dla siebie oraz krąg znajomych. Aktywność towarzyska nie jest wymagana do rozwijania się zawodowo. No.. może trochę pomagać, zależnie od wykonywanego zawodu. To mit, że musisz się z każdym socjalizować w pracy. To tylko strach na introwertyków.

Co jest ratunkiem? Nie religia, bo z modlenia ci pieniędzy na koncie nie przybywa. Ty jesteś tu i teraz, a o życie wieczne, jeśli w nie wierzysz, to walczysz swoimi działaniami przez całe życie a nie tłuczeniem paciorków. Po prostu DZIAŁAJ. Rób to co sprawia Ci Przyjemność. Myśl pozytywnie, lub inaczej, odrzucaj negatywne myśli. Rób to metodycznie, niejako na siłę i sprawdzaj siebie co jakiś czas czy te myśli znowu nie wracają. No i na koniec wisienka. Skąd w ogóle Ci się bierze konieczność wiary w innych ludzi. Do czego Ci to potrzebne. Jakie tam znowu zawodzenie się na ludziach. To TY jesteś samodzielną jednostką, która ma własną ścieżkę w życiu. Nie potrzebujesz poklepywania po plecach, głaskania, ciągłego trzymania za rączkę, ciągłego chwalenia jaki to jesteś fajny, nie potrzebujesz nawet akceptacji innych osób. Tobie się tylko wydaje, że inni ciągle muszą akceptować Twoje błędy i niedociągnięcia. Problem w tym, że inni też je mają, tylko się tym nie przejmują, i żyją z tym. Działają. Jedni nic z tym nie robią bo im się nie chce a jedynie praca-dom-imprezka, inni się ciągle usprawniają, ulepszają swoje ja. Różne są ścieżki. Ale trzeba działać, łapać okazje jakie się nadarzają, robić przy tym masę błędów i się nie przejmować. Życie Cię ukształtuje i będziesz jeszcze facetem, z pewnym bagażem doświadczeń, na którego kobiety będą zwracać uwagę, który im zaimponuje i nie będziesz musiał na siłę nikogo szukać.
"Life is so unnecessary"
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 250
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Fairytaled »

Szczęście jest czymś, co zdarza się ludziom w życiu rzadko, najczęściej jest tak, że trwa przez jakiś czas, a później się kończy I już nie wraca. Można się jednak cieszyć z tego, że kiedyś to szczęście było. Jesteś wciąż młodym człowiekiem, dlatego przypuszczalnie masz szanse na to, że szczęście jest jeszcze przed Tobą, mimo, że nikt nie może Ci dać takiej gwarancji. Wątpliwościami bym się nie przejmował, są integralną częścią każdego ludzkiego życia. Ważne, że próbujesz coś robić, by się do swojego upragnionego celu przybliżyć. Być może pewnego dnia twoje wysiłki okażą się owocne. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie i w końcu trafisz na odpowiednich ludzi w swoim życiu, albo przynajmniej na jedną taką osobę, która Cię w pełni zaakceptuje.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: highwind »

lome pisze:Czy samotny, dwudziestoparo-letni odludek ma jakąkolwiek szansę na zaznanie szczęśliwego życia będąc sam?
Jasne, młody jesteś. Gorzej później. Zdaje się, że im człowiek starszy, tym trudniej jest mu znieść takie odseparowanie. IMO chujowo jest przemijać samotnie :/
lone pisze:Próbuję przypomnieć sobie kiedy ostatnio czułem, że moje życie ma sens i potrafiłem czerpać radość
Ja te dwie rzeczy od zawsze staram się rozdzielać. Sens i radość znaczy się. Bo życie nie ma sensu. I tak wszyscy zginiemy i takie tam. Ale czemu miałoby to być przeszkodą do pośmiania się od czasu do czasu? Jeśli ktoś ma tak, że dla niego jednak jest to przeszkoda, no to współczuję.
lone pisze:Od tamtej pory, mimo prób i spotykania się z innymi, radość nigdy nie wróciła
2 lata to wcale niekoniecznie tak dużo. Daj sobie na spokojnie więcej czasu. Mówię z doświadczenia.
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

Dziękuję wam za odpowiedzi.
jubei pisze: 24 sie 2019, 15:17 Możesz jak najbardziej zaznać spokoju będąc samotnikiem. Zamkniesz się w swojej strefie komfortu i odseparujesz na wrażliwe bodźce. Czy zaznasz szczęścia? Raczej nie bo człowiek jest osobą stadną. Tylko niewielu ludzi czerpie przyjemność z bycia pustelnikiem. Sam sobie odpowiedz czy to jest właśnie to czego najbardziej potrzebujesz.
Jeżeli tak jest, że jakaś część ludzi czerpie z tego przyjemność to w sumie dobra wiadomość i pytanie jak im się to udaje. Jednak ciężko mi w to uwierzyć.
jubei pisze: 24 sie 2019, 15:17 Co jest ratunkiem? Nie religia, bo z modlenia ci pieniędzy na koncie nie przybywa. Ty jesteś tu i teraz, a o życie wieczne, jeśli w nie wierzysz, to walczysz swoimi działaniami przez całe życie a nie tłuczeniem paciorków.
Na tym polega jednak wiara, jeżeli mam wierzyć w życie wieczne to na pierwszy miejscu ma być Bóg, a życie doczesne jest mniej istotne w tym wszystkim. Pieniądze też szczęścia nie dadzą, może doraźnie, ale to nie uzdrowi umysłu.

Fairytaled pisze: 24 sie 2019, 18:06 Szczęście jest czymś, co zdarza się ludziom w życiu rzadko, najczęściej jest tak, że trwa przez jakiś czas, a później się kończy I już nie wraca.
Mocne. Zależy jak rozumować pojęcie szczęścia, ale mam przypuszczenie, że niekoniecznie tak jest jak piszesz. Można chyba na ogół być szczęśliwym ze swojego życia, mieć poczucie, że jesteś ludziom potrzebny, a twoje działania, zgodne z twoim kręgosłupem moralnym ulepszają ten świat. Ale nie zaznałem, więc tylko spekuluję.
Introja pisze: 24 sie 2019, 18:38 Jak zauważyłeś, należy szukać tego, co może dać radość, znajdować pasje, ponieważ jeśli szczęście będzie się opierać tylko na innych ludziach, wówczas jeśli zawiodą, zostanie się z niczym. Tak że szukaj tego, ucz się doceniać sprawy od małych do dużych, na początku jest ciężko. Gdy miałam ciężki okres w moim życiu to jakoś tak zmuszalam się do działania, zastanawiałam się nad codziennymi rzeczami, które robię, oglądam itd. - dlaczego je robię, jakie są, jakie emocje się z nimi kojarzą, i po jakimś czasie zaczęły mnie bardziej cieszyć, a ja wszystko bardziej doceniać. Spadła jakby iluzja wszystkiego złego. Jeśli oddasz się pasjom, prawdopodobnie poznasz też ludzi podobnych bardziej do ciebie. Własny rozwój cieszy, poprawia samoocenę, co też pomaga w kontaktach z ludźmi, więc próbuj różnych rzeczy, poznawaj siebie, jeśli czujesz potrzebę, udaj się z tymi problemami do specjalisty.
Specjaliści na ogól mi nie przeszkadzali, ale koniec końców niczego nie wnosili. Sprowadza się wszystko do tego jak bardzo będę zmuszał się do "przeprogramowania" swojej głowy i jak konsekwentnie będę podejmował konkretne działania. Zgadzam się, z tym, że docenianie tego co się ma, nawet takie na siłę, poprawia odrobinę nastrój. Bardzo ciekawi mnie jakie zmiany bądź nawyki wprowadziłaś do swojego życia, aby uporać się z iluzją wszystkiego złego jak to nazywasz.
highwind pisze: 24 sie 2019, 23:05 Ja te dwie rzeczy od zawsze staram się rozdzielać. Sens i radość znaczy się. Bo życie nie ma sensu. I tak wszyscy zginiemy i takie tam. Ale czemu miałoby to być przeszkodą do pośmiania się od czasu do czasu? Jeśli ktoś ma tak, że dla niego jednak jest to przeszkoda, no to współczuję.
Życie nie ma sensu? Tak stawiając sprawę to nic tylko w łeb sobie palnąć. Na pewno niełatwo sens odnaleźć, wiele zjawisk jest niezrozumiałych, ale chyba jednak trzeba. Wierzę, że są ludzie, którzy taki sens odnaleźli i dzięki temu po prostu żyje im się dobrze; definiuje to kim są, co robią itd. Ludzie muszą w coś wierzyć i ten sens odnaleźć, takie jest moje zdanie.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: highwind »

lone pisze: 25 sie 2019, 13:23 Życie nie ma sensu? Tak stawiając sprawę to nic tylko w łeb sobie palnąć.
Jeśli ci sens do szczęścia potrzebny, to go szukaj. Ale to ty sobie w takim razie robisz pod górkę ;) Ja tylko zasugerowałem, że można cieszyć się podróżą, nawet jeśli nie wiadomo po co i dokąd się udajemy.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 250
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Fairytaled »

Na tym polega jednak wiara, jeżeli mam wierzyć w życie wieczne to na pierwszy miejscu ma być Bóg, a życie doczesne jest mniej istotne w tym wszystkim. Pieniądze też szczęścia nie dadzą, może doraźnie, ale to nie uzdrowi umysłu.
Myślę, że są na tym świecie ludzie, którzy potrafią być szczęśliwi dzięki temu, że w coś wierzą. Tylko, że w takim wypadku musi to być głęboka wiara,
która angażuje człowieka emocjonalnie, której taki człowiek podporządkowuje całe swoje życie, wtedy to działa, bo ma się poczucie, że życie ma sens. Jakąś cenę trzeba jednak zapłacić.
Fairytaled pisze: 24 sie 2019, 18:06 Szczęście jest czymś, co zdarza się ludziom w życiu rzadko, najczęściej jest tak, że trwa przez jakiś czas, a później się kończy I już nie wraca.
Mocne. Zależy jak rozumować pojęcie szczęścia, ale mam przypuszczenie, że niekoniecznie tak jest jak piszesz. Można chyba na ogół być szczęśliwym ze swojego życia, mieć poczucie, że jesteś ludziom potrzebny, a twoje działania, zgodne z twoim kręgosłupem moralnym ulepszają ten świat. Ale nie zaznałem, więc tylko spekuluję.
Można być zadowolonym, tak, z tym, że zadowolenie z siebie nie jest równoznaczne ze szczęściem. Zresztą te ''szczęścia'' da się stopniować. Kiedy piszesz, że nie zaznałeś, to domyślam się, że masz na myśli uczucie szczęścia. Jedni się potrafią cieszyć z tego, że im coś w ogrodzie wyrosło, a inni szukają szczęścia pisanego wielką literą. Warto również tu dodać, że to, że Ciebie coś nie cieszy, wcale jeszcze nie oznacza, że inna osoba postawiona w tej samej sytuacji będzie równie nieszczęśliwa.
highwind pisze: 24 sie 2019, 23:05 Ja te dwie rzeczy od zawsze staram się rozdzielać. Sens i radość znaczy się. Bo życie nie ma sensu. I tak wszyscy zginiemy i takie tam. Ale czemu miałoby to być przeszkodą do pośmiania się od czasu do czasu? Jeśli ktoś ma tak, że dla niego jednak jest to przeszkoda, no to współczuję.
Życie nie ma sensu? Tak stawiając sprawę to nic tylko w łeb sobie palnąć. Na pewno niełatwo sens odnaleźć, wiele zjawisk jest niezrozumiałych, ale chyba jednak trzeba. Wierzę, że są ludzie, którzy taki sens odnaleźli i dzięki temu po prostu żyje im się dobrze; definiuje to kim są, co robią itd. Ludzie muszą w coś wierzyć i ten sens odnaleźć, takie jest moje zdanie.
Z pewnością łatwiej jest wierzyć w jakiś głębszy sens ludzkiego życia, który daje nadzieję na transcendencję. Według statystyk takie osoby żyją dłużej. Ale myślę, że nie każdy musi potrzebować czegoś takiego. Jakaś mniejszość gatunku ludzkiego mogła przecież dojść do wniosku, że życie jest absurdalne, a mimo to żyją dalej, jakiś powód mieć muszą, prawda? Wydaje się, że to taki jednostkowy sens, który niekoniecznie musi obejmować wszystkich. Być może bardzo prozaiczny z pozoru. Nie każdy potrzebuje sensu absolutnego. Spotkałem się z komentarzem, który brzmiał mniej więcej tak; życie jest cudem, a cuda nie są tu po to, żeby się zastanawiać ''dlaczego'', tylko po to, żeby je podziwiać. Każdy znajdzie własną filozofię, jak widać.
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

Coś w tym jest co piszecie, że można zwariować od nieustannych poszukiwań sensu, szczęścia analiz itd. A propo zastanawiania się nad herbatą.. skojarzyło mi się to z medytacją. Czy ktoś z was próbował? Podobno to kluczowa rzecz w rozwoju osobistym, mi udało się parę miesięcy wytrwać w tym codziennie, ale właśnie skoro było to wytrwanie i przymuszanie się to koniec końców motywacji zabrakło i efektów nie było.
Awatar użytkownika
jubei
Intromajster
Posty: 527
Rejestracja: 22 lut 2008, 11:27
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: jubei »

@lone
Mam wrażenie, że wcale nie chcesz uzyskać odpowiedzi na swoje pytania ani faktycznie skorzystać z porad innych. Sposób w jaki odpowiadasz sugeruje, że chcesz sobie popolemizować z innymi. Odpowiedzi składasz w krótkie stanowcze stwierdzenia, które starają się negować cytowane rady użytkowników, być w opozycji do nich. Forum jest jednak od dyskusji więc korzystaj do woli.

W ostatnim Twoim zdaniu jednak przyznajesz, że nieustanne poszukiwanie sensu i analizowanie nie jest najlepsze. A próbowałeś kiedyś bez tego?
"Life is so unnecessary"
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

Zależy mi na merytorycznej dyskusji, a nie przemowach motywacyjnych, nie potrzebuję definiowania wiary. Jest jasno określone jak żyć, żeby dostąpić zbawienia, bynajmniej nie rozchodzi się w tym wszystkim o życie tu i teraz. Wiemy tyle samo, o życiu wiecznym, czyli nic.

Nie potrafię chyba bez tego, należę do tych, którzy tego sensu poszukują.

Zadałem tobie pytanie o pustelników.
Awatar użytkownika
jubei
Intromajster
Posty: 527
Rejestracja: 22 lut 2008, 11:27
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: jubei »

lone pisze: 25 sie 2019, 13:23 Dziękuję wam za odpowiedzi.
jubei pisze: 24 sie 2019, 15:17 Możesz jak najbardziej zaznać spokoju będąc samotnikiem. Zamkniesz się w swojej strefie komfortu i odseparujesz na wrażliwe bodźce. Czy zaznasz szczęścia? Raczej nie bo człowiek jest osobą stadną. Tylko niewielu ludzi czerpie przyjemność z bycia pustelnikiem. Sam sobie odpowiedz czy to jest właśnie to czego najbardziej potrzebujesz.
Jeżeli tak jest, że jakaś część ludzi czerpie z tego przyjemność to w sumie dobra wiadomość i pytanie jak im się to udaje. Jednak ciężko mi w to uwierzyć.
Pod tę kategorię podpiął bym odszczepieńców, mnichów, freaków, nic z normalnych zachowań :) Nie namawiam. Jeśli tego nie pragniesz, nie rób tego. Zawsze możesz się testowo pobawić w hikkomori i zobaczysz.

Co do szukania sensu życia. Z czasem większości ludziom przechodzi jak inne młodzieńcze zajawki. Taki etap w życiu, żeby poszukiwać.
"Life is so unnecessary"
Awatar użytkownika
santiago
Intronek
Posty: 49
Rejestracja: 13 sty 2019, 12:57
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INFJ

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: santiago »

Zastanawiam się czy nie warto pójść do lekarza i opisać swój stan, bo trochę depresyjnych melodii w tym wpisie dostrzegam. Ewentualnie psycholog, ale to z rozwagą bo widać, że jesteś zagubiony i emocjonalnie rozbity, więc prawdopodobnie łatwo Cię zmanipulować pchnąć w stronę, w którą normalnie nie chciałbyś pójść. Poza tym nie jest z Tobą tak źle skoro dostrzegasz, że dziewczyna była pudrem na Twoje problemy. Ważne jeszcze, żeby dostrzec skąd te problemy się biorą i się z nimi uporać. Ja dostrzegam bardzo silną potrzebę akceptacji, bliskości z innymi ludźmi co jest w sprzeczności z Twoim introwertyzmem i nieśmialoscią. Osobowości niestety, nie zmienisz. Owszem człowiek się zmienia na przestrzeni lat, wiele rzeczy można wypracować, ale z intro nie staniesz się ekstrawertykiem. Więc kolejne próby dopasowania będą kończyły się podobnymi rozczarowaniami. Sens życia to też kwestia filozoficzna. Więc nikt nie wie czy istnieje. Ale potrzeba nadanie tego sensu też może świadczyć o dużym zagubieniu i huśtawce emocjonalnej.

Osobiście uważam, że zdrowe związki tworzą te osoby, które najpierw potrafią odnaleźć się w samotności. Wtedy uczucie decyduje o tym czy chcesz zbliżyć się do drugiej osoby, a nie potrzeba oparcia, zaleczenie problemów, czy skupienie na rzeczach, które wiążą się z poważnym związkiem, ale powinny być jego wypadkową, a nie celem samym w sobie.

Tak więc popracuj nad sobą, poszukaj w środku co w duszy gra. Nie wszystko zrozumiesz, ale może dojdziesz do większego ładu że sobą, wtedy nie będziesz potrzebował fajerwerków do życia, być może dojdziesz czego naprawdę chcesz to i samotność nie będzie Ci przeszkadzać. A może i trafi się na Twojej drodze jakaś brania dusza;)
"Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda."

~Albert Einstein
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

@santiago

Szukałem profesjonalnej pomocy, nawet raz na miesiąc dalej chodzę - na zasadzie, żeby mieć feedback tego co sam wprowadzam. Więc temat jest mi znany, choć miałem stwierdzane już depresje, dystymie itd. Doszedłem jednak do wniosku, że ok, potwierdziłem u specjalisty co mi dolega i wiem już co mam robić, ale na wizytach żadna magia się nie zadzieje i nie mogę na nich polegać, a jedynie raz na jakiś czas pójść i usłyszeć opinię z zewnątrz. Właśnie dlatego, że już to za mną, to nie tak łatwo mną zmanipulować i zdaję sobie sprawę, że dopóki sam nie zacznę zmieniać życia, to przełom się nie wydarzy.

Jestem introwertykiem, tak, z silną potrzebą akceptacji i bliskości - tak, ale potrzebuję tak naprawdę kilku osób, a najbardziej partnerki. Nie jest to jednak potrzeba atencji jak u ekstrawertyków, wręcz odwrotnie. Wtedy właśnie gdy byłem z nią to moje życie towarzyskie wyglądało podobnie, nie próbowałem się dopasowywać a jednak byłem szczęśliwy.

Z dalszą częścią się zgadzam i na logikę tak - związek nie powinien być jakimś celem życiowym, a raczej wypadkową tego, że masz ułożone życie, lubisz samego siebie i możesz coś z siebie dać drugiej osobie. A tak jak piszesz, gdy nie wiesz czego sam tak naprawdę chcesz to jest recepta na katastrofę. To na logikę. Jednak samotność potrafi przytłoczyć.
lone
Wtajemniczony
Posty: 6
Rejestracja: 24 sie 2019, 11:37
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: lone »

jubei pisze: 27 sie 2019, 17:27
lone pisze: 25 sie 2019, 13:23 Dziękuję wam za odpowiedzi.
jubei pisze: 24 sie 2019, 15:17 Możesz jak najbardziej zaznać spokoju będąc samotnikiem. Zamkniesz się w swojej strefie komfortu i odseparujesz na wrażliwe bodźce. Czy zaznasz szczęścia? Raczej nie bo człowiek jest osobą stadną. Tylko niewielu ludzi czerpie przyjemność z bycia pustelnikiem. Sam sobie odpowiedz czy to jest właśnie to czego najbardziej potrzebujesz.
Jeżeli tak jest, że jakaś część ludzi czerpie z tego przyjemność to w sumie dobra wiadomość i pytanie jak im się to udaje. Jednak ciężko mi w to uwierzyć.
Pod tę kategorię podpiął bym odszczepieńców, mnichów, freaków, nic z normalnych zachowań :) Nie namawiam. Jeśli tego nie pragniesz, nie rób tego. Zawsze możesz się testowo pobawić w hikkomori i zobaczysz.

Co do szukania sensu życia. Z czasem większości ludziom przechodzi jak inne młodzieńcze zajawki. Taki etap w życiu, żeby poszukiwać.
teraz spojrzałem co to to hikommori. Okazuje się, że kiedyś to już uskuteczniałem 8) Pozytywnych efektów raczej nie ma
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: wydra »

Myślę, że jak najbardziej samotność nie wyklucza szczęścia. Sedno tkwi po prostu w tym, jak definiujemy szczęście. Jeżeli rozumiemy ja jako tworzenie, pielęgnowanie i utrzymywanie relacji z innymi, w tym zakładanie rodziny… wtedy faktycznie się to wykluczy. Ale jeżeli szczęście to dla nas dobrze wykonana praca, rozwój osobisty, podróże, gromadzenie pieniędzy i majątku, awanse, rozwijanie pasji, wtedy samotność nie staje na przeszkodzie.

Mi również, kiedy czytam Twoje wypowiedzi, przychodzi na myśl, że możesz mieć depresje. Jeżeli jesteś pod opieką psychologa, to może nie powinnam tego mówić, ale próbowałeś pójść do psychiatry? Może leki by bardziej pomogły? Są różne rodzaje i dawki, czasami tylko trochę leku potrzeba, aby wyrwać się z marazmu i zacząć stawiać pierwsze kroki. Wiem po sobie, że leczenie farmakologiczne nie musi ciągnąć się miesiącami i latami. Ale do tego trzeba dobrego psychiatry, z polecenia, a nie pierwszego z brzegu. Tak samo z psychologiem, miałam kilku zanim znalazłam tego, który mi faktycznie pomógł.
lone pisze: 24 sie 2019, 12:02 To motywuje mnie do działania, jednak co jakiś czas koło się zatacza i wpadam w lawinę negatywnych myśli - znowu nic nie ma sensu, znowu zawodzę się na ludziach i znowu nie wiem co robić, myślę, czy skoro ludzie mnie nie akceptują, a próby towarzyskie zawsze kończą się źle
Myślę, że pierwsza rzecz, którą trzeba sobie uświadomić i zaakceptować, to to, że tak właśnie wygląda życie. Jakkolwiek oklepane jest powiedzenie "raz na wozie, raz pod wozem", ono niesie w sobie mnóstwo prawdy. Mam wrażenie, że wpadliśmy w pułapkę zbyt wygórowanego mniemania o życiu. Że musi być szczęśliwe, poukładane i z sensem. A tu figa z makiem, bo jest nieprzewidywalne, pełne wzlotów i upadków, bez instrukcji obsługi.
Sens w życiu jest, jedynie jeżeli sami sobie jakiś ustalimy. Ale z tym wiąże się akceptacja tego, że nie jest to sens nadany Ci przez Boga* czy Wszechświat, ten jedyny, właściwy, prawdziwy. Według mnie stwierdzenie "odnaleźć sens życia" wprowadza w błąd, właśnie przez to, że ono nie leży gdzieś tam zakopane przy górskim szlaku ani w szufladzie biurka. Robiąc różne rzeczy, podejmując różne wyzwania poznajemy siebie i innych i w ten sposób nadajemy sens swojemu życiu.

*Oczywiście, jest to moje zdanie, nikt na 100% nie wie, jak to wygląda. Jeżeli jesteś bardzo religijny i wierzysz, że Bóg ma dla Ciebie plan, może rozmowa z księdzem pomoże?

Ogólnie zgadzam się z @Fairytaled, że szczęście rzadko kiedy jest stabilnym uczuciem, które trwa przez lata, pół życia lub całe. Chyba, że ktoś naprawdę ma poukładane w głowie, w odpowiedni sposób patrzy na świat i ma dużo szczęścia (w sensie "farta"). Wynika to z tego, że te wzloty i upadki zdarzają się przez całe życie, a jeżeli faktycznie nie ma już żadnych porażek, tylko same sukcesy - nawet to zaczyna człowieka nudzić. Więc jeżeli już mówimy o takim permanentnym szczęściu, to ono jest, ale POMIMO nieszczęść, które się po drodze przydarzają.
ODPOWIEDZ