agness pisze:Temat znowu odkopię, bo stał się dla mnie istotny. Od zawsze nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotyka, przytula, może dlatego że nie otrzymałam takich bodźców od najbliższych mi osób. Od kiedy pamiętam byłam traktowana w rodzinie jak ,,czarna owca", zachowująca się inaczej niż wszyscy, skryta, nie potrafiąca wyrażać uczuć. Tych uczuć też nie otrzymywałam, więc prostym rachunkiem zero emocji kierowanych do zewnątrz, wszystko skrywane w sobie. Teraz widzę jak wielki wpływ na dorosłe życie ma brak bliskości i zaufania w dzieciństwie do osób, które powinny być dla nas oparciem i emanować pozytywną energią utwierdzającą nas w przekonaniu, że ktoś darzy nas uczuciem, jesteśmy dla kogoś ważni i wartościowi. Wstydzę się wyrażać swoich uczuć, mimo tego że wiem, że one gdzieś we mnie siedzą, jednak zarówno słowa jak i gesty są dla mnie problemem. Chciałabym się otworzyć na dotyk w każdej postaci, nie tylko poklepywania po ramieniu przez znajomych (które zresztą też zawsze było dla mnie przerażające, a przytulenie na powitanie sprawiało naruszenie mojej sfery...) ale też z partnerem. Wszystko w moim życiu jest podświadomie kontrolowane, nie potrafię być spontaniczna, żaden ruch nie jest przypadkowy a gest, który powinien wyrażać miłość stanowi usilną manifestację uczucia, która powinna się odbywać. POWINNA, bo przecież relacja z partnerem to nie tylko rozmowy, ale także kontakt fizyczny. Boję się, że ranię mojego partnera, zastanawiam się tylko, czy z czasem dotyk i bliskość stanie się przyjemnością, a moja osobowość i zbudowane zaufanie pozwoli mi się wreszcie otworzyć, pozbyć tego dziwnego strachu przed pokazaniem, że mi na kimś zależy..
Miałem dokładnie to samo. Od dzieciństwa wszystko skrywane, a emocje i bliskość przez rodziców ograniczania do minimum. Jako dziecku może dawali więcej ale później na pewno nie. Nawet ciężko ograniczyć mi to do roli faceta bo mam dwie siostry, a do nich podobnie. Nigdy nie było raczej przytulania, zachowanie rodziców raczej zmuszało do tłumienia emocji albo dostawaliśmy te negatywne, mało spontanicznego ciepła.
Do tego brak rozmów o emocjach, uczuciach. Wszystko jest przecież oczywiste, prawda?
Niestety nie, a konsekwencje są do dziś. Bo jeśli nie ma się wzorców, to może być ciężko samemu je nabyć. Tym bardziej gdy dla innych okazywanie otwarcie emocji, czasem wręcz "wpychanie się" z nimi jest przecież takie naturalne i oczywiste...
Smutny Zębodół pisze:Ja Wam powiem, że strrrrasznie potrzebuję dotyku ;o. Na początku roku rozstałem się z dziewczyną, z którą byłem szmaaat czasu i teraz usycham
. Nawet nie chodzi mi o taki erotyczny dotyk, tylko takie najzwyklejsze w świecie ciepłe przytulanie. Wiem, że brzmię totalnie jak baba i właśnie dlatego to jest dla mnie taki problem! Bo mało kto to rozumie. Bardzo ciężko mi się śpi samemu. Tak, wciąż mam na myśli tylko i wyłącznie spanie (chociaż to drugie to osobny temat ^^).
Nie wiem czy się na jakieś masaże relaksacyjne nie zapisać ;].
No to mam dokładnie tę samą sytuację. Na początku roku rozstałem się z dziewczyną. Toksyczny związek ale cholernie mocny i emocjonalny. Została pustka, której nie ma kto pokryć. A o podstawowe potrzeby dotyku i przytulania przecież nie będę żebrać albo rzucać się na innych jak desperat...
IronLich pisze:Jak już się raz otworzy i zbuduje pewną przestrzeń kontaktu, to nie da się potem wywalić z życia potrzeby doświadczania bliskości.
Totalnie w punkt. Gdy związek będzie na głębokim poziomie, gdy doświadczy się tego namacalnie, to później poprzeczka też jest postawiona inaczej. Byle jakie, płytkie związki nie kuszą.