Przyjaźń...

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Awatar użytkownika
maggie
Introwertyk
Posty: 93
Rejestracja: 02 cze 2012, 11:42
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: maggie »

Akolita pisze:
maggie pisze:Jeden główny problem był taki, że ona jest ekstrawertykiem, ale i to można pogodzić :)
Moja przyjaciółka też jest ekstrawertykiem z gigantycznymi nadwyżkami energii i spontaniczności. :roll: To bywa męczące, ale z drugiej strony - ja z kolei bywam nudna. :roll:
Dokładnie :wink: Czasem się zastawiałam po co ona się tak 'nadwyręża' aby się ze mną spotkać jak przeważnie nic ciekawego nie robimy (tutaj patrzę z jej punktu widzenia) i ostatnio uzyskałam odpowiedź :D jak pojechałyśmy nad jezioro to powiedziała, że z nikim innym nie potrafi tak odpocząć i porozmawiać. Oczywiście nie wypomniałam jej, że przeważnie to monolog :lol: , ale to było miłe.
"To krępujące milczenie. Czemu ględzenie o bzdetach uważamy za wyraz nieskrępowania?
Po tym można poznać kogoś wyjątkowego. Kiedy można zamknąć ryj i wspólnie sobie pomilczeć."
Awatar użytkownika
my_way
Intronek
Posty: 56
Rejestracja: 22 kwie 2012, 22:19
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Wrocław

Re: Przyjaźń...

Post autor: my_way »

Wroblaka pisze: Jeśli chodzi o samą przyjaźń: nie trzeba do niej totalnego zaufania. Moim zdaniem wystarczy tylko (lub aż) szczerość.
Dokładnie, bez szczerości daleko nie zajedziesz, chociaż ja niewiem czy mogę kogoś nazwać przyjacielem bo jeszcze nie do końca mogę sobie zdefiniować to pojęcie bo w zależności od kryteriów mam 0 albo kilku, ale w kręgu potencjalnych kandydatów są przedewszystkim osoby z którymi mi się bardzo dobrze rozmawia i mogę powiedzieć im bardzo dużo (a czasami moje poglądy są dość skrajne i niemam ochoty ich przedstawiać ludziom którzy nie są nimi zainteresowani), mogę wyjść na piwo, wspólnie uprawiać jakieś nasze pasję (np. moją ukochaną siatkówkę) itd...

Chociaż kiedyś te moje kryteria były chyba wyższe :)
dopóki walczysz jesteś zwycięzcą
limonka
Introwertyk
Posty: 70
Rejestracja: 30 kwie 2012, 22:55
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ

Re: Przyjaźń...

Post autor: limonka »

Spróbuję opisać swoje doświadczenia z przyjaźnią. Nie wiem, czy wniosę coś do tematu, ale chyba po prostu potrzebuję się gdzieś wygadać, a że ostatnio nie mam już do kogo, to padło na to forum :wink:

Od podstawówki przyjaźnię się (w zasadzie to przyjaźniłam, czas przeszły bardziej na miejscu) z 2 ekstrawertyczkami. Spędzałyśmy ze sobą sporo czasu - spotkania, wspólne wycieczki, wielogodzinne rozmowy na gg itp. One wyciągały mnie z domu, ja w zamian wysłuchiwałam ich licznych problemów, łagodziłam wszelkie spory i ogólnie dbałam o dobre relacje w naszej trzyosobowej grupce. Miałam też świetny kontakt z każdą z osobna, idealnie można by rzec. Do czasu.

Wszystko zaczęło się sypać, gdy rozeszłyśmy się do różnych szkół średnich. Obie zmieniły się tak, że czasami ich nie poznaję. O ile ich wzajemna relacja wygląda teraz o wiele lepiej, o tyle ja zostałam zepchnięta gdzieś na szary koniec. Wszelkie rozmowy czy spotkania zazwyczaj wychodzą ode mnie. Ostatnio pomyślałam, że poczekam na jakiś kontakt z ich strony, no i tak milczymy sobie od ponad miesiąca. Nie chcę ciągnąć tej relacji na siłę. Wygląda na to, że to koniec blisko 10 letniej przyjaźni. Na nową na razie się nie zanosi. No trudno, trzeba się powoli oswajać z samotnością.
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Przyjaźń...

Post autor: Difane »

Nie mam, nigdy nie miałem przyjaciół i szczerze mówiąc nie wierzę w coś takiego jak "przyjaźń". Tzn. nie to że nie wierzę w ogóle tylko uważam, iż nie jest to możliwe w moim przypadku. Ok, być może i ten termin nie ma jakiegoś jednoznacznego określenia, więc można go naginać wedle własnego widzimisię, ale najogólniej rzecz biorąc jest to jakiś stan pośredni między miłością a znajomością. Dlaczego nie wierzę ? Dlatego że moje zainteresowanie relacjami z innymi ludźmi jest skrajnie różne w zależności od płci, i żadnej opcji 50:50 nie bierze pod uwagę. W przypadku facetów wygląda to tak, że z łatwością zachowuję dystans i pewien chłód emocjonalny, a wszelkie próby jakiejś "integracji" czy "zżycia się" traktuje jako przejaw koneksji homoseksualnych co w efekcie powoduje, że taki zainteresowany głębszą znajomością osiąga skutek odwrotny do zamierzonego. W przypadku kobiet to już pisałem w innym temacie i nie chcę się powtarzać. Powiem tylko, że odczuwam coś dokładnie odwrotnego :) .

Zresztą nawet jakbym miał przypomnieć sobie wszystkie moje dawne znajomości i zestawić je z moim wyobrażeniem pojęcia "przyjaźń", to mimo iż znalazło by się paru typa, z którymi relacja w jakimś stopniu odzwierciedlała to słowo, to i tak żaden z nich nie spełniałby podstawowego kryterium, bez którego - w moim mniemaniu - przyjaźń nie może zaistnieć. Chodzi mi o kwestię akceptacji danego człowieka, bez względu na to jaki on jest. To jedna z prawdopodobnych przyczyn tego, że mam skłonność do większego otwierania się na ludzi których kompletnie nie znam w nadziei, że oni będą w stanie mnie zrozumieć. Po prostu ze znajomymi było dokładnie odwrotnie. Mimo iż pozornie nie przeszkadzało im moje zachowanie, to prędzej czy później mniej lub bardziej wyraźnie dawali mi do zrozumienia, że albo mnie "nie rozumieją", albo że "powinienem wyjść do ludzi". Było to szczególnie bolesne, gdy znałem kogoś już x lat i wydawało mi się, że on doskonale mnie zna i nie powinienem się spodziewać po nim takich sformułowań, a tu nagle cios z moździerza w piszczel. Szczególnie rozwalił mnie dobry kumpel z czasów gimnazjum, którego spotkałem po latach i zachwalał zalety swojej pracy w następujący sposób: "Stary, wiesz jak to fajnie tak przyjść do roboty i sobie pogadać ? Normalnie przychodzisz i gadasz i jest fajnie, mówię ci." :shock:

Zresztą najczęstsze "zarzuty" wynikały z braku zrozumienia mojego introwertyzmu. Ludzie których w życiu poznałem chcieli mnie nawracać, bo nie akceptowali mnie takiego jakim jestem. A to z kolei było jest i będzie dla mnie nie do zaakceptowania. Dlatego wolę szczerze mówiąc nie znać nikogo niż znać kogoś, kto mnie nie rozumie.

To forum jest świetne. Tu nikt nie zarzuca mi że coś jest ze mną nie tak i mogę się swobodnie wypowiedzieć na dowolny temat. Dlatego szczerze mówiąc każdy z was z osobna miałby większe szanse na zostanie moim przyjacielem niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek wcześniej poznałem :wink: .
Kehuan
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 23 wrz 2012, 12:31
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Kehuan »

Ludzie zmieniają się zbyt szybko, żebym zdążył się z nimi zaprzyjaźnić. Dlatego nie mam przyjaciół, nie mam też praktycznie znajomych. Prawdopodobnie dlatego, że ludzie po prostu nie rozumieją, że nie mam ochoty uczestniczyć w libacji alkoholowej, pójść do kluby i wyrwać jakąś 'laseczkę' albo inne tego typu rzeczy. Przyzwyczaiłem się więc do określeń typu 'odludek' albo 'nieżywy' i w sumie mało mnie obchodzi zdanie innych. Czuję, że mógłbym zaprzyjaźnić się tylko z innym introwertykiem :)
Awatar użytkownika
Giuseppe
Intronek
Posty: 41
Rejestracja: 12 lip 2012, 18:54
Płeć: mężczyzna

Re: Przyjaźń...

Post autor: Giuseppe »

Kehuan - witaj w klubie. Swego czasu miałem kogoś, kogo mogłem bez wątpienia nazwać przyjacielem, ale, jak to w życiu już bywa, straciłem do tego ktosia zaufanie. I od tej pory sporo się w moim życiu zmieniło, odciąłem się od kilku osób, grono znajomych zmalało drastycznie. Nie ubolewam jednak z tego powodu, bo nikt mi przynajmniej nie zawraca na co dzień czterech liter.
Awatar użytkownika
Suicide Solution
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 13 paź 2012, 17:27
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Suicide Solution »

Ostatnio właśnie straciłam przyjaciółki. W sumie nie wiem czy one w ogóle nimi kiedykolwiek były. Powiedziały mi, że zawsze przeszkadzało im to, że nie byłam tak roześmiana jak one, ale teraz to ja się już całkiem zamknęłam w sobie. Faktycznie tak jest. Wydaje mi się, że mój introwertyzm postępuje [?] o ile można to tak nazwać. Bo izoluję się od klasy. Jeżeli nie muszę nie wychodzę z domu. Siedzę w szkole sama w ławce. Na przerwach też do prawie nikogo się nie odzywam. Często się zamyślam. Ale to wszystko wina ostatnich przeżyć... Ale to nie miejsce, aby o tym pisać, więc tak skończę. Więc przyjaciół praktycznie nie mam żadnych. Mam znajomych, ale przyjaciółkę jedną, z którą widuję się raz na 2 miesiące. I chłopaka. To wszystko z bliskich relacji jak u mnie...
arbuz25
Pobudzony intro
Posty: 130
Rejestracja: 10 paź 2012, 20:48
Płeć: mężczyzna

Re: Przyjaźń...

Post autor: arbuz25 »

W podstawówce i w gimnazjum nie miałem żadnych przyjaciół. Po prostu byli koledzy i to mi wystarczało. W szkole średniej nawet nie próbowałem nawiązywać jakichś poważnych znajomości. Na korytarzu słyszało się tylko, kto ile wypił na imprezie, kto zaliczył "zgona" i dalej może lepiej nie będę pisał, bo sami wiecie. Czułem się tam jakby dokoła mnie było stado szympansów. Szkoła średnia to był dla mnie okres, w którym straciłem wiarę w ludzi. Nie widziałem nikogo, kto by miał choć trochę oleju w głowie. Nie wierzyłem, że kiedyś poznam kogoś, komu mógłbym zaufać.
Na szczęście na studiach los okazał się łaskawszy. Poznałem dwóch naprawdę świetnych kumpli, z którymi zawsze było o czym pogadać. Po kilku miesiącach znajomości jednemu z nich przydarzyła się tragedia - skutek był taki, że nie miał warunków i środków do życia. Po tym, ja i drugi kolega ostro wzięliśmy się do pracy i pomagaliśmy mu. Większość wakacji spędziliśmy na pomaganiu. To nas niesamowicie zbliżyło. Przy okazji zyskała moja psychika (ta świadomość, że jest się komuś potrzebnym :)) i uwierzyłem, że istnieją na tym świecie rozsądni i godni zaufania ludzie.
Historia może jak z filmu, ale takie jest życie. Przyjaciół poznaje się w biedzie (choć to zapewne nie jest regułą).
Niedawno minęły 3 lata naszej znajomości a zarazem przyjaźni. Czy to dużo? Raczej nie. Ale to pokazuje, że nie trzeba długo się znać, aby się dobrze poznać i sobie zaufać. Przez te 3 lata miałem i dalej mam to poczucie bezpieczeństwa, że gdy w moim życiu wydarzy się coś złego, to będzie miał mi kto pomóc. Wierzę, że dobro powraca.
Awatar użytkownika
amls
Introwertyk
Posty: 72
Rejestracja: 17 paź 2012, 21:13
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Poznań

Re: Przyjaźń...

Post autor: amls »

Mam bardzo wysokie wymagania co do przyjaciela. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie w tak dużym stopniu zaufać drugiemu człowiekowi. Kilka razy próbowałam poradzić się, opowiedzieć o swoich problemach bliższej znajomej, ale zawsze reagowała tak jakby to był błahy problem, nie chciała nawet zastanowić się nad nim. Poczułam się ignorowana, raziłam się do głębszych wyznań i już nie próbuję się zwierzać. Brakuje mi jednak osoby, z którą mogłabym porozmawiać na każdy temat.
Awatar użytkownika
Decadentine
Zagubiona dusza
Posty: 4
Rejestracja: 21 paź 2012, 19:45
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Decadentine »

Taaak, zdecydowanie chciałabym mieć przyjaciela. Marzę o nim. Nie tam grono znajomków, z którymi można iść tylko na zakupy, a naprawdę bliską osobę, której nie wahałabym się niczego powiedzieć. Chociaż coraz częściej dochodzę do wniosku, że przyjaźń owszem istnieje, ale nie dla mnie. Mam tendencję do tworzenia wyobrażeń osoby tylko po kilku rzeczach, które o niej wiem. Z każdym kolejnym słowem te obrazy zaczynają pękać, z resztą można się tego spodziewać. W takim momencie czuję się oszukana i bezwiednie zrażam do siebie tą osobę. A wiele nie trzeba; kilka zgryźliwych komentarzy i po sprawie, niedoszły przyjaciel ucieka, bo okazuję się, że ja również nie jestem taka, jak myślał. Potem z reguły tego żałuję, bo po jakimś czasie dochodzę nie wniosku, że może jednak byłabym w stanie zaakceptować tą osobę taką, jaka jest, a nie taką, jak ją sobie wyobraziłam. Staram się zmienić mój schemat zachowania, ale to już chyba stało się manierą i robię to bezwiednie.
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Re: Przyjaźń...

Post autor: Akolita »

Chyba mam przyjaciela. Tak myślę. Wprawdzie nie ustaliliśmy, że relacja między nami to właśnie przyjaźń, ale jest na tyle bliska, serdeczna i głęboka, że nazwanie jej koleżeństwem to zbyt płytkie określenie. Jeśli chodzi o mnie, to wierzę w przyjaźń damsko - męską, uważam, że jest możliwa i wcale nie taka trudna do utrzymania. Mimo wszystko jednak mam na tyle przyjazne usposobienie, że bardzo chętnie zaprzyjaźniłabym się z kimś jeszcze. Lubię ludzi i lubię wchodzić z nimi w głębokie relacje. ;)
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
Ania
Introwertyk
Posty: 63
Rejestracja: 31 sty 2010, 17:55
Płeć: nieokreślona

Re:

Post autor: Ania »

daoki pisze:Smutne, ale prawdziwe.. chciałabym mieć przyjaciela, chciałabym wiedzieć jak to jest go mieć.
Znam to,mialam podobne doświadczenia,ale mogę odp ci na pytanie-mam przyjaciela,jest jak niespodzianka od losu,prezent,którego się nie spodziewałaś a jest jak wymarzony,trochę jak brat/siostra,jak ojciec/matka,to twoja rodzina można rzec,wiesz i czujesz to czy dana os.jest twoją przyjaciółką/twoim przyjacielem,tak samo jak on/ona na tobie moze polegać tak i ty na nich możesz,ale damsko-meska przyjaźń jest trudniejsza do utrzymania,gdy jedno z nas znajdzie sobie 2 połówkę....Tego się boję,dnia,kiedy mój przyjaciel znajdzie kobietę swego życia.Byłabym szczęśliwa,gdyby była to os.akceptująca mnie i traktująca jak jedna rodzinę,w końcu przyjaciele to rodzina ,którą sami sobie wybieramy,dlaczego więc od razu wrogo patrzeć na 2 człowieka?Nie rozumiem tego u ludzi.Ja nazywam rzeczy po imieniu,przyjaźń to przyjaźń.Kolejne co bym dodała w rozpoznaniu przyjaźni-wasza rozmowa,jeśli dobrze się dogadujecie(masz wrażenie,że lepiej niż z kimkolwiek innym),śmiejecie sie z tego samego lub czujesz i widzisz ,że macie podobne poczucie humoru+zrozumienie to chyba 1 krok w str.przyjaźni,tzw.1 objaw przyjaźni.Potem nadchodzi samo,czas jest najlepszym spr,gdy nastapi ciężka chwila,sytuacja i nie przejdzie obojętnie obok ciebie,będziesz miała myśli typu: to chyba ten/ta,potraktuj to jako piękny prezent od losu jakim jest przyjaźń.Na moja aktualną nawet się nie zanosiło,choć ja marzyłam po naszej 1 dłuższej rozmowie i juz wtedy widziałam i wiedziałam,że ta os.nadaje się na przyjaciela.Ale trzeba być i cierpliwym i dać czas,potem mozna zapytać i wtedy wszystko już wiesz:)


maggie napisał(a):

Akolita napisał(a):

maggie napisał(a):Jeden główny problem był taki, że ona jest ekstrawertykiem, ale i to można pogodzić :)


Moja przyjaciółka też jest ekstrawertykiem z gigantycznymi nadwyżkami energii i spontaniczności. :roll: To bywa męczące, ale z drugiej strony - ja z kolei bywam nudna. :roll:



Dokładnie :wink: Czasem się zastawiałam po co ona się tak 'nadwyręża' aby się ze mną spotkać jak przeważnie nic ciekawego nie robimy (tutaj patrzę z jej punktu widzenia) i ostatnio uzyskałam odpowiedź :D jak pojechałyśmy nad jezioro to powiedziała, że z nikim innym nie potrafi tak odpocząć i porozmawiać. Oczywiście nie wypomniałam jej, że przeważnie to monolog :lol: , ale to było miłe.

Ekstrawertycy chyba maja niski stopień wyrozumiałości i tolerancji....Z autopsji tez tak mówię,bo miałam swego czasu przyjaciółkę,lecz szybko zmieniłam zdanie i nabrałam dystansu do niej,nie traktowałam ją jak przyjaciółkę,choc ona mnie raczej tak,do momentu kłótni,kończącej naszą znajomość(z czego sie cieszyłam).I co do tego słuchania,rozmowy i odpoczynku-też pewnie dlatego chciała ze mna gadać,kojarzy mi się,że mówiła podobne zdanie do tego twojego.Ale po kolejnej autopsji stwierdzam,że dla intro ambi jest najlepszym doborem przyjaciela/przyjaciółki:) Ja potrzebuje kogos kto mnie również dopełni,uzupełni a nie tylko odzwierciedli(jesli wiecie co mam na myśli)

Do limonki:
pisałaś:
limonka pisze:Spróbuję opisać swoje doświadczenia z przyjaźnią. Nie wiem, czy wniosę coś do tematu, ale chyba po prostu potrzebuję się gdzieś wygadać, a że ostatnio nie mam już do kogo, to padło na to forum :wink:

Od podstawówki przyjaźnię się (w zasadzie to przyjaźniłam, czas przeszły bardziej na miejscu) z 2 ekstrawertyczkami. Spędzałyśmy ze sobą sporo czasu - spotkania, wspólne wycieczki, wielogodzinne rozmowy na gg itp. One wyciągały mnie z domu, ja w zamian wysłuchiwałam ich licznych problemów, łagodziłam wszelkie spory i ogólnie dbałam o dobre relacje w naszej trzyosobowej grupce. Miałam też świetny kontakt z każdą z osobna, idealnie można by rzec. Do czasu.

Wszystko zaczęło się sypać, gdy rozeszłyśmy się do różnych szkół średnich. Obie zmieniły się tak, że czasami ich nie poznaję. O ile ich wzajemna relacja wygląda teraz o wiele lepiej, o tyle ja zostałam zepchnięta gdzieś na szary koniec. Wszelkie rozmowy czy spotkania zazwyczaj wychodzą ode mnie. Ostatnio pomyślałam, że poczekam na jakiś kontakt z ich strony, no i tak milczymy sobie od ponad miesiąca. Nie chcę ciągnąć tej relacji na siłę. Wygląda na to, że to koniec blisko 10 letniej przyjaźni. Na nową na razie się nie zanosi. No trudno, trzeba się powoli oswajać z samotnością.
mogę śmiało rzec,że cię rozumiem,gdyż sama miałam podobne doświadczenia,które dały mi do zrozumienia,że w przyjaźni dobrym(wręcz idealnym) spr jest czas jak sama widzisz.Ja mimo zmian życiowych potrafiłabym nadal pielęgnować przyjaźń,lecz niestety mało kto o tym myśli....Lub potrafi.Musi coś naprawdę ważnego sie stać by człowiek mógł być pewien przyjaźni,coś niecodziennego i trudnego....
Awatar użytkownika
Jeanne
Intronek
Posty: 33
Rejestracja: 26 sty 2013, 19:27
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Jeanne »

Pragnę znaleźć przyjaciela podobnego do mnie. Chciałabym z nim spędzać mnóstwo czasu, móc powiedzieć mu o wszystkim, czuć się przy nim bezpiecznie, żebyśmy mieli wspólne zainteresowania i tematy do niekończących się rozmów./ Nie wiem, czy moi obecni "przyjaciele" są prawdziwymi przyjaciółmi, czy tylko zwykłymi znajomymi. Raczej to ja jestem dla nich przyjaciółką, na której mogą zawsze polegać. Służę radą i pomocną dłonią, ale czasami czuję się wykorzystywana.
Obrazek
Awatar użytkownika
djaq
Introwertyk
Posty: 84
Rejestracja: 15 lut 2013, 23:52
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ

Re: Przyjaźń...

Post autor: djaq »

Przyjaźń... U mnie nie ma pojęcia "przyjaciel', jest co najwyżej "bliższy kolega". Miałem takiego kolegę w technikum, dużo ze sobą gadaliśmy, ale znalazł dziewczynę i z biegiem czasu zaczął coraz olewać, no cóż trudno. Z resztą ludzi na zasadzie "cześć-cześć", oczywiście czasem ktoś wpadnie do mnie to pogadam, ale rzadko. Miałem też takiego kolegę, który wykorzystywał to jaki jestem, rządził się mną, byłem źle traktowany (łatwo mi wejść na głowę), wysługiwał się mną. Jednak chciałem mieć kontakt z ludźmi, ale kiedyś nie wytrzymałem i powiedziałem mu dosadnie, że takie coś u mnie nie przejdzie i mam spokój.

Chciałbym poznać kiedyś takiego człowieka, który będzie chciał się ze mną ponudzić, pogadać, miał chociaż jedną wspólną pasję, nawet gdzieś wyjść (niezbyt często :lol: ) i wytrzymywał ze mną (potrafiłem jak ktoś do mnie przyszedł olać typa siąść sobie na wyrko i czytać, szczególnie wtedy gdy byłem już zmęczony kontaktami z ludźmi, a taki typ siedział na kompie u mnie i najwyżej burknąłem "mhm"). I przede wszystkim kolegować się na jasnych zasadach, nie "za coś", szczerze i uczciwie. Może kiedyś uda się znaleźć.
5w4
INTJ
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: Przyjaźń...

Post autor: lea »

Uwaga: post zmulasty.

Ja nie wierzę w to, że będę miała przyjaciela. Kiedykolwiek. Nawet jak jest coś teraz, odrzucam od siebie nadzieję, na to że to przetrwa. Wszystko spisuje już na straty, by potem nie musieć tęsknić za jakimś ***********, który/a nie traktował tego tak samo poważnie jak ja.
I staram się nie przywiązywać się do nikogo. Dla mnie absurdem jest to, że ktoś - dobrowolnie, chce ze mną spędzać czas, i nie bierze udziału w akcji "wylecz tą dziewczynę z aspołeczności". Z choroby, zwanej Introwertyzmem. Już nie ufam nikomu, zwyczajnie - nie warto. Ile razy powiem sobie, że zbytnio się 'odcinam', że może warto zaryzykować - okazuję się naiwna, bo wszystko dzieje się 'po staremu' scenariusz ludzkich zachowań wobec mnie, powtarza się.

A więc, profilaktycznie, zapobiegawczo, wyznaję zasadę: zachować dystans.
Być miłym człowiekiem, ale wciąż pamiętać by nie używać słowa "przyjaciel". Ludzie stanowczo nadużywają słowa "przyjaciel". Ja go nie używam, może tym sposobem świat dąży do równowagi i takietam.

Jak ktoś jest dla mnie miły, myślę "Czego chcesz?". Kolejny objaw nieufności, niestety, zazwyczaj faktycznie - ludzie są mili, jak czegoś chcą. Nie ma bezinteresowności, a składając obietnice, już z góry wiedzą, że ich nie dotrzymają.

Mam taki ciekawy talent - nie muszę być wredna, by zniechęcać do siebie ludzi.
Wystarczy, że jestem sobą. Na początku okey, na dłuższą metę - zwyczajnie się nudzę. Jestem upiornie nudna. Pewnie też dlatego, że z małą ilością ludzi w moim wieku, mam wspólne tematy do rozmowy. A czy z kimś ode mnie starszym dogadałabym się lepiej? Nie wiem, nie mam właściwie takich znajomych.
Rozmowy. Znam strasznie mało ludzi, nawet nie wiem czy umiem... rozmawiać.

Jestem bardzo sympatycznym człowiekiem, naprawdę. Tyle wiem. Dla każdego, nawet dla mend, które patrzą na mnie 'z góry'. Trudno mnie wyprowadzić z równowagi, a na ochrzan trzeba sobie zasłużyć ( ale jest porządny za to, bo mówię prawdę, a jak coś naprawdę dotyczy to wtedy boli ).
Ale ludzie chyba najbardziej lgną do tych głośnych, odważnych, emanujących pewnością siebie - przyjaźń z kimś takim, chyba i im dodaje na pewności. I bezczelności, zbytniej aż śmiałości. Miałam fajne relacje z niektórymi ludźmi, którzy tak bardzo się zmienili... dorośli. Pewnie w tym problem.

Jak kogoś nawet tylko lubię czuję się słabsza. Przyjaźń to według mnie gatunek uczucia miłości. A miłość to słabość. Ale dla ukochanych osób zrobiłabym wszystko, by chociażby - chronić ich. Jak lwica bym o nich walczyła, hah. *hm, chyba coś mnie łączy z Cersei Lannister*
Więc byłabym świetnym przyjacielem.

Ale dużo zachodu z tym, aby się ze mną zaprzyjaźnić. Cóż, cena idzie na jakość. :mrgreen:
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
ODPOWIEDZ