Przyjaźń...
- kropka
- Introwertyk
- Posty: 84
- Rejestracja: 05 sie 2008, 19:20
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: wyrwana z kontekstu
A kogo w zasadzie uważacie za przyjaciela? Kogoś, z kim codziennie się widzicie? Kogoś, z kim na prawdę macie o czym pogadać? Kogoś, z kim co prawda wiele Was nie łączy, ale wiecie, że możecie w 100% na niego liczyć? Czy kogoś, kto wie o Was prawie wszystko? Czy jeszcze coś innego? Bo osoba łącząca w sobie wszystkie ww cechy nie wiem, czy istnieje
Nie mam przyjaciela. Smutne, ale prawdziwe. Jest koleżanka, która uważa się za mojego przyjaciela, a ja ciągle muszę jej tłumaczyć, że to nie to. Jest strasznie ekstrawertyczna i jej pojęcie przyjaźni jest... nie wiem jak to ująć, płytsze chyba.
Kim jest dla mnie przyjaciel? Kimś, z kim mogę śmiać się i rozmawiać na poważne tematy, wspólnie milczeć i szaleć, kogoś na kim mogę polegać i mu ufać, jak też czuć się komfortowo w jego obecności (bez zbędnej napiętej ciszy etc.). I w końcu przyjaciel to ktoś z kim mogę porozumiewać się prawie bez słów, chciałabym aby łączyło nas porozumienie.
Ale taka przyjaźń nie jest możliwa bez wieloletniej znajomości, w ciągu której, dojrzewa i nabiera kształtów.
Kim jest dla mnie przyjaciel? Kimś, z kim mogę śmiać się i rozmawiać na poważne tematy, wspólnie milczeć i szaleć, kogoś na kim mogę polegać i mu ufać, jak też czuć się komfortowo w jego obecności (bez zbędnej napiętej ciszy etc.). I w końcu przyjaciel to ktoś z kim mogę porozumiewać się prawie bez słów, chciałabym aby łączyło nas porozumienie.
Ale taka przyjaźń nie jest możliwa bez wieloletniej znajomości, w ciągu której, dojrzewa i nabiera kształtów.
- Akolita
- Krypto-Extra
- Posty: 756
- Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Łódź/Włocławek
To osoba, która nigdy nie zawiodła moich oczekiwań i była zawsze blisko, choćby duchem, kiedy tego potrzebowałam. Tyle.
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
- Akolita
- Krypto-Extra
- Posty: 756
- Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Łódź/Włocławek
Gorzkie... ale jakie powszechne i prawdziwe...Sorrow pisze:Nie mam przyjaciół, a większość moich znajomych wsiąknęła w WoWa...
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
- iksigrekzet
- Intromajster
- Posty: 517
- Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
- Płeć: nieokreślona
imho dużo ważniejsze od przyjaciół jest dobry związek z kobietą/mężczyzną i grupa osób która nas akceptuje, w której możemy się realizować. Oczywiście nie wykluczam jakichś bliższych relacji przyjacielskich, ale do tego trzeba dojrzeć.Tak naprawdę, przyjaźnie były w dzieciństwie kiedy mogłeś pokłócić się na śmierć i życie o zabawkę tylko po to by za jakiś czas znów się nią razem bawić.
Jestem na etapie, w którym bardzo trudno jest uwierzyć w prawdziwość słowa przyjaciel. Sparzyłam się nie raz. Dwoje, których nazwałam przyjaciółmi praktycznie odeszło, choć znałam ich od urodzenia. Spotykam ich na zasadzie cześć-cześć, co słychać. Mam jeszcze jedną przyjaciółkę. Jeszcze nie odeszła, ale nie potrafię wyzbyć się myśli, że też odejdzie. Przez lata nauczyłam się, że ludzie przychodzą i odchodzą, i nie należy się przywiązywać. Zwierzęta są wspaniałe, kocham je, choć też mają swoje instynkty i można się na nich zawieść.
I to jest moje wyobrażenie przyjaciela.
Mianem przyjaciela nazywam osobę, do której mam zaufanie, przy której czuję się bezpieczna, przy której mogę pomilczeć i być sobą, bo mnie rozumie, a jeśli nie, to przynajmniej z całego serca próbuje zrozumieć. Trudno to wyjaśnić, bo to się czuje. Na pewno nie jest to osoba, z którą widzę się codziennie z własnej chęci, bo nie lubię codziennych spotkań. Są zbyt wyczerpujące i intensywne. Z nią mogę spotykać się raz na tydzień, na miesiąc czy rzadziej, ale mimo to nie ma między nami uczucia winy za to. Na 100% nie liczę na nikogo, ale między przyjaciółmi jest też w tym zrozumiałość. Trzeba liczyć siły przyjaciół na swoje zamiary i nie można wymagać od nich zbyt dużo. To tylko ludzie jak my.kropka pisze:A kogo w zasadzie uważacie za przyjaciela? Kogoś, z kim codziennie się widzicie? Kogoś, z kim na prawdę macie o czym pogadać? Kogoś, z kim co prawda wiele Was nie łączy, ale wiecie, że możecie w 100% na niego liczyć? Czy kogoś, kto wie o Was prawie wszystko? Czy jeszcze coś innego? Bo osoba łącząca w sobie wszystkie ww cechy nie wiem, czy istnieje
I to jest moje wyobrażenie przyjaciela.
INFp, gr. B
Jeden jedyny przyjaciel. Choć całkiem niedawno poznany. Taki pół ekstra pół intro. Ale facet - do nich mam większe zaufanie niż do płci żeńskiej.
Poza nim mam tylko znajomych z którymi raczej nie utrzymuję kontaktu. Chyba, że coś nas do swojej obecności "zmusza" - np. szkoła.
Przez większą część swojego życia nie miałam przyjaciół (fałszywych nie wliczając). Ludziom w moim otoczeniu nie chciało by się poświęcać tyle czasu by "oswoić" mnie ze sobą. Nie zwracają uwagi na takich "szarych" mniej towarzyskich ludzi. Ale nie przejmuję się tym, czasem wręcz przeciwnie.
Poza nim mam tylko znajomych z którymi raczej nie utrzymuję kontaktu. Chyba, że coś nas do swojej obecności "zmusza" - np. szkoła.
Przez większą część swojego życia nie miałam przyjaciół (fałszywych nie wliczając). Ludziom w moim otoczeniu nie chciało by się poświęcać tyle czasu by "oswoić" mnie ze sobą. Nie zwracają uwagi na takich "szarych" mniej towarzyskich ludzi. Ale nie przejmuję się tym, czasem wręcz przeciwnie.
Oczywiście, że nie. Przyjaźń powinna być z obu stron, inaczej dla mnie to nie przyjaźń.Jacek pisze:a nazwalibyscie przyjacielem kogos, kto nie okresliłby was tym mianem?
Miałam taki przypadek i nie podobało mi się to. Dlaczego? Napisałam powyżej.a co z ludzmi ktorzy nazywaja was swoimi przyjaciolmi, mimo ze za takich sie nie uważacie?
Właśnie pod wpływem tego tematu zaczęłam zastanawiać się nad tym i nawet zamierzałam o to zapytać.Jacek pisze:a nazwalibyscie przyjacielem kogos, kto nie okresliłby was tym mianem?
a co z ludzmi ktorzy nazywaja was swoimi przyjaciolmi, mimo ze za takich sie nie uważacie?
Jeśli relacje między mną, a drugim człowiekiem są takie, jak to opisałam w poprzednim poście, to nazywam to przyjaźnią. Ważne jest to, co czuję do tej osoby i co ona czuje do mnie. I tylko to się liczy. Nie potrzeba tu nazwy. Nie lubię nawet potoku słów, zbytecznego zapewniania o przyjaźni, miłości czy innych uczuciach. Jeśli moja przyjaciółka miałaby awersje do używania tej nazwy i w związku z tym nie określiłaby mnie mianem przyjaciółki, to zrozumiałabym to, bo właśnie ja taka jestem. Tan naprawdę to ona pierwsza nazwała mnie przyjaciółką i często wymawia te słowo. Ja jestem oszczędniejsza i wolę czuć niż mówić.
Taki jest właśnie warunek. Gdy jedna strona nie daje tyle, co druga, to nie jest to przyjaźń, tylko zwykła fascynacja, zaślepienie. Albo jest to dopiero początek związku emocjonalnego, w którym jedna osoba nie zdążyła jeszcze zaangażować się na tyle, na ile zaangażowała się druga.
INFp, gr. B
no wlasnie nie chodzi mi tu o nazywanie tylko o działanie
czy w ogole mozna byc czyims przyjacialem, skoro ten ktos nie jest naszym? i vice versa. to zalezy od rozumienia przyjazni? ktos ma inne kryteria niz nasze i my spelniamy jego kryteria ale on naszych juz nie?
własnie.Gdy jedna strona nie daje tyle, co druga, to nie jest to przyjaźń
czy w ogole mozna byc czyims przyjacialem, skoro ten ktos nie jest naszym? i vice versa. to zalezy od rozumienia przyjazni? ktos ma inne kryteria niz nasze i my spelniamy jego kryteria ale on naszych juz nie?