Re: introwertyzm a depresja
: 10 cze 2018, 16:50
Też się strasznie śmieje z tego tematu. Kawał historii
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Wyszło mi wszystko na 100% na wszystkich skalach, chociaż spodziewałam się takiego wyniku. Jestem pewna tego na co choruję, ale takie testy też mogą w zaskakujący sposób wyjaśnić nam zachowania, których moglibyśmy nie wiązać z depresją, albo innymi chorobami na tle psychicznym. Jak problemy z oddychaniem, zaburzenia bicia serca, suchość w ustach, drżenie rąk.Coldman pisze: ↑21 lis 2018, 16:58 Taki teścik znalazłem w internetach https://psychomedic.online/test-psychologiczny-das-21/
Podstawa podstaw, ale ludzie lubią je robić.
tove pisze: ↑25 mar 2019, 14:36Wyszło mi wszystko na 100% na wszystkich skalach, chociaż spodziewałam się takiego wyniku. Jestem pewna tego na co choruję, ale takie testy też mogą w zaskakujący sposób wyjaśnić nam zachowania, których moglibyśmy nie wiązać z depresją, albo innymi chorobami na tle psychicznym. Jak problemy z oddychaniem, zaburzenia bicia serca, suchość w ustach, drżenie rąk.Coldman pisze: ↑21 lis 2018, 16:58 Taki teścik znalazłem w internetach https://psychomedic.online/test-psychologiczny-das-21/
Podstawa podstaw, ale ludzie lubią je robić.
Depresja bardzo wpływa na zdrowie fizyczne człowieka, też na jego wygląd. Często wszystko jest wypisane na twarzy, niby wszyscy to dostrzegają, ale nikogo to specjalnie nie obchodzi. Ale czy powinno kogoś obchodzić? Czy każdy ma prawo ignorowania takiego problemu u osób w naszym najbliższym otoczeniu?
Doszłam ostatnio do wniosku, że wpasowuję się w ideał urody epoki wiktoriańskiej, chociaż ja nie potrzebuję do tego efektu ryżowego pudru.
"Panowało wówczas w całej Europie, odnoszące się głównie do kobiet, przekonanie, że twarz odzwierciedla wnętrze: „Omdlewająca bladość, jeśli to możliwe, zaakcentowana przez czarne włosy, ciemne cienie pod oczami, chmury pudru ryżowego; wszystko to symbolizowało więc cierpienia romantycznej duszy”. Bladość, delikatność i przezroczystość śnieżnej cery pozostawały wyznacznikiem piękna kobiecego, a także symbolizowały przynależność do określonej klasy i rasy jeszcze na przełomie XIX i XX wieku (było to podyktowane wieloma względami: zachowanie perłowego odcienia cery oznaczało między innymi, że kobieta nie wychodzi zbyt często „na powietrze”, co zapewniało ewentualnego adoratora, iż lubi ona przebywać w domu, nadaje się więc na żonę i matkę)."
Zrobiłam ostatnio duży postęp, czyli poszłam do lekarza. Nie psychoterapeuty, tylko do zwykłego lekarza. Po wszelkich niezbędnych badaniach, w tym EKG serca, diagnoza jest taka, że to faktycznie depresja. Jakoś w szoku nie byłam, dla mnie to było dość jasne. Na ten moment zostały mi przepisane antydepresanty, ale jak już mówiłam, nie od psychiatry.
Nie rzucam się zbytnio w oczy, ale to naprawdę po mnie bardzo widać. To jest cecha, która przyciąga uwagę. To jest pierwsza rzecz, którą ktoś o mnie mówi, kiedy mnie opisuje. Nie wiem, może jestem za mało atrakcyjna, aby ten smutek kogokolwiek zainteresował. Wcale nie jestem osobą, która chce być w centrum uwagi. Nie lubię mówić o swoich uczuciach. Jednak choruję na to od zawsze i jestem wściekła, że byłam z tym sama i jako dziecko i jako nastolatka.Z tym wypisaniem na twarzy to tylko Tobie się może tak wydawać, tak samo jest jak wydaje nam się, że wszyscy się na nas patrzą, a tak wcale nie jest. Nawet jeśli się przewrócimy i ktoś się zaśmieje za pare minut usunie mu się to z pamięci.
Człowiek jest mistrzem w zakładaniu masek i nawet najbliższych potrafi dobrze zmylić. Należy daną jednostkę dobrze znać i trochę czasu poobserwować, to w końcu dojdzie się do odpowiednich wniosków.
Powinno obchodzić Twoich najbliższych - rodzinę, przyjaciół. To dużo mówi o tym czy zależy im na Tobie. Jeśli się boisz powiedzieć komuś tego wprost to chociaż znaki powinny być wyraźne i kierujące na to, że naprawdę jest coś nie tak.
Też się niby na świat otworzyłam, też niby jest lepiej, ale teraz wpadam w takie stany, że potem nie wiem gdzie mi zniknął tydzień.Problem w tym, że wielu ludzi nie jest zbyt wyedukowana w tym temacie i nie widzi różnicy w zachowaniu osoby po ciężkim dniu w pracy, a osobie w depresji. Jak czytałaś wcześniejsze posty, to wiesz, że miałem dłuższy epizod z tym. Nikt z rodziny, ani przyjaciół nie dowiedział się o tym, nikt nie zauważył niczego, ale mi to akurat odpowiadało.
Po mnie kiedyś było ciężko dostrzec cokolwiek, emocje w środeczku, na zewnątrz zawsze to samo zachowanie. Teraz się otworzyłem bardziej na świat, ale emocje głównie upuszczam i tak sam sobie.
Kończąc pozytywnie i nawiązując do rozmów na czacie, dużo osób mi mówi, że nie widać po mnie, że spożywałem alkohol w najbliższym czasie
To świetnie, bardzo dobrze. Każdy krok nawet najmniejszy się liczy. Ogólnie to lepiej się wybierz do psychiatry i do psychoterapeuty, bo same leki efektu mogą nie dać.tove pisze: ↑25 mar 2019, 18:14
Zrobiłam ostatnio duży postęp, czyli poszłam do lekarza. Nie psychoterapeuty, tylko do zwykłego lekarza. Po wszelkich niezbędnych badaniach, w tym EKG serca, diagnoza jest taka, że to faktycznie depresja. Jakoś w szoku nie byłam, dla mnie to było dość jasne. Na ten moment zostały mi przepisane antydepresanty, ale jak już mówiłam, nie od psychiatry.
Właściwie o tym jak leczenie depresji w Polsce jest trudne, mogłabym pisać bardzo dużo. Aby pójść do psychologa na NFZ, najpierw trzeba iść do psychiatry na NFZ, a psychiatra na NFZ jest dostępny za parę miesięcy. Ale wciąż szukam czegoś szybciej. Jak się słyszy termin "za trzy miesiące" to ma się w głowie myśl: "hahaha jeśli dożyję".
Jak odegrasz publiczne przedstawienie to cię wyślą do psychiatryka, ale to taka droga na skróty, rzecz ostatecznej pomocy.tove pisze: ↑25 mar 2019, 18:14 Jakie publiczne, dramatyczne przedstawienie trzeba odegrać, aby otrzymać szybciej pomoc?
Oczywiście osoba chora na depresję szybko poddaje się w poszukiwaniach psychiatry i psychoterapeuty. To serio jest wielki, wielki wysiłek zadzwonić gdziekolwiek w tej sprawie. Tacy ludzie nie powinni być z tym sami, bo sami zbyt wiele nie zrobią.
To, że nie chcemy stać w centrum uwagi i nie lubimy dzielić się własnymi uczuciami nie oznacza, że nie potrzebujemy kogoś bliskiego.tove pisze: ↑25 mar 2019, 18:14
Nie rzucam się zbytnio w oczy, ale to naprawdę po mnie bardzo widać. To jest cecha, która przyciąga uwagę. To jest pierwsza rzecz, którą ktoś o mnie mówi, kiedy mnie opisuje. Nie wiem, może jestem za mało atrakcyjna, aby ten smutek kogokolwiek zainteresował. Wcale nie jestem osobą, która chce być w centrum uwagi. Nie lubię mówić o swoich uczuciach. Jednak choruję na to od zawsze i jestem wściekła, że byłam z tym sama i jako dziecko i jako nastolatka.
Moi znajomi to widzieli i nie reagowali, moja rodzina nie chciała tego widzieć. Nie mam więc ani bliższych znajomych, nie mam też bliskich relacji z rodziną. Ergo, jestem z tym paskudztwem sama.
tove pisze: ↑25 mar 2019, 18:14
Też się niby na świat otworzyłam, też niby jest lepiej, ale teraz wpadam w takie stany, że potem nie wiem gdzie mi zniknął tydzień.
Co do alko, to chyba za mało śledzę czat aby być na bierząco. Ale też wspominałam na nim dzisiaj, że alko próbuję rzucić, bo jak się jest wrażliwym człowiekiem, to można łatwo w uzależnienia wpaść. Moi mało rozgarnięci znajomi nie pojmują tej logiki.
Rozważałam nawet terapię grupową, bo na to czasem wystarczy skierowanie od internisty. Czasem mi się wydaje, że wystarczyłaby mi chociaż jedna wpierająca osoba, aby było trochę lepiej. Tylko wśród znajomych takiej nie ma, a nowych ludzi poznawać siły nie mam.
Ciekawy teścik... ciekawyColdman pisze: ↑21 lis 2018, 16:58 Taki teścik znalazłem w internetach https://psychomedic.online/test-psychologiczny-das-21/
Podstawa podstaw, ale ludzie lubią je robić.