Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
- Intergalactic
- Intronek
- Posty: 28
- Rejestracja: 04 mar 2011, 14:06
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraków
Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Wszystko potrafię sobie wytłumaczyć, sam się oszukuję w ten sposób.
Racjonalizm ucieczką od czucia i prawdziwego życia?
Racjonalizm ucieczką od czucia i prawdziwego życia?
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Też sobie wszystko tłumaczę. Muszę "wiedzieć", nic nie może mi się "wydawać". Bardzo dokładnie wmawiam sobie różne rzeczy, żeby całość miała ręce i nogi i działała poprawnie. Mistrzem jestem kiedy trzeba się uczyć, albo nie chcę iść na imprezę.
Tylko u mnie nie działa to zamiast emocji, a równolegle z nimi.
Tylko u mnie nie działa to zamiast emocji, a równolegle z nimi.
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Chyba też mam z tym problem...Intergalactic pisze:Wszystko potrafię sobie wytłumaczyć, sam się oszukuję w ten sposób.
Racjonalizm ucieczką od czucia i prawdziwego życia?
Co jest, to jest. Co się zdarzy, to się zdarzy.
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Jak by tak się zastanowić no to rzeczywiście-mikamves- pisze:Racjonalizm chyba nie za bardzo idzie w parze z oszukiwaniem samego siebie. Jedno drugiemu przeczy.
Co jest, to jest. Co się zdarzy, to się zdarzy.
-
- Zagubiona dusza
- Posty: 4
- Rejestracja: 28 lut 2011, 18:11
- Płeć: nieokreślona
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
A według mnie może to być oszukiwanie samego siebie, bo tak na prawdę nadmierne myślenie w sensie analizowania to ślepy zaułek, prowadzi przede wszystkim do cierpienia bo odsłania niedoskonałości, czasami dobrze pozwolić sobie na spontaniczność Również to prowadzi do tego że planujemy i obmyślamy całe życie a nie działamy... We wszystkim trzeba poznać umiar, tzw. złoty środek, nawet w myśleniu... napiszę wam że to na prawdę nie jest łatwe takowe poznanie, szczególnie dla introwertyka... Bynajmniej nie chodzi mi o to że analizowanie jest złe bo tak na prawdę dzięki temu możemy sobie pozwolić na dokładność wykonania czegokolwiek ale z drugiej strony trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć sobie dość bo to nasze dobrodziejstwo zwące się rozumem stanie się naszą pułapką
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Jestem racjonalistą i analitykiem. Nawet gdybym potrafił to zmienić to tego nie zrobię. Taki po prostu jestem.
Polecam trochę sobie poczytać zanim dojdzie do dalszej dyskusji: http://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonaliz ... %C4%85dowy
Polecam trochę sobie poczytać zanim dojdzie do dalszej dyskusji: http://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonaliz ... %C4%85dowy
INTJ A Analityk
- Saad
- Introrodek
- Posty: 18
- Rejestracja: 12 sty 2012, 18:47
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Moja osobowość nie pozwala mi podchodzić do życia inaczej niż racjonalistycznie. Jednak przeważnie, kiedy chcę wyjaśnić coś nie powołując się na wiarę i wątpliwe autorytety, zapętlam się w rozmyślaniach i wynikiem jest pustka w głowie. Nigdy nie jestem pewna, czy prawda jest prawdą.SentymentalnyPatryk pisze:bo tak na prawdę nadmierne myślenie w sensie analizowania to ślepy zaułek
Jeśli ktoś tutaj szuka dobrego CV... lub pasjonują go teksty o tematyce rekrutacji, to być może powinien odwiedzić
https://cvki.pl/ - wzory CV do pobrania
https://cvki.pl/ - wzory CV do pobrania
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Bez przerwy analizuję i racjonalizuję. Zarówno wewnętrzne przetasowania, jak i otaczającą mnie rzeczywistość. Mam z tego tytułu pewną zagwozdkę, zaraz wyjaśnię o co chodzi.
Ogólnie rzecz biorąc dobrze mi ze swoją refleksyjną naturą. Dzięki temu, że w zeszłym roku bardzo szczegółowo opisywałam swoje przeżycia w dzienniku i starałam się dociekać przyczyn konkretnych zachowań/odczuć, byłam w stanie wygrzebać się ze strasznej psychicznej zapaści. Po nastąpieniu "momentu kryzysowego" zdołałam jakoś przyhamować galopującą apatię i poczucie beznadziei, a potem na chłodno, warstwa po warstwie odsłonić istotę problemu i podjąć jakieś konstruktywne działania.
Ten "trening" przyniósł taki skutek, że nawet jeśli coś się we mnie sypie, potrafię przynajmniej stwierdzić dlaczego.
Co do świata zewnętrznego - uważna obserwacja i analiza zachowań innych ludzi pozwala mi czasem odczuwać pewną nieuzasadnioną (acz przyjemną) wyższość nad znaczną częścią społeczeństwa, bo zdaję się dostrzegać wiele zachodzących w niej procesów. Trochę jakbym spoglądała na ludzi przez wielobarwną siatkę zależności i mogła śledzić przebiegające przez nią impulsy. Ale sporo w tym nadmiernego zaufania do swojej mądrości życiowej i staram się tępić tego typu wielkościowe urojenia.
Schody zaczynają się wtedy, gdy sama zaczynam wikłać się w relacje międzyludzkie. Nie mówię tu akurat o trudnościach w nawiązywaniu czy utrzymywaniu znajomości, ale natrętnej skłonności do analizowania i patrzenia na siebie z boku. O ile pomaga mi to w utrzymywaniu odpowiedniej temperatury w życiu wewnętrznym, wchodząc w jakiekolwiek relacje zaczynam kombinować i psychologizować, widzieć wszędzie powtarzające się schematy i przewidywać reakcje. Czuć się jak aktor grający w farsie. I nawet jeśli kontakty z ludźmi przynoszą mi satysfakcję, ciągle mam wrażenie jakby moja skłonność do obserwacji i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze nie pozwalała mi w pełni cieszyć się życiem.
Ogólnie rzecz biorąc dobrze mi ze swoją refleksyjną naturą. Dzięki temu, że w zeszłym roku bardzo szczegółowo opisywałam swoje przeżycia w dzienniku i starałam się dociekać przyczyn konkretnych zachowań/odczuć, byłam w stanie wygrzebać się ze strasznej psychicznej zapaści. Po nastąpieniu "momentu kryzysowego" zdołałam jakoś przyhamować galopującą apatię i poczucie beznadziei, a potem na chłodno, warstwa po warstwie odsłonić istotę problemu i podjąć jakieś konstruktywne działania.
Ten "trening" przyniósł taki skutek, że nawet jeśli coś się we mnie sypie, potrafię przynajmniej stwierdzić dlaczego.
Co do świata zewnętrznego - uważna obserwacja i analiza zachowań innych ludzi pozwala mi czasem odczuwać pewną nieuzasadnioną (acz przyjemną) wyższość nad znaczną częścią społeczeństwa, bo zdaję się dostrzegać wiele zachodzących w niej procesów. Trochę jakbym spoglądała na ludzi przez wielobarwną siatkę zależności i mogła śledzić przebiegające przez nią impulsy. Ale sporo w tym nadmiernego zaufania do swojej mądrości życiowej i staram się tępić tego typu wielkościowe urojenia.
Schody zaczynają się wtedy, gdy sama zaczynam wikłać się w relacje międzyludzkie. Nie mówię tu akurat o trudnościach w nawiązywaniu czy utrzymywaniu znajomości, ale natrętnej skłonności do analizowania i patrzenia na siebie z boku. O ile pomaga mi to w utrzymywaniu odpowiedniej temperatury w życiu wewnętrznym, wchodząc w jakiekolwiek relacje zaczynam kombinować i psychologizować, widzieć wszędzie powtarzające się schematy i przewidywać reakcje. Czuć się jak aktor grający w farsie. I nawet jeśli kontakty z ludźmi przynoszą mi satysfakcję, ciągle mam wrażenie jakby moja skłonność do obserwacji i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze nie pozwalała mi w pełni cieszyć się życiem.
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Żeby nie wpaść w pułapkę racjonalizowania wszystkiego trzeba zdać sobie sprawę z tego, że popędy rządzą naszymi zachowaniami. Gdyby tak nie było, to nic byśmy nie robili.
Najważniejsze popędy to głód i pragnienie, jednak w dzisiejszych czasach w cywilizowanych krajach u większości osób są one zaspokojone. Aby nie doszło do przesytu odczuwamy, że jesteśmy nasyceni i napojeni, a przy dalszych dawkach pokarmu i picia czujemy dyskomfort.
Kolejną sprawą są emocje. Emocje to takie popędy, które pochodzą z układu limbicznego i mają zmusić organizm do podjęcia, lub zaniechania jakiegoś działania, jednak nie są tak silne jak głód i pragnienie. Emocje wywołują fizjologiczne zmiany w organizmie, a także pewne subiektywne wrażenia, które nazywa się uczuciami.
Ważnymi emocjami są strach i wstręt. Mają one za zadanie chronić organizm od podjęcia działań mogących go zniszczyć.
Czasami niektóre popędy stają się zbyt silne i nieadekwatne do sytuacji. Często jest to strach. Wtedy można go próbować zahamować dzięki racjonalnemu myśleniu, ale można też łatwiej: usprawiedliwić strach racjonalnym myśleniem. Bo tak na dobrą sprawę rozum może usprawiedliwić WSZYSTKO. Starożytni greccy mędrcy umieli przekonać ludzi, że czarne jest białe, a białe jest czarne.
Mając do wyboru drogę trudną (sprzeciwienie się popędowi np. strachu), lub drogę łatwą (uznanie popędu) raczej wybierzemy to drugie.
Najważniejsze popędy to głód i pragnienie, jednak w dzisiejszych czasach w cywilizowanych krajach u większości osób są one zaspokojone. Aby nie doszło do przesytu odczuwamy, że jesteśmy nasyceni i napojeni, a przy dalszych dawkach pokarmu i picia czujemy dyskomfort.
Kolejną sprawą są emocje. Emocje to takie popędy, które pochodzą z układu limbicznego i mają zmusić organizm do podjęcia, lub zaniechania jakiegoś działania, jednak nie są tak silne jak głód i pragnienie. Emocje wywołują fizjologiczne zmiany w organizmie, a także pewne subiektywne wrażenia, które nazywa się uczuciami.
Ważnymi emocjami są strach i wstręt. Mają one za zadanie chronić organizm od podjęcia działań mogących go zniszczyć.
Czasami niektóre popędy stają się zbyt silne i nieadekwatne do sytuacji. Często jest to strach. Wtedy można go próbować zahamować dzięki racjonalnemu myśleniu, ale można też łatwiej: usprawiedliwić strach racjonalnym myśleniem. Bo tak na dobrą sprawę rozum może usprawiedliwić WSZYSTKO. Starożytni greccy mędrcy umieli przekonać ludzi, że czarne jest białe, a białe jest czarne.
Mając do wyboru drogę trudną (sprzeciwienie się popędowi np. strachu), lub drogę łatwą (uznanie popędu) raczej wybierzemy to drugie.
- Arsen
- Rozkręcony intro
- Posty: 272
- Rejestracja: 04 lut 2019, 22:08
- Płeć: mężczyzna
- MBTI: INFJ
- Lokalizacja: Sinnoh
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Oj mam tak i to bardzo mocno. Różne analizy, przeliczenia, rozmyślania nad tym i owym. Nad wszystkim, nad każdym. Do tego stopnia że potrafię sobie niemal rozpisać to i owo aby tylko zobaczyć więcej lub wpaść na coś co mi umyka. Psuje to często moje relacje z ludźmi bo każdy ich ruch ja staram sobie jakoś wyjaśnić i iść 2 kroki dalej, albo 3 nawet. Chce być przed nimi i nie być zaskoczony. Jak niestety się zdarza nie wszystko ma sens albo mi umyka i wtedy zdarzają się problemy. Odbiorę coś źle albo pominę i wtedy nie mając dobrych danych po prostu się myle.
W walce – zwycięstwo
W pokoju – czujność
W śmierci – poświęcenie
W pokoju – czujność
W śmierci – poświęcenie
Re: Przeintelektualizowanie, nadmierna racjonalizacja
Tak, owszem mam takie skłonności. Zwłaszcza jeśli mi na czymś lub kimś zależy. Jednak doświadczenie uczy, że czasem to głupota. Pewne rzeczy dzieją się przez przypadek, żart czy wzajemne niezrozumienie. I nie warto tego roztrząsać. Miałam w życiu parę takich niesamowicie absurdalnych i zaskakujących sytuacji, że za nic nie potrafię ich sobie wytłumaczyć.