Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Tutaj możemy zadać pytanie dotyczące konkretnego problemu związanego mniej lub bardziej z introwertyzmem naszym lub innych, poprosić o pomoc, rady, wskazówki.
Awatar użytkownika
Kiriot_Onky
Intronek
Posty: 52
Rejestracja: 14 maja 2016, 22:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Gliwice

Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Kiriot_Onky »

Witam, z racji tego iż nieustannie próbuję sobie ogarnąć życie chciałbym uzyskać pomoc gdziekolwiek się da. :) No więc...

Mój typ osobowości MBTI to INTJ, chłopak student lat 20.
Od ponad 4-5 lat borykam się z problemem depresji, wyczytałem że dość powszechna dla INTJ. Początkowo ok 15-16 lat nie byłem na tyle inteligenty, żeby dostrzec ten problem. Miałem myśli samobójcze od ok 16 lat i sporo problemów. Brak bliższych znajomych w moim miejscu zamieszkania, brak zrozumienia, odrzucenie społeczne i karcenie z powodu swojej odmienności. Najbardziej życie zepsuła mi zdecydowanie samotność, wieczne pogrążenie w swoim wnętrzu gdzie jestem bezpieczny, całkowite odcięcie rzeczywistości w świecie własnych marzeń, fantazji gdzie jestem bogiem. W pod koniec gimnazjum byłem coraz bardziej niezadowolony ze swojego życia, próbowałem to zmienić, niestety bezskutecznie. Zacząłem myśleć, że życie to cierpienie, że jest złe, niedobre, okrutne, przynosi wyłącznie negatywne doświadczenia, a tym pozytywnych jest bardzo mało. Wmówiłem sobie że rzeczywiście tak jest, uważałem że myśli samobójcze to coś normalnego, że lenistwo i brak chęci do życia to też coś normalnego, że nic mi nie dolega, że po prostu życie takie jest.... Moja egzystencja jest bezcelowa i a moje życie nieszczęśliwe więc po co żyje skoro nieustannie jest mi smutno lub źle.

Z racji tego że mam analityczny umysł zestawiłem sobie korzyści i niekorzyści z racji bytu i policzyłem ich stosunek do siebie :lol: wyszło mi ok. 1:10 :? Późniejsze problemy sprawiły, że zacząłem zamykać się jeszcze bardziej w sobie w świecie komputerowym, a potem niestety w narkotykach. Zacząłem w wieku 16 lat i wciąż się z tym borykam. Posiadam rozległą wiedzę na temat substancji psychotropowych i nie jestem od niczego uzależniony fizycznie. Jedynie moja psychika domaga się kolejnych tego typu doświadczeń, które w trosce o własne dobro ograniczam jak się tylko da. Nie czułem pociągu do uzależniających, ani do alkoholu czy papierosów. Do gustu przypadły mi psychodeliki w szczególności LSD. Oczywiście wszystko było tak precyzyjne przemyślane i zaplanowane, że moi rodzice nawet po tym czasie nawet się nie domyślają, gdyż ciągle dobrze się uczyłem i sprawiałem pozory. Nigdy nie miałem żadnych problemów z prawem, gdyż wszystko starannie planowałem i utrzymywałem odpowiednie środki bezpieczeństwa.

Samotność ciągle mi dokuczała, osoby które znałem mieli dziewczyny, przyjaciół, chodzili na imprezy korzystali ze życia ogólnie mówiąc. A ja ? Uczyłem się, dużo, żeby mieć dobrze w życiu "kiedyś tam", ale wciąż byłem nieszczęśliwy, spałem ponad 14h dziennie. A ćpanie stało się już codziennością. W tym czasie głównie trawka i alkohol, potem doszły dopalacze. Na studniówkę poszedłem sam, bardzo smutny i zdołowanym, przesiedziałem ok 10h siedząc na krześle i nic nie robiąc. Matura poszła nawet dobrze choć było stać mnie na więcej... Nadal nie wiedziałem co ze mną jest nie tak, nie mówiłem o tym nikomu byłem zamknięty w sobie.

Na studiach wszystko się zmieniło, powoli ćpanie wymykało mi się spod kontroli. Traciłem zainteresowanie tym co wcześniej mnie interesowało, byłem takim flakiem egzystencjalny, który żyje po to żeby zdechnąć po nic więcej. Z nauką w porządku, choć nie dostałem się tam gdzie chciałem to jednak byłem zadowolony, a nauka okazała się być łatwiejsza niż w liceum. Potem poznałem ją. No i zaczął się przełom. Choć mieszkała ode mnie ok 350km to i tak nie przeszkodziło uczuciu. Widzieliśmy się co tydzień, a ja bardzo się starałem aby spotkanie były możliwe. Mieszkałem wówczas w akademiku z zupełnie obcymi osobami, gdyż nie stać mnie było na mieszkanie, nie miałem nikogo znajomego do wspólnego wynajęcia mieszkania . Ograniczyłem wszystkie wydatki nawet te na najbardziej elementarne potrzeby, żeby z nią być. Też była po ciężkich doświadczeniach, miała depresję no i też ćpała, a jej typ osobowości to INTP, wiec doskonale się rozumieliśmy i szybko się w niej zakochałem.


Mimo że musiałem spać na dworcu, bo nie miałem gdzie się zatrzymać to robiłem to co tydzień bo dawała mi szczęście, moja egzystencja w końcu miała sens ! Byłem dla kogoś ważny, mogłem dawać tej osobie przyjemność, uszczęśliwiać ją a ona dawała mi to samo w zamian. Przestałem ćpać i zatroszczyłem się o nią najlepiej jak umiałem, bo wszystko robiłem dla niej. Chciałem też pomóc jej abyśmy razem ułożyli sobie życie. Ona nie chciała... Zdradziła mnie z byłym, czego nie wiedziałem już po 2-3 tygodniach. Często mnie okłamywała a ja jej to wszystko wybaczyłem bo nie miałem nikogo innego, bo jak sądziłem nikt inny mnie nie chce. Najprawdopodobniej miała borderline i zaburzenia psychiczne, ostatecznie to wszystko się rozpadło bo ona chciała, a ja zostałem sam... W międzyczasie ogarnąłem się że jestem chory i zacząłem się leczyć jednak żadne leki mi nie pomogły, tylko narkotyki które zapełniały tymczasowo pustkę. Na żadne terapię nie chodziłem bo nie potrafiłem otworzyć się przed obcym człowiekiem. Po rozłące było tragicznie, autodestrukcja, próby samobójcze, poryta psychika ale jakoś żyje.


Moja sytuacja na teraz:
Drugi rok studiów. Mieszkam w akademiku gdzie mam może 2-3 gówno wartych dla mnie znajomych, z którymi relację utrzymuje bo mi się to opłaca.
Samotność wciąż mi doskwiera, czasami płaczę żałośnie do poduszki ale lepsze to niż wbić sobie nóż w tkankę miękką ;). Uzyskałem dostęp do lepszych substancji mam tutaj na myśli LSD, dzięki któremu jest mi o wiele lepiej. Paradoksalnie po 3 miesiącach racjonalnego używania pomogło mi lepiej niż pół roku na SRRI, które odstawiłem z powodu braku rezultatów. Oczywiście chciałbym przestać lecz to aktualnie jedyne fajne rzeczy które mam ze życia. Więc to ograniczyłem do kilku zażyć w miesiącu. Od tamtego razu nigdy więcej nie wziąłem alkoholu do ust ;) Chciałbym mieć jakieś bliższe grono znajomych do wspólnego spędzania czasu no i oczywiście jakąś drugą połówkę. Ale o to ciężko...

Może ktoś z Was borykał się z podobnymi problemami i mógłby podsunąć mi jakąś wskazówkę w jaką stronę powinienem się udać ?? Serio baaaardzo chciałbym być i być szczęśliwy z tego faktu. Wiem, że to jest możliwe ale trudne do zrealizowania. Oczywiście zawsze mogę popełnić samobójstwo, bo serio jeśli mam żyć całe życie w bezsensie to po prostu się nie "opłaca".

Jeśli doczytałeś do tego momentu to bardzo szanuje i dziękuje, że Ci się chciało zastanowić nad egzystencją jakiegoś nieudacznika, który nie umie się ogarnąć.
Pozdrawiam :)
"Każdy człowiek żyje wierząc w to co wie oraz to czego doznaje, sumę tych doświadczeń zwie rzeczywistością. Lecz wiedza i poznanie to pojęcia niejednoznaczne, są niczym więcej jak tylko ułudą, iluzją wykreowanego przez siebie świata."
Nestor

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Nestor »

Ten post… ten post… ten post jest dobrym przykładem do pokazania życia typowego INTJ. Nie mogę przejść obojętnie i nie pomóc mojemu typologicznemu bratu.
Miałem bardzo podobne życie tylko zamiast narkotyków był komputer.

Nastoletnie lata są kształtowane w dużym stopniu też przez innych np. rodzinę i szkołę, toteż nie warto się do nich mocno przywiązywać. Jeśli ktoś trafił na zły czas i złe miejsce, to jeszcze nic straconego – może to odrobić w przyszłości.

Odnoszę wrażenie, że nie odkryłeś jeszcze smaku życia. Smucisz się z powodu samotności, gdy tymczasem nie doceniasz szczęścia, jakie miałeś, gdy ominęły Ciebie wszystko złe rzeczy. Życie postawione w takim świetle odkrywa nowe wartości, które umykają często młodym. Np. ja zazdroszczę, że studiujesz. Nie musisz ciężko fizycznie pracować tylko rozwijać się na studiach.

INTJ cieszą się z analizy, zatem dam Ci dwa stwierdzenia, które mnie pomogły na egzystencjalną pustkę a jeśli się nie zgodzisz, to podyskutujmy:
1. Zachowanie we wszystkim umiaru wystarczy do szczęśliwego życia.
2. Z powyższego można wywnioskować, że najcenniejsze jest długie życie.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 280
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Patrycjusz »

Nie tylko INTJ, ale też INTP.
Kiriot_Onky pisze:Zacząłem myśleć, że życie to cierpienie, że jest złe, niedobre, okrutne, przynosi wyłącznie negatywne doświadczenia, a tym pozytywnych jest bardzo mało.
Kiriot_Onky pisze:Z racji tego że mam analityczny umysł zestawiłem sobie korzyści i niekorzyści z racji bytu i policzyłem ich stosunek do siebie :lol: wyszło mi ok. 1:10 :?
Z tego co widzę stało się to drogą emocjonalną, ale do takich wniosków można też dojść drogą obiektywnej analizy (chociaż nieodzowna jest też spora empatia). Pesymizm filozoficzny to Twój przyjaciel drogi kolego, jeśli jeszcze się w niego nie zagłębiałeś to nic dziwnego, że zostajesz sam na sam ze swoimi myślami i nie możesz znaleźć w tym bratniej duszy. Schopenhauer, Nietzsche, Beckett, Kierkegaard, Camus, Kafka, Ligotti czy nawet Bukowski - to Twoi przyjaciele i im prędzej zamiast użalać się nad swoimi poglądami zaczniesz je akceptować czytając przynajmniej cytaty przeze mnie wymienionych, tym prędzej "ozdrowiejesz". W cudzysłowie, bo przyjęcie takiego światopoglądu "zdrowym psychicznie" ludziom wydaje się chore.
Kiriot_Onky pisze:Późniejsze problemy sprawiły, że zacząłem zamykać się jeszcze bardziej w sobie w świecie komputerowym, a potem niestety w narkotykach.
Niestety. Wystarczyło, że nasłuchałem się od pewnej znajomej na czym to polega (im więcej masz tym więcej chcesz, rozproszenie tożsamości zniżając się do poziomu bezosobowego organizmu), mam nadzieję nigdy nie zejść na tę drogę. I komputer, i narkotyki niby eskapizm a jednak to drugie powoduje zdecydowanie gorsze konsekwencje w opozycji do pierwszego, które w pewnym sensie jest nawet rozwijające (wyobraźnia + w przypadku gier wymagających planowania i logicznego myślenia, rozwinięcie tych funkcji poznawczych).
Kiriot_Onky pisze:Oczywiście wszystko było tak precyzyjne przemyślane i zaplanowane, że moi rodzice nawet po tym czasie nawet się nie domyślają, gdyż ciągle dobrze się uczyłem i sprawiałem pozory. Nigdy nie miałem żadnych problemów z prawem, gdyż wszystko starannie planowałem i utrzymywałem odpowiednie środki bezpieczeństwa.
To utwierdza mnie w przekonaniu, że gdybyś tylko zaakceptował swoje egzystencjalne przemyślenia zamiast ciągle od nich uciekać, funkcjonowałbyś na bardzo wysokim poziomie. Ukrycie takich faktów nie jest łatwe a jeśli Ci się udało to masz spryt, dzięki któremu możesz ze swojego życia zamiast funkcji monotonicznie opadającej zrobić kwadratową ze współczynnikiem a>0. Może to przemówi do Twojego pofałdowanego komputerka.
Kiriot_Onky pisze:Traciłem zainteresowanie tym co wcześniej mnie interesowało, byłem takim flakiem egzystencjalny, który żyje po to żeby zdechnąć po nic więcej. Z nauką w porządku, choć nie dostałem się tam gdzie chciałem to jednak byłem zadowolony, a nauka okazała się być łatwiejsza niż w liceum.
Kolejny dowód na to, że to problemy egzystencjalne a nie depresja. W tej drugiej nie byłbyś w stanie się uczyć, nie ma o tym mowy.
Kiriot_Onky pisze:Potem poznałem ją. No i zaczął się przełom.
Tylko na to czekałem. Klasyczny przypadek (mówię o związku z borderline). Nie krytykuję bo sam byłem takim przypadkiem. W sumie w ogóle nie wypada krytykować zdołowanych facetów, że wchodzą z nimi w związki. Taki chce szybkiego zastrzyku akceptacji i adoracji, a ona chce nieszczęśnika więc jest to naturalne. Jak to się skończyło sam wiesz, wyssała co miałeś i po zerwaniu emocjonalna machina czasu przenosi Cię do stanu przed (w sumie dobrze by było, gdyby to tak działało, bo jest jeszcze gorzej). Pozostaje mi tylko pozostawić link do pewnego bloga, który ratuje dupę. Ten blog to nie wszystko, sytuacja jest bardziej złożona - ale warto od niego zacząć. I nieważne, czy Twoja dziewczyna miała stwierdzone borderline, czy nie. Skoro przy swoim analitycznym umyśle na to wpadłeś, to miała (i niestety już zawsze będzie).

Apteczka pierwszej pomocy
Kiriot_Onky pisze:Chciałbym mieć jakieś bliższe grono znajomych do wspólnego spędzania czasu no i oczywiście jakąś drugą połówkę. Ale o to ciężko...
Jasne, że ciężko skoro jesteś płaczącym w poduszkę ćpunem. Możesz mieć tylko znajomych i związki, które będą tego lustrzanym odbiciem.
Kiriot_Onky pisze:Oczywiście zawsze mogę popełnić samobójstwo, bo serio jeśli mam żyć całe życie w bezsensie to po prostu się nie "opłaca".
W takim razie nikomu się nie opłaca. Możesz jednak być uczciwy sam ze sobą i pójść w ślady Philippa Mainlandera. Tylko najpierw wydaj swoje opus magnum.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Coldman »

[Moje prywatne spojrzenie, stylistyka 2/10, nie lubię poprawiać]
Witaj
Z tej strony INTJ, prawie 19 lat
Rok temu depresja myśli samobójcze jak ty.
Używki wszystkie, jak jest okazja to można spróbować.

Zacznę od tego, odstaw prochy. Powodują zmiany chemii mózgu i potem to nawet żaden psycholog Ci nie pomoże. Albo dadzą Ci leki, które to ogarną, albo będziesz spierdolony do końca życia.
Tabletki zarąbiście pogłębiają eskapizm, coś pięknego. To jest najgorsze, też to przerabiam. Wspaniale jest się odciąć od świata w marzenia, wyobraźnie. Nie potrzebuje niczego, wystarczy pusty pokój, a potrafię kilka godzin się doskonale ze sobą bawić. Miałbym parę oskarów za historię, które mój umysł codziennie stwarza. Eskapizm to przeciwieństwo twórczości, nie rozwijamy się przez to stoimy w miejscu. Dla nas młodych ludzi jest to zarazą. U każdego to ma inne skutki. U cb padło na życie społeczne. U mnie wypadło na naukę. Książka stół, 0 przedmiotów wokół, cisza, tylko lampka świeci, idealnie warunki do nauki, szkoda, że też do eskapizmu. To jest nasz wspólny problem. Jak się pozbyć czegoś co daje nam tyle radości ? Ja jestem bardzo zadowolony z swojego życia społecznego. Dbałem o to od samego dzieciaka i są tego owocne wyniki. Piszesz o tej inteligencji, że jesteś mądry i miałeś problem z komunikacją. Problem nie leży w tym, że jesteś zbyt inteligentny, tylko, że reszta twoich gałęzi osobowości jest na niskim poziomie społecznym. Sam doskonale o tym wiesz, więc nie ma co się zaletą zasłaniać :D Znam dobrze pewnego introna studiuje na Jagiellońskim Prawo i jego całe otoczenie to rolnicy bez szkoły, no i co wróci do domu to ciągnie tylko do nich. Jak widzę: to on uczy się jeszcze od nich właśnie tego obycia z ludźmi, luzu, potrafi się tym naprawdę cieszyć. W życiu trzeba się nauczyć cieszyć z małych rzeczy, czerpać przyjemność ze wszystkiego. Ojciec karmiący z małym synem kaczki na moście, jeden z najpiękniejszych widoków jakie ostatnio widziałem. Wzruszyłem się przy tym i do tej pory to wspominam. Na pewno chciałbyś wiedzieć jak to zrobiłem, że potrafię tak czerpać szczęście, ale jestem skomplikowany jak ty i na to złożyło się tysiące małych kroków. Jak nie jakiś film, to książki, to przypadek. Zawsze staram się być optymistą. Czasem jak teraz, cholernie nie poprawnym. Jestem w takim bagnie, ale mam uśmiech na twarzy. Zaczynając pisać komentarz musiałem się wprowadzić w melancholijny szlam, żeby wydusić coś z siebie. Teraz na tych słowach już się śmieje. Co do związków też nie mam problemu. Dopóki nie będziesz się dobrze z sobą czuł to nie pakuj się w związki. To się tylko wydaje, że naglę wszystkie problemy się rozwiążą. Miłość zaślepia, a tam głęboko wszystko zostaje.
Mógłbym tu napisać tak jak koledzy powyżej bardziej na faktach, nauce, ale to sobie możesz sam ogarnąć w necie. Ludzie lubią czytać o sobie, łączyć skrawki i brać coś do siebie. Może nic z mojego nie weźmiesz, ale przynajmniej, dałeś mi poczucie, że nie zmarnowałem tych kilkunastu minut.
Wykorzystałem Ciebie, dzięki.
Awatar użytkownika
Kiriot_Onky
Intronek
Posty: 52
Rejestracja: 14 maja 2016, 22:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Gliwice

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Kiriot_Onky »

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi :!: :!: :!:

Nestor pisze: Odnoszę wrażenie, że nie odkryłeś jeszcze smaku życia. Smucisz się z powodu samotności, gdy tymczasem nie doceniasz szczęścia, jakie miałeś, gdy ominęły Ciebie wszystko złe rzeczy. Życie postawione w takim świetle odkrywa nowe wartości, które umykają często młodym.
Tak masz 100% rację nie odkryłem ale głęboko wierzę, że to się zmieni. Bardzo chciałbym móc kiedyś w przyszłości wydać "oficjalne stwierdzenie", że jestem szczęśliwy ze swojego życia. :) Pierwsza połowa sukcesu to dostrzeżenie tego wszystkiego i chęć zmian - to mam. A z drugą połową, czyli z realizacją już gorzej. Moje ruszenie się z miejsca nie jest wystarczające, jakbym wciąż robił zbyt mało, a przecież nie odmienię sobie życia tak po prostu, w kilka chwil.
Nestor pisze: INTJ cieszą się z analizy, zatem dam Ci dwa stwierdzenia, które mnie pomogły na egzystencjalną pustkę a jeśli się nie zgodzisz, to podyskutujmy:
1. Zachowanie we wszystkim umiaru wystarczy do szczęśliwego życia.
2. Z powyższego można wywnioskować, że najcenniejsze jest długie życie.
Powiedziałbym raczej optymalizacja tego co robię pod kątem potencjalnych dla mnie korzyści i włożonego wysiłku. Chodzi o to żeby przy minimum wysiłku osiągnąć jak najwięcej, logiczne ;) . Uprzedzając Twoje pytanie, tak jestem leniwy, ale jeśli definitywnie się obijam to czuję wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś dla własnego pożytku bo cenię sobie samorozwój.
Patrycjusz pisze: Pesymizm filozoficzny to Twój przyjaciel drogi kolego, jeśli jeszcze się w niego nie zagłębiałeś to nic dziwnego, że zostajesz sam na sam ze swoimi myślami i nie możesz znaleźć w tym bratniej duszy. Schopenhauer, Nietzsche, Beckett, Kierkegaard, Camus, Kafka, Ligotti czy nawet Bukowski - to Twoi przyjaciele i im prędzej zamiast użalać się nad swoimi poglądami zaczniesz je akceptować czytając przynajmniej cytaty przeze mnie wymienionych, tym prędzej "ozdrowiejesz". W cudzysłowie, bo przyjęcie takiego światopoglądu "zdrowym psychicznie" ludziom wydaje się chore.
Zapoznawałem się z dziełami m.in Schopenhauer'a i Nietzsche'go i nie wiem w jaki sposób te poglądy mogłyby poprawić jakość mojego życia.
Przecież to optymiści żyją statystycznie dłużej i szczęśliwiej. Skupianie się na tylko tym punkcie widzenia definitywnie prowadzi to jeszcze większego pogrążenia psychicznego. Osobiście staram się doszukiwać pozytywów we wszystkim, co na dłuższą metę może choć trochę zmienić sposób myślenia na optymistyczny.
Patrycjusz pisze: Niestety. Wystarczyło, że nasłuchałem się od pewnej znajomej na czym to polega (im więcej masz tym więcej chcesz, rozproszenie tożsamości zniżając się do poziomu bezosobowego organizmu), mam nadzieję nigdy nie zejść na tę drogę. I komputer, i narkotyki niby eskapizm a jednak to drugie powoduje zdecydowanie gorsze konsekwencje w opozycji do pierwszego, które w pewnym sensie jest nawet rozwijające (wyobraźnia + w przypadku gier wymagających planowania i logicznego myślenia, rozwinięcie tych funkcji poznawczych).
Wiem, że to ryzykowne i wręcz głupie stwierdzenie, jednakże czuję ze mi to pomaga. Nie uważam się za ćpuna, choć wszystko zdaje się potwierdzać, że tak jest. Psychodeliki są tą grupą substancji, które "otwierają umysł" pozwalając dostrzec to czego czego nie da się zobaczyć na trzeźwo. Co do wpływu na psychikę zgodzę się, że mogą prowadzić do chorób psychicznych, jednak w mojej rodzinie takowe nie miały miejsca, więc się o to nie martwię. Sporadyczne zażywanie raz na kilka tygodni uważam za mało szkodliwe pod względem fizycznym jak i psychicznym. Odsyłam do linku dla zaciekawionych :)

https://www.theguardian.com/science/201 ... y-suggests
Coldman pisze: Zacznę od tego, odstaw prochy. Powodują zmiany chemii mózgu i potem to nawet żaden psycholog Ci nie pomoże. Albo dadzą Ci leki, które to ogarną, albo będziesz spierdolony do końca życia.
Nie biorę żadnych tabletek od specjalisty od tkanki mózgowej. Wystarczy spojrzeć na ulotkę ile to gówno ma efektów ubocznych. Po półrocznym stosowaniu niewiele się zmieniło. Czułem się "sztucznie" napędzany do życia, do tego doszło sporo efektów ubocznych typu mdłości, zawroty i bóle głowy, pozbawienie emocji, tych negatywnych owszem ale tych dobrych też. Takie sztuczne podtrzymywanie do życia.
Obecnie stosuję naturalne antydepresanty, odpowiednia dieta dostarczająca substancji właściwych dla organizmu no i oczywiście sport. I serio pomaga bardziej :)
Coldman pisze: U cb padło na życie społeczne. U mnie wypadło na naukę. Książka stół, 0 przedmiotów wokół, cisza, tylko lampka świeci, idealnie warunki do nauki, szkoda, że też do eskapizmu. To jest nasz wspólny problem. Jak się pozbyć czegoś co daje nam tyle radości ? Ja jestem bardzo zadowolony z swojego życia społecznego. Dbałem o to od samego dzieciaka i są tego owocne wyniki. Piszesz o tej inteligencji, że jesteś mądry i miałeś problem z komunikacją. Problem nie leży w tym, że jesteś zbyt inteligentny, tylko, że reszta twoich gałęzi osobowości jest na niskim poziomie społecznym. Sam doskonale o tym wiesz, więc nie ma co się zaletą zasłaniać
Tak, masz rację ze moje umiejętności socjalne stoją na niskim poziomie. Jestem nieufny bo wielokrotnie zawiodłem się na ludziach w dodatku mam problemy z okazywaniem emocji, więc sprawiam wrażenie oschłego i oziębłego. Serio, ja nie potrzebuje mieć pełno znajomych, nawet bym nie chciał. Wystarczy mi wąskie grono wartościowych jednostek. Cenię sobie w nich indywidualizm i inteligencję, a większość ludzi jest po prostu głupia, oczywiście da się z nimi porozmawiać ale ile można gadać o tych przyziemnych sprawach. A gdy rozmowa chodzi na tematy w których czuję się swobodnie to oczywiście nie okazują zainteresowania albo nie potrafią się w żaden sposób na nie wypowiedzieć. Duża część, zwłaszcza dziewczyn z którymi nie potrafię rozmawiać, mnie najzwyczajniej w świecie olewa a wcale nie jestem aż taki brzydki :lol: .
"Każdy człowiek żyje wierząc w to co wie oraz to czego doznaje, sumę tych doświadczeń zwie rzeczywistością. Lecz wiedza i poznanie to pojęcia niejednoznaczne, są niczym więcej jak tylko ułudą, iluzją wykreowanego przez siebie świata."
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 280
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Patrycjusz »

Kiriot_Onky pisze:Zapoznawałem się z dziełami m.in Schopenhauer'a i Nietzsche'go i nie wiem w jaki sposób te poglądy mogłyby poprawić jakość mojego życia.
Przecież to optymiści żyją statystycznie dłużej i szczęśliwiej. Skupianie się na tylko tym punkcie widzenia definitywnie prowadzi to jeszcze większego pogrążenia psychicznego. Osobiście staram się doszukiwać pozytywów we wszystkim, co na dłuższą metę może choć trochę zmienić sposób myślenia na optymistyczny.
Miej swoją drogę. Z Twojego pierwszego postu wynika, że dążenie do tego optymizmu nie wychodzi, stąd też zasugerowałem inną opcję. Dla ludzi o skłonnościach do emocji negatywnych ta opcja wydaje mi się najbardziej odpowiednia, ponieważ zaznają odczuwania świata, który w zderzeniu z "optymizmem" pasuje do niego jak kwadratowy klocek do okrągłego otworu. Wejdzie tylko jak jest dostatecznie mały. Z inteligencją oraz skłonnościami do analizy postarałbym się chociaż o twardy realizm.
Kiriot_Onky pisze:Wiem, że to ryzykowne i wręcz głupie stwierdzenie, jednakże czuję ze mi to pomaga. Nie uważam się za ćpuna, choć wszystko zdaje się potwierdzać, że tak jest. Psychodeliki są tą grupą substancji, które "otwierają umysł" pozwalając dostrzec to czego czego nie da się zobaczyć na trzeźwo. Co do wpływu na psychikę zgodzę się, że mogą prowadzić do chorób psychicznych, jednak w mojej rodzinie takowe nie miały miejsca, więc się o to nie martwię. Sporadyczne zażywanie raz na kilka tygodni uważam za mało szkodliwe pod względem fizycznym jak i psychicznym.
Jest różnica między psychodelikami a twardymi narkotykami, nie wywnioskowałem widocznie z czego korzystasz czytając wcześniejszego posta. Mimo wszystko nadal polecam sztukę.
Kiriot_Onky pisze:Tak, masz rację ze moje umiejętności socjalne stoją na niskim poziomie. Jestem nieufny bo wielokrotnie zawiodłem się na ludziach w dodatku mam problemy z okazywaniem emocji, więc sprawiam wrażenie oschłego i oziębłego.
I nie miej sobie za złe tej nieufności. Skoro już trafiłeś na minę to dobrze wiesz, że one istnieją i baczniej stawiasz kroki podczas kiedy ktoś, kto tego nie doświadczył prędzej czy później się na taką właduje. Problem tylko w tym, żeby nie uznawać nagle podłoża za pole minowe. Filtry psychiczne to ogromna ilość błyskawicznego oceniania i wartościowania, które często nie mają żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. To domena paranoików, a paranoja trzeźwym myśleniem nie jest. Samemu mi daleko do tego o czym piszę.
Kiriot_Onky pisze:Serio, ja nie potrzebuje mieć pełno znajomych, nawet bym nie chciał. Wystarczy mi wąskie grono wartościowych jednostek. Cenię sobie w nich indywidualizm i inteligencję, a większość ludzi jest po prostu głupia, oczywiście da się z nimi porozmawiać ale ile można gadać o tych przyziemnych sprawach. A gdy rozmowa chodzi na tematy w których czuję się swobodnie to oczywiście nie okazują zainteresowania albo nie potrafią się w żaden sposób na nie wypowiedzieć.
Wygląda więc na to, że nie wychodzisz poza tzw. "artifical society". To grupa, w której jesteśmy poniekąd zmuszeni egzystować, rodzina, szkoła, studia, praca, miejsce zamieszkania. Pochodna instytucji i geografii. Dla swojej zmory byłeś w stanie pojechać 350 km. Nie będzie większym wysiłkiem spożytkowanie energii na poszukiwania ludzi o podobnych zainteresowaniach, poglądach, gustach. Akurat tzw. "psychologiczno-emocjonalne" porozumienie ma mniejsze znaczenie.
Kiriot_Onky pisze:Duża część, zwłaszcza dziewczyn z którymi nie potrafię rozmawiać, mnie najzwyczajniej w świecie olewa a wcale nie jestem aż taki brzydki :lol: .
Olewają Cię dziewczyny, z którymi nie potrafisz rozmawiać. A to Ci heca. Logicznie rzecz ujmując, gdybyś potrafił z nimi rozmawiać, może przestałyby Cię olewać. I tutaj znowu wchodzi temat braku umiejętności społecznych. W przypadku kontaktu 1:1 jest łatwiej, bo to nie grupa. Jeśli doświadczenie z borde... tejktórejimienianiewolnowymawiać, było Twoim jedynym w tym zakresie, to w sumie masz po części przesrane bo postawiłeś swój pierwszy krok a od razu urwało Ci nogę.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Kiriot_Onky
Intronek
Posty: 52
Rejestracja: 14 maja 2016, 22:20
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Gliwice

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Kiriot_Onky »

Patrycjusz pisze: Jeśli doświadczenie z borde... tejktórejimienianiewolnowymawiać, było Twoim jedynym w tym zakresie, to w sumie masz po części przesrane bo postawiłeś swój pierwszy krok a od razu urwało Ci nogę.
No niestety tak było, zbyt bardzo mnie pochłonęło, to uczucie, które wówczas rozświetlało tą szarą rzeczywistość. Wcześniej uważałem się za stabilnego emocjonalnie, nie było żadnego płakania do poduszki użalania się nad samym sobą itp. Owszem były długie tygodnie podczas, których byłem pogrążony w smutku jednak byłem już przyzwyczajony do tego stanu i dało się jakoś żyć, to znaczy całe doświadczanie negatywnych uczuć nie było aż dla mnie w takim stopniu dotkliwe jak jest teraz. Wszystko to się przebudziło i już we mnie zostało, teraz jestem bardziej wrażliwy emocjonalnie i to już ogarniam. Co się tyczy jak to ładnie nazwałeś "tejktórejimienianiewolnowymawiać" miała podejrzenie borderline lub/oraz osobowość narcystyczną cóż było jak było. To właśnie poryło mi mózg bardziej niż to wszystko co wyćpałem. Ehh.. miłość nie wybiera...
"Każdy człowiek żyje wierząc w to co wie oraz to czego doznaje, sumę tych doświadczeń zwie rzeczywistością. Lecz wiedza i poznanie to pojęcia niejednoznaczne, są niczym więcej jak tylko ułudą, iluzją wykreowanego przez siebie świata."
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 280
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Patrycjusz »

Przytoczę zdanie z zalinkowanego przeze mnie bloga "Twoja ex rozdrapała stare strupy i posypała je solą". Tak to już jest z relacjami romantycznymi, że uaktywniają w nas pokłady emocjonalne, o których wcześniej się nie podejrzewaliśmy. W zależności od osobowości partnerki te pokłady mogą być bardzo różne. Stary, koniecznie przeczytaj tego bloga. Stan spokojnego, flegmatycznego wręcz smutku jest ok, rozchwianie nie jest ok. Ona jest jak karuzela a jeśli Ty na nią wsiadłeś to oczywiste, że po zejściu kołuje Ci się w głowie i zbiera na wymioty. Zrzygasz się, błędnik ogarnie temat i tyle.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Koteczek
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 15 lis 2016, 14:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Koteczek »

Jeżeli znasz angielski to polecam Ci ten filmik na temat uzależnień: https://www.youtube.com/watch?v=ao8L-0nSYzg
Ja osobiście w swoim życiu wielokrotnie próbowałam psychodelików i uważam, że branę z głową mogą mieć jak najbardzije pozytywny wpływ, jednak polecałabym Ci w twoim przypadku na razie je odstawić, gdyż samotnie brane mogą potęgować twoją izolację i lęki w kontaktach z innymi. Z psychodelikami jest tak, że mogą Ci otworzyć oczy na wiele spraw, pokazać Ci w czym masz problem, ale same w sobie nie rozwiążą ich za Ciebie. To Ty musisz nad nimi popracować. Moim zdaniem mógłbyś spróbować znaleźć jakieś zainteresowanie, hobby być może to Ci pomoże w odnalezieniu ludzi, a wspólna pasja Cię do nich przybliży. Może lepiej dla Ciebie bedzie, jeśli zrobisz coś co Cię bedzię wystawiać na kontakt z innymi, ale nie koniecznie spotkania typowo nastawione na rozmowy, tylko bardziej na jakiś wspólny cel...

Myślę że jak najbardziej inteligencja, może być w pewien sposób twoim przekleństwem, bo takim osobą jest trudniej znaleźć kogoś z kim można porozmawiać na jakiś głębszy temat, ale nie marw się są też inni inteligetni ludzię, tylko trzeba trochę poszukać. Polecam Ci znaleźć jakieś zajęcie, które pozwoli Ci odpocząć od przesadnego analizowania siebie i swojego życia, a pozwoli Ci się cieszyć sobą. Po za tym nie przejmuj się tak bardzo jesteś jeszcze bardzo młody i całe życie przed tobą, wiele się może zmienić. :wink:
Awatar użytkownika
olender4
Introwertyk
Posty: 109
Rejestracja: 14 paź 2015, 18:38
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: INTJ

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: olender4 »

Kiriot_Onky pisze:Jeśli doczytałeś do tego momentu to bardzo szanuje i dziękuje, że Ci się chciało zastanowić nad egzystencją jakiegoś nieudacznika, który nie umie się ogarnąć. Pozdrawiam :)
Ujmę to tak... Ogarnij się. Masz teraz studia więc skup się na nauce... Życie posmakujesz jak będziesz na swoim teraz masz czas na przygotowanie się do życia. Nie wiem co to za studia ale to chyba nie polibuda... bo u nas nie było czasu na ćpanie... Raczej bractwo wspólnie chlało bo materiał jest zbyt skomplikowany by go się wyryć a sam człowiek tego nie ogarnął... więc piliśmy ze starszymi rocznikami ;) (akademik to fajna sprawa)

Znajdź sobie zajęcie... Masz dużo czasu łykaj języki a nie piguły albo bierz drugi fakultet, będzie Ci łatwiej w życiu. Znajdź sobie zajęcie, bo cięty na umyśle raczej nie jesteś a z nudów to jedynie mózg gnije albo się rozkminia stare dzieje.
Ex-Laską się nie przejmuj, bo dała ciała - "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody" i wierz mi ale szybko jej się urwie ten związek z Ex.

O nieudaczniku będziesz mówił w wieku 60 lat, kiedy nadal będziesz mieszkał sam w domu rodziców i na ich utrzymaniu. Teraz na to za wcześnie

Jeśli Cię uraziłem to wybacz ale to co piszę biorę z autopsji.

P.s.
Przejdź na wódkę... tylko nie mieszaj jej z piwem i ma być dobrze schłodzona... Pij ją razem ze znajomymi czyli pomiędzy sesjami. Zacznij rozmawiać ze spadochroniarzami... dużo się dowiesz.
Astra castra - numen lumen
Skamer
Intronek
Posty: 33
Rejestracja: 09 sie 2015, 20:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Kraków

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Skamer »

Jestem INTJ, nie rozumiem rozterek autora, który rzekomo uważa się za inteligentnego. W jaki sposób chcesz być szczęśliwy skoro nie rozumiesz na jakich zasadach funkcjonujesz ? To co opisujesz to jedna wielka, bardzo niezdarna ucieczka przed własnym umysłem. Porównałbym to do człowieka, który próbuje osiągnąć wymarzoną sylwetkę a jedyne co robi w tym kierunku to żarcie anabolików. Pierwsza podstawowa rzecz, od której powinieneś zacząć to dogłębna analiza siebie, potem praca nad nawykami i praca nad wzorcami a przede wszystkim zrozumienie, że Ty jako istota żywa nie jesteś ani umysłem ani emocjami. Ja nie będę Cię poklepywał po ramieniu, tylko daję Ci kopniaka w kierunku rozpoczęcia pracy nad sobą, masz 20 lat, jesteś jeszcze do uratowania. Nie pytaj mnie jak to robić, wykorzystaj inteligencję w dobrych celach, a nie w celu niszczenia się.
Pozdrawiam
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 280
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Patrycjusz »

olender4 pisze:Życie posmakujesz jak będziesz na swoim teraz masz czas na przygotowanie się do życia.
Nigdy nie rozumiałem dzielenia życia na do bycia na swoim i przed. Owszem, zmienia się dużo mentalnie kiedy jest się już całkowicie odpowiedzialnym za siebie materialnie, ale czy do tego czasu rzeczy mają mniejsze znaczenie? Osobiście uważam, że większe, ze względu na kształtowanie wzorców.

Zaobserwowałem już tą smutną zależność, że kiedy ludzie po studiach idą do pełnoetatowej pracy nagle jakby... tracą coś z siebie. Trudno żeby nie, w końcu ilość czasu + rutyna = częściowa śmierć. Wtedy się zaczyna "nie mam czasu", "nie mam siły" - to nie są wymówki, to smutna prawda.
olender4 pisze:Ex-Laską się nie przejmuj, bo dała ciała - "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody" i wierz mi ale szybko jej się urwie ten związek z Ex.
I to wcale nie jest słodzenie - naprawdę tak będzie. Sporadyczny kontakt i dyskretne wypytywanie o szczegóły to dobra opcja, żeby w końcu zrzucić z siebie ten balast, że ta sytuacja była personalna. Nie była i nie będzie. Kto pomyślałby, że głodny, agresywny wilk rozszarpując go na strzępy robi to akurat jemu, bo się uwziął? O wilku wiedzą wszyscy, o toksykach niewiele - w dodatku to wilk w owczej skórze.
Dodam tylko, że jak teraźniejszy jest na miejscu, to będzie miał gorzej, bo na odległość trudniej wyrwać tyle, co na odległość strzału w pysk. I proszę bez tekstów "jak można cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia?!" - tu nie chodzi o taki sadyzm, tylko zrzucenie poczucia winy.
Skamer pisze:Ty jako istota żywa nie jesteś ani umysłem ani emocjami
Szanuję post, bo ja pomyślałem podobnie, ale nie chciałem i tak już zdołowanemu koledze dorzucać. Ale tego nie rozumiem - skoro nie jest ani umysłem, ani emocjami to czym? Biologią? To naprawdę redukcjonistyczna zagrywka i jako częściowy nihilista nie oponuję, ale obawiam się, że to nie tego potrzebuje autor tematu.

Od siebie dodam jeszcze tylko, że kiedy jest się obdarzonym sporym intelektem, podstawowym mechanizmem obronnym jest racjonalizacja, ucieczka w analizę zamiast autentyczne, emocjonalne przeżywanie. To trochę tak, jakbyś w trakcie seksu liczył ruchy zamiast mieć frajdę. Oczywiście to głupie porównanie, bo dotyczy przyjemności a nie o tym jest temat. Ale w przypadku negatywów to załącza się wręcz samoistnie. O tym właśnie pisze Skamer, tylko zamiast ucieczki przed własnym umysłem napisałbym, że to właśnie ucieczka w umysł przed własnym sercem.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
olender4
Introwertyk
Posty: 109
Rejestracja: 14 paź 2015, 18:38
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: INTJ

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: olender4 »

Patrycjusz pisze:
olender4 pisze:Życie posmakujesz jak będziesz na swoim teraz masz czas na przygotowanie się do życia.
Nigdy nie rozumiałem dzielenia życia na do bycia na swoim i przed. Owszem, zmienia się dużo mentalnie kiedy jest się już całkowicie odpowiedzialnym za siebie materialnie, ale czy do tego czasu rzeczy mają mniejsze znaczenie? Osobiście uważam, że większe, ze względu na kształtowanie wzorców.

Zaobserwowałem już tą smutną zależność, że kiedy ludzie po studiach idą do pełnoetatowej pracy nagle jakby... tracą coś z siebie. Trudno żeby nie, w końcu ilość czasu + rutyna = częściowa śmierć. Wtedy się zaczyna "nie mam czasu", "nie mam siły" - to nie są wymówki, to smutna prawda.
Tak mają mniejsze znaczenie oczywiście w danej chwili będą miały duże ale z większej perspektywy nie będą tak istotne... ale najlepiej każdy odczuwa różnicę na własnej skórze... Bez obrazy...

Nie kontynuujmy tego wątku, bo jest mniej istotny dla Tematu.
Astra castra - numen lumen
Koteczek
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 15 lis 2016, 14:16
Płeć: kobieta
MBTI: INFP

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Koteczek »

Patrycjuszu z wiloma kwestiami się tutaj z Tobą jak najbardzije zgodzę. Po pierwsze nasze życie jest tu i teraz, a kiedy człowiek zbyt bardzo odpływa w przeszłość lub przyszłość, to nie jest skupiony na teraźniejszczość w związku z czym ciężko mu dawać z siebie wszystko i podejmować najlepsze dla niego decyzję. Po drugie pomiędzy umysłem, a sercem dobrze jest utrzymywać względny balans. Z własnego doświadczenia wiem, że przesadne analizowanie, nie jest dobre jeśli chcę się być szczęśliwym.

Kiriot_Onky nie potrzebuje dodatkowego dołowania go i analizowania siebie, bo jak widać właśnie to robi, dlatego tutaj utworzył ten post. Myślę, że potrzebuje więcej wiary w siebie. Link który umieściłam powyżej jest oparty na paru badaniach naukowych i mówi o tym, że osoby, które są od czegoś uzależnione potrzebują wsparcia w społeczeństwie, a nie szykanowania ich za to z czym mają problem, ponieważ to pogłębia uczucie wyobcowania. Myślę, że co po niektórym tutaj przydałoby się trochę więcej empatii aniżeli ostrego osądu, tym bardziej osoby, która jak widać sama dla siebie jest już surowa.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Inteligencja czyli moje przekleństwo...

Post autor: Coldman »

Patrycjusz pisze:
olender4 pisze:Życie posmakujesz jak będziesz na swoim teraz masz czas na przygotowanie się do życia.
Nigdy nie rozumiałem dzielenia życia na do bycia na swoim i przed. Owszem, zmienia się dużo mentalnie kiedy jest się już całkowicie odpowiedzialnym za siebie materialnie, ale czy do tego czasu rzeczy mają mniejsze znaczenie? Osobiście uważam, że większe, ze względu na kształtowanie wzorców.

Zaobserwowałem już tą smutną zależność, że kiedy ludzie po studiach idą do pełnoetatowej pracy nagle jakby... tracą coś z siebie. Trudno żeby nie, w końcu ilość czasu + rutyna = częściowa śmierć. Wtedy się zaczyna "nie mam czasu", "nie mam siły" - to nie są wymówki, to smutna prawda.
Zgadzam się z tobą Patrycjusz.
,,Życie posmakujesz, jak się do niego przygotujesz" Bawi mnie to niesamowicie. Osobiście nie jestem za takim czymś. Każdy dzień powinien być szczęściem i każdy może być wyjątkowy. Życia smakuje codziennie, robiąc najróżniejsze rzeczy, przeżywając wszystko.
Szczęście mam w środku, codziennie próbuje je wyciągać na wierzch. Żadne dobra życiowe nie są potrzebne. Ostatnio bardziej się cieszę z tego, że coś tracę niż zdobywam. Dość mocne podejście, ale taki już jestem. W sumie to pieprzony offtop, ale to szczegół :D
ODPOWIEDZ