niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Tutaj możemy zadać pytanie dotyczące konkretnego problemu związanego mniej lub bardziej z introwertyzmem naszym lub innych, poprosić o pomoc, rady, wskazówki.
kocimietka
Introrodek
Posty: 12
Rejestracja: 03 lut 2012, 18:33
Płeć: nieokreślona

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: kocimietka »

Akolita pisze:Z więzią z ludźmi nie mam większych problemów do momentu, gdy zaczynamy mówić o relacjach partnerskich. Nie jestem chyba zdolna do stworzenia trwałego związku z mężczyznami.
Kobietami też.
No, ogólnie z ludźmi.
Jestem dobrym materiałem na przyjaciela ale beznadziejnym kandydatem na "drugą połówkę". Szkoda, bo chciałabym, żeby było inaczej.
mam podobnie ;/. może dlatego, że przyjaźń wydaje mi się pewniejsza, trwalsza... zawsze uważałam, że chłopak/dziewczyna pojawiają się i znikają, a przyjaciele pozostają (a przynajmniej ta jedna - prawdziwa). poza tym przyjaciel akceptuje cię takim jakim jesteś, nie ma pretensji, nie chce chodzić na kompromisy itd.
idako

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: idako »

Być może jestem niepoprawnym optymistą, ale według mnie
ten bliski związek to kwestia znalezienia odpowiedniej osoby.
Nie idealnej, ale w miarę dopasowanej, uczciwej i skłonnej do
kompromisów. Ja wiem jedno, formalnej/normalnej rodziny
mieć nie muszę, ale całe życie samemu w pojedynkę jest do d... :cry:
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: Difane »

Mam podobnie jak autorka tematu. Zauważyłem, że praktycznie wszyscy ludzie (łącznie z najbliższą rodziną) są mi jakoś tak potwornie obojętni. Nawet śmierć drugiego człowieka nie jest w stanie sprawić, że się tym w ogóle przejmę. I chociaż bywają takie chwile, gdy np. oglądając jakiś dokument o czyichś problemach potrafię czuć się tym w jakimś stopniu poruszony, to wszystko bardzo szybko mija i zaczynam zdawać sobie sprawę z faktu, że "gdyby nie łzy tego człowieka, gdyby nie muzyka lecąca w tle, to pewnie przeszedłbym obok niego obojętnie". Bo wszystkie emocje, wszystkie problemy ludzi są w pewnym stopniu "sztucznie podgrzewane", gdyż nie da się pewnych rzeczy przeżywać zbyt długo i zbyt intensywnie. Ja najczęściej nie czuję dosłownie nic i zastanawiam się na jakiej zasadzie ludzie są w stanie kogoś chociaż polubić, a co dopiero pokochać.

Z drugiej strony nie mam problemów, aby np. nawiązać bardzo silną więź z zupełnie wyimaginowaną osobą. Od razu mówię, że nie mam tu na myśli Tulpy, czy czegoś w tym stylu :P . Po prostu za każdym razem jest to bliżej nieokreślona wyglądem dziewczyna, za każdym razem mająca inne imię, z którą potrafię rozmawiać bardzo swobodnie o uczuciach, wyznać uczucie, wzruszyć się do łez, wprawić serce w szybsze tempo uderzeń i tak jakoś przez chwilę poczuć się tak, jakbym naprawdę nie był samotny i naprawdę kogoś kochał. No ale ta "dziewczyna marzeń" ma oczywiście usposobienie, które samoistnie powoduje zawiązywanie się silnej więzi. Pytanie tylko, czy taka miłość jest możliwa w rzeczywistości ? Bo niby to kwestia trafienia na właściwą osobę, tylko co jeżeli tych "właściwych osób" po prostu nigdzie nie ma :P ?
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: lea »

Też mam wrażenie, iż jestem trochę z uczuć wyprana. Gdzieś tak właściwie od... 6 lat, mogę nawet to tak bardziej zwięźle określić. Nie czuję się wgl. związana z moją rodziną, są mi wręcz obojętni, jednocześnie MUSZĘ ich ponoć kochać, bo to 'moi bliscy'. Te uczucia są sztuczne, mam wrażanie, że są to obcy ludzie, którym zostałam przydzielona ( ach, te moje młodzieńcze tezy czy aby nie jestem adoptowana! ) i mam obowiązek mówienia im pewnych rzeczy, aby być bardziej wiarygodną. Ale właściwie, to już nie umiem - to mnie męczy. I to chyba postępuje.
Przyjaciół to ja prawie nie mam, bo głównie z własnej winy zaczęłam ich od siebie 'odpychać'. Z czasem ludzie mnie nudzą, i nie jestem w stanie z nimi wytrzymać i z premedytacją odcinam z nimi kontakty. A wiem, że to jest bolesne w takiej sytuacji też byłam.

Sam temat śmierci, też specjalnie mnie nie rusza. Może kiedyś bardziej. Najbardziej jak ryczałam za kimś, to z moim psem jak zdechł. Nie za ludźmi których znałam. Coś ze mną nie tak.
Z drugiej strony nie mam problemów, aby np. nawiązać bardzo silną więź z zupełnie wyimaginowaną osobą.
Czyli dokładnie...? Tworzysz 'w głowie' swoją dziewczynę idealną, prowadzisz z nią rozmowy, i myślisz "jak to by było z nią wspaniale"?
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Awatar użytkownika
apohawk
Rozkręcony intro
Posty: 297
Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
Lokalizacja: Wrocław

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: apohawk »

lea pisze:Sam temat śmierci, też specjalnie mnie nie rusza. Może kiedyś bardziej. Najbardziej jak ryczałam za kimś, to z moim psem jak zdechł. Nie za ludźmi których znałam. Coś ze mną nie tak.
Lata temu, mieliśmy w domu dwa psy w tym samym wieku i zdechły w odstępie 3 miesięcy. Ciężko mi z tym było.
Pies przyjdzie się z tobą pobawić, zrobi dużo, aby cię rozweselić. Cieszy się na twój widok i okazuje to. Przytuli się, gdy odpoczywasz. Tworzy więź. Przyjdzie pocieszyć cię, gdy jest ci smutno i wyliże ci wszystkie łzy z oczu, gdy płaczesz. A rodzina?... Więc co w tym dziwnego?

EDIT
Owszem, zdażają się rodziny normalne, gdzie więzi rodzinne są serdeczne i ciepłe, kochają się i to widać. Wtedy ludzie nie mają w życiu takich problemów, jakie są tu opisywane.
No good deed goes unpunished.
arbuz25
Pobudzony intro
Posty: 130
Rejestracja: 10 paź 2012, 20:48
Płeć: mężczyzna

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: arbuz25 »

kocimietka pisze:
Akolita pisze: Jestem dobrym materiałem na przyjaciela ale beznadziejnym kandydatem na "drugą połówkę". Szkoda, bo chciałabym, żeby było inaczej.
mam podobnie ;/. może dlatego, że przyjaźń wydaje mi się pewniejsza, trwalsza... zawsze uważałam, że chłopak/dziewczyna pojawiają się i znikają, a przyjaciele pozostają (a przynajmniej ta jedna - prawdziwa). poza tym przyjaciel akceptuje cię takim jakim jesteś, nie ma pretensji, nie chce chodzić na kompromisy itd.
Podpisuję się pod powyższym.

Ja chyba nie potrafiłbym żyć w związku. Jeszcze się taka nie znalazła, która by mi odpowiadała i która by ze mną wytrzymała. Każde spotkanie to dla mnie stres związany z tym, czy dobrze wypadnę, czy przypadkiem czegoś głupiego nie palnę itd. Łatwiej mi się spotkać z przyjacielem, z którym na luzie mogę o wszystkim pogadać i nawet jak powiem coś głupiego, to nie będzie mi z tego powodu robił problemów.
Awatar użytkownika
Kosa13
Pobudzony intro
Posty: 142
Rejestracja: 15 lut 2012, 20:38
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFJ

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: Kosa13 »

@up
Wiesz ze tak ma kazdy czlowiek nie wazne czy to intro czy ekstrawertyk? Szczegolnie to dotyka osob niedoswiadczonych w ow stosunkach mezczyzna-kobieta. Innymi slowy Ameryki nie odkryles...
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: Akolita »

Już zapomniałam, że kiedyś napisałam taki post, jak ten cytowany wyżej. :D
Właściwie to nic się nie zmieniło, w pewnym sensie.
Nadal nie nadaję się do związku partnerskiego, z tym, że póki co, przestało mi to przeszkadzać. Chyba wtedy, gdy to pisałam, byłam na etapie "Chciałabym mieć chłopaka/ mężczyznę/ partnera/ chomika/itd." Już mi, na szczęście, przeszło. :mrgreen:
Jestem w stanie tworzyć z ludźmi bliskie relacje, jestem w stanie kochać ludzi, dawać im z siebie wszystko, bezinteresownie pomagać, z sercem na dłoni i różą w zębach (naturliś, nie wszystkim jak lecą :twisted: ), and so on and so forth...no, ale żeby z kimś mieszkać? Żeby oglądać go codziennie? Żeby w jednym łóżku spać? Żeby żryć mu robić? ŻEBY MU DZIECI ROBIĆ??? NO WAY! :twisted:
Nie... nie nadaję się do tworzenia takiej więzi i takiej bliskości. Mam nadzieję, że gdzieś na świecie mieszka zabójczo przystojny, mroczny książę, który ma dokładnie takie samo podejście do relacji i zapragnie być moim własnym osobistym mężczyzną...na odległość. :P
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: Difane »

lea pisze:Czyli dokładnie...? Tworzysz 'w głowie' swoją dziewczynę idealną, prowadzisz z nią rozmowy, i myślisz "jak to by było z nią wspaniale"?
Można tak powiedzieć :) .
apohawk pisze:Pies przyjdzie się z tobą pobawić, zrobi dużo, aby cię rozweselić. Cieszy się na twój widok i okazuje to. Przytuli się, gdy odpoczywasz. Tworzy więź. Przyjdzie pocieszyć cię, gdy jest ci smutno i wyliże ci wszystkie łzy z oczu, gdy płaczesz.
O właśnie. Do tego pies nie powie mi, żebym poszedł do "normalnej" pracy, nie nazwie mnie "bezbożnikiem", ani nie "doradzi", abym "wyszedł do ludzi". Także jak byłem małym chłopcem to zastanawiałem się, dlaczego inni twierdzą, że pies to "najlepszy przyjaciel człowieka". Teraz już wiem dlaczego :mrgreen: .
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: lea »

Akolita pisze:Nie... nie nadaję się do tworzenia takiej więzi i takiej bliskości. Mam nadzieję, że gdzieś na świecie mieszka zabójczo przystojny, mroczny książę, który ma dokładnie takie samo podejście do relacji i zapragnie być moim własnym osobistym mężczyzną...na odległość. :P
Żołnierza se znajdź, z misjami za granicą. :>
Tak się zastanawiałam już wcześniej, czy związek na odległość, nie jest wręcz idealny dla większości ludzi intro? o-o Rodzinka nie wypomina, że jest się samemu/samej, a jednocześnie nadal można sobie pozwolić na swój samotniczy 'tryb życia' co wcześniej. Dziewczyna/chłopak przyjeżdża raz na miesiąc, można się wtedy wygadać. Lub porobić coś innego, jak się ma ochotę :roll: a potem znowu go/jej nie ma, i możemy naładować intro-baterie. Przy czym żyjemy w czasach, gdzie mamy możliwość rozmowy z tą osobą w każdej chwili np. skype lub zwyczajnie: rozmowa przez telefon. Więc nie jest to totalne zerwanie kontaktu.
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Awatar użytkownika
Akolita
Krypto-Extra
Posty: 756
Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Łódź/Włocławek

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: Akolita »

lea pisze: Żołnierza se znajdź, z misjami za granicą. :>
Umundurowany? Fuuuu :P
Nie wydaje mi się, by ten typ związku był najlepszym rozwiązaniem. Chodziło mi o związek, gdzie dwoje ludzi nie mieszka pod jednym dachem, ale są w swoim zasięgu na każde skinienie któregoś z nich. Związek z osobą, która wyjeżdża w dalekie delegacje/misje/rejsy ma wiele wad:
1. Partnerzy mogą sobie wzajemnie ufać, ale jakaś nić niepokoju o to, czy to drugie wiernie czeka, zostaje.
2. Lęk o bezpieczeństwo partnera.
3. Tęsknota. Ok, może intro lubi pobyć sobie sam ze sobą, ale ile można? Obowiązki obowiązkami, ale - jak powiadają starzy mędrcy - żryć i chędożyć trzeba. A tu facet wraca dopiero za 3 miesiące, albo dalej.
I jeszcze kilka innych minusów, ale już mi się nie chce pisać. :P
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
Awatar użytkownika
borek
Introrodek
Posty: 22
Rejestracja: 17 maja 2010, 12:08
Płeć: nieokreślona

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: borek »

Czytając z grubsza powyższe posty doszedłem do wniosku, że wielu wrażliwym ludziom(którym chyba sam trochę jestem) trudniej jest zbudować takie głębokie relacje. Zakładając, że takie relację są możliwe i ci niewrażliwi podejmują je częściej to pojawia się sprzeczność . Może nie ma co zaprzątać sobie tym głowy? Może...
Awatar użytkownika
snusmumriken
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 06 kwie 2013, 12:57
Płeć: nieokreślona

Re: niemoznosc stworzenia wiezi, bliskosci z ludzmi

Post autor: snusmumriken »

Troche stary post ale napisze , bo mam tak samo , zero przyjaciol czy znajomych z ktorymi mozna pogadac przy piwie czy wpasc do nich na kawusie i ciasteczko :) , brak wiezi z kim kolwiek z rzodziacmi czy siostra , juz chcialem sie zapisac na psychoterapie bo to chyba jakies zaburzenie nie odczuac bodzcow zewnetrznych naturalnych dla czlowieka uczucie jest straszne , w podstawowce jeszcze normalnie sie zachowywylem w szkole sredniej tez latalo sie za dziewczynami i sie z nimi spotykalo bylo fajnie ale to mineloi troche mi tego brakuje , jest jeden plus tego nauczylem sie bardzo wiele o sobie , teraz przestalem juz praktycznie szukac ludzi ktorzy mnie uszczesliwia na sile , zyje w zwolnionym tempie , kazdy dzien traktuje osobno eksploruje go zwiedzam czuje patrze na niego slysze , i nie moge sie doczekac nastpnego dnia w pracy zeby zobaczyc moja lube :) tzn dziewczyne ktora mi sie podoba chociaz popatrzec na nia przez chwile , zamienic dwa slowa , pocieszyc sie ta chwila chociaz troche i jestem hepi :) , im czlowiek starszy tym bardziej samotny , ale najgorsze jest to ze brakuje dotyku drugiej osoby i chyba rozmowy
Happiness only real when shared.

https://www.youtube.com/watch?v=7_8e5Pjzw_8
ODPOWIEDZ