Kryzys by kosa13
Kryzys by kosa13
Witam serdecznie mniej lub bardziej znanych forumowiczów!
Prawdopodobnie gdyby nie mój brat, który właśnie przed chwilą przez sen zapytał się mnie "czy jestem w tej samej drużynie", nigdy bym nie wylał tych wypocin. Piszę z komórki, także z góry przepraszam.
Zacznijmy zatem od początku: za górami za lasami żył sobie człek. Mama skarciła go od samego zarania jego dziejów nazywając go kosa13 przez co całe społeczeństwo uważało go za jedynie 13 letnie, już od dawna nie używane narzędzie do ścinania zboża... dobra żarty na bok.
Postaram się pisać wszystko jak najautentyczniej potrafię.
Już od zerówki nasz kosa widział, że różni się od reszty nie potrafił tak dobrze, łatwo zaprzyjaźnić się z grupą rówieśniczą jak reszta. Często bawił się sam. A przyjaźń z dziećmi była mozolną pracą. Bardzo lubiał przebywać z kimś bez tego zgiełku grupy, rozmawiać szczerze bez ogródek.
Nasz zuch wyrósł na prawdziwego ucznia SP. Tutaj czuł się dobrze, czasami podśmiewali się z niego koledzy, ale generalnie lubili go w klasie i znalazł paru przyjaciół. Z niektórymi trzyma sztamę aż do dziś.
Przyszła kolej na gimnazjum(przez wiele osób zwane: gimbazjum). Tutaj nastąpił przełom. W klasie miał 2 dresów z czego 1 był b. Agresywny i aż prosił się o jakąś awanturę. Nikt nie wiedział nawet o co mu chodzi i dlaczego. Większość dostosowywała się do zasad panujących przez naszego drecha, lecz nasz kosiarz nie dał się złamać. Niestety był nie na tyle silny by mu się przeciwstawić. W klasie było znaczne podzielenie na tych śmiejących się i z których śmiano się. Kosiara należał do tej drugiej grupy. Azylu szukał w grach komputerowych od których później się uzależnił i jedyne o czym myślał po powrocie to kolejny itemek jaki wydropi z bossa i ziomki z gildii, ludzie którzy wreszcie go należycie szanowali.
W liceum już było(jest) spokojnie. Dostał się do lokalnego liceum, także nowym Bill Gatesem to on nie zostanie, ale czuje sie w niej dobrze.
Często zły charakter z gimnazjum śni mu się po nocach. Bardzo nie lubił tej osoby.
A teraz do rzeczy:
Dałem taki dość duży wstępniak, bo może to wynikać z mojej historii. Mam 18 lat i to czego pragnę to bardziej czuć. Brzmi dziwnie nieprawda? Wyobrażcie sobie, że jesteście w stanie bez problemu stłumić w sobie wszelkie emocje. Czasami zastanawiam się nawet: jak powinienem zareagować? Człowiek jest uczuciami i emocjami.
Wracasz do domu po uczelni i co robisz? Włączasz muzykę? Oglądasz film? A może czytasz książkę? Wszystkie wymienione rzeczy wywołują określone emocje, które popędzają zachęcają cię do tego. Ja jestem chyba tego wyzbyty. Rzadko kiedy książka jest mnie w stanie zainteresować bardziej niż na 20 stron. Ale zaraz zaraz... ostatnio oglądałem "Życie Pi" oraz "Marley i Ja". Na obu filmach się popłakałem. Czyli jednak mam uczucia? Potrafię komuś współczuć, ale nie potrafię lub jest to cholernie ciężkie
wzbudzić w sobie takie uczucia jak szczęście euforię, ekstazę. Istna anhedonia od zarania dziejów.
Emocje to wszystko co mamy. Kiedyś przeczytałem gdzieś, że człowiek nie zapamiętuje słowa, lecz emocję wywołaną nim.
Nauka nie sprawia mi przyjemności chociaż jestem ciekawy chociażby j. Niemieckim to nie potrafię się na tyle skupić, zainteresować, zaangażować by coś se wbić do tego łba.
Chciałbym zwrócić uwagę, że u mnie to rodzinne.
Brat albo śpi albo gra albo jest na uczelni albo praca uwierzcie mi to jest jego całe życie.
Siostra potrafi 3/4 dnia przesiedzieć przed facebookiem.
A ja? Nigdy nie mam co robić w weekend. Chciałem iść samemu na jakieś zakupy, bo ciągle chodzę w tych samych łachmanach, ale nie mogę się zmotywować. Dzisiaj: wstałem o 12. Doczytałem 1 część tańca ze smokami (Gra o Tron), grałem 2 godziny, biegałem, to w zasadzie tyle. Średnio stan melancholii potrafię doświadczyć 5-6 razy na dzień.
Co proponujecie?
Zarzywałem ostatnio magnez. Szczerze: pomogło, trochę. Bywały dni, ż e sam się dziwiłem, że tak tryskam energią, a wszyscy tacy oschli. Kawę też zarzywam/-łem. Tylko jedno trochę gryzie się z drugim, bo kawa wypłukuje magnez.
Słyszałem o innych specyfikach typu noopept, piracetam, sulbutamine. Jeśli ktoś mógłby zdać relację to fajnie.
Wiem, że takie dopalacze to droga na skróty. Ale jakie są wasze opinie? Co byście zrobili w moim świecie pozbawionym motywacji, zaangażowania i jakiegokolwiek zainteresowania? Troszkę wieje nudą. Cały weekend potrafię siedzieć w domu i prawie nic nie robić. Jak ten weekend na przykład.
Dziękuję za uwagę. 15% baterii poszło(mam nadzieję) nie ma marnę. Czekam z niecierpliwością na odzew. Eloszki.
Prawdopodobnie gdyby nie mój brat, który właśnie przed chwilą przez sen zapytał się mnie "czy jestem w tej samej drużynie", nigdy bym nie wylał tych wypocin. Piszę z komórki, także z góry przepraszam.
Zacznijmy zatem od początku: za górami za lasami żył sobie człek. Mama skarciła go od samego zarania jego dziejów nazywając go kosa13 przez co całe społeczeństwo uważało go za jedynie 13 letnie, już od dawna nie używane narzędzie do ścinania zboża... dobra żarty na bok.
Postaram się pisać wszystko jak najautentyczniej potrafię.
Już od zerówki nasz kosa widział, że różni się od reszty nie potrafił tak dobrze, łatwo zaprzyjaźnić się z grupą rówieśniczą jak reszta. Często bawił się sam. A przyjaźń z dziećmi była mozolną pracą. Bardzo lubiał przebywać z kimś bez tego zgiełku grupy, rozmawiać szczerze bez ogródek.
Nasz zuch wyrósł na prawdziwego ucznia SP. Tutaj czuł się dobrze, czasami podśmiewali się z niego koledzy, ale generalnie lubili go w klasie i znalazł paru przyjaciół. Z niektórymi trzyma sztamę aż do dziś.
Przyszła kolej na gimnazjum(przez wiele osób zwane: gimbazjum). Tutaj nastąpił przełom. W klasie miał 2 dresów z czego 1 był b. Agresywny i aż prosił się o jakąś awanturę. Nikt nie wiedział nawet o co mu chodzi i dlaczego. Większość dostosowywała się do zasad panujących przez naszego drecha, lecz nasz kosiarz nie dał się złamać. Niestety był nie na tyle silny by mu się przeciwstawić. W klasie było znaczne podzielenie na tych śmiejących się i z których śmiano się. Kosiara należał do tej drugiej grupy. Azylu szukał w grach komputerowych od których później się uzależnił i jedyne o czym myślał po powrocie to kolejny itemek jaki wydropi z bossa i ziomki z gildii, ludzie którzy wreszcie go należycie szanowali.
W liceum już było(jest) spokojnie. Dostał się do lokalnego liceum, także nowym Bill Gatesem to on nie zostanie, ale czuje sie w niej dobrze.
Często zły charakter z gimnazjum śni mu się po nocach. Bardzo nie lubił tej osoby.
A teraz do rzeczy:
Dałem taki dość duży wstępniak, bo może to wynikać z mojej historii. Mam 18 lat i to czego pragnę to bardziej czuć. Brzmi dziwnie nieprawda? Wyobrażcie sobie, że jesteście w stanie bez problemu stłumić w sobie wszelkie emocje. Czasami zastanawiam się nawet: jak powinienem zareagować? Człowiek jest uczuciami i emocjami.
Wracasz do domu po uczelni i co robisz? Włączasz muzykę? Oglądasz film? A może czytasz książkę? Wszystkie wymienione rzeczy wywołują określone emocje, które popędzają zachęcają cię do tego. Ja jestem chyba tego wyzbyty. Rzadko kiedy książka jest mnie w stanie zainteresować bardziej niż na 20 stron. Ale zaraz zaraz... ostatnio oglądałem "Życie Pi" oraz "Marley i Ja". Na obu filmach się popłakałem. Czyli jednak mam uczucia? Potrafię komuś współczuć, ale nie potrafię lub jest to cholernie ciężkie
wzbudzić w sobie takie uczucia jak szczęście euforię, ekstazę. Istna anhedonia od zarania dziejów.
Emocje to wszystko co mamy. Kiedyś przeczytałem gdzieś, że człowiek nie zapamiętuje słowa, lecz emocję wywołaną nim.
Nauka nie sprawia mi przyjemności chociaż jestem ciekawy chociażby j. Niemieckim to nie potrafię się na tyle skupić, zainteresować, zaangażować by coś se wbić do tego łba.
Chciałbym zwrócić uwagę, że u mnie to rodzinne.
Brat albo śpi albo gra albo jest na uczelni albo praca uwierzcie mi to jest jego całe życie.
Siostra potrafi 3/4 dnia przesiedzieć przed facebookiem.
A ja? Nigdy nie mam co robić w weekend. Chciałem iść samemu na jakieś zakupy, bo ciągle chodzę w tych samych łachmanach, ale nie mogę się zmotywować. Dzisiaj: wstałem o 12. Doczytałem 1 część tańca ze smokami (Gra o Tron), grałem 2 godziny, biegałem, to w zasadzie tyle. Średnio stan melancholii potrafię doświadczyć 5-6 razy na dzień.
Co proponujecie?
Zarzywałem ostatnio magnez. Szczerze: pomogło, trochę. Bywały dni, ż e sam się dziwiłem, że tak tryskam energią, a wszyscy tacy oschli. Kawę też zarzywam/-łem. Tylko jedno trochę gryzie się z drugim, bo kawa wypłukuje magnez.
Słyszałem o innych specyfikach typu noopept, piracetam, sulbutamine. Jeśli ktoś mógłby zdać relację to fajnie.
Wiem, że takie dopalacze to droga na skróty. Ale jakie są wasze opinie? Co byście zrobili w moim świecie pozbawionym motywacji, zaangażowania i jakiegokolwiek zainteresowania? Troszkę wieje nudą. Cały weekend potrafię siedzieć w domu i prawie nic nie robić. Jak ten weekend na przykład.
Dziękuję za uwagę. 15% baterii poszło(mam nadzieję) nie ma marnę. Czekam z niecierpliwością na odzew. Eloszki.
- apohawk
- Rozkręcony intro
- Posty: 299
- Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Kryzys by kosa13
Ten generalny brak motywacji, entuzjazmu, przesypianie całych dni, etc., trochę wieje mi depresją, ale nie znam się na tym.
No good deed goes unpunished.
- qb
- IntroManiak
- Posty: 736
- Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Kryzys by kosa13
Masz problem z ekspresją uczuć? Bo tak wnioskuje z opisu. Według mnie to nie jest taki duży problem, ja też nie jestem specjalnie uzdolniony w tym i zazwyczaj w znikomy sposób reaguję na to co się dzieje w około mnie. Emocje wole okazywać raczej niewerbalnie, z tym że tylko w towarzystwo zaufanych osób, których jest zazwyczaj mało w moim życiu - ale nie narzekam na to, raczej sobie chwalę.
Trudno mi mówić, co prawda miałem podobne stany w liceum i na początku studiów, kiedy nie miałem pracy przez długi okres, ale po czasie się poprawiło.
Trudno mi mówić, co prawda miałem podobne stany w liceum i na początku studiów, kiedy nie miałem pracy przez długi okres, ale po czasie się poprawiło.
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Re: Kryzys by kosa13
Jasne, wywołują, ale tylko w określonym momencie tzn. wtedy, kiedy tego potrzebuję. A nie zawsze mam ochotę na słuchanie muzyki, czytanie, oglądanie filmów. Jak nie mam, to po prostu tego nie robię, bo zmuszając się i tak nic nie poczuję, prócz zniechęcenia.Kosa13 pisze:Włączasz muzykę? Oglądasz film? A może czytasz książkę? Wszystkie wymienione rzeczy wywołują określone emocje, które popędzają zachęcają cię do tego.
Nie ma tak, że coś "musisz" robić w danym momencie.
Poza tym nie u każdego te same czynności muszą wzbudzać euforię. Dla jednych będzie tym taniec, skoki spadochronowe, gra w siatkówkę, dla innych wymieniona wcześniej książka, piękna, słoneczna pogoda czy gokarty. Być może jeszcze nie wiesz co tak naprawdę daje Ci radość, jeszcze tego nie odkryłeś.
Pamiętaj, że masz multum możliwości. A te nie muszą zamykać się w popularnych książkach, muzyce i filmie.
Nie ma tak, że coś "musisz" robić w danym momencie. Dlatego nie zmuszaj się do robienia rzeczy, które niby powinieneś jak np czytanie książek, skoro na ten moment nie jest to dla Ciebie atrakcyjne, ale zmuś się, aby spróbować nowych rzeczy (chociaż raz, żeby zobaczyć czy Cię cieszy).
Ewentualnie znajdź pracę na sobotę. Ciężej będzie się wymigać od robienia czegoś, jeśli ktoś będzie nad Tobą wisiał. A jak dostaniesz kasę, przyjdzie satysfakcja i takie tam, więc może comiesięczna wypłata doda Ci skrzydeł (i pozwoli robić coś na co teraz nie masz możliwości).
Druga sprawa to "nie chce mi się". No mi też się wielu rzeczy nie chce i wiele przez to zaniedbuję... Niestety, czasem trzeba poddać się nic nie robieniu i zawalaniu poszczególnych rzeczy, żeby mieć energię na inne. No i zauważyłam, że łatwiej zrobić coś w tygodniu, z rozpędu po szkole/pracy, niż planować, że w sobotę o 16 idę na zakupy, zaś w niedzielę godzinny spacer
Spróbuj kiedyś po szkole, kiedy masz lżejsze lekcje albo góra 6, iść od razu na zakupy. Nie myśl o tym cały tydzień przed, tylko po prostu rano wstajesz: "aha, jest w miarę dobry nastrój, no to dziś idę na zakupy, bo muszę kupić czarne spodnie i białą koszulkę z nadrukiem". Po prostu zacznij coś robić po szkole, cokolwiek. Możesz np nie wracać do domu na obiad tylko iść na jakiegoś fastfooda, po prostu zrobić coś, czego na co dzień nie robisz. Z czasem łatwiejsze stanie się planowanie poszczególnych rzeczy, bo zauważysz, że to nie takie straszne Ważne, żeby (przynajmniej na początku) nie zaczynać od domu, bo jak przyjdziesz, to raczej małe szanse, że się oderwiesz od domowego lenistwa.
Jak mówiłam wcześniej najszybciej będzie robić coś z rozpędu po szkole, kiedy jeszcze jesteś na jakichkolwiek obrotach, bo w domu gdy się całkowicie wyciszysz ciężko będzie coś z siebie wykrzesać.
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
- hipotermia18
- Intronek
- Posty: 26
- Rejestracja: 25 lut 2013, 23:21
- Płeć: nieokreślona
Re: Kryzys by kosa13
W sumie sama mogę sie podpisać pod większościa rzeczy które napisałeś. Nie umiem okazywać emocji publicznie nawet jeśli bardzo chce. Po prostu nie potrafie. Od dziecka nie znosze pytania "jaki jest twój ulubiony przedmiot, czym sie interesujesz?" bo ucze sie z poczucia że tak trzeba, bo to zapewnia przyszłość (powiedzmy) i jestem w stanie zaliczyć wszystko na jakimś tam poziomie, ale zawsze byłam przecietna. Może poza jezykiem, ale i tak jak na poziom mojej klasy mowie średnio. Nie umiem sie za bardzo w nic zaangażować, podobnie jak z ludźmi.
Co do kawy i magnezu to to troche ściema :wink: Przynajmniej jak dla mnie. Moge sie żywić tylko tym a i tak mam połowe mniej energii niż połowa społeczeństwa.
Ale do czego zmierzam. Moje weekendy wyglądały podobnie i jak myśle o tym z perspektywy to nie było w tym nic złego ale ja miałam wrażenie, że moje życie jest kompletnie bez sensu. Inni są normalni, mają jakieś plany, imprezują do białego rana, mają mase znajomych. I to wszystko zaczęło sie nakrecać przez ciągłe porównywanie. Aż pewnego dnia, dziwnym trafem coś mi sie przekreciło w głowie i stwierdziłam, że dalej nie dam tak rady. Przez całe moje bądź co bądź krótkie życie miałam jedno marzenie i postanowiłam je sobie spełnić. I wtedy wszystko inne stało sie nieważne. Potrzebowałam kasy wiec zaczełam prace w weekendy. I tak szkoła, zajecia dodatkowe, praca nie miałam i w sumie nadal nie mam prawie wcale wolnego czasu. A kiedy mam to dokładnie wiem co zrobić bo jest go bardzo mało. Nie wiem czy robie dobrze, cały czas sie zastanawiam, czy czegoś nie trace itd. Ale przynajmniej już nie mam poczucia nudy i beznadziejności wszystkiego. Oczywiście coś za coś. -500 do życia towarzyskiego i coraz mniej sił. Ale na szczeście niedługo wakacje Nie mówie, że to jest jakieś genialne rozwiązanie, to po prostu "zagłuszenie" rzeczywistości, bo zawsze mam coś do zrobienia. Ale to nie zmienia człowieka, może poza tym że o wiele mniej licze sie z opinią innych. Doobra może to Ci coś pomoże, jeśli dałeś rade przeczytać do końca. :wink:
Co do kawy i magnezu to to troche ściema :wink: Przynajmniej jak dla mnie. Moge sie żywić tylko tym a i tak mam połowe mniej energii niż połowa społeczeństwa.
Ale do czego zmierzam. Moje weekendy wyglądały podobnie i jak myśle o tym z perspektywy to nie było w tym nic złego ale ja miałam wrażenie, że moje życie jest kompletnie bez sensu. Inni są normalni, mają jakieś plany, imprezują do białego rana, mają mase znajomych. I to wszystko zaczęło sie nakrecać przez ciągłe porównywanie. Aż pewnego dnia, dziwnym trafem coś mi sie przekreciło w głowie i stwierdziłam, że dalej nie dam tak rady. Przez całe moje bądź co bądź krótkie życie miałam jedno marzenie i postanowiłam je sobie spełnić. I wtedy wszystko inne stało sie nieważne. Potrzebowałam kasy wiec zaczełam prace w weekendy. I tak szkoła, zajecia dodatkowe, praca nie miałam i w sumie nadal nie mam prawie wcale wolnego czasu. A kiedy mam to dokładnie wiem co zrobić bo jest go bardzo mało. Nie wiem czy robie dobrze, cały czas sie zastanawiam, czy czegoś nie trace itd. Ale przynajmniej już nie mam poczucia nudy i beznadziejności wszystkiego. Oczywiście coś za coś. -500 do życia towarzyskiego i coraz mniej sił. Ale na szczeście niedługo wakacje Nie mówie, że to jest jakieś genialne rozwiązanie, to po prostu "zagłuszenie" rzeczywistości, bo zawsze mam coś do zrobienia. Ale to nie zmienia człowieka, może poza tym że o wiele mniej licze sie z opinią innych. Doobra może to Ci coś pomoże, jeśli dałeś rade przeczytać do końca. :wink:
"Przecież każdy ma marzenia. Są moje, są tylko, tylko moje"
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Kryzys by kosa13
Jak dla mnie, to sprawiasz na forum wrażenie, przynajmniej z okazjonalnych wpisów na SB, że potrafisz emocjonować się wydarzeniami życia codziennego. Zdaje mnie się, że ci się po prostu nudzi Ostatnio było coś dużo postów ludzi podłamanych swoim introwertyzmem, gdzie aż bałem się cokolwiek napisać w obawie przed tym, że moja krytyko-motywacja popchnie ich do samobójstwa, czy coś, ale ty jesteś spoko ziomek, to się nie boję First World Problem zapewne znasz (tu i może tu)? No właśnie. Brakuje ci zajawki człowieku, a jak nic cię nie kręci, to się nie zmuszaj, tylko walnij się na łóżko i poleż tak godzinę z pyskiem wycelowanym w sufit. Albo dłużej; w każdym razie w którymś momencie poczujesz na co masz ochotę
PS. Tyyyy... Teraz, to w ogóle zaczynam myśleć, że ten post to jedna wielka ironia nad postami ludzi załamanych z byle powodu O.o (WHOA)
Stary, ja miałem wczoraj podobnie. A nawet gorzej, bo przez bite 6 godzin malowałem 15 kosmków włosów w fotoszopie, po czym popękały mi żyły w oczach, zmęczonych od wpatrywania się w różnokolorowe piksele. A i tak uważam, że to był zajebisty dzieńkosa13 pisze:Dzisiaj: wstałem o 12. Doczytałem 1 część tańca ze smokami (Gra o Tron), grałem 2 godziny, biegałem, to w zasadzie tyle.
Uniwersalna rada. Co napędza faceta? Wiadomo, potrzebna ci kobieta. Serio. Myślę, że w twoim wieku będąc, miewałem podobnie. Aż do pierwszego poważnego wdepnięcia w związkowe... Wejścia w związek. To miło przewraca parę rzeczy w życiu, zmienia pogląd, priorytety. Może nie od razu, ale jednak (nie wiem dlaczego, ale mam zaaaajebiste deja'vu pisząc ostatnie słowa; powtarzam się, czy co?).kosa13 pisze:Co proponujecie?
Moja opinia jest taka, że srasz żalem. A wrażenie jest spotęgowane faktem, iż moje życie wygląda podobnie (jest takie jakby obok, przy okazji) i nie mam z tym żadnego problemu (ale im dłużej przebywam na tym forum, tym bardziej boję się, że nagle poczuję, że to jednak źle i popadnę w tą cholerną depresję w końcu ).kosa13 pisze:Ale jakie są wasze opinie? Co byście zrobili w moim świecie pozbawionym motywacji, zaangażowania i jakiegokolwiek zainteresowania? Troszkę wieje nudą. Cały weekend potrafię siedzieć w domu i prawie nic nie robić.
PS. Tyyyy... Teraz, to w ogóle zaczynam myśleć, że ten post to jedna wielka ironia nad postami ludzi załamanych z byle powodu O.o (WHOA)
- apohawk
- Rozkręcony intro
- Posty: 299
- Rejestracja: 27 lis 2012, 18:35
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Kryzys by kosa13
Faktycznie jest tego trochę ostatnio. Może teraz taka moda i trzeba się jakoś lansowaćhighwind pisze:PS. Tyyyy... Teraz, to w ogóle zaczynam myśleć, że ten post to jedna wielka ironia nad postami ludzi załamanych z byle powodu O.o (WHOA)
No good deed goes unpunished.
Re: Kryzys by kosa13
Huhuhu, ładny odzew! Na was zawsze można liczyć hopy i hopczyce! TO lecimy:
@Czerwona
Dzięki za rady. I właśnie to mnie pociesza, że gówniarz w zasadzie jestem i gówno widziałem. Także mam prawo jeszcze czuć się jak gówno. To z tym wolnym czasie po szkole to prawda. Tylko nie chce mi się zasuwać z plecakiem do centrum handlowego! >.<
Ale dzisiaj jestem na 19:30 umówiony, jak to co tydzień, na gierkę na siatkówkę. Czy czuję się wtedy spełniony? Jeśli bym grał lepiej, tzn. miał większy wyskok, to może tak. Ale do tego potrzebny jest: a) karnet na siłownię b) plan treningowy. A dlaczego jeszcze tego nie robię? Czytaj post #1 :>.
A i jeszcze to co chciałem zwrócić uwagę, to ta praca. Praca to praca, jeszcze zdążę się narobić w życiu. Może to wypełni moją leniwą duszę PRAWDZIWYMI obowiązkami i zobowiązania wobec przełożonego. Zobaczymy. Dzięki red!
@Hipotermia18
Witam cię bracie . Podobnie jak pisałem na górze. Praca to obowiązki i zobowiązania, które mogą wreszcie poruszyć moje 4 litery do czegoś pożytecznego. Tyle czy to jest to czego szukam? Każdy chyba szuka szczęścia co nie? Ja może nie szukam tyle szczęścia co czegoś co mnie zainteresuje, co mnie wciągnie.
A tak besides. Dzisiaj moja nauczycielka od angielskiego pytała wszystkich po kolei: "Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?" Po ang, oczywiście. Ja odpowiedziałem, że byłbym szczęśliwy gdybym miał harleya i jeździł nim po amerykańskich autostradach i mieć wszystko w d*pie(podczas jazdy ). Wspomniałem też o swojej ulubionej rasie: labrador. Przy moim 75m2 pięcioosobowym mieszkaniu nie widzę go za bardzo tutaj, ale kto wie. Podobno jemu w żadnym wypadku by to nie przeszkadzało(pytałem na forach), oby tylko właściciele go kochali . Także, dzięki Hipo za post.
No i ten jeszcze musiał dodać swoje 3 grosze he he.
efekt placebo powiadasz? Czy ja wiem, wątpię, żeby depresja była uwarunkowana relacjami z osobami na forum internetowych, także chill.
[quote="highwind]Tyyyy... Teraz, to w ogóle zaczynam myśleć, że ten post to jedna wielka ironia nad postami ludzi załamanych z byle powodu O.o[/quote]
Przyznam, że byłoby to sprytne w ch*j. Ale chyba za dużo naoglądałeś się dokumentalnych z tupolewem na głównym planie he he. Post jest autentyczny, zapewniam was. Po prostu miałem taką potrzebę, żeby gdzieś się wysrać żalem.
Bez przesady :>. Myślę, że gdybym miał depresję nie zmusiłbym się nawet do napisania tej ściany tekstu, także tutaj jest looz .apohawk pisze:Ten generalny brak motywacji, entuzjazmu, przesypianie całych dni, etc., trochę wieje mi depresją, ale nie znam się na tym.
Trochę źle zrozumiałeś, z ekspresją uczuć nie mam raczej problemów. Ja po prostu w większości przypadków nie czuję nic, bo mi to zwisa i przez to się nudzę(w jakiejkolwiek byłoby to sytuacji). Albo tak jak napisałem, że miałem coś typu: "Ej cholibcia! Ale jak właściwie powinienem się teraz poczuć?" Celowo w zasadzie wyzbywałem się swoich uczuć w gimnazjum, to był wielki błąd i teraz "naprawiłem się", ale wciąż brakuje mi... samozaparcia?qb pisze:Masz problem z ekspresją uczuć? Bo tak wnioskuje z opisu.
Zdaję sobie z tego sprawę, że to nie problem 3 świata, ale byłoby miło jak ja to określiłem "czuć bardziej", bo takie szare życie bez emocji jest kijowe.qb pisze: Według mnie to nie jest taki duży problem, ja też nie jestem specjalnie uzdolniony w tym i zazwyczaj w znikomy sposób reaguję na to co się dzieje w około mnie. Emocje wole okazywać raczej niewerbalnie, z tym że tylko w towarzystwo zaufanych osób, których jest zazwyczaj mało w moim życiu - ale nie narzekam na to, raczej sobie chwalę.
Oby. Ja tak mam całe życie , i jak napisałem nie tylko ja. Mój brat i siorka też mają taką zmułę życiową. Oby to była kwestia indywidualna . Dzięki!qb pisze:ale po czasie się poprawiło.
@Czerwona
Dzięki za rady. I właśnie to mnie pociesza, że gówniarz w zasadzie jestem i gówno widziałem. Także mam prawo jeszcze czuć się jak gówno. To z tym wolnym czasie po szkole to prawda. Tylko nie chce mi się zasuwać z plecakiem do centrum handlowego! >.<
Ale dzisiaj jestem na 19:30 umówiony, jak to co tydzień, na gierkę na siatkówkę. Czy czuję się wtedy spełniony? Jeśli bym grał lepiej, tzn. miał większy wyskok, to może tak. Ale do tego potrzebny jest: a) karnet na siłownię b) plan treningowy. A dlaczego jeszcze tego nie robię? Czytaj post #1 :>.
A i jeszcze to co chciałem zwrócić uwagę, to ta praca. Praca to praca, jeszcze zdążę się narobić w życiu. Może to wypełni moją leniwą duszę PRAWDZIWYMI obowiązkami i zobowiązania wobec przełożonego. Zobaczymy. Dzięki red!
@Hipotermia18
Witam cię bracie . Podobnie jak pisałem na górze. Praca to obowiązki i zobowiązania, które mogą wreszcie poruszyć moje 4 litery do czegoś pożytecznego. Tyle czy to jest to czego szukam? Każdy chyba szuka szczęścia co nie? Ja może nie szukam tyle szczęścia co czegoś co mnie zainteresuje, co mnie wciągnie.
A tak besides. Dzisiaj moja nauczycielka od angielskiego pytała wszystkich po kolei: "Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?" Po ang, oczywiście. Ja odpowiedziałem, że byłbym szczęśliwy gdybym miał harleya i jeździł nim po amerykańskich autostradach i mieć wszystko w d*pie(podczas jazdy ). Wspomniałem też o swojej ulubionej rasie: labrador. Przy moim 75m2 pięcioosobowym mieszkaniu nie widzę go za bardzo tutaj, ale kto wie. Podobno jemu w żadnym wypadku by to nie przeszkadzało(pytałem na forach), oby tylko właściciele go kochali . Także, dzięki Hipo za post.
No i ten jeszcze musiał dodać swoje 3 grosze he he.
Możliwe, nawet raz napisałem tak koledze. Nie mam pomysłu, a mój brak determinacji w większości wypadków nie pozwala mi na nic kreatywnego do zrobienia.highwind pisze:Jak dla mnie, to sprawiasz na forum wrażenie, przynajmniej z okazjonalnych wpisów na SB, że potrafisz emocjonować się wydarzeniami życia codziennego. Zdaje mnie się, że ci się po prostu nudzi
Tutaj możesz się nie bać faktycznie. Spoko ziomek... dzięki bro xd.highwind pisze:Ostatnio było coś dużo postów ludzi podłamanych swoim introwertyzmem, gdzie aż bałem się cokolwiek napisać w obawie przed tym, że moja krytyko-motywacja popchnie ich do samobójstwa, czy coś, ale ty jesteś spoko ziomek, to się nie boję
Wiesz co? Chyba trafiłeś w sedno człeku... 18 lat w samotności. To może dobić człowieka co nie? Trzeba będzie coś z tym zrobić. Kiedyś chciałem i chyba się przekonam z kolegą takie coś jak: demonic confidence. Nazwa nie jest myląca. Taki poradnik dla nerdzików, jak poradzić sobie w sytuacji jak chcesz zagadać z samiczką. Według mnie to świetna przygoda he he.highwind pisze:Uniwersalna rada. Co napędza faceta? Wiadomo, potrzebna ci kobieta. Serio. Myślę, że w twoim wieku będąc, miewałem podobnie. Aż do pierwszego poważnego wdepnięcia w związkowe... Wejścia w związek. To miło przewraca parę rzeczy w życiu, zmienia pogląd, priorytety. Może nie od razu, ale jednak
<jawn> KAŻDY ma prawo kiedyś posrać trochę żalem!highwind pisze:Moja opinia jest taka, że srasz żalem.
:Brofist:highwind pisze:A wrażenie jest spotęgowane faktem, iż moje życie wygląda podobnie (jest takie jakby obok, przy okazji) i nie mam z tym żadnego problemu (ale im dłużej przebywam na tym forum, tym bardziej boję się, że nagle poczuję, że to jednak źle i popadnę w tą cholerną depresję w końcu ).
efekt placebo powiadasz? Czy ja wiem, wątpię, żeby depresja była uwarunkowana relacjami z osobami na forum internetowych, także chill.
[quote="highwind]Tyyyy... Teraz, to w ogóle zaczynam myśleć, że ten post to jedna wielka ironia nad postami ludzi załamanych z byle powodu O.o[/quote]
Przyznam, że byłoby to sprytne w ch*j. Ale chyba za dużo naoglądałeś się dokumentalnych z tupolewem na głównym planie he he. Post jest autentyczny, zapewniam was. Po prostu miałem taką potrzebę, żeby gdzieś się wysrać żalem.
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Kryzys by kosa13
Sasasasasasa.No i ten jeszcze musiał dodać swoje 3 grosze he he.
Ja nie mówię, że to źle. Co najwyżej niepotrzebnie.<jawn> KAŻDY ma prawo kiedyś posrać trochę żalem!
Niczego nie miałem zamiaru sugerować. Lubusiam to forum, tylko ostatnio dużo tu żalu. Kupa, rzekłbym, if U know what I mean :]Czy ja wiem, wątpię, żeby depresja była uwarunkowana relacjami z osobami na forum internetowych, także chill.
No i dobrze. Mam nadzieję, że jest ulga bo porządnym kiprowaniu Peace!Po prostu miałem taką potrzebę, żeby gdzieś się wysrać żalem.
Re: Kryzys by kosa13
To nie poradnik, to sposób na osuszanie kieszeni osób zagubionych i pozbawionych pewności siebie.Kiedyś chciałem i chyba się przekonam z kolegą takie coś jak: demonic confidence. Nazwa nie jest myląca. Taki poradnik dla nerdzików, jak poradzić sobie w sytuacji jak chcesz zagadać z samiczką. Według mnie to świetna przygoda he he.
Uprzedmiotowywanie relacji między ludzkich ? Kosa no, na boga !
Kup sobie jakieś psychologiczne opracowanie o mowie ciała, kontaktach międzyludzkich czy poczuciu pewności. Fachowa wiedza jest lepsza niż jakieś dyrdymały głoszone przez speców od prezentacji. Chociażby "Dale Carnagie - Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi" z bodajże 1936 ale świetna książka. Nawet nie wiem po co, bo i tak jesteś sympatyczny.
Wyrobisz sobie połączenie w mózgu. Biorę tabletkę = mogę się skoncentrować. Mogę się skoncentrować = biorę tabletkę. Co prowadzi do ciężkiego psychicznego uzależnienia którego nikt ci nie życzy.Słyszałem o innych specyfikach typu noopept, piracetam, sulbutamine. Jeśli ktoś mógłby zdać relację to fajnie.
Wiem, że takie dopalacze to droga na skróty. Ale jakie są wasze opinie?
Są nieinwazyjne metody polepszania koncentracji. Zdrowy sen. Zdrowe regularne odżywianie się. Ćwiczenia fizyczne.
A przede wszystkim praca... czyli jednak musisz wziąć książkę i po 20 stronach wiedzieć co przeczytałeś. A jak nie wiesz, próbujesz jeszcze raz.
Re: Kryzys by kosa13
Nawet nie wiesz jaka :3No i dobrze. Mam nadzieję, że jest ulga bo porządnym kiprowaniu Peace!
Toż to darmowy "poradnik" jest . Sam nie wiem, co o tym myśleć. Tak jak napisałem dla mnie to może być ciekawa przygoda i sprawdzenie się jak np. dziewczyna zgodzi się na pójście ze mną na kawę, tzn. jak się będę czuł i czy będę w stanie cokolwiek wykrztusić he he. A do tego potrzebny mi jest jakiś bodziec, potężny motywator... czyli DC.To nie poradnik, to sposób na osuszanie kieszeni osób zagubionych i pozbawionych pewności siebie.
Uprzedmiotowywanie relacji między ludzkich ? Kosa no, na boga !
Nawet nie wiesz jak cieszą takie słowa :3.Nawet nie wiem po co, bo i tak jesteś sympatyczny.
Niby wiem o swojej wartości, ale przebywam w takim towarzystwie, że ciężko jest się dowartościować kiedy mało kto docenia twoje starania/pracę wobec innych. Niby proste, znajdź sobie szerszenie grono przyjaciół/znajomych. Ale taki intro/ambi ciężko będzie miał z tym, w sumie dla każdego jest to pewnego rodzaju przeszkoda.
Zacnie prawisz.Wyrobisz sobie połączenie w mózgu. Biorę tabletkę = mogę się skoncentrować. Mogę się skoncentrować = biorę tabletkę. Co prowadzi do ciężkiego psychicznego uzależnienia którego nikt ci nie życzy.
Wiesz co? Ten post napisałem... 6 dni temu, a już dzisiaj jestem w stanie przy odpowiednich warunkach skupić się tak na książce, że potrafi wchłonąć mnie na jakieś 100 stron lekko. Fajne uczucie jak potrafisz się skupić na tekście i zaciekawić, zainteresować losami bohaterów itp.A przede wszystkim praca... czyli jednak musisz wziąć książkę i po 20 stronach wiedzieć co przeczytałeś. A jak nie wiesz, próbujesz jeszcze raz.
Chyba trochę sobie wyolbrzymiałem te swoje całe "problemy". Czas ruszyć dupę i wziąć się do pracy. Jeszcze raz dzięki wszystkim za rady, naprawdę fajnie jest jak ktoś interesuje się czyimiś problemami. Ahh... za dużo czasu spędzam przy (skrajnych) egocentrykach/egoistach.
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Kryzys by kosa13
Męskie łzy dumy.kosa13 pisze:Chyba trochę sobie wyolbrzymiałem te swoje całe "problemy". Czas ruszyć dupę i wziąć się do pracy.
Re: Kryzys by kosa13
Każdy ma czasem zły dzień i chce się wyżalić. Nawet ja czasem mam, o dziś na przykład.Jeszcze raz dzięki wszystkim za rady, naprawdę fajnie jest jak ktoś interesuje się czyimiś problemami.
Siedzę nad moimi marzeniami i pragnieniami mając takie przeświadczenie o byciu skazanym na klęskę. Nie chcę ale coś mi mówi że ludzie na moje marzenia będą reagować śmiechem. To są marzenia których samodzielnie nie da się spełnić i jest potrzebna bratnia dusza. Też swoją drogą nigdzie jej nie ma. A chciałbym, tylko co z tego.
Pokaż. Znajdę fragment w którym napisali: "ale prawdziwych umiejętności nabędziesz dopiero po poznaniu naszego mentora na kursie". Za stary jestem aby wierzyć w to że ludzie pożywiają się promieniami słonecznymi jak jeden kanciarz z Indii.Toż to darmowy "poradnik" jest
- degieb
- Pobudzony intro
- Posty: 126
- Rejestracja: 13 gru 2012, 21:18
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: B(rz)ydgoszcz
- Kontakt:
Re: Kryzys by kosa13
Szczerze? Pogadaj coś z ludźmi. Załóż konto na Youtube i nagrywaj z czegoś - nawet ciekawe zajęcie jak na początek. Po prostu odpalasz grę i przy okazji gadasz do mikrofonu, i pod koniec dnia masz wewnętrzne poczucie,że coś zrobiłeś.(jeżeli chodzi o motywacje)Kosa13 pisze:Słyszałem o innych specyfikach typu noopept, piracetam, sulbutamine. Jeśli ktoś mógłby zdać relację to fajnie.
Wiem, że takie dopalacze to droga na skróty. Ale jakie są wasze opinie? Co byście zrobili w moim świecie pozbawionym motywacji, zaangażowania i jakiegokolwiek zainteresowania? Troszkę wieje nudą. Cały weekend potrafię siedzieć w domu i prawie nic nie robić. Jak ten weekend na przykład.
Dziękuję za uwagę. 15% baterii poszło(mam nadzieję) nie ma marnę. Czekam z niecierpliwością na odzew. Eloszki.
Gimbaza niszczy ludzi. Taka prawda.Kosa13 pisze: Przyszła kolej na gimnazjum(przez wiele osób zwane: gimbazjum). Tutaj nastąpił przełom. W klasie miał 2 dresów z czego 1 był b. Agresywny i aż prosił się o jakąś awanturę. Nikt nie wiedział nawet o co mu chodzi i dlaczego. Większość dostosowywała się do zasad panujących przez naszego drecha, lecz nasz kosiarz nie dał się złamać. Niestety był nie na tyle silny by mu się przeciwstawić. W klasie było znaczne podzielenie na tych śmiejących się i z których śmiano się. Kosiara należał do tej drugiej grupy. Azylu szukał w grach komputerowych od których później się uzależnił i jedyne o czym myślał po powrocie to kolejny itemek jaki wydropi z bossa i ziomki z gildii, ludzie którzy wreszcie go należycie szanowali.
Człowieku,ja ci naprawdę zazdroszczę. Do piątej klasy podstawówki musiałem na przerwach iść się wypłakać w kiblu,bo szkoła mnie na tyle wkurzała. No i wszystko było po mnie widać:jak ktoś mnie cisnął,itd,itp bo wszyscy mi mówią,że mam żywą mimikę twarzy. Po prostu dosłownie wszystko mocno przeżywałem.
Po prostu gimbaza trochę cię zniszczyła. No bez urazy, ale ja staram się mało siedzieć przed kompem, bo m.in to tak trochę wysysa wszystkie emocje. Przecież każda kolejna kosa w plecy z noża jakoś nas przyzwyczaja do tego, no bo przecież skoro nic nie czujemy,jak kogoś ciśniemy z noża, to co mamy czuć w prawdziwym świecie?
Ok,może mówię jak policjant o cyberprzemocy i tak dalej,ale tak to już jest,bo sam to odkryłem.
No chyba że grasz w Tibie
To,że zastanawiasz się,jak zareagować to w sumie normalne, bo ja zawsze miałem problemy z okazywaniem emocji,ale w druga stronę.Kosa13 pisze:Dałem taki dość duży wstępniak, bo może to wynikać z mojej historii. Mam 18 lat i to czego pragnę to bardziej czuć. Brzmi dziwnie nieprawda? Wyobrażcie sobie, że jesteście w stanie bez problemu stłumić w sobie wszelkie emocje. Czasami zastanawiam się nawet: jak powinienem zareagować?
No ale wreszcie jakaś w miarę przydatna rada:wychodź częściej na dwór,czytaj dobre książki i nie graj tyle. Albo jak możesz,to gdzieś wyjedź,chociażby 1 km za miasto.
Ciesz się, naprawdę jest z czego się cieszyć. przynajmniej panujesz nad sobą i zapewne nigdy nie dostałeś uwagi "za próbę zabicia kolegi." Jednak są tego dobre strony,więc wcale nie masz tak źle.Kosa13 pisze:Potrafię komuś współczuć, ale nie potrafię lub jest to cholernie ciężkie
wzbudzić w sobie takie uczucia jak szczęście euforię, ekstazę. Istna anhedonia od zarania dziejów.
Emocje to wszystko co mamy. Kiedyś przeczytałem gdzieś, że człowiek nie zapamiętuje słowa, lecz emocję wywołaną nim.
Mhm.
- lea
- Rozkręcony intro
- Posty: 332
- Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
- Płeć: nieokreślona
- Enneagram: 0w0
- MBTI: CATS
Re: Kryzys by kosa13
Chyba nie ma sensu cytować co któregoś zdania z twojej wypowiedzi [ post 1, nie odnoszę się do komentarzy poniżej, może je ogarnę i coś dopiszę nawiązując w najbliższym czasie ].
Sytuacje mam dość podobną. Chyba. Jeżeli dobrze rozumiem 'problem główny' twojej wypowiedzi.
Zjawisko: zobojętnienia melancholii i przewrażliwienia. Chaos sprzecznych odczuć, nie wiadomo: jakim się jest. Jakby chęć bycia bardziej określonym, stabilnym w tym wszystkim - nawet jeżeli ma to być totalne odcięcie od świata, od uczuć ( może byłoby tak łatwiej? ).
Wstawanie o dziwnych porach, czytanie GoTu. Nawet się człowiek przebierać nie chce.
Coś zbyt dobrze cie rozumiem z własnego doświadczenia, ale jako że nie umiem wyjść z tej sytuacji - głupio mi dawać jakieś rady.
Mi ciągle mówią, że "anemię mam". Może masz lekką depresję? To brzmi badziewnie, ile idź do lekarza. Ja już w tym stanie jest tak bardzo od dawna, że powiedziałam sobie "dość" i chyba jestem na poniedziałek zapisana... bo ja tak dłużej zwyczajnie nie mogę. I szczerze, mam nadzieję, że to coś bardziej 'konkretnego' co da się wyleczyć...? Zrozumieć?
Sytuacje mam dość podobną. Chyba. Jeżeli dobrze rozumiem 'problem główny' twojej wypowiedzi.
Zjawisko: zobojętnienia melancholii i przewrażliwienia. Chaos sprzecznych odczuć, nie wiadomo: jakim się jest. Jakby chęć bycia bardziej określonym, stabilnym w tym wszystkim - nawet jeżeli ma to być totalne odcięcie od świata, od uczuć ( może byłoby tak łatwiej? ).
Wstawanie o dziwnych porach, czytanie GoTu. Nawet się człowiek przebierać nie chce.
Coś zbyt dobrze cie rozumiem z własnego doświadczenia, ale jako że nie umiem wyjść z tej sytuacji - głupio mi dawać jakieś rady.
Mi ciągle mówią, że "anemię mam". Może masz lekką depresję? To brzmi badziewnie, ile idź do lekarza. Ja już w tym stanie jest tak bardzo od dawna, że powiedziałam sobie "dość" i chyba jestem na poniedziałek zapisana... bo ja tak dłużej zwyczajnie nie mogę. I szczerze, mam nadzieję, że to coś bardziej 'konkretnego' co da się wyleczyć...? Zrozumieć?
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.