No nie dogadali się Przez co cała saga będzie wyglądała dość dziwnie po tym, jak już będzie dokończona. Jestem pewien, że wątki nie będą się łączyć. Ale cała ta fascynacja Kylo Vaderem i noszenie maski wypadło naprawdę naciąganie. Naprawdę ani Luke, ani Leia ani Han nie opowiedzieli mu o tym, że Vader jednak powrócił na jasną stronę? Ok, może nie uwierzył, ale to dalej naciągane. W ogóle to dziwne, że nagle w "Ostatnim Jedi" Snoke zaczął nagle narzekać na maskę Kylo, podczas gdy wcześniej mu ona nie przeszkadzała. Johnson naprawdę tego nie przemyślał.rael pisze: ↑11 sty 2019, 0:25 To niezła ironia. Najpierw Johnson pozmieniał wiele wątków z Przebudzenia mocy w swoim własnym kierunku, a teraz Abrams siłą rzeczy pewnie zmieni kierunek innych postaci. Dla przykładu, gdzieś czytałem, że Kylo ma wrócić do noszenia hełmu, co jest trochę dziwnym skoro w poprzednim filmie był cały arc, który polegał na odrzuceniu hełmu i przywiązania do przeszłości.
Pół biedy, że odgrzewają stare motywy. Większym problemem jest sposób w jaki to się robi, często ignoruje wydarzenia z poprzednich części, idzie po najmniejszej linii oporu jeśli chodzi o fabułę, robi się na siłę i na szybko bez zastanowienia się nad scenariuszem.Zgadzam się. No niestety takie są dzisiejsze trendy w Hollywood. Wiele z obecnych filmów stawia na bezpieczne podejście i odświeżenie formuły przez wykorzystanie sprawdzonych pomysłów, co też niezbyt mi się podoba.
Bo ważniejsza jest różnorodność rasowa z realnego świata Np. gdyby w "Łotrze" pilot był Twi'lekiem albo innym obcym, to zaraz ktoś by powiedział - o w nowych częściach nie ma nikogo o hindusko\bliskowschodnim wyglądem, rasizm Im zależy na tym, żeby było jak najwięcej osób o zróżnicowanym wyglądzie, a że postaci też nie może być za dużo, siłą rzeczy obcy idą w tło. A źli muszą być biali, ciekawe co by było, jakby zrobili czarnego HuxaNie chodziło mi ogólnie o uwzględnienie obcych, tylko obsadzenie ich w głównych rolach lub wysuniętych na pierwszym planie. Rogue One był trochę zmarnowaną okazją, bo w tak wielkiej drużynie zdecydowanie znalazłoby się miejsce dla jakiegoś humanoidalnego obcego jak np. Twi'leka, Rodianina czy Kel Dora. Brakuje mi właśnie takiej różnorodności.
L. Jackson był dobrym wyborem, ale nie o to chodzi. Denerwują mnie takie podwójne standardy - kolorowa postać zostaje białą - rasizm, dyskryminacja mniejszości, biała postać kolorową - nic się nie dzieje, czego się czepiasz, musimy wspierać mniejszościSamuel L. Jackson był akurat strzałem w dziesiątkę, więc mi kompletnie nie przeszkadzał. Nick Fury był czarny w komiksach, ale nie w podstawowym świecie Marvela tylko w imprintach z cyklu Ultimates. Więc niby to miało jakieś przesłanki Generalnie to nie mam problemu z tego typu zmianami, ale ważne jest to aby to było robione z sensem i nie sprawiało wrażenia wymuszonego na siłę.
Z drugiej strony rozumiem też, że skoro chcieli zrobić "lepszą Republikę" to postanowili wykazać dobrą wolę wobec obywateli Imperium i dokonali demilitaryzacji sił. Pomysł głupi i nietrafiony, ale w tym szaleństwie była jakaś metoda. Co do ich obecnego stanu to pewnie ostały się jakieś niedobitki, szczątkowe jednostki i cywile, którzy zasilą szeregi Ruchu oporu. Nie spodziewałbym się jednak jakiejś większej siły, skoro demilitaryzacja Republiki i zniszczenie ich kluczowego układu były decyzjami, które zostały podjęte za czasów jak kształtowaniem Nowej Trylogii zajmował się JJ Abrams.
Czyli powrót do stanu sprzed wojen klonów, może z niewielkim dodatkiem, bo jakąś tam flotę mieli, może cała wyleciała wraz z Hosnian. Tylko że przy takiej dyskusji na pewno pojawiłby się argument, co robić w razie gdyby znowu jakaś Federacja Handlowa zaczęła blokować Bogu ducha winne planety. Nie mówiąc już o konfliktach między rasami. A co dopiero jak banda pogrobowców Rebelii zaczęła walczyć z pogrobowcami Imperium, co ci odebrali za robotę Republiki. Do tego weźmy pod uwagę to, że liczby są kosmiczne. Powiedzmy, że Nowa Republika uznała, że potrzebuje 200 statków do pilnowania całej galaktyki. Powiedzmy, że 90 wyparowuje razem z Hosnian, ale zostaje wciąż ponad sto statków bojowych, X-Wingi też raczej były w różnych punktach galaktyki. A ile niszczycieli First Order mógł wyprodukować na wygnaniu? Na pewno mniej. Oczywiście raczej scenarzyści z Disneya mają to gdzieś, ich bardziej obchodzi co by zrobić, by obsada była bardziej diverse.
Ale mi chodzi o to, jakby wyglądała ta wojna, gdyby nie była ustawiona. Gdyby Dooku naprawdę działał na własną rękę i nie słuchał się Imperatora. W zasadzie to wtedy Republika byłaby w jeszcze gorszej sytuacji, bo bez planu nie byłoby armii klonów i musieliby opierać się wyłącznie na Jedi. Możliwe, że wszystko rozstrzygnęłoby się na Geonosis.Separatyści by nie wygrali, bo ta wojna była ustawiona od samego początku. Bez ingerencji Sidiousa, w ogóle nie byłoby Wojen Klonów.