Introman24 pisze: ↑26 paź 2018, 19:18
Mieli problemy ze spin-offami - w "Łotrze" zmienili bardzo dużo i wiele scen kręcili na nowo, ponieważ podobno pierwotna wersja była strasznie nudna. Tak samo było z "Solo" - zmiana reżysera w trakcie kręcenia filmu, gdy większość była już nakręcona i wiele scen musieli powtarzać. Aczkolwiek efekt końcowy oby filmów wypadł co najmniej poprawnie. Z nową trylogią chyba nie było aż takich problemów.
Było znacznie więcej problemów przy realizacji filmów. Przebudzenie Mocy i Ostatni Jedi były jednymi, które nie miały zbyt wielu zawirowań podczas produkcji
Z tego co pamiętam to Łotr 1 miał być oryginalnie filmem wojennym, ale wypadł kiepsko na pokazach testowych i przez to zmienili jego koncepcję. Szkoda, bo finalny efekt mnie nie zachwycił. A kto wie, może oryginalna wizja była jednak tą ciekawszą
Przy produkcji Solo, wyglądało to nieco inaczej. Z tego co czytałem to poprzedni reżyserzy podchodzili bardzo luźno do scenariusza, byli trudni we współpracy i nie przejmowali się deadline'ami, co nie podobało się innym osobom zaangażowanym w produkcję filmu. Ponoć ci dwaj reżyserzy zdziałali niewiele i Ron Howard musiał nakręcić większość tego filmu samodzielnie. Epizod IX miał być kręcony przez reżysera Jurassic World. Został on jednak zwolniony, a w jego miejsce wskoczył z powrotem JJ Abrams. Pamiętam też kontrowersje wokół filmu o Bobie Fettcie, który miał być ogłoszony już kilka lat temu, ale jego reżyser został zwolniony w ostatniej chwili przed oficjalną zapowiedzią. Powodem były pogłoski o tym jak traktował pracowników na planie swojego ostatniego filmu, który ostatecznie też okazał się klapą.
Albo nawet i stary Endor. Pytanie tylko na ile powtórka starych motywów w "Przebudzeniu" wynikała z woli Disneya, a na ile była wizją Abramsa. Wydaje mi się, że Abrams mógł je nakręcić, bo jego wizja remake była zgodna z wizją producentów. Pewnie jakby dalej kręcił "Ostatniego Jedi" to byłaby jeszcze większa kalka z "Imperium kontratakuje" niż była. Możliwe, że co do IX części nie będzie już kolejnego motywu z superbronią, aczkolwiek nie byłbym pewny tego na 100% pewny. Pytanie też jak Abrams zareagował na "Ostatniego Jedi", bo coś czuję, że Johnson pomieszał mu jego wizję i teraz będzie chciał to odkręcić np. wskrzeszając Snoke'a. Ale jeśli chodzi o czarne charaktery to w tej części niemal na pewno Kylo Ren pożre się z Huxem o władzę nad First Order. Ciekawe też, co zrobią z Rose - możliwe, że będą chcieli ją schować tak jak schowali Jar Jara, albo co gorsze będą chcieli z niej zrobić jakąś super-kozacką wojowniczkę.
Wydaje mi się, że to była ich wspólna decyzja. Zarówno Abrams, jak i Lucasfilm byli świadomi opinii fanów na temat prequeli i chcieli uchwycić tą "magię" starszych filmów, która przed laty przyciągnęła tych wszystkich ludzi. Pewnie spojrzeli na obecne trendy, gdzie odświeżanie starych filmów przez powielanie dawnych wątków jest bardzo popularne i zdecydowali, że to bezpieczne podejście będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem. No ale jakby nie patrzeć to dopiero pierwsza fala nowych filmów. W końcu mają tak wiele planów na kolejne lata, że pewnie nowe filmy będą mogły sobie już pozwolić na więcej.
W przypadku Rose to wolałbym żeby spędzili więcej na czasu na lepszym przemyśleniu jej postaci. Nie powinni jej chować czy czynić kimś kim nigdy nie była. Każdego bohatera można obrócić w takim kierunku aby okazał się ciekawy, więc moim zdaniem powinni spróbować zrobić coś żeby lepiej "zintegrować" jej postać z całą historią Epizodu IX. Problemem Rose było to, że w Ostatnim Jedi jej obecność była zbędna, tak samo jak i wątku kasyna, z którym chcąc czy nie chcąc była związana jej historia. No i zresztą wiele postaci w tym uniwersum było oryginalnie niezbyt lubiane, a jednak skończyli jako faworyci. Pamiętam jak wszyscy hejcili Ahsokę. Aktorka, która ją grała na samym początku spotkała się z olbrzymią falą hejtu. A jak jest teraz? Czas pokazał, że to jedna z ulubionych postaci.
I tutaj jest kolejna rzecz, która mi się niezbyt podoba w tych nowych epizodach. Wszystko, a zwłaszcza zdolności tutaj tak podkręcone, że aż zaczyna robić się karykaturalne. Rey pierwszy raz w życiu pilotuje statek, a już jest bardzo dobrą pilotką, tak dobrą, że Han Solo chce żeby z nim latała, a do tego praktycznie nie musi się uczyć opanowywania mocy, wszystko przychodzi jej bez żadnego wysiłku. Ale i tak przegrywa ze Snokiem, który wydaje się być tak silny mocą, że mógłby zniszczyć Vadera bez wstawania ze swojego tronu i bez żadnej walki, Poe sam niszczy statek First Order, Finn zaś chyba jest nieśmiertelny, o czym jeszcze nie wie. A i charaktery, jeśli ktoś już je ma są strasznie przerysowane, że aż to wszystko robi się niemal parodia. A i jeszcze Starkiller, przy którym Gwiazda Śmierci jest jak resorak przy czołgu.
Jakiś czas temu miałem ciekawą rozmowę na ten temat z moją przyjaciółką i zwróciła uwagę na pewne elementy wspólne. Anakin, Luke i Rey jako "wybrańcy" swoich epok mają kilka wspólnych cech. Każde z nich jest doskonałym pilotem, są niesamowicie silnymi użytkownikami mocy, wiele rzeczy, które innym zajmują lata są w stanie przyswoić znacznie szybciej (trening Luke'a na Dagobah też nie był zbyt długi, w końcu rozgrywał się w trakcie pobytu reszty na Bespin). Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale coś w tym jest. Co do Poe'a i Finna to tutaj rzeczywiście było to przesadzone. O tak, Starkiller wzbudził we mnie jedynie uśmiech politowania. A jeszcze potem była ta scena z Huxem, gdzie przemawiał w stylu typowym dla nazistów. To już w ogóle było żenujące.
No właśnie przez to, że powstał "Ostatni Jedi" "Atak klonów" przestał być najgorszym
A i może opinia o "Ostatnim Jedi" pójdzie w górę, choćby po IX części. Ale ja osobiście nie rozumiałem nigdy tej wielkiej nagonki na prequele, owszem miały wady, które mogły się komuś nie podobać, ale miały też zalety, które w znacznym stopniu je rekompensowały. Choćby w tym "Ataku klonów" za którym nie przepadam była epicka bitwa o Geonosis, w "Last Jedi" nie ma nic takiego.
Masz rację. To co mi się podobało w prequelach to właśnie to, że były nieco inne od poprzednich filmów. Lokacje były naprawdę świetne, choreografie walk na miecze świetlne ustaliły pewne standardy, z którymi ta marka jest obecnie kojarzona, miały zapadającą w pamięć muzykę. Zawsze też uważałem, że skupienie się na międzygalaktycznej polityce ukazującym zarówno dobre, jak i złe strony dawnej Republiki było ciekawym pomysłem. Fakt, filmy miały wiele wad i scenariuszowo mogłyby wypadać dużo lepiej, ale nigdy też nie uważałem, że były one jakąś olbrzymią skazą jak co niektórzy. A co Ostatniego Jedi to właśnie ta "mniejsza skala" zdarzeń była jednym z powodów czemu ten film mi się spodobał. No ale to kwestia gustów. W końcu każdy lubi co innego
Tylko Snoke chyba nie był Sithem. Sithowie wymarli wraz z Imperatorem. Zdaje się, że ich miejsce czcicieli ciemnej strony zajęli Rycerze Ren, których wątek został kompletnie porzucony i nie wiadomo, co będzie dalej. Możliwe, że Abrams przypomni o nich w kolejnym epizodzie. Nie zdziwiłbym się, jakby w kolejnym epizodzie zrobiono jakąś furtkę do kontynuacji - niekoniecznie kolejnej trylogii ale np. serialu i np. skończy się to tak, że mamy rozbicie First Order, a potem scena sugerująca powrót Snoke'a.
Nie miałem tego na myśli. Bardziej chodziło mi o to, że Kylo Ren próbował odrzucić tradycję przez wytyczenie własnych ścieżek zamiast naśladowania swojego przodka (Dartha Vadera), który był jednym z ostatnich Sithów. I chcąc odrzucić tą tradycję, mimo wszystko postąpił jak prawdziwy Sith i zajął miejsce swojego mistrza. Z tego co pamiętam to Snoke był kimś zupełnie nowym niezwiązanym z Sithami. Rycerze Ren pewnie pojawią się w Epizodzie IX. W końcu skoro Kylo przejął władzę to teraz ma własnych ludzi od "brudnej" roboty
Disney ogłosił dzisiaj, że nie będzie spin-offu o Boba Fettcie i raczej nie będzie też filmu o Obi-Wanie. Szkoda, bo póki co spin-offy wypadały lepiej niż główna trylogia. O ile pierwszy film wydawał mi się naciąganym pomysłem, aczkolwiek mającym potencjał na ciekawą historię, ale szkoda filmu o Kenobim, mógł być całkiem dobry, zwłaszcza jakby Ewan McGregor powrócił do roli.
Wiesz, akurat w przypadku filmu o Bobie Fettcie to nie uważam tego za wielką stratę. Serial, który znajduje się teraz w produkcji - The Mandalorian pewnie będzie miał wiele podobieństw do tamtego filmu, a moim zdaniem ma znacznie większy potencjał na opowiedzenie czegoś nowego. Główny bohater pewnie okaże się łowcą nagród, ale przez to że jest kimś nowym, będzie większa szansa na zagłębienie się w kulturę Mandalorian, która moim zdaniem jest jednym z ciekawszych wątków obecnego kanonu.
Zgodzę się co do filmu o Obi-Wanie. To mogłoby być coś naprawdę fajnego, ale wiele też zależy od tego jak taki film mógłby wyglądać. Jeśli chcieliby robić film po Epizodzie III, to siłą rzeczy musiałby być ograniczony jedynie do Tatooine. I o ile moim zdaniem można byłoby zrobić z tego coś interesującego, to raczej nie byłby to film pod masowego widza. No i niestety jeden z ciekawych potencjalnych wątków na fabułę (starcie z Darthem Maulem) został już zamknięty w Star Wars Rebels.