Oho! Temat bliski memu sercu. Mam kilka historyjek
1. Szatańskie lekcje religii
Swego czasu ( było to w 1 klasie gimnazjum) nosiłem pierścień atlantów. Gdy tylko siostra zakonna zauważyła na lekcjach religii, że mam go na palcu, kazała mi go zdjąć. Odmówiłem. Na następne zajęcia z religii siostra przyniosła wypowiedź jakiegoś księdza z katolickiego pisemka o pierścieniu atlantów. Ksiądz wypowiadał się, jaki to zły ten pierścień jest, jakie szkody na ludzkiej duszy wyrządził i że jest bramą przez którą do duszy człowieka wkrada się demon. Coś w tym stylu. Ksero wywiadu z tym księdzem, siostra rozdała całej klasie, w tym mi oczywiście. Przeczytałem. Chciała, żebym zdjął. Nie zdjąłem. Dała mi spokój w końcu. Ta sama siostra opowiadała nam historie o złym fatum, które nawiedzało jakąś rodzinę, która miała nieochrzczone dziecko, a także o tym, że nie wolno ćwiczyć Tai Chi bo to "taniec na cześć demona" i że harry potter jest zły bo tam są czary. Nie obyło sie również bez opowiadań o książce jakiegoś egzorcysty, który wypędzał złe duchy i widział jak ludziom rogi wyrastają i szpony, czy coś podczas tych egzorcyzmów.
Podkreślam, to było w 1 gimnazjum. Byliśmy dziećmi. Ta sama też siostra chciała, żebyśmy zdjęli plakat Geralta z Rivii, który wisiał na ścianie, bo jak powiedziała " ON MA ZŁE OCZY!" ( Chodziło o to, że Geralt miał podłużne źrenice jak kot). Nie chcieliśmy go zdjąć i też dała spokój. Później w liceum ( albo pod koniec gimnazjum, nie pamiętam) też jakaś siostra zakonna na religii przyniosła nam plakat zze "złymi symbolami" i między innymi był tam mój ulubiony ( Yin Yang). Jedynym poprawnym dobrym symbolem był oczywiście krzyż, reszta be. Jaki z tego morał? Wg. mnie taki, że kościół zrobi wszystko, żebyś się bał/bała była potulnym barankiem, którym można sterować, i który nie potrafi odnaleźć własnej drogi. Czy nosiłem dalej pierścień atlantów?
Nie. Wymiękłem. Presja społeczna zrobiła się zbyt wielka. Nie chciałem być odrzucony przez resztę grupy, mimo, że była nieduża, bo to było prywatne gimnazjum. Ciekawe rzeczy też działy się na rekolekcjach ( obowiązkowo szliśmy na nie z zajęć) kazano nam przykładać do piersi jakieś czarne serca, mówić sobie, że jesteśmy źli itd. No brak słów.
2. Urok
Odnośnie uroków: Autentyczna historia, która spotkała moją babcię. Przed chwilą zapytałem ją jeszcze jak to dokładnie było, bo akurat jestem u niej w domu. Jechała raz autobusem z moim dziadkiem, jak byli jeszcze młodzi, mojej mamy nie było na świecie. Jakaś baba intensywnie wpatrywała się w mojego dziadka siedząc na przeciwko niego. Gdy moja babcia z dziadkiem wrócili do domu, dziadek ledwie był w stanie wejść do środka. Chwilę po tym jak przekroczył próg, padł na podłogę. Babcia pomogła mu położyć się na łóżku, była przerażona, nie wiedziała co się dzieje. Miał wielką gorączkę, ledwo oddychał. W mieszkaniu była wtedy babcia mojej babci (czyli moja praprabacia) I ta praprabacia powiedziała, żeby babcia wzięła jakąś część garderoby, którą miała na sobie, taką, która w jakiś sposób miał styczność jej gołym ciałem ( czyli np piżama, albo bielizna) i żeby przetarła tym ubraniem dziadka. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, babcia zastosowała się do tych porad, przetarła dziadka swoją piżamą i ... dziadek po chwili wstał. Gorączka znikła. Oddech znów był normalny. Zupełnie jakby nic się nie stało. Obecnie dziadek ma już 70 lat, żyje i ma się całkiem dobrze. Nie potrafię, tego wyjaśnić, pytałem babcię skąd praprababcia miała taką wiedzę tajemną. Babcia nie wie skąd. W istocie, prawdziwie tajemna to wiedza.
3. Psycho-mama
Moja mama bardzo interesuje się ezoteryką. Szczególnie lubi numerologię i tarota. W numerologii jest na tyle wprawna, że potrafiła ( co prawda dość ogólnikowo, ale jednak) na podstawie imienia, nazwiska i daty urodzin określić fragment osobowości pewnej dziewczyny, którą znałem, a nie powiedziałem jej jaka ona jest. Byłem ciekaw, czy mama będzie potrafiła to wyliczyć. W istocie, mama w jakiś sposób wyczytała, że dziewczyna ta jest "trochę za bardzo do ludzi, ma w tej kwestii namiar <czegoś tam> , ale poza tym nie widzę u niej jakichś niedoborów energetycznych, blokad, (...) "
Dziewczę, o które zapytałem mamę rzeczywiście było nadmiernie towarzyską osobą, która żaliła mi się, że nie potrafi żyć bez kontaktów z innymi ludźmi, że potrzebuje ich do życia jak tlenu ( ekstrawertyczka ENFP). Byłem mocno zaskoczony. Ale to nie koniec fenomenów związanych z moją mamą. Teraz omówię jej mroczniejszą stronę. Mroczną na tyle, że przez dość sporą ilość czasu, gdy byłem nastolatkiem i mieszkaliśmy razem w domu musiałem trzymać koło łóżka nocnik, bo od pewnego momentu srałem ze strachu po nocach zamiast spać. Mama powiedziała mi, że w nocy nawiedzają ją duchy. Że chcą coś od niej. Zdarzało mi się słyszeć jak krzyczy po nocach. Ojca nie było, bo trwał rozwód i nie mieszkał już z nami. Opowiadała mi o postaciach, które stały nad nią, gdy budziła się w nocy, albo nad ranem. Mówiła również o OOBE i paraliżu jakimś, podczas którego coś dotykało jej głowy i przykrywało ją kołdrą. Nigdy jej nie powiedziałem jak bardzo mnie tym przeraziła, udawałem, że sie nie przejmuję, ale od tamtej pory spałem przy włączonym świetle (lub siedziałem na nocniku), bo inaczej nie mogłem. Bałem się, że może mnie spotkać coś podobnego. Na szczęście nigdy nie spotkało, a od paru lat śpię już normalnie. Mama zaś poinformowała, że w jakiś sposób nauczyła się blokować do siebie dostęp tym duchom, wzywając swojego Anioła Stróża. Nie wiem co o tym myśleć, wolę więc nie myśleć.
4 Święty Graal szczęśliwości
No to teraz całkowicie pozytywne klimaty
Interesowałem się pracą z podświadomością, czytałem Josepha Murphy' iego, Osho, Eckharta Tolle, wpadł mi też w ręce znany wszystkim zapewne "Sekret" i cała ta kwestia związana z prawem przyciągania, którą bardzo obficie rozkminiałem. Ogólnie ścieżka rozwoju duchowego ogromnie mnie pociąga i stanowi fundament mojej życiowej szczęśliwości, którą udało mi się dzięki niej osiągnąć, i której doświadczam coraz częściej, mimo, że moje życie, jakby tak spojrzeć na nie z zewnątrz, nie jest zbyt ciekawe. Nie chodzi mi w tym momencie o żadną magię, sztuki tajemne, czy cokolwiek, bo jest mi to wszystko zwyczajnie zbędne, jedyne czego szukałem to po prostu odpowiedź na pytanie o to jak być szczęśliwym, skąd to uczucie się bierze, bo w pewnym momencie zorientowałem się, że nic co w świecie zewnętrznym osiągam, nie może mi tego dać. Jestem przekonany, że znalazłem to czego szukałem
Problem polega na tym, że mam teraz problem, ze zmotywowaniem się do aktywnego działania w świecie zewnętrznym. Ale jakoś sobie z tym radzę
5. Zasłonka - paranormal
Na koniec jedyne paranormalne doświadczenie, jakie mnie w życiu spotkało. Nie oczekuję, że ktokolwiek mi w to uwierzy, ale mówię Wam, naprawdę tak było! Wszystkim to opowiadam.
Chodziłem do liceum. Rano, zimą, gotowałem w garnku jajka na twardo albo na miękko. Nie pamiętam. Siedziałem w kuchni przy stole. W kuchni były 3 zasłonki w oknach. Jedna była odsłonięta, odsłoniłem ją jak wchodziłem do kuchni, pozostałe dwie zostawiłem zasłonięte. Nie było firanki tylko goła szyba w tym oknie, które odsłoniłem. Widziałem w niej swoje odbicie. Na polu była noc. Siedziałem przy stole, widziałem odbicie żarówki i odbijające się wnętrze kuchni. Nastawiłem stoper, żeby liczył ile czasu mam gotować jajka. Czekałem siedząc przy stole. Oparłem głowę na rękach na stole, zamknąłem oczy. Wszedłem w stan półsnu, bo dopiero co wylazłem z łóżka. Nikt nie wchodził do kuchni. Mama spała na górze na pietrze.
Nagle podnoszę głowę.
Okno, w którym przed chwilą widziałem swoje odbice i całej kuchni jest zasłonięte.
...
WTF???!!
Nie było żadnego szelestu, żadnego odgłosu karnisza, zupełnie nic. I nikt absolutnie nie wchodził. A ja nie lunatykuję.
Tym wesołym akcentem zakańczam moją nadwyraz rozległą wypowiedź.