W Krakowie zarabia się najwięcej https://300gospodarka.pl/news/lista-pla ... en-ranking. Poznań drugi. Z czegoś to wynika.Patrycjusz pisze: ↑09 maja 2024, 19:01 Wystarczą 2 lata w każdym z tych miast, żeby można było zacząć je tak postrzegać. Wystarczy chęć poszerzenia horyzontów o język angielski i coś zagranicznego, i już zostaje mała część tych miast. Tylko Warszawa jest takim pośrednikiem Polski. Kraków też ma z tym niewiele wspólnego. Tak było 10 lat temu i tak jest nadal.
Miasto vs wieś
- tonerek
- Intro-wyjadacz
- Posty: 362
- Rejestracja: 17 mar 2019, 17:20
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- Lokalizacja: Kraków
Re: Miasto vs wieś
Re: Miasto vs wieś
Skoro Poznań i Wrocław to pipidówki to ciekawy jestem jakim słowem określimy Radom, Elbląg, Toruń, Bydgoszcz.Patrycjusz pisze: ↑09 maja 2024, 19:01Wystarczą 2 lata w każdym z tych miast, żeby można było zacząć je tak postrzegać. Wystarczy chęć poszerzenia horyzontów o język angielski i coś zagranicznego, i już zostaje mała część tych miast. Tylko Warszawa jest takim pośrednikiem Polski. Kraków też ma z tym niewiele wspólnego. Tak było 10 lat temu i tak jest nadal.
-
- Rozkręcony intro
- Posty: 340
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Miasto vs wieś
Poznań drugi? To miasto międzynarodowego biznesu doprowadziło mnie swego czasu do ruiny. Pewnie dlatego, że się tym nie interesowałem...tonerek pisze: ↑10 maja 2024, 10:37W Krakowie zarabia się najwięcej https://300gospodarka.pl/news/lista-pla ... en-ranking. Poznań drugi. Z czegoś to wynika.
Nie mówię, że "pipidówki", bo te dalsze wymienione już prędzej. Ale to nie są moje słowa, "lokalsi" Poznańscy i Wrocławscy nie są wcale aż tak zachwyceni, bo zauważają rzeczy, których nie widzą turyści, typu "tu biegają szczury", albo "tu są ciągle remonty". A co do tych mniejszych miast, to proste - ludzie wyjeżdżali do większych miast na studia i mówili, że "tam nic nie ma". Akurat co do Torunia bym się nie zgodził, ale to pewnie przez to, że nie mieszkałem tam na co dzień.
Zależy, czego się szuka. Jak lepszej edukacji lub możliwości muzycznych, to tak to wygląda.
Re: Miasto vs wieś
Ej, We Warszawie też mamy szczurki, raz nawet jednego przejechałem samochodem. Ciągłe remonty też mamy. O, Okęcie będą poszerzać i obwodnicę przesuwać.Patrycjusz pisze: ↑10 maja 2024, 15:30 Nie mówię, że "pipidówki", bo te dalsze wymienione już prędzej. Ale to nie są moje słowa, "lokalsi" Poznańscy i Wrocławscy nie są wcale aż tak zachwyceni, bo zauważają rzeczy, których nie widzą turyści, typu "tu biegają szczury", albo "tu są ciągle remonty". A co do tych mniejszych miast, to proste - ludzie wyjeżdżali do większych miast na studia i mówili, że "tam nic nie ma". Akurat co do Torunia bym się nie zgodził, ale to pewnie przez to, że nie mieszkałem tam na co dzień.
Zależy, czego się szuka. Jak lepszej edukacji lub możliwości muzycznych, to tak to wygląda.
Podkownicę. Bo to raczej w kształcie podkowy, a nie koła ta obwodnica jest. Nie mniej, będzie wesoło.
Pipiwdówkowatość miasta mierzyłbym liczbą operacji lotniczych na dzień gdzie Poznań ma ich kilka, a Radom jedną, czasem mniej.
Re: Miasto vs wieś
Dobra, Patrycjusz. Obaliłeś jeden z moich silnych stereotypów na temat wsi. Nie będę się kłócił, bo miasto miastu nierówne. Nie dałem kryteriów z którym porównanie będzie najobiektywniejsze.
Teraz, proszę, opowiedz jak ma się do rzeczywistości reszta:
-koszmar dla czerpiących na lęk przestrzeni (zabudowa rozproszona niczym rozbite szkło).
-wykluczenie transportowe. Dzieci wybierają nie taką szkołę jaką chcą, lecz taką do której jedzie autobus pojawiający się raz na ruski rok; biada dorosłym którym popsuła się bryka.
-dodam, mała konkurencja w kwestii usług publicznych i prywatnych. Te wyższej jakości henhen za horyzontem.
Teraz, proszę, opowiedz jak ma się do rzeczywistości reszta:
-koszmar dla czerpiących na lęk przestrzeni (zabudowa rozproszona niczym rozbite szkło).
-wykluczenie transportowe. Dzieci wybierają nie taką szkołę jaką chcą, lecz taką do której jedzie autobus pojawiający się raz na ruski rok; biada dorosłym którym popsuła się bryka.
-dodam, mała konkurencja w kwestii usług publicznych i prywatnych. Te wyższej jakości henhen za horyzontem.
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 448
- Rejestracja: 27 sty 2021, 8:37
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: Norwegia
Re: Miasto vs wieś
- Statystycznie to jednak zdaje się że wiecej osób cierpi na klaustrofobię niż lęk przestrzeni.
- w mieście też niekoniecznie wybiera się szkołę jaką się chce - bo rejony, bo koszty, bo do takich lepszych to trzeba się dostać
- w mieście komunikacja też potrafi być problemem, zajmuje czas, generuje koszty. Do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa. Nie piszemy o Norwegii, w które 7latki same na rowerkach do szkoły mogą dojeżdżać. Wspomniane remonty - w prawie 400tysięcznej pipidówce Bydgoszczy, wypadł most z użytku, zamiast 5 minut dojazdu robi się natychmiast 40.
Poza tym dojazdy czy konkurencyjność sklepów, to też kwestia czy mieszkasz w lesie, czy jednak w jakiejś sensownej odległości od czegoś ciut większego, gdzie wszystkie 'dobra' można już spotkać. Ideałem wydają się tutaj suburbany dużych miast, czy nawet wspominanych pipidówek. Z racji że nierzadko tam wyprowadzają się bogatsze mieszczuchy, które nie chcą się cisnąć w blokach, przymiejskie gminy potrafią być bogate, mieć porządne szkoły i inne ośrodki służące ludziom. A jednocześnie trochę tlenu dookoła posesji, a czasem dodatkowe wiejskie smaczki (dziki grzebiące w śmietnikach). Tyle, że robi się tam drogo - ziemia, dom, a i samochód (a raczej samochody) warto mieć takie co się nie psują (czytaj - w miarę nowe i reprezentujące jakąś myśl techniczną).
Na minus wiejskich okolic dalekich i jednocześnie nie drenażujących kieszeni - mit o czystym powietrzu potrafi zderzyć się z kopciuchami puszczającymi dym codziennie w innym kolorze, lub z sąsiadem wylewającym wieczorem beczkę szamba do rowu melioracyjnego. Dojazdy są fajne, dopóki nie zacznie się jesienna słota, o zimie nie wspominając. Zimą dochodza jeszcze koszty ogrzewania posiadłości pośrodku niczego, odkopania garażu ze śniegu (słynny dowcip o Bieszczadach), o zbitej kamieniem szybie czy wyrąbanym na łatanej drodze zawieszeniu nie wspominając. Ale za to można opał do baku lać, bo co za różnica.
Dla mnie miasto jest głośne i brudne. Przedmieścia z w miare współczesną zabudową i zorganizowaną infrastrukturą są lepsze, dają wszystkie plusy miasta, plus własny ogród, czy szklarenka, ale i dwa garaże. W Norwegii w zasadzie takiego dylematu nie ma, bo prawdziwie duże miasta to są dwa, a reszta ma ewentualnie niewielkie centrum, i rozlane po sporej okolicy domki i domeczki. Nowy, 100-letni, widok na góry, widok na morze, co kto lubi. Ale raczej stanowczo nie jest to miejsce dla osób z lękiem przestrzeni ;-)
- w mieście też niekoniecznie wybiera się szkołę jaką się chce - bo rejony, bo koszty, bo do takich lepszych to trzeba się dostać
- w mieście komunikacja też potrafi być problemem, zajmuje czas, generuje koszty. Do tego dochodzą kwestie bezpieczeństwa. Nie piszemy o Norwegii, w które 7latki same na rowerkach do szkoły mogą dojeżdżać. Wspomniane remonty - w prawie 400tysięcznej pipidówce Bydgoszczy, wypadł most z użytku, zamiast 5 minut dojazdu robi się natychmiast 40.
Poza tym dojazdy czy konkurencyjność sklepów, to też kwestia czy mieszkasz w lesie, czy jednak w jakiejś sensownej odległości od czegoś ciut większego, gdzie wszystkie 'dobra' można już spotkać. Ideałem wydają się tutaj suburbany dużych miast, czy nawet wspominanych pipidówek. Z racji że nierzadko tam wyprowadzają się bogatsze mieszczuchy, które nie chcą się cisnąć w blokach, przymiejskie gminy potrafią być bogate, mieć porządne szkoły i inne ośrodki służące ludziom. A jednocześnie trochę tlenu dookoła posesji, a czasem dodatkowe wiejskie smaczki (dziki grzebiące w śmietnikach). Tyle, że robi się tam drogo - ziemia, dom, a i samochód (a raczej samochody) warto mieć takie co się nie psują (czytaj - w miarę nowe i reprezentujące jakąś myśl techniczną).
Na minus wiejskich okolic dalekich i jednocześnie nie drenażujących kieszeni - mit o czystym powietrzu potrafi zderzyć się z kopciuchami puszczającymi dym codziennie w innym kolorze, lub z sąsiadem wylewającym wieczorem beczkę szamba do rowu melioracyjnego. Dojazdy są fajne, dopóki nie zacznie się jesienna słota, o zimie nie wspominając. Zimą dochodza jeszcze koszty ogrzewania posiadłości pośrodku niczego, odkopania garażu ze śniegu (słynny dowcip o Bieszczadach), o zbitej kamieniem szybie czy wyrąbanym na łatanej drodze zawieszeniu nie wspominając. Ale za to można opał do baku lać, bo co za różnica.
Dla mnie miasto jest głośne i brudne. Przedmieścia z w miare współczesną zabudową i zorganizowaną infrastrukturą są lepsze, dają wszystkie plusy miasta, plus własny ogród, czy szklarenka, ale i dwa garaże. W Norwegii w zasadzie takiego dylematu nie ma, bo prawdziwie duże miasta to są dwa, a reszta ma ewentualnie niewielkie centrum, i rozlane po sporej okolicy domki i domeczki. Nowy, 100-letni, widok na góry, widok na morze, co kto lubi. Ale raczej stanowczo nie jest to miejsce dla osób z lękiem przestrzeni ;-)
-
- Rozkręcony intro
- Posty: 340
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Miasto vs wieś
Znaczy się, oczywiście, że na wsi ciężko znaleźć pracę. Tylko, że mówimy tu o pracy, która nie wiąże się z pracą fizyczną i na roli. Bo te dwa ostatnie "sektory" są tam oczywistością.Asperger pisze: ↑15 maja 2024, 18:18 Dobra, Patrycjusz. Obaliłeś jeden z moich silnych stereotypów na temat wsi. Nie będę się kłócił, bo miasto miastu nierówne. Nie dałem kryteriów z którym porównanie będzie najobiektywniejsze.
Teraz, proszę, opowiedz jak ma się do rzeczywistości reszta:
-koszmar dla czerpiących na lęk przestrzeni (zabudowa rozproszona niczym rozbite szkło).
-wykluczenie transportowe. Dzieci wybierają nie taką szkołę jaką chcą, lecz taką do której jedzie autobus pojawiający się raz na ruski rok; biada dorosłym którym popsuła się bryka.
-dodam, mała konkurencja w kwestii usług publicznych i prywatnych. Te wyższej jakości henhen za horyzontem.
Co do reszty:
- ciężko mi powiedzieć, co zrobić z takim lękiem przestrzeni, dlatego że osoby mieszkające na wsi lub wywodzące się stamtąd, które znałem, takiego nie miały. W mieście też potrafi być duża przestrzeń, jakieś place, mosty itp. Tego się chyba nie da uniknąć.
- miejskie problemy z transportem świetnie opisał intbrun. Co najgorsze, to się tyczy nie tylko komunikacji miejskiej, ale też samochodów. Krótko mówiąc, tracą tam na tym wszyscy. A że da się żyć bez samochodu - no da się, jak najbardziej.
- z tą szkołą to też świetnie wyjaśnił temat poprzednik, ale nie ma co ukrywać, o tym już pisałem - edukacja to główna zaleta metropolii.
- pewnie, że w mieście jest lepiej z wyborem polityków i usług. Problem polega na tym, że jeśli czegoś jest bardzo dużo, to ciężko o wybór, przywiązanie się do konkretnych osób i punktów usługowych itd. Jeśli chodzi o jakość, to zarabiając mniej niż średnia krajowa, też ma się te wyższej jakości usługi henhen za horyzontem - portfela. Na wsi te "bogate domy" to taka groteska trochę, wszyscy mają dostęp mniej więcej do tego samego. W mieście rozwarstwienie dochodowe i związane z nim obracanie się w innych miejscach, graniczą z absurdem. Jak na dłoni widać turbokapitalizm i rozwarstwienie społeczne.
Re: Miasto vs wieś
Dziś moja koleżanka z pracy z niepełnosprawnością w stopniu lekkim opisała z pikantnymi szczegółami jak musiała wracać do domu we wsi. Gdy tatusiowi szlag trafił brykę. Z buta przez las jakieś 7 km. Niby nic, lecz jej kolana to obraz nędzy i rozpaczy (pękła ze śmiechu, gdy zaproponowałem rower). Mieszka w gminie, która wcale nie zawraca sobie głowy publicznym transportem. Bezpośrednio sąsiaduje z moją gminą, gdzie każdy rodzaj transportu jest szybki, tani i bezproblemowy. Jakbym nie wiedział, że to nie prawda, pomyślałbym, że bidulka mieszka w Afryce. Albo masz w takiej gminie własną gablotę, albo leżysz - mniej więcej tak to ujęła. Kategorycznie zaprzeczam tym straszliwym minusom, życia w mieście, które tak próbujecie mi wmówić. Jestem ortodoksyjnymi miastowym i dowiedziałem się ich rzekomym istnieniu od Was. Wielka różnorodność usług i miejsc pracy. Bylebym tylko unikał nowych osiedli.
Re: Miasto vs wieś
Dla mnie życie w dużym mieście jest nie do zniesienia. Po prostu zbyt duża gęstość zaludnienia i natężenie bodźców. Niespecjalnie mnie rajcuje to ile jest miejsc, gdzie mogę wywalać w błoto swoje pieniądze, jeśli dodatkowo muszę się użerać z tłumami, hałasem, zakorkowanymi ulicami pełnymi frustratów za kółkiem.
Praca zdalna, zakupy zdalne, spokój i powietrze, które w zimie nie smakuje siarką. Tyle mi do szczęścia wystarczy.
Praca zdalna, zakupy zdalne, spokój i powietrze, które w zimie nie smakuje siarką. Tyle mi do szczęścia wystarczy.
Re: Miasto vs wieś
Percy, szanuję Twój pogląd. Tolerancja dla różnorodności etc. Lecz dopóki sam pan Bóg mi nie powie, że się mylę, nie zmienię zdania.
-
- Rozkręcony intro
- Posty: 340
- Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
- Płeć: mężczyzna
Re: Miasto vs wieś
Zastanawia mnie, dlaczego ciągle wskazuje się tu na problemy typowe dla dużych miast. Są jeszcze małe i średnie, w których te problemy występują w znacznie mniejszym nasileniu. A tych typowych dla wsi też w nich nie ma. Jakby nie patrzeć, dużych miast jest w takiej Polsce kilkanaście, a małych i średnich ogrom.
Re: Miasto vs wieś
Być może dlatego, bo małe i średnie miasta często jak najbardziej cierpią odpowiednio na 'wiejskie' lub 'wielkomiejskie' problemy. Nie jest wcale tak łatwo się wstrzelić w ten "złoty środek". Aczkolwiek sam aktualnie w takim 'średnim' mieszkam, i choć mogłoby być lepiej, to nie narzekam. Jak mam dość ludzi to do lasu mam rzut kamieniem.
Re: Miasto vs wieś
Hałas to, hałas tamto. Dla ortodoksyjnego mieszczucha to zwykłe odgłosy tła. Tak powszednie, że niesłyszalne. Przypomnieliście mi jak lata temu czytałem artykuł Polki, która zamieszkała z amiszami. Dzielą się na mniej lub bardziej radykalnych. Ci mniej zamordystyczni pozwalają (za forsę) mieszkać obcym ze sobą, jeśli łaskawie zgodzą się prowadzić ichni tryb życia. Są tacy, to nie żart, których rajcuje turystyka polegająca na cofaniu się do XVII wieku. Napisała, że po paru tygodniach z amiszami, powrót do miasta był traumą. Bodźce, które dawniej spływały po niej po kaczce, były sto razy silniejsze. I miała też przekonanie, że ludzie wokół chcą ją skrzywdzić. Czy Wy też tak macie?
- Fyapowah
- Stały bywalec
- Posty: 246
- Rejestracja: 01 maja 2012, 23:24
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
- Kontakt:
Re: Miasto vs wieś
Mam tak nawet bez spędzania czasu wśród amiszów.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Niż mędrca szkiełko i oko.
Re: Miasto vs wieś
U mnie od zawsze występowała duża wrażliwość na bodźce, przede wszystkim słuchowe i dotykowe. Mam problem ze snem przy otwartym oknie, bo zdarza mi się budzić, jak ulicą przejedzie motocyklista. Mój ojciec-ekstrawertyk z kolei jest moim przeciwieństwem, on nie potrafi zasnąć bez gadania z telewizora w tle, co mnie osobiście doprowadzało do nerwicy.