Tropiciel nieprawomyślności

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
patha
Intro-wyjadacz
Posty: 433
Rejestracja: 18 sty 2016, 5:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP/J-T

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: patha »

Fyapowah pisze: 12 lip 2024, 10:41 Tu jest opisany proces sądowy a nie samosąd.
W prywatnym życiu Stary Testament nigdy nie kazał kierować się zasadą "oko za oko", wręcz przeciwnie.
Dokłądnie tak, a koledze @Fairytaled poplątało się prawo starotestamentowe z Kodeksem Hammurabiego, który uznał za obowiązujący wszędzie w czasach starożytnych.


Natomiast problem z prawem żydowskim był taki, że nie było ono prawem uniwersalnym, ale dotyczyło wyłącznie Żydów. Nadal, jeżeli posłuchamy ortodoksyjnych Żydów to głoszona przez nich etyka w stosunku do innych Żydów bardzo przypomina etykę chrześcijańską. Tylko, że w judaizmie obowiązuje dualizm etyczny, gdzie inna etyka jest dla Żydów, inna dla gojów.

Tym co zmienił Jezus nie było zniesienie prawa "oko za oko", ale rozszerzenie już istniejącej etyki żydowskiej na wszystkich ludzi. Bóg przestał być ekskluzywnym "Bogiem Izraela" , "Bogiem Narodu Wybranego", a stał się Bogiem całej ludzkości.
Dlatego w teologii katolickiej, gdy jeszcze istniała, były pojęcia "Starego przymierza" i "Nowego przymierza".
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 316
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

@tonerek
Co do ZSRR to nawet krążyło powiedzenie "U nas seksa niet". Zdaje się że sowieckie karało za homoseksualizm. Tak samo w PRL (akcja "Hiacynt"). A co dopiero myśleć o poligamii! Potrzeba było zdrowych, rodzących dzieci robotnic do pracy w fabrykach i na chwałę radzieckiego społeczeństwa. I tu widać wyraźnie że jeżeli chodzi np. o radykalną zmianę stosunków społecznych teza o "postępowym" nastawieniu krajów realnego socjalizmu jest fałszywa.
Tyle, że te mniej postępowe reformy pojawiły się dopiero po tym, jak Włodzimierz Lenin, wraz z pozostałymi bolszewikami zniósł instytucję małżeństwa, uznając je za wynalazek burżujów. Wówczas faktycznie przez jakiś czas istniała tam poligamia, aborcja była dostępna bez żadnych restrykcji, a kobiety były wręcz zachęcane do rozwiązłości seksualnej. I to nie działało, powodując ogólny chaos i zamieszanie, a na dodatek spowodowało spory spadek przyrostu naturalnego. Później pojawił się Józej Stalin, który wprowadził bardziej pragmatyczne reformy, takie jak m.in przywrócenie tego strasznie złego monogamicznego małżeństwa. I własnie dlatego późniejsze ZSRR miało takie powiedzenie.
Tradycjonaliści wiedzą zdaje się lepiej co jest lepsze - bo to co w przeszłości działało ma działać w przyszłości. Ale zmiany społeczno-ekonomiczne (gospodarka cyfrowa napędzana przez sztuczną inteligencję, 4 rewolucja przemysłowa itp.) wymuszają weryfikowanie tez ze środowiska niewiele zmieniającego się przez setki lat. Czyli na tradycjonalistach też spoczywa obowiązek udowodnienia że ich tezy działają w nowych warunkach. Co przykładowo będzie (a to już się dzieje) że ludzie będą mieli partnerów w postaci AI - bo tacy partnerzy będą mądrzejsi, bardziej atrakcyjni intelektualnie itp.?
Tradycjonaliści z całą pewnością nie będą zainteresowani partnerami AI. Sztuczna inteligencja może symulować partnerstwo, ale jak na razie nie jest na tyle rozwinięta, by pojawiła się trudność w odróżnieniu robota od człowieka. Podejrzewam, że podpadałoby to nawet pod jakąś nową kategorię grzechu, biologia albo blaszaki.
Poza tym następną moją refleksją (związaną też z Cesarstwem Rzymskim) jest to, że "co by było gdyby" renesans i większa wolność idei nie nastąpiła wcześniej? Może bylibyśmy daleko do przodu jeżeli chodzi o naukę? Co by było gdyby kościół nie blokował wolnej myśli i nie skazywał Giordano Bruno na stos? A Galileuszowi wytaczał proces o herezję?

Jeżeli w pewnym momencie historii chrześcijaństwo wygrało - bo zwyczaje barbarzyńców faktycznie bywały barbarzyńskie (jak np. Celtów) - to nie oznacza że ma trwać w niezmodyfikowanej formie w nieskończoność i wygrywać rząd dusz.
Być może bylibyśmy do przodu, a może wcale by nas nie było, bo ktoś wcześniej wynalazłby bombę atomową i nie zawahałby się zniszczyć przy tym całego świata? Gdyby tacy naziści mieli więcej czasu, historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej.

Mamy wolność wyznania, skoro znaczną część ludzi, jak do tej pory przekonuje chrześcijaństwo, to nie widzę powodu, by im czegoś zabraniać. Islamskie republiki teokratyczne, to jednak nie to samo, co nowa katolicka inkwizycja, której na 99% nie będzie. A wszelkie próby krytykowania proroka Mahometa kończą się często bardziej dotkliwie dla tych, którzy ośmielają się zabrać głos, więc lepiej na siebie uważać. Za to naszą rodzimą wiarę katolicką można krytykować do woli, o ile jest to krytyka kulturalna.
patha
Intro-wyjadacz
Posty: 433
Rejestracja: 18 sty 2016, 5:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP/J-T

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: patha »

Fairytaled pisze: 16 lip 2024, 17:21 Tradycjonaliści z całą pewnością nie będą zainteresowani partnerami AI. Sztuczna inteligencja może symulować partnerstwo, ale jak na razie nie jest na tyle rozwinięta, by pojawiła się trudność w odróżnieniu robota od człowieka. Podejrzewam, że podpadałoby to nawet pod jakąś nową kategorię grzechu, biologia albo blaszaki.
Abstrahując od wszystkiego innego, bo taka wizja tego, że jacyś ludzie mogą tworzyć relacje z elektronicznymi imitacjami wydaje mi się jakoś...okaleczająca z człowieczeństwa... to ciekawe kto by takie androidy oprogramowywał.
Czy wg. wizji konsumenta, czy wg. wizji producenta.
Czy przychodziłby taki młody facet do sklepu i wybierał sobie oprogramowanie robota wg. swoich najgłębszych fantazji erotycznych, np. oddaną mu bezwględnie służącą z wielkim libido, która jeszcze będzie potrafiła z nim grać w CSa?
Czy też producent by programował takie roboty np. wg. wytycznych ESG i konsument mógłby jedynie wybrać jedną z 850 tożsamości płciowej takiego androida, ale każdy model by miał wprogramowane na stałe prawienie kazań o sortowaniu śmieci, globalnym ociepleniu i zrównoważonym rozwoju, a na obiad gotowałby tylko burgery z robaków? + byłby podłączony do chmury i przesyłał obraz wideo 24h na serwery microsoftu?

Myślę, że wariant pierwszy, który jest fantazją o spełnieniu najbardziej narcystycznych zachcianek przez takiego robota raczej skończyłby się wariantem drugim.
Awatar użytkownika
Fyapowah
Rozkręcony intro
Posty: 252
Rejestracja: 01 maja 2012, 23:24
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP
Kontakt:

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fyapowah »

patha pisze: 23 lip 2024, 0:13 Czy przychodziłby taki młody facet do sklepu i wybierał sobie oprogramowanie robota wg. swoich najgłębszych fantazji erotycznych, np. oddaną mu bezwględnie służącą z wielkim libido, która jeszcze będzie potrafiła z nim grać w CSa?
Czy też producent by programował takie roboty np. wg. wytycznych ESG
Młody facet kupiłby w sklepie robota który najbardziej mu odpowiada z wyglądu bez patrzenia na oprogramowanie, a w domu zrobiłby jailbreaka i zainstalował wybrane wolne oprogramowanie stworzone przez incelskich cyberterrorystów dostosowane pod ich fetysze (tulenie im się marzy, zboczeńcy jedni).
A jeśli dany facet nie umie zrobić takich rzeczy, to prawdopodobnie umie sobie znaleźć dziewczynę.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
patha
Intro-wyjadacz
Posty: 433
Rejestracja: 18 sty 2016, 5:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP/J-T

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: patha »

Fyapowah pisze: 23 lip 2024, 11:56 A jeśli dany facet nie umie zrobić takich rzeczy, to prawdopodobnie umie sobie znaleźć dziewczynę.
:D You've made my day
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 316
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

patha pisze: 23 lip 2024, 0:13 Abstrahując od wszystkiego innego, bo taka wizja tego, że jacyś ludzie mogą tworzyć relacje z elektronicznymi imitacjami wydaje mi się jakoś...okaleczająca z człowieczeństwa... to ciekawe kto by takie androidy oprogramowywał.
W krajach takich jak Japonia i Chiny niektórzy młodzi ludzie tworzą relacje z zaprogramowanymi przez nich samych chatbotami. Są jakieś plusy relacji z AI, np. to, że "partner" zawsze jest dostępny, nigdy nie powie czegoś nie tak, nie psuje się, nie choruje, itd. Minusy to na pewno schematyczność, brak duszy, sama świadomość, że rozmawiasz ze złudzeniem stworzonym przez algorytmy komputerowe.

W związku z tym, co napisałeś przypomniał mi się bohater książki pt. "Chołod", który, by przeżyć na Syberii, dokonuje wielu wątpliwych moralnie czynów, a przy tym wciąż zastanawia się, czy jest jeszcze człowiekiem. Wielu autorów zastanawiało się, co jest miarą człowieczeństwa.

Tutaj też można rzucić takie pytanie.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 344
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Patrycjusz »

Z innej beczki:
Miałem dzisiaj rozmowę z pewnym znajomym, byliśmy w Muzeum (nie trzeba było tego w tym celu robić, ale jakoś tak wyszło), wchodzimy do sali z eksponatami i obrazami średniowiecznymi i zaczynamy rozkminę.
Brzmi ona: dlaczego religia katolicka jest tak makabryczna? Dlaczego polega ona na jakichś dziwnych, przesadzonych, sadomasochistycznych scenach? Już w starym testamencie jest tego bardzo dużo, ale ten cały Jezus to już naprawdę gruba przesada. O czym to świadczy, o tej religii, jeśli cierpiący, konający człowiek zwisający ze specjalnie zaprojektowanego w tym celu krzyża, jest do niego przybity jakimiś gwoździami, na głowie ma "koronę cierniową" i tak dalej? Kiedy byłem mały, obejrzałem "Pasję" i byłem zszokowany, znacznie bardziej niż najgorszymi dostępnymi wtedy horrorami. To było prawdziwe widowisko grozy, ciężko byłoby to do czegokolwiek porównać.
O co tu w ogóle chodzi? Przechodzę później obok wystawionej na widok publiczny (co innego w kościołach, które są temu dedykowane) kolejnej rzeźby prezentującej tę makabrę i myślę sobie: co sądziłby o tym przedstawiciel innej religii, a zwłaszcza wtedy, kiedy na podobny widok wystawione byłoby jego dziecko? Ci sami katolicy mają tendencję do pokazywania martwych płodów jako dowód przeciwko aborcji. Czy ich celem jest pokazywanie publicznie ohydnych scen rodem z horroru? Mają w tym jakieś upodobanie? Może w aż tak dużym stopniu powinno się to leczyć?
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 316
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

Brzmi ona: dlaczego religia katolicka jest tak makabryczna? Dlaczego polega ona na jakichś dziwnych, przesadzonych, sadomasochistycznych scenach? Już w starym testamencie jest tego bardzo dużo, ale ten cały Jezus to już naprawdę gruba przesada. O czym to świadczy, o tej religii, jeśli cierpiący, konający człowiek zwisający ze specjalnie zaprojektowanego w tym celu krzyża, jest do niego przybity jakimiś gwoździami, na głowie ma "koronę cierniową" i tak dalej? Kiedy byłem mały, obejrzałem "Pasję" i byłem zszokowany, znacznie bardziej niż najgorszymi dostępnymi wtedy horrorami. To było prawdziwe widowisko grozy, ciężko byłoby to do czegokolwiek porównać.
Również pamiętam "Pasję", ten film wywoływał w ludziach wyrzuty sumienia i inne silne emocje, krwi było bardzo dużo, ale czy faktycznie było to przesadzone? Trudno powiedzieć. Jednak nikt nie popełnił samobójstwa po obejrzeniu tego filmu, za to niektórzy ludzie oglądający "Avatara", odbierali sobie życie. Przypuszczam, że ta makabra miała na celu przygotować człowieka do życia w świecie, który wcale cukierkowy nie jest. Ciekawe jest to, że najpierw opowiadamy dzieciom bajki, które są dość mocno wyidealizowane, a później konfrontujemy je z tego rodzaju obrazami. Pamiętam też film "Joanna d Arc" z 1999 r., była tam taka jedna scena z Jezusem, która mnie zupełnie przeraziła.

Może przez to, że cała ta historia wywołuje wiele kontrastujących ze sobą emocji, i jak to można określić "robi wrażenie", trudno o niej zapomnieć? Wyobraź sobie, gdyby ludziom opowiedzieć inną historię, taką, która jest miła i grzeczna, głaska tylko po główce, itd. Kto by ją tak naprawdę na dłużej zapamiętał? Może gdybyśmy żyli w innym świecie, to by działało. Tutaj bez wątpienia pojawiła się potrzeba czegoś dramatycznego, co by jakoś wyjaśniało całą rzeczywistość, która niejednokrotnie okazuje się wroga i nieprzyjazna.
O co tu w ogóle chodzi? Przechodzę później obok wystawionej na widok publiczny (co innego w kościołach, które są temu dedykowane) kolejnej rzeźby prezentującej tę makabrę i myślę sobie: co sądziłby o tym przedstawiciel innej religii, a zwłaszcza wtedy, kiedy na podobny widok wystawione byłoby jego dziecko? Ci sami katolicy mają tendencję do pokazywania martwych płodów jako dowód przeciwko aborcji. Czy ich celem jest pokazywanie publicznie ohydnych scen rodem z horroru? Mają w tym jakieś upodobanie? Może w aż tak dużym stopniu powinno się to leczyć?
Przyjmując światopogląd, wedle którego życie pojawia się w momencie koncepcji, celem jest raczej wskazanie na to, iż usuwanie ciąży jest grzechem, a nic nie przemawia do ludzi tak, jak makabryczne obrazy. Ktoś zwraca uwagę na to, że rocznie na całym świecie zabija się 150 tys. lwów, ktoś inny, iż rocznie abortuje się ponad 70 milionów istnień ludzkich. Opinia publiczna zwraca większą uwagę na lwy. I tutaj też, jako sposób na odpokutowanie za swoje winy, wobec wszelkich gatunków zwierząt unicestwionych do tej pory przez człowieka, jak i innych ras, które zostały zniewolone w przeszłości pojawia się mea cupla, mea culpa, mea maxima culpa. Jakby w miejsce pustki, powstałej po amputowanej chrześcijańskiej duchowości. Światopogląd może i się zmienił, ale potrzeba umniejszania sobie pozostała niezmienna. Niczym jakaś nieuleczelna rana, która nigdy nie chce się zagoić.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 344
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Patrycjusz »

Fairytaled pisze: 07 sie 2024, 12:04Przypuszczam, że ta makabra miała na celu przygotować człowieka do życia w świecie, który wcale cukierkowy nie jest. Ciekawe jest to, że najpierw opowiadamy dzieciom bajki, które są dość mocno wyidealizowane, a później konfrontujemy je z tego rodzaju obrazami.
Jak z wielu możliwych, taka interpretacja też może zaistnieć, ale nie przemawia to do mnie. Skoro świat nie jest cukierkowy, to czy celem religii nie powinno być zmniejszenie realnych problemów, zamiast ich mnożenia? Przykładowo, w religiach wschodu stawia się na aspekt medytacyjny, rozwoju osobowości, radzenia sobie w ten sposób. Nikt tam nie mówi, że jeśli nie spełnisz warunków XYZ, to będziesz smażył się w piekle, nikt nikomu w taki chamski sposób niczym nie grozi. Poza tym jakkolwiek problematyczny byłby świat, nie musimy z jego strony obawiać się zsyłania na nas plag (wystarczą te naturalne) ani przechodzenia przez podobne katusze co Jezus, nie musimy nawet obawiać się obserwacji takiego cierpienia. Najgorsze newsy i najgorsze scenariusze horrorów nie dokumentują tak skrajnego cierpienia pojedynczej osoby.
Fairytaled pisze: 07 sie 2024, 12:04Może przez to, że cała ta historia wywołuje wiele kontrastujących ze sobą emocji, i jak to można określić "robi wrażenie", trudno o niej zapomnieć? Wyobraź sobie, gdyby ludziom opowiedzieć inną historię, taką, która jest miła i grzeczna, głaska tylko po główce, itd. Kto by ją tak naprawdę na dłużej zapamiętał?
Nie od dzisiaj wiadomo, że trauma lub w ogólności negatywne zdarzenia zapadają ludziom w pamięć, ale co to ma wnosić? Ponownie, religia powinna pomagać radzić sobie z takimi sytuacjami, a nie je generować lub umacniać.
Fairytaled pisze: 07 sie 2024, 12:04Światopogląd może i się zmienił, ale potrzeba umniejszania sobie pozostała niezmienna. Niczym jakaś nieuleczelna rana, która nigdy nie chce się zagoić.
No nie wiem, ja tam nie mam potrzeby umniejszania sobie, wystarczy, że robi to bardzo dużo osób dookoła, z różnych względów. Każdy poradnik psychologiczny, przez profesjonalną terapię, aż po zwykłe rady ludzkie to dążenie w stronę pozytywnej samooceny i poczucia własnej wartości, a nie odwrotnie. Religia, która tę wartość i samoocenę podważa i umniejsza, jest religią toksyczną.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 316
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

@Patrycjusz
Jak z wielu możliwych, taka interpretacja też może zaistnieć, ale nie przemawia to do mnie. Skoro świat nie jest cukierkowy, to czy celem religii nie powinno być zmniejszenie realnych problemów, zamiast ich mnożenia?
Zgadza się, przy czym trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu religia mnoży problemy, a w jakim stopniu je rozwiązuje. Z pewnością będą ludzie, którzy będą się czuli źle, słuchając takiego przekazu, gdy ktoś skupi się za bardzo na wiecznym piekielnym płomieniu, to faktycznie można się poczuć gorzej. Będą też tacy, którzy zwrócą większą uwagę na aspekt odkupienia i przebaczenia, którym taka wiara będzie dawać nadzieję i motywować do lepszego postępowania. W sumie, niesienie pomocy słabszym, chorym i potrzebującym powinno być jednym z priorytetów chrześcijanina. Kościół katolicki w jakimś stopniu w tę pomoc się angażuje. Można polemizować, że w niewystarczającym stopniu, jednak takie działania są podejmowane. Rzucającym się za to w oczy minusem jest fakt, iż sporo osób wierzących, nie wyłączając kapłanów, zna zasady etyczne, które w domyśle należy stosować, lecz postępuje całkowicie odwrotnie. I tutaj można sobie zażartować, że dla właśnie takich diabeł gotuje smołę.
Przykładowo, w religiach wschodu stawia się na aspekt medytacyjny, rozwoju osobowości, radzenia sobie w ten sposób. Nikt tam nie mówi, że jeśli nie spełnisz warunków XYZ, to będziesz smażył się w piekle, nikt nikomu w taki chamski sposób niczym nie grozi. Poza tym jakkolwiek problematyczny byłby świat, nie musimy z jego strony obawiać się zsyłania na nas plag (wystarczą te naturalne) ani przechodzenia przez podobne katusze co Jezus, nie musimy nawet obawiać się obserwacji takiego cierpienia. Najgorsze newsy i najgorsze scenariusze horrorów nie dokumentują tak skrajnego cierpienia pojedynczej osoby.
Owszem, jest to też powszechne zjawisko wśród ludzi, którzy chcąc się zabawić w Boga, wskazują palcem i wysyłają innych do piekła. Być może jest to samo w sobie pychą, a może tylko chybioną próbą przemówienia do ludzkich sumień? Ale nie trzeba mieć doktoratu z psychologii, żeby wiedzieć, że takie groźby bardziej zniechęcają, niż zachęcają do wiary. W katolicyzmie bez wątpienia cierpienie jest nad wyraz mocno uwypuklone, niewykluczone, że wiąże się to z tym, iż ludzie żyją w ciałach, więc aspekt fizyczny zwraca uwagę. A mniej się skupiają na zmartwychwstaniu, które w tym momencie wydaje się abstrakcją.

Co do religii wschodu, to rzecz jasna na zachodzie wygląda to dokładnie tak, jak opisałeś. Problemem wschodu jest wiara w karmę; taki czyjś los, widocznie tak musi być. Nieingerencja; wszystko czym oni są, jest prochem na wietrze, jak śpiewał zespół Kansas. Za to zachodowi grożą idee postmodernistów, którzy posunęli się nawet do twierdzenia, że nie ma sposobu na to, by na podstawie empirycznej obserwacji rzeczywistości, dojść do jakiejkolwiek prawdy ją opisującej, ponieważ język jest płynny, wszystko jest subiektywne, a zdanie, że duża żyrafa charakteryzuje się tym, iż ma długą szyję, można uznać za fałsz, bo być może znajdzie się ktoś, kto uprze się przy tym, że wcale tak nie jest, i też będzie miał rację.
No nie wiem, ja tam nie mam potrzeby umniejszania sobie, wystarczy, że robi to bardzo dużo osób dookoła, z różnych względów. Każdy poradnik psychologiczny, przez profesjonalną terapię, aż po zwykłe rady ludzkie to dążenie w stronę pozytywnej samooceny i poczucia własnej wartości, a nie odwrotnie. Religia, która tę wartość i samoocenę podważa i umniejsza, jest religią toksyczną.
No cóż, jednak co proponujesz w miejsce religii? Ludzie potrzebują mieć jakieś podstawowe odniesienia do dobra i zła, w przeciwnym wypadku społeczeństwo staje się pozbawione tożsamości. A gdy nie ma żadnych wspólnych wartości, nikt nie jest gotowy ich bronić. Ja obawiam się wyżej wspomnianej dekonstrukcji, która jest widoczna na zachodzie. Całkowite zanegowanie pojęcia grzechu prowadzi do tego, iż wszystko staje się dozwolone. Nikt nie będzie czuł się odpowiedzialny, każdy sobie będzie wolnym elektronem. Czy to jest dobre? To, czego nauczymy nasze dzieci, będzie później, w przyszłości odbijało się echem. Uważam, że jakieś zasady powinny istnieć i zostać zachowane. Wiadomo, że wspólna narracja nigdy nie będzie wolna od wypaczeń, ale przynajmniej wiesz, czego możesz się w takim społeczeństwie po drugim człowieku spodziewać.

Każdy pilnuje własnego sumienia, policja łapie tych, którzy go nie mają.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 344
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Patrycjusz »

Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18W katolicyzmie bez wątpienia cierpienie jest nad wyraz mocno uwypuklone, niewykluczone, że wiąże się to z tym, iż ludzie żyją w ciałach, więc aspekt fizyczny zwraca uwagę. A mniej się skupiają na zmartwychwstaniu, które w tym momencie wydaje się abstrakcją.
No właśnie, jest uwypuklone, i to do tego stopnia, że zasada jest prosta: nie cierpisz = nie wierzysz. Inna sprawa jest jeszcze taka, że to cierpienie zaznawane za życia ziemskiego ma być rekompensowane późniejszym, wiecznym stanem łaski. Co jednak, jeśli ten stan nigdy tak naprawdę nie zaistnieje? Nazywa się to zakładem Pascala, który swego czasu "dowiódł", że wiara się "opłaca". Problem w tym, że bardzo łatwo można to obalić i powiedzieć, że jeśli tzw. życie wieczne nie istnieje, to inwestowanie w wiarę podczas życia ziemskiego (według takich założeń - jedynego) jest zwykłą stratą czasu. I nie tylko.
Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18Problemem wschodu jest wiara w karmę; taki czyjś los, widocznie tak musi być. Nieingerencja; wszystko czym oni są, jest prochem na wietrze, jak śpiewał zespół Kansas.
Wbrew pozorom, jest temu bliżej do katolicyzmu, niż by się początkowo wydawało. Tutaj też istnieje swojego rodzaju "karma" - mianowicie w postaci zdarzeń, które mają dziać się, dlatego że "tak chciał Bóg". Nie jest to może tak ładnie symetryczne jak na wschodzie (dobry uczynek - dobra karma; zły uczynek - zła karma), ale wiara w zewnętrzną przyczynę zdarzeń, pozostającą poza czyjąkolwiek kontrolą, jednak istnieje.
Co do nieingerowania, tutaj podobnie - ingerować powinna "siła boska", a nie ludzie, inaczej byłoby to widziane jako pycha sprawczości.
I tutaj też mamy: "marność nad marnościami i wszystko marność", księga Koheleta.

Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18Za to zachodowi grożą idee postmodernistów, którzy posunęli się nawet do twierdzenia, że nie ma sposobu na to, by na podstawie empirycznej obserwacji rzeczywistości, dojść do jakiejkolwiek prawdy ją opisującej, ponieważ język jest płynny, wszystko jest subiektywne, a zdanie, że duża żyrafa charakteryzuje się tym, iż ma długą szyję, można uznać za fałsz, bo być może znajdzie się ktoś, kto uprze się przy tym, że wcale tak nie jest, i też będzie miał rację.
Akurat w dziedzinach humanistycznych i społecznych te idee znajdują nie byle jakie zastosowanie. Wyrażenie "długa szyja" faktycznie jest subiektywne, bo można też mówić o różnych długościach szyi u ludzi, a niczym nie będą dorastały do tych żyrafich. Jednak jeśli przyjdzie ktoś z linijką i powie:
szyja(żyrafa) = 3 m
szyja(człowiek) = 0,2 m
szyja(żyrafa) >>> szyja(człowiek)
To już brzmi to bardziej obiektywnie.
Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18No cóż, jednak co proponujesz w miejsce religii?
Nie trzeba nic proponować. Mówi się, że to taka straszna pustka, że natura nie znosi próżni, a jej tu przecież nawet nie ma. Mamy narrację antropocentryczną, która nie ma związku z religią (a przynajmniej bazowo, bo może się do niej rozrosnąć), mamy kodeksy prawa (w tym bardzo dużo wspólnych dla wszystkich kultur i narodowości), są właśnie wspomniane kultury i narody (narracje patriotyczne), wyższe idee, takie jak nauka lub sztuka. Jest tego bardzo dużo i naprawdę jest się na czym zaczepić, znaleźć jakiś grupowy, wspólny język.
Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18Całkowite zanegowanie pojęcia grzechu prowadzi do tego, iż wszystko staje się dozwolone. Nikt nie będzie czuł się odpowiedzialny, każdy sobie będzie wolnym elektronem.
Nie jest to możliwe, dlatego że wtedy nie istniałby żaden umocniony system polityczny i wynikające z niego prawo, a tak nie jest. Tego systemu i prawa nie napędza religia, a tradycja i obyczaje. Jakoś nie wydaje mi się, że nagle zapanowałaby całkowita anarchia i nie obowiązywałyby żadne zasady postępowania, gdyby nie religia. Znam i znałem wielu ateistów i nie byli anarchistami. W ruchu Nowego Ateizmu (Dawkins, Dennet) również nie zawiera się żaden postulat porzucenia jakichkolwiek zasad moralnych i anarchii.
Fairytaled pisze: 08 sie 2024, 9:18Każdy pilnuje własnego sumienia, policja łapie tych, którzy go nie mają.
Tak, lub: łapie tych, którzy nie zadbali wystarczająco o to, żeby nie dać się złapać.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2315
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drim »

Patrycjusz pisze: 08 sie 2024, 15:09 Dawkins
https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=330&werset=4#W4
Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Pewna przestroga, rozpowszechniana przez te bardziej zachowawcze odłamy Chrześcijaństwa, brzmi: Nie, nie jesteście ani trochę mądrzejsi niż wasi przodkowie. Kontekst i resztę potraficie odczytać sobie sami, moja obecność nie jest tutaj potrzebna.
patha
Intro-wyjadacz
Posty: 433
Rejestracja: 18 sty 2016, 5:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: INTP/J-T

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: patha »

Patrycjusz pisze: 07 sie 2024, 0:08 Z innej beczki:
Miałem dzisiaj rozmowę z pewnym znajomym, byliśmy w Muzeum (nie trzeba było tego w tym celu robić, ale jakoś tak wyszło), wchodzimy do sali z eksponatami i obrazami średniowiecznymi i zaczynamy rozkminę.
Brzmi ona: dlaczego religia katolicka jest tak makabryczna? Dlaczego polega ona na jakichś dziwnych, przesadzonych, sadomasochistycznych scenach? Już w starym testamencie jest tego bardzo dużo, ale ten cały Jezus to już naprawdę gruba przesada. O czym to świadczy, o tej religii, jeśli cierpiący, konający człowiek zwisający ze specjalnie zaprojektowanego w tym celu krzyża, jest do niego przybity jakimiś gwoździami, na głowie ma "koronę cierniową" i tak dalej? Kiedy byłem mały, obejrzałem "Pasję" i byłem zszokowany, znacznie bardziej niż najgorszymi dostępnymi wtedy horrorami. To było prawdziwe widowisko grozy, ciężko byłoby to do czegokolwiek porównać.
O co tu w ogóle chodzi? Przechodzę później obok wystawionej na widok publiczny (co innego w kościołach, które są temu dedykowane) kolejnej rzeźby prezentującej tę makabrę i myślę sobie: co sądziłby o tym przedstawiciel innej religii, a zwłaszcza wtedy, kiedy na podobny widok wystawione byłoby jego dziecko? Ci sami katolicy mają tendencję do pokazywania martwych płodów jako dowód przeciwko aborcji. Czy ich celem jest pokazywanie publicznie ohydnych scen rodem z horroru? Mają w tym jakieś upodobanie? Może w aż tak dużym stopniu powinno się to leczyć?
Nie wiem, czy to jakiś bambinizm historyczny, czy co - ale tak własnie wyglądało życie na przestrzeni dziejów.
O czym to świadczy, o tej religii, jeśli cierpiący, konający człowiek zwisający ze specjalnie zaprojektowanego w tym celu krzyża, jest do niego przybity jakimiś gwoździami, na głowie ma "koronę cierniową" i tak dalej? Kiedy byłem mały, obejrzałem "Pasję" i byłem zszokowany, znacznie bardziej niż najgorszymi dostępnymi wtedy horrorami. To było prawdziwe widowisko grozy, ciężko byłoby to do czegokolwiek porównać.
Karę ukrzyżowania stosowali masowo Rzymianie, a przyszła ona ze starożytnej Partii. Także reklamacje wysyłasz pod zły adres.

Chrześcijanie czczą Boga, zabitego przez ludzi poprzez jedną z najbardziej okrutnych rodzajów śmierci, zarezerwowanej dla okrytych hańbą przestępców. Co to świadczy o tej tej religii?
O co tu w ogóle chodzi? Przechodzę później obok wystawionej na widok publiczny (co innego w kościołach, które są temu dedykowane) kolejnej rzeźby prezentującej tę makabrę i myślę sobie: co sądziłby o tym przedstawiciel innej religii, a zwłaszcza wtedy, kiedy na podobny widok wystawione byłoby jego dziecko?
Przedstawiciele której religii? Hinduscy czciciele bogini Kali? Wyznawcy proroka, który nakazywał większym złodziejom odcinać na szagę rękę i nogę? Plemię Starego Przymierza, które świętuje ludobójstwo Ameleków i entuzjastycznie co roku dokonuje egzekucji Hamana?
Ci sami katolicy mają tendencję do pokazywania martwych płodów jako dowód przeciwko aborcji. Czy ich celem jest pokazywanie publicznie ohydnych scen rodem z horroru? Mają w tym jakieś upodobanie? Może w aż tak dużym stopniu powinno się to leczyć?
Mnie te kampanie antyaborcyjne ze zdjęciami aborcji również bardzo odstręczają. Jest to ohydne i makabryczne - w końcu to zdjęcia zamordowanego człowieka pokrojonego na kawałki. Nie chcę oglądać takich obrazów.

Natomiast nie do końca rozumiem, dlaczego to zwolennicy aborcji tak bardzo z tym walczą. Przecież dla nich płód nie jest człowiekiem. Tak więc konsekwentnie te zdjęcia nie powinny w nich wzbudzać żadnej emocji - jako że wg. własnego światopoglądu widzą tam tylko odpady medyczne. Zastanawiające...



Natomiast "Pasji" nie oglądałem i nie mam ochoty. Tu akurat się zgodzę, takie epatowanie makabrą nie jest mi potrzebne.

Fairytaled pisze: 07 sie 2024, 12:04 Przyjmując światopogląd, wedle którego życie pojawia się w momencie koncepcji, celem jest raczej wskazanie na to, iż usuwanie ciąży jest grzechem, a nic nie przemawia do ludzi tak, jak makabryczne obrazy. Ktoś zwraca uwagę na to, że rocznie na całym świecie zabija się 150 tys. lwów, ktoś inny, iż rocznie abortuje się ponad 70 milionów istnień ludzkich. Opinia publiczna zwraca większą uwagę na lwy. I tutaj też, jako sposób na odpokutowanie za swoje winy, wobec wszelkich gatunków zwierząt unicestwionych do tej pory przez człowieka, jak i innych ras, które zostały zniewolone w przeszłości pojawia się mea cupla, mea culpa, mea maxima culpa. Jakby w miejsce pustki, powstałej po amputowanej chrześcijańskiej duchowości. Światopogląd może i się zmienił, ale potrzeba umniejszania sobie pozostała niezmienna. Niczym jakaś nieuleczelna rana, która nigdy nie chce się zagoić.
Tu chciałbym zauważyć, że wg. doktryny katolickiej nie usuwanie ciąży jest grzechem. Nie ma dogmatu "anty-aborcyjnego". Grzechem jest zabijanie człowieka.Jak zresztą w niektórych innych religiach. A ponieważ życie zaczyna się od poczęcia, to usuwanie ciąży jest zabiciem człowieka.
Awatar użytkownika
Fairytaled
Rozkręcony intro
Posty: 316
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:55
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFP

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Fairytaled »

Patrycjusz pisze: 08 sie 2024, 15:09 No właśnie, jest uwypuklone, i to do tego stopnia, że zasada jest prosta: nie cierpisz = nie wierzysz. Inna sprawa jest jeszcze taka, że to cierpienie zaznawane za życia ziemskiego ma być rekompensowane późniejszym, wiecznym stanem łaski. Co jednak, jeśli ten stan nigdy tak naprawdę nie zaistnieje? Nazywa się to zakładem Pascala, który swego czasu "dowiódł", że wiara się "opłaca". Problem w tym, że bardzo łatwo można to obalić i powiedzieć, że jeśli tzw. życie wieczne nie istnieje, to inwestowanie w wiarę podczas życia ziemskiego (według takich założeń - jedynego) jest zwykłą stratą czasu. I nie tylko.
A jak ten pogląd, dotyczący cierpienia, którym rzekomo można się wkupić w boże łaski, ma się do tego, że ofiara Jezusa na krzyżu była doskonała? Trąci herezją. Skala samobiczowania nie przybliża do Boga, bo zbawienie już się dokonało, a warunkiem koniecznym dla człowieka jest po prostu wiara połączona z uczynkami. Jest, co prawda napisane, że <Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój, niech Mnie naśladuje>, ale to jeszcze nie znaczy, że trzeba sobie dokładać zmartwień. W innym miejscu jest napisane: <Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.>.

Wiara opłaca się z takiego punktu widzenia, wedle którego jedno skończone życie ma mniejszą wartość, niż wieczność. Jeżeli nie istnieje wieczność, to masz oczywiście rację. Jeżeli istnieje, to się mylisz. Przykładowo; jeżeli istnieje reinkarnacja, to nawet gdy "zmarnujesz" jedno życie, będąc człowiekiem wierzącym, to nic wielkiego się nie stanie. W drugą stronę; jeżeli nie istnieje reinkarnacja, to w przypadku, gdy masz je tylko jedno, a chrześcijaństwo okaże się zgodne z prawdą, to rzeczywiście będziesz mieć problem. Jest też rzecz jasna opcja wiecznej nicości, która nie zwraca uwagi na twoje moralne, bądź niemoralne postępowanie, tylko ścina wszystkich kosą, jak leci, wedle własnego upodobania.
Wbrew pozorom, jest temu bliżej do katolicyzmu, niż by się początkowo wydawało. Tutaj też istnieje swojego rodzaju "karma" - mianowicie w postaci zdarzeń, które mają dziać się, dlatego że "tak chciał Bóg". Nie jest to może tak ładnie symetryczne jak na wschodzie (dobry uczynek - dobra karma; zły uczynek - zła karma), ale wiara w zewnętrzną przyczynę zdarzeń, pozostającą poza czyjąkolwiek kontrolą, jednak istnieje.
Co do nieingerowania, tutaj podobnie - ingerować powinna "siła boska", a nie ludzie, inaczej byłoby to widziane jako pycha sprawczości.
I tutaj też mamy: "marność nad marnościami i wszystko marność", księga Koheleta.
Przyjmując za pewnik boską omnipotencję, nasuwa się wniosek, iż wszystko jest zgodne z wolą Boga. Tu pewnie masz na myśli złe wydarzenia losowe, od tego jest księga Hioba. Argument wypowiedziany przez oskarżyciela brzmiał; <ten tutaj wierzy tylko dlatego, że dobrze mu się powodzi>, plagi zostały zesłane, w celu sprawdzenia, czy rzeczywiście tak jest. Ta historia rzeczywiście stawia Boga w złym świetle. Kto chciałby być zabawką w rękach potężniejszych od siebie sił? Za to księga Koheleta powinna się spodobać ateistom, bo wskazuje na marność wszelkich wysiłków, może z pominięciem tego, iż autor finalnie dochodzi do wniosku, że wiara ma jednak większą wartość, w porównaniu z przemijającym światem wokół.
Akurat w dziedzinach humanistycznych i społecznych te idee znajdują nie byle jakie zastosowanie. Wyrażenie "długa szyja" faktycznie jest subiektywne, bo można też mówić o różnych długościach szyi u ludzi, a niczym nie będą dorastały do tych żyrafich. Jednak jeśli przyjdzie ktoś z linijką i powie:
szyja(żyrafa) = 3 m
szyja(człowiek) = 0,2 m
szyja(żyrafa) >>> szyja(człowiek)
To już brzmi to bardziej obiektywnie.
Przykład z żyrafą nie jest jeszcze najgorszy, kiedy człowiek uświadamia sobie fakt, iż w XXI wieku są ludzie, którzy zastanawiają się co to jest kobieta? A jest to rzekomo poważna dyskusja społeczno-polityczna, która toczy się w rozwiniętych krajach pierwszego świata. Już pomijam fakt, że facet identyfikujący się jako płeć żeńska, ma prawo sobie wystartować w zawodach sportowych, zdobyć najwyższy medal, i jest to ok, żadna kobieta nie zostanie pokrzywdzona, dlatego, że ma mniej siły.
Nie trzeba nic proponować. Mówi się, że to taka straszna pustka, że natura nie znosi próżni, a jej tu przecież nawet nie ma. Mamy narrację antropocentryczną, która nie ma związku z religią (a przynajmniej bazowo, bo może się do niej rozrosnąć), mamy kodeksy prawa (w tym bardzo dużo wspólnych dla wszystkich kultur i narodowości), są właśnie wspomniane kultury i narody (narracje patriotyczne), wyższe idee, takie jak nauka lub sztuka. Jest tego bardzo dużo i naprawdę jest się na czym zaczepić, znaleźć jakiś grupowy, wspólny język.
Utopijne. W którym kierunku pójdzie narracja antropocentryczna, gdy zniknie religia? Z obserwacji wynika, że człowiek zaczyna wówczas czcić własne libido. Chęć samopoświęcenia w imię wyższych idei, takich, jak choćby wychowywanie dziecka, przegrywa z egoizmem, każdy chce być wolny i niezależny. Taki hedonizm. To widać na zachodzie. Materializm staje się głównym wyznacznikiem sukcesu lub porażki. Tutaj teoria ewolucji, darwinizm, działający zgodnie z zasadą, że przetrwają najsilniejsi. Sztuka być może byłaby w stanie do pewnego stopnia zastąpić idee religijne, lecz nie sądzę, by nauka była do tego zdolna. Głównie dlatego, że nauka nie odpowiada na pytanie: Dlaczego? Tylko: Jak coś działa? A ludzie potrzebują znać odpowiedź przede wszystkim na pierwsze z tych pytań.
Nie jest to możliwe, dlatego że wtedy nie istniałby żaden umocniony system polityczny i wynikające z niego prawo, a tak nie jest. Tego systemu i prawa nie napędza religia, a tradycja i obyczaje. Jakoś nie wydaje mi się, że nagle zapanowałaby całkowita anarchia i nie obowiązywałyby żadne zasady postępowania, gdyby nie religia. Znam i znałem wielu ateistów i nie byli anarchistami. W ruchu Nowego Ateizmu (Dawkins, Dennet) również nie zawiera się żaden postulat porzucenia jakichkolwiek zasad moralnych i anarchii.
Moim zdaniem, dopóki żyje się nam względnie dobrze, mamy zapewnione bezpieczeństwo i pokarm, to prawo nie powinno zaniknąć. Tylko, że kwestia jest taka, iż człowiek z natury jest istotą ułomną moralnie, gdzie może, tam kombinuje, dopóki ktoś go nie przyłapie, jak w moim przykładzie z policją. Do wiary, oprócz tych, których te idee jakoś wewnętrzenie przekonują od samego początku, najczęściej kierują się ludzie, którzy mają już coś na sumieniu; np. przemyt narkotyków. Taką jednostkę, o ile ma jeszcze sumienie, to gryzie. Ktoś mógłby sobie to sam wybaczyć, lecz, czy nie miałby wówczas wrażenia, że oszukuje samego siebie? Ateizm po prostu nie daje wystarczającego psychologicznego efektu, ponieważ zakłada, że finalnie występuje absolutna nicość. Tutaj pojawia się filozoficzne pytanie; po co próbować być lepszym, skoro pozostaje to bez znaczenia? To właśnie ta wspomniana przez Ciebie wcześniej próżnia. Ja zauważam powolną degradację systemów etycznych i moralnych na zachodzie, wynikających z rewolucji seksualnej. Czy np. uczciwość jest opłacalna, z punktu widzenia teorii ewolucji? Czy bardziej opłacalny będzie spryt? Jaka jest skala skorumpowania sądów i instytucji państwowych, w świecie, w którym rządzi ktoś, kto może przekupić niemal każdego?

Wygodne życie > zasady moralne. Wniosek: zasady moralne, przy takim założeniu ulegają powolnej erozji. A kto byłby gotowy umierać za moralność w świecie Dawkinsa? Nikt. Weźmy tytuł "The Selfish Gene"; self-explanatory. A przypuśćmy, że takie wygodne życie się skończy, do jakich zachowań byliby wtedy zdolni ludzie? Czy natura ludzka aż tak bardzo się zmieniła w ciągu minionych stu lat? Dawkins niedawno strzelił sobie w stopę, powiedział, że nawet gdyby zobaczył Jezusa na własne oczy, to i tak uznałby to za halucynację. Poziom niewiary i przekonania o własnej racji, posunięty do absolutnej negacji własnych zmysłów. Szerze mówiąc, wolę posłuchać innych ateistów, bo ten gość nie wzbudza mojej sympatii. Prędzej byłoby mi po drodze z potworem Cthulhu Lovecrafta, który też ma swoich wyznawców.

@patha
Tu chciałbym zauważyć, że wg. doktryny katolickiej nie usuwanie ciąży jest grzechem. Nie ma dogmatu "anty-aborcyjnego". Grzechem jest zabijanie człowieka.Jak zresztą w niektórych innych religiach. A ponieważ życie zaczyna się od poczęcia, to usuwanie ciąży jest zabiciem człowieka.
Płód w trzecim tygodniu ciąży wygląda zupełnie jak człowiek, więc logicznie byłoby uznać je za dziecko, skoro wszystkie jego organy są wystarczająco dobrze wykształcone. Jaki jest np. argument kobiet, które są zdrowe i pragną usunąc zdrowe dziecko? Nie ma to moim zdaniem żadnego uzasadnienia.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2315
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Okęcie

Re: Tropiciel nieprawomyślności

Post autor: Drim »

Fairytaled pisze: 09 sie 2024, 10:26 A kto byłby gotowy umierać za moralność w świecie Dawkinsa? Nikt. Weźmy tytuł "The Selfish Gene"; self-explanatory. A przypuśćmy, że takie wygodne życie się skończy, do jakich zachowań byliby wtedy zdolni ludzie? Czy natura ludzka aż tak bardzo się zmieniła w ciągu minionych stu lat? Dawkins niedawno strzelił sobie w stopę, powiedział, że nawet gdyby zobaczył Jezusa na własne oczy, to i tak uznałby to za halucynację. Poziom niewiary i przekonania o własnej racji, posunięty do absolutnej negacji własnych zmysłów. Szerze mówiąc, wolę posłuchać innych ateistów, bo ten gość nie wzbudza mojej sympatii.
Dawkins to przeszedł drogę od silnego ateizmu, wręcz antyteizmu, do podoba mi się chrześcijański etos i mając do wyboru, wybrałbym Chrześcijaństwo. Nie jest to pełne nawrócenie, lub powrót do wiary, ale z pewnością nie jest to również potwierdzenie Nowego Ateizmu.

A Pasję widziałem i polecam.
ODPOWIEDZ