Tacy jesteśmy i nic na to nie poradzimy.Phoebe pisze: Mam wrażenie, że spędzacie nieproporcjonalnie dużo czasu na rozmyślaniu w stosunku do działania.
Może się nie zawali, ale trzeba będzie nad tym myśleć przez następne 24 godziny. Taki wewnętrzny przymus, rozumiesz chybaPhoebe pisze:Nie zastanawiajcie się jak odbiorą was inni, tylko działajcie-czemu tak bardzo boicie się porażki? Świat się zawali jak poczujecie się zakłopotani przez kilka chwil?
Ja to wiem. I to jest ten paradoks - wiem, a nic nie robię.Phoebe pisze:nie można oczekiwać, że ktoś do nas zagada pierwszy-tak to możecie czekać do starości
No i jesteś w o tyle lepszej sytuacji. Dla mnie prowadzenie small talk to straszny wysiłek i często rezygnuję z jego podejmowania.Phoebe pisze:moim zdaniem nie da się też zaplanować "jak zagadać" u mnie wychodzi to naturalnie
Dla Ciebie to są sztuczne problemy. Dla mnie jak najbardziej prawdziwe, bo gdy zostanę wyszydzony lub po prostu zostanę olany to tracę ochotę na odzywanie się do ludzi. Bo po co, skoro mogę się nie odzywać w ogóle i efekt jest ten sam (albo lepszy, bo potem nie muszę myśleć przez 2 dni nad tym co się stało i dlaczego się stało)?Phoebe pisze:Jak dla mnie wyszukujecie sobie sztuczne problemy
Spróbuję.Phoebe pisze:Odnośnie akademika-spotykasz kogoś w kuchni-zagadujesz o bzdety (: np. co gotuje itd, skąd jest co studiuje-narzekając na wykładowców i ogrom nauki można spędzić godziny;p
A jest jakaś inna?Phoebe pisze:Jak już pisałam-nieśmiałość jest fajna-ale nie ta chorobliwa.
Ogólnie rozumiem że trzeba wziąć się w garść i zacząć działać, ale to nie jest takie proste jak próbujesz to przedstawić.