Religia, wiara

Dyskusje dotyczące życia, społeczeństwa, polityki, filozofii itp.
Awatar użytkownika
metalowymateusz
Stały bywalec
Posty: 243
Rejestracja: 17 lut 2016, 23:14
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Religia, wiara

Post autor: metalowymateusz »

psubrat pisze:Teraz moja interpretacja tego tekstu:
Jeśli bezinteresownie komuś niespokrewnionemu pomagasz, to jesteś idiotą. Ale oczywiście nikomu nie sugeruje, by zmądrzał. Proszę mi tego nie imputować!
Chyba bardziej coś w stylu "Pomaganie innym jest konsekwencją pewnych zachowań, które kiedyś nam pomogły w przetrwaniu, a teraz nie zdążyły zniknąć, bo są dalej praktykowane w sposób przynajmniej dla niektórych świadomy"
psubrat pisze:Bóg wpisał w naszą naturę miłość bliźniego - praktykujmy ją najlepiej jak umiemy.
Tylko, że tematem, który poruszamy jest to co jest za tym stwierdzeniem. Miało być o tym, skąd się biorą takie zachowania, jak je możemy wytłumaczyć. "Ponieważ Bóg" to nie jest żadne wytłumaczenie. To stwierdzenie, że wygodniej dla Ciebie jest żyć w świecie, w którym ufasz księdze spisanej przez pustynne plemię 2000 lat temu, bez żadnej próby dotarcia do prawdy. Nie próbujesz zrozumieć tematu, który atakujesz, tylko wybierasz pojedyncze zdania spoza kontekstu i robisz z nich podstawy swojej krytyki. Dla ciebie świat nauki to świat ideologii, świat który chce narzucić dyktat rozumu ponad dyktat religii, tylko że nie rozumiesz, że nauka chce jedynie dotrzeć do prawdy i móc opisywać otaczający nas świat. To jak ją ludzie potem wykorzystują świadczy źle o ludziach a nie o nauce. Rzuciłeś pusty frazes, który niczego nie może wytłumaczyć, bo wiara != prawda.
psubrat pisze:Oczywiście, jak jesteście emocjonalnie związani ze swoimi antyreligijnymi poglądami, ze swoimi autorytetami, możecie wypierać się tego, co Wasz przekaz rzeczywiście niesie. Jednak większość ludzi wolałaby mieć za przyjaciela kogoś, kto kieruje się zasadami religii chrześcijańskiej, zamiast zagorzałego ateisty wierzącego w ewolucję, na którego można liczyć w podobnym stopniu, jak na psychopatę.
Oczywiście ten, który daje argumenty w stylu "Sam się domyśl!", albo unika odpowiedzi robiąc wycieczki w dziwnych kierunkach, wyrywa zdania z kontekstu, jest pierwszym do użycia argumentu, że jego krytycy są "emocjonalnie związani ze swoimi antyreligijnymi poglądami[...]" Nie wiem co mój przekaz niesie. Może jestem złem wcielonym zesłanym, żeby zniszczyć katolickie podstawy tego narodu?

Przeceniasz mnie, ja tylko jestem ciekawy świata, szkoda, że dla ciebie to jest strasznie odległa perspektywa. I na koniec, jak chcesz się bawić w durne ad personam, to tutaj to co myślę o tym co napisałeś

Obrazek
jinx
Intronek
Posty: 26
Rejestracja: 13 kwie 2016, 19:01
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: jinx »

Pochodzę z katolickiej rodziny, ale od 10 lat uznaję siebie za ateistę. To była 3 klasa gimnazjum czyli czas bierzmowań. Chociaż miałem te 15 lat, to już mi coś świtało, czemu jestem zmuszany do chodzenia na msze i zbierania autografów oraz uczenia się na pamięć dziwnych, skomplikowanych modlitw. Gdy doszło do samego sakramentu bierzmowania, nie czułem żadnej atmosfery duchowej, albo że jest to jakiś wielki dzień. Po prostu, trzeba odbębnić parę godzin w kościele, aby zadowolić rodziców i księdza. Od tego czasu nie czułem w ogóle potrzeby kontaktowania się z tym kimś na górze lub chodzenia do budynku naznaczonego krzyżem. Jako że przez ten cały czas jestem jeszcze na utrzymaniu rodziców, muszę udawać że jestem wierzący lub unikać tematów wiary. Jednak kiedy po setnym zapytaniu mnie czemu nie chodzę do kościoła, powiedziałem co myślę. Oczywiście najpierw były kłótnie, potem milczenia i obrażania się, aż sytuacja wróciła do normy i na zakończenie były rzucane słowa: "młody jest, jeszcze zmądrzeje" (coś mi się wydaje, że nigdy).
Wiem, że już w tym roku całkowicie odetnę tę pępowinę i stanę się samodzielny oraz w końcu niezależny. Jednak nie planuję dokonać aktu apostazji, aby w jednym momencie stracić rodziny. Nie chcę doprowadzić ojca do białej gorączki, matki do płaczu, a babci do zawału.
Też mi mówiono, że w trudnych sytuacjach życiowych zwrócę się do boga. Oczywiście, miałem wiele kłopotów, problemów, ale jakoś sam sobie potrafiłem znaleźć sobie szczęście i motywację do działania.
Dodam też, że nie neguję czyiś poglądów lub wiary. Według mnie, każdy jest wolnym człowiekiem i ma prawo decydować w co wierzyć lub nie wierzyć.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2141
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: Drim »

A dajcie spokój z tą apostazją, w świetle prawa i obyczaju ów akt nic nie zmienia.
jinx
Intronek
Posty: 26
Rejestracja: 13 kwie 2016, 19:01
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: jinx »

Zmienia! Dokonując aktu apostazji, deklarujesz, że na Twoim pogrzebie nie będzie żadnej mszy i żadnego księdza odprawiającego ceremonię. I ogólnie nie chcę należeć do organizacji, w której nie jestem czynnym uczestnikiem. Chociaż wiem, że moje dane nie zostaną skreślone z ksiąg parafialnych.
Ale jak powiedziałem, nie chcę (na razie) dokonywać aktu apostazji, bo nie mam ochoty mieć rodziny i prawie całe miasto za wrogów. Pochodzę z małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają. Wiem, że podczas dokonania aktu apostazji, ksiądz za ambony ogłasza, że osoba dokonująca aktu opuściła wspólnotę. Nie dość, że wtedy by mnie wytykano palcami, to jeszcze oberwałoby się mojej rodzinie (za wychowanie ateistę, bezbożnika i satanistę).
Awatar użytkownika
cristanov
Introwertyk
Posty: 114
Rejestracja: 03 maja 2016, 9:30
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: Kraków

Re: Religia, wiara

Post autor: cristanov »

jinx pisze:Wiem, że podczas dokonania aktu apostazji, ksiądz za ambony ogłasza, że osoba dokonująca aktu opuściła wspólnotę. Nie dość, że wtedy by mnie wytykano palcami, to jeszcze oberwałoby się mojej rodzinie (za wychowanie ateistę, bezbożnika i satanistę).
Myślę że to tylko zwykłe odstraszanie od apostazji. Jakby nie było jest to naruszenie danych osobowych. Czytałem kiedyś o podobnej sytuacji, która skończyła się w sądzie i ksiądz tą sprawę przegrał, więc wątpię żeby kolejni ryzykowali. Nie zmienia to jednak faktu że wieść o apostazji rozchodzi się szybko, szczególnie w małych miejscowościach.
Gdy masz serce do niczego i do niczego nie masz serca
Instynkt samozachowawczy nie wystarczy, by przetrwać.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2141
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: Drim »

jinx pisze:Dokonując aktu apostazji, deklarujesz, że na Twoim pogrzebie nie będzie żadnej mszy i żadnego księdza odprawiającego ceremonię.
Nie chcę być niegrzeczny i rujnować twojego światopoglądu ale obawiam się iż jedynym sposobem zagwarantowania sobie świeckiego pochówku jest własnoręczne wyprawienie sobie pogrzebu, co jest niemożliwe. Chować Cię będą tak jak sobie zażyczą organizatorzy pogrzebu, martwy nie będziesz miał na to najmniejszego wpływu, a w świetle ostatnich pochówków, gdzie z honorami i religijnymi pieśniami żegnano takich wrogów kościoła jak Wojciech Jaruzelski czy Józef Oleksy obawiam się, że dla szeregowego apostaty jakiś wyjątków nie będą czynić.
jinx pisze:I ogólnie nie chcę należeć do organizacji, w której nie jestem czynnym uczestnikiem. Chociaż wiem, że moje dane nie zostaną skreślone z ksiąg parafialnych.
Dokładnie, to mam na myśli. Błędnie uważa się iż apostazja jest wystąpieniem z kościoła, zaś faktycznie apostata jest normalnym członkiem wspólnoty. Chrzest jest nieodwracalny i katolikiem jesteś całe życie, czy tego chcesz czy nie, a apostazja jest tylko do użytku wewnątrzwspólnotowego (o ile wgl wewnątrz wspólnoty ktoś tym aktem zawraca sobie głowę).

To zresztą tworzy fajny dylemat. Chować apostatę po świecku skoro wydał takie a nie inne oświadczenie woli czy pochować go po katolicku ponieważ wciąż jest członkiem wspólnoty, błądzącym co prawda, ale wciąż członkiem ? Retorycznie, do zastanowienia.

Tu ma zresztą ciąg dalszy rozwinięcie moich przemyśleń. Po co nam apostazja ? Nam w sensie ateistom i konwertytom na inne religie. Czy to nie jest dalsza "zabawa" w bycie katolikiem ? Porzuciliśmy te wszystkie durne zakazy, nakazy, sufiksy i prefiksy... chrzest i apostazja jest tylko jednym z nich. Serio, co nam zależy, potrafi ktoś z sensem odpowiedzieć na tak postawione pytania ?
jinx pisze:Pochodzę z małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają. Wiem, że podczas dokonania aktu apostazji, ksiądz za ambony ogłasza, że osoba dokonująca aktu opuściła wspólnotę. Nie dość, że wtedy by mnie wytykano palcami, to jeszcze oberwałoby się mojej rodzinie (za wychowanie ateistę, bezbożnika i satanistę).
Strach. Strach i wstyd przed pokazaniem swojej prawdziwej twarzy, niezbyt dobry fundament dla pobożności.

Jeden ateusz w kościele w te czy w tamte różnicy nie robi.
martuella

Re: Religia, wiara

Post autor: martuella »

Drimlajner pisze:Po co nam apostazja ? Nam w sensie ateistom i konwertytom na inne religie. Czy to nie jest dalsza "zabawa" w bycie katolikiem ? Porzuciliśmy te wszystkie durne zakazy, nakazy, sufiksy i prefiksy... chrzest i apostazja jest tylko jednym z nich. Serio, co nam zależy, potrafi ktoś z sensem odpowiedzieć na tak postawione pytania ?
Jednym wystarcza samo porzucenie zakazów i nakazów, a innym satysfakcję sprawi fakt, że poprzez apostazję, mogą samodzielnie wypisać się ze wspólnoty, do której zostali zapisani bez ich zgody. Taka wisienka na ateistycznym torcie. Zamiast apostazji powinni właśnie pozwalać na unieważnienie chrztu, tak jak to robią ze ślubami (przysięga też jest ważna, teoretycznie, całe życie).
jinx
Intronek
Posty: 26
Rejestracja: 13 kwie 2016, 19:01
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: jinx »

Drimlajner pisze:z honorami i religijnymi pieśniami żegnano takich wrogów kościoła jak Wojciech Jaruzelski czy Józef Oleksy
Wiadomo mi tylko, że Wojciech Jaruzelski przyjął przed śmiercią sakramenty i "cudownie" się nawrócił. A to, że miał kościelny pogrzeb, to mogło być zagranie PR-owskie, aby pokazać, że w końcu opamiętał się i stał się dobrym człowiekiem. Może to miało pomóc innym ludziom związanymi z starym systemem? A może człowiek naprawdę się przestraszył i chciał przynajmniej mieć jakąś szansę trafić do nieba? Jednak Jaruzelski czy Oleksy to całkiem inna bajka niż ja, bo wątpię, żebym był kiedyś rozpoznawalny w mediach lub pełnił jakieś funkcje w państwie i miałbym takie dylematy co do pogrzebu.
Drimlajner pisze:Chować apostatę po świecku skoro wydał takie a nie inne oświadczenie woli czy pochować go po katolicku ponieważ wciąż jest członkiem wspólnoty, błądzącym co prawda, ale wciąż członkiem ?
Jeśli dokonam aktu apostazji to wątpię, aby ksiądz chciałby mnie pochować po katolicku. Nawet gdyby nie widział problemów, to i tak musiałby ktoś mu za to zapłacić i to niemałe pieniądze. A decyzja i tak należy do rodziny, więc jeśli moja żona i moje dzieci będą mnie szanować za życia, to po śmierci, też będą mnie szanować i zrobią mi zwykły pogrzeb bez mszy i księdza. Chociaż, co tu dużo mówić, wtedy będzie mi wszystko zwisać :P.
Drimlajner pisze:Po co nam apostazja ?
Dla mnie to tylko dla swojej satysfakcji. Jakby chcieliby mnie "szpiegować" dalej, to mogę powołać się na ochronę danych osobowych.
Drimlajner pisze:Jeden ateusz w kościele w te czy w tamte różnicy nie robi.
Problem jest, że ja jestem zarejestrowany w małej miejscowości na wschodzie Polski, gdzie jest mocno zakorzeniona religia. Gdy ksiądz ogłasza, że dokonałem aktu apostazji, to tak na prawdę organizuje lincz na mnie.
Nie planuję mieszkać i pracować tam gdzie się urodziłem, ale jakoś nie podoba mi się wizja, że moje rodzinne miasto będzie dla mnie niedostępne.
Awatar użytkownika
Ruciński
Introwertyk
Posty: 90
Rejestracja: 22 mar 2015, 8:30
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Łaziska Górne, Śląsk

Re: Religia, wiara

Post autor: Ruciński »

Dant3s pisze:Według tej logiki boga można porównać do bandziora celującego w Twoją głowę z pistoletu, który grozi przy tym, że jeśli nie oddasz mu kasy, zastrzeli Cię. Jeśli oddasz mu "kasę" trafisz do nieba, jeśli nie - dostaniesz kulkę(piekło).
Nie. Według tej logiki Bóg jest stróżem, który próbuje człowieka odciągnąć od przepaści, ale ostatecznie to sam człowiek decyduje, czy skoczy, czy nie.
Drimlajner pisze:Ruciński już tu chyba nie zagląda. Wystarczająco go wkurzyłem rozkminami na temat schedy po Chrześcijaństwie, w którego boga będziemy wierzyć, w imię czego się modlić etc. Ciekawe choć kompletnie pozbawione znaczenia zagadnienie.
Chcesz powiedzieć, że uważasz, iż nie zaglądam na to forum, bo Ty mnie wkurzyłeś swoimi rozkminami? LOL. Takich dyskusji odbyłem w życiu setki na różnych forach i portalach. W pewnym momencie jednak człowiek zdaje sobie sprawę, że są ciekawsze i lepsze sposoby spędzania czasu. Tego samego szczerze życzę też Tobie!
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2141
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Religia, wiara

Post autor: Drim »

Ruciński pisze: Chcesz powiedzieć, że uważasz, iż nie zaglądam na to forum, bo Ty mnie wkurzyłeś swoimi rozkminami? LOL.
Oh, who remembers. Ważne że odpisałeś :*
Ruciński pisze:Takich dyskusji odbyłem w życiu setki na różnych forach i portalach.


:twisted:

Podzielisz się z nami wnioskami, spostrzeżeniami, czymkolwiek ? Powiedziałeś A, to powiedz B, Chrystus by tak rzekł.
Ruciński pisze:W pewnym momencie jednak człowiek zdaje sobie sprawę, że są ciekawsze i lepsze sposoby spędzania czasu. Tego samego szczerze życzę też Tobie!
Odmawianie różańca ?

Porzucenie wiary ?
Awatar użytkownika
Dant3s
Rozkręcony intro
Posty: 341
Rejestracja: 17 lip 2014, 1:54
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w4
MBTI: ISTP

Re: Religia, wiara

Post autor: Dant3s »

Ruciński pisze: Nie. Według tej logiki Bóg jest stróżem, który próbuje człowieka odciągnąć od przepaści, ale ostatecznie to sam człowiek decyduje, czy skoczy, czy nie.
Próbuje człowieka odciągnąć od sytuacji, którą sam stworzył, daje pozorny wybór, bandzior bardziej pasuje :)
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2681
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Religia, wiara

Post autor: Coldman »

Ja tam się zgadzam z Rucińskim, zdmuchnął samolocika :D
Mefiboszet

Re: Religia, wiara

Post autor: Mefiboszet »

Moim zdaniem za religiami świata stoją megalomania i egoistyczne pobudki naszego gatunku. Każdy system duchowy ( może po szamanizmem czy taoizmem) twierdzi, że jesteśmy jako gatunek wyjątkowi, wybrani, predestynowani do losu innego niż cała reszta istnień. Nawet buddyzm głosi, że jako ludzie mamy większą szansę osiągnięcia oświecenia niżeli Bogowie.

Każda z religii umieszcza nas wewnątrz narracji większej niż my sami. Nadaje sens, obiecuje zbawienie, zmniejsza poziom lęku przed nieuchronnymi wypadkami życia jak starość, niedołęstwo, czy wreszcie śmierć.

Tymczasem według mnie nie ma specjalnej różnicy pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem - wyłączając rozwinięte zdolności poznawcze naszego gatunku. Starzejemy się, chorujemy na te same choroby, podlegamy tym samym instynktom. Bóg ze swoim planem zbawienia istnieje dla nas, ale celem świni jest już trafić do rzeźni i wszystko gra ( i nie mówię tego z pozycji wegana czy "szalonego" ekologa).

Nasze systemy duchowe i nasi Bogowie, to produkty naszych spostrzeżeń i naszych potrzeb.
Awatar użytkownika
LadyAKaBlackSoul
Zagubiona dusza
Posty: 2
Rejestracja: 27 sie 2016, 15:04
Płeć: kobieta
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP-t

Re: Religia, wiara

Post autor: LadyAKaBlackSoul »

Mefiboszet podpisuję się pod Twoimi słowami. Dobrze, że ostatni post, bo przez całą dyskusję nie ma szans przebrnąć.

Ja porzuciłam zabawę w religię wraz z końcem podstawówki, wraz z uświadamianiem sobie jak wygląda rzeczywistość, wyrabianiem sobie zainteresowań na długie lata, odkrywaniem siebie, a może raczej wtedy nieświadomym działaniem mojego wewnętrznego ja, i konstruowaniem własnego zdania na wiele spraw.
Jak sobie o tym pomyślę, to niesamowite jak bardzo oderwałam się w tym wszystkim od mojego otoczenia i najbliższych mi ludzi. Ale pewnie wiele z Was czuło się czasem jak z "innej planety". :) I nie mam tu na myśli jakiegoś konfliktu w rodzinie itp., tylko zwyczajną różnicę poglądów i w spojrzeniu na świat.

Mimo, że pożerałam m.in. książki i artykuły o innych religiach, wierzeniach, to było to dla mnie raczej sposobem na wiedzę, w jaki sposób i czemu osoby o danych zapatrywaniach funkcjonują i podchodzą do wielu spraw i swoistym rodzajem zaspokajania ciekawości o czymś innym a jednocześnie tak dla mnie niepojętym.

Generalnie nic nie mam przeciwko ludziom, którzy potrzebują czegoś "nad sobą", wiary, że coś nad nimi czuwa, że nie są sami duchowo itp., jeśli mając tak niewiele łatwiej będzie im się żyło i dadzą radę przebrnąć dalej po kopniakach od życia, to proszę bardzo, mogą sobie nawet gadać wieczorem do zmarłego pana z obrazka. Bo w sumie póki człowiek jest tak zwyczajnie dobry (w moim najprostszym ujęciu nie krzywdzi świadomie innych i świata), to co za różnica w co sobie wierzy. Byle nie narzucał tego innym, to mnie chyba najbardziej wkurza w religiach, to i istnienie instytucji kościołów w postaci powszechnie nam znanej. Z ich prawami, możliwościami i przywilejami. A tajemnica spowiedzi, to już dopiero fenomen "prawa".
Religia to też w końcu, a raczej głównie całkiem niezła władza na ludźmi oraz usprawiedliwienie wielu kwestii poglądowych, wystarczy zacytować kawałek grubej książki i już możemy zabijać homoseksualistów, w najlepszym wypadku otworzyć dla nich szpital, a zgwałconej kobiecie kazać urodzić dziecko... jakie to proste, przecież bóg tak chce...
Tak wiem, moje postrzeganie definicji dobra i szerzenie moich poglądów to też próba indoktrynacji i tak się teraz zastanawiam, jak radzić sobie (żeby nie użyć słowa "walczyć") z ludźmi, dla których istnienie życia po śmierci w raju boga czy allaha, dążenie do bycia zbawionym itp. przez swe działania jest ważniejsze niż to co dzieje się przez to z innymi. I choć uważam siebie za dość egoistyczną osobę, to tacy ludzie jednak biją mnie o głowę...
A tak z ciekawości, słyszeliście kiedyś o misjach pomocowych zorganizowanych przez kościół (nie mówię o jednorazowych akcjach, tylko o długofalowej pomocy) ale takich, które nie niosą ze sobą opcji nawracania przy okazji tą pomocą obdarowywanych? Mam ciągłe wrażenie, że tam jest tylko coś za coś... czyli pomoc bezinteresowna dla bliźniego. Chyba nikt nie myśli, że biedne, opuszczone dziecko nie uwierzy w Jezusa za jedzenie i dach nad głową. Właśnie przypomniał mi się świetny film z którejś edycji watch docs "Bóg kocha Ugandę", polecam! Młodzi amerykańscy chrześcijanie w akcji. Nic dodać, nic ująć.
Awatar użytkownika
metalowymateusz
Stały bywalec
Posty: 243
Rejestracja: 17 lut 2016, 23:14
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Religia, wiara

Post autor: metalowymateusz »

LadyAKaBlackSoul pisze:Generalnie nic nie mam przeciwko ludziom, którzy potrzebują czegoś "nad sobą", wiary, że coś nad nimi czuwa, że nie są sami duchowo itp., jeśli mając tak niewiele łatwiej będzie im się żyło i dadzą radę przebrnąć dalej po kopniakach od życia, to proszę bardzo, mogą sobie nawet gadać wieczorem do zmarłego pana z obrazka. Bo w sumie póki człowiek jest tak zwyczajnie dobry (w moim najprostszym ujęciu nie krzywdzi świadomie innych i świata), to co za różnica w co sobie wierzy. Byle nie narzucał tego innym, to mnie chyba najbardziej wkurza w religiach, to i istnienie instytucji kościołów w postaci powszechnie nam znanej. Z ich prawami, możliwościami i przywilejami. A tajemnica spowiedzi, to już dopiero fenomen "prawa".
Problem pojawia się w sytuacji w której ktoś uważa, że jego wizja świata jest lepsza/ważniejsza/poprawniejsza od Twojej i przez to czuje się uprawniony do kształtowania rzeczywistości pod dyktando swojej religii. Wtedy ty zostajesz na lodzie, bo albo się podporządkujesz albo skończysz w obozie przeciwników (może niekoniecznie jako wróg, którego trzeba zniszczyć, ale raczej jako persona non grata).

Drugi problem to określenie tego, co sprawia, że człowiek jest dobry. Czy można skonstruować obiektywne kryterium dobroci ludzkiej? Czy można jasno nakreślić tego typu zasady? Co jeśli 3/4 ludzkości znajdzie się poza burtą? Czy będziemy ich siłą nawracać?

Instytucje i ogólnie biurokracja to chyba naturalna rzecz przy wszelkiego rodzaju zgromadzeniach o takiej skali. Małe kościółki nie potrzebują tego, bo radzą sobie w swoim małym obszarze, ale jeśli zacznie się rozrost, to może pojawić się potrzeba usystematyzowania procedur, zachowań itp. Inna sprawa, że z czasem zapomina się po co te procedury zostały wprowadzone i wtedy zaczynają żyć własnym życiem i dochodzi do tego co Ciebie denerwuje. A że pojawienie się KK w danym państwie oznaczało początek kontaktu z cywilizacją łacińską, to i z czasem kościół nabywał prawa, chociaż może bardziej stawiał się w roli arbitra tych praw, w końcu bez zgody papieża nie było mowy o koronacji. Od czasów początków państw w Europie Kościół sprawował władzę duchową, oczywiście nie z nadania ludu, ale stąd wynikają przywileje itp.

Nie wiem w czym jest problem z tajemnicą spowiedzi? Chyba chodzi o to, żeby ksiądz nie mógł w pewnym sensie niszczyć społeczności, której dogląda. Ma prawnie zakneblowane usta i nie może rozpowiadać tego co słyszy na spowiedzi, a co mogłoby powodować konflikty itp.
LadyAKaBlackSoul pisze:Religia to też w końcu, a raczej głównie całkiem niezła władza na ludźmi oraz usprawiedliwienie wielu kwestii poglądowych, wystarczy zacytować kawałek grubej książki i już możemy zabijać homoseksualistów, w najlepszym wypadku otworzyć dla nich szpital, a zgwałconej kobiecie kazać urodzić dziecko... jakie to proste, przecież bóg tak chce...
To wszystko moim zdaniem wynika z tego, że osoby posługujące się takim tokiem myślenia są osobami, które oddały możliwość rozróżniania dobra i zła innym. Wtedy wszystko przejdzie, tak długo jak się jest po właściwej stronie.
LadyAKaBlackSoul pisze:Tak wiem, moje postrzeganie definicji dobra i szerzenie moich poglądów to też próba indoktrynacji i tak się teraz zastanawiam, jak radzić sobie (żeby nie użyć słowa "walczyć") z ludźmi, dla których istnienie życia po śmierci w raju boga czy allaha, dążenie do bycia zbawionym itp. przez swe działania jest ważniejsze niż to co dzieje się przez to z innymi. I choć uważam siebie za dość egoistyczną osobę, to tacy ludzie jednak biją mnie o głowę...
Twój post przy definicji indoktrynacji to jak mrówka przy słoniu. Odnośnie cytatu, jestem ciekawy czy da się znaleźć osobę, która w 100% akceptuje nauki własnej religii. W sensie, że w końcu KK mówi o miłości do bliźniego, nadstawianiu policzka itp. a rzeczywistość jest taka a nie inna, a chyba o tym piszesz. Jeśli walczyć to najlepiej chyba pytać dlaczego, to może dać szansę drugiej osobie na dostrzeżenie własnych błędów, bo jak się wyskoczy z Nie masz pojęcia o czym mówisz, żyjesz w kłamstwie! itp., to jedyna reakcja jaką się uzyska to reakcja obronna.
LadyAKaBlackSoul pisze:A tak z ciekawości, słyszeliście kiedyś o misjach pomocowych zorganizowanych przez kościół (nie mówię o jednorazowych akcjach, tylko o długofalowej pomocy) ale takich, które nie niosą ze sobą opcji nawracania przy okazji tą pomocą obdarowywanych? Mam ciągłe wrażenie, że tam jest tylko coś za coś... czyli pomoc bezinteresowna dla bliźniego. Chyba nikt nie myśli, że biedne, opuszczone dziecko nie uwierzy w Jezusa za jedzenie i dach nad głową. Właśnie przypomniał mi się świetny film z którejś edycji watch docs "Bóg kocha Ugandę", polecam! Młodzi amerykańscy chrześcijanie w akcji. Nic dodać, nic ująć.
To może być kwestia tego, że będąc poza zgromadzeniem, masz inne spojrzenie na nie. W tej sytuacji dla Ciebie działalność misyjna jest wykorzystywaniem czyjegoś nieszczęścia do szerzenia własnej ideologii, ale dla nich może to być szczera chęć ratowania dusz ludzi, którzy nigdy prawdy nie mogli zaznać. Ty widzisz cynizm, oni widzą szczerą potrzebę. Pozostaje pytanie kto ma rację?, ale to na później.
ODPOWIEDZ