Nie chodzi jako tako o wiedzę, bo śmierć pod tym względem, jako stop funkcji biologicznych jest banalnie prosta. Jednak cały szum ludzkości dookoła niej z religią na czele pokazuje, że odruchy emocjonalne, intuicyjne, są już w tym temacie bardzo złożone. Poczynając od teorii opanowania trwogi a na zwykłej popogrzebowej żałobie kończąc. Odczuwanie smutku z powodu patrzenia na rodzinę zmarłego nie ma nic wspólnego z wiedzą, co najwyżej jako "acha, oni płaczą - są więc smutni - to zdarzenie jest więc smutne". Taką dedukcję można wykonać posługując się zwykłą wiedzą i nic poza tym. Równie dobrze, posługując się wiedzą, można powiedzieć, że nic negatywnego w tym nie ma, ponieważ jest to zjawisko tak codzienne jak oddychanie. Natomiast przełożenie tego ze statystyki na perspektywę subiektywną zmienia sporo, a to już nie jest proces intelektualny, tylko emocjonalny. Te dwa procesy generalnie różnią się głównie odnoszeniem zdarzeń do ogółu, a do siebie.psubrat pisze:Moja wiedza o śmierci i jej konsekwencjach nijak się nie poszerzyła od czasu gdy byłem nastolatkiem. Z kolei doświadczenie zazwyczaj osłabia tego rodzaju emocje a nie wzmacnia ich. Musiała nastąpić jakaś biologiczna zmiana, wynikająca z naturalnego dojrzewania, a nie z doświadczenia.
Skoro nie było różnicy w ich postrzeganiu świata, to śmiem zaryzykować tezę, że ich życie duchowe, wewnętrzne jest smutno ubogie. A czy te różnice mają miejsce w wieku 20-25, 25-30, 30-35 - to kwestia doświadczeń, na pewno posiadanie dziecka zmienia pod tym względem sporo, a to zazwyczaj nie dzieje się do tego 26 r.ż. Stawiając taką granicę miałem na myśli właśnie dojrzewanie uwarunkowane biologicznie, gdzie te dodatkowe 6 lat od 20-stki poświęcone jest głównie na rozwój seksualny i wynikający z choćby częściowej samodzielności, wyjścia z gniazda - i ponownie, jeśli ktoś do tego czasu nic seksualnie nie przeżyje oraz nadal będzie ssał cyca, to się nie rozwinie.psubrat pisze:Co do tego, do kiedy trwa rozwój emocjonalny. Ja odczułem największe zmiany w okresie 20-25 lat, ale 25-30 tylko minimalnie mniejsze, 30-35 ciągle są na tyle duże, że nie można mówić o przekroczeniu jakiegoś progu wskazującego kiedy jest się już dojrzałym. Kiedyś rozmawiałem o tym z kolegą i on ocenił, że 25-30 przeżył znacznie większe zmiany niż 20-25.
Z kolei spytałem też o to kilka kobiet z rodziny: według ich relacji nie było większej różnicy w postrzeganiu świata w wieku 20, 25, czy 30 lat.