Gwiezdne wojny

Dyskusje, pytania, rekomendacje dotyczące owoców kinematografii i telewizji (w tym internetowej).
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 11 sty 2019, 0:25 To niezła ironia. Najpierw Johnson pozmieniał wiele wątków z Przebudzenia mocy w swoim własnym kierunku, a teraz Abrams siłą rzeczy pewnie zmieni kierunek innych postaci. Dla przykładu, gdzieś czytałem, że Kylo ma wrócić do noszenia hełmu, co jest trochę dziwnym skoro w poprzednim filmie był cały arc, który polegał na odrzuceniu hełmu i przywiązania do przeszłości.
No nie dogadali się :) Przez co cała saga będzie wyglądała dość dziwnie po tym, jak już będzie dokończona. Jestem pewien, że wątki nie będą się łączyć. Ale cała ta fascynacja Kylo Vaderem i noszenie maski wypadło naprawdę naciąganie. Naprawdę ani Luke, ani Leia ani Han nie opowiedzieli mu o tym, że Vader jednak powrócił na jasną stronę? Ok, może nie uwierzył, ale to dalej naciągane. W ogóle to dziwne, że nagle w "Ostatnim Jedi" Snoke zaczął nagle narzekać na maskę Kylo, podczas gdy wcześniej mu ona nie przeszkadzała. Johnson naprawdę tego nie przemyślał.
Zgadzam się. No niestety takie są dzisiejsze trendy w Hollywood. Wiele z obecnych filmów stawia na bezpieczne podejście i odświeżenie formuły przez wykorzystanie sprawdzonych pomysłów, co też niezbyt mi się podoba.
Pół biedy, że odgrzewają stare motywy. Większym problemem jest sposób w jaki to się robi, często ignoruje wydarzenia z poprzednich części, idzie po najmniejszej linii oporu jeśli chodzi o fabułę, robi się na siłę i na szybko bez zastanowienia się nad scenariuszem.
Nie chodziło mi ogólnie o uwzględnienie obcych, tylko obsadzenie ich w głównych rolach lub wysuniętych na pierwszym planie. Rogue One był trochę zmarnowaną okazją, bo w tak wielkiej drużynie zdecydowanie znalazłoby się miejsce dla jakiegoś humanoidalnego obcego jak np. Twi'leka, Rodianina czy Kel Dora. Brakuje mi właśnie takiej różnorodności.
Bo ważniejsza jest różnorodność rasowa z realnego świata :) Np. gdyby w "Łotrze" pilot był Twi'lekiem albo innym obcym, to zaraz ktoś by powiedział - o w nowych częściach nie ma nikogo o hindusko\bliskowschodnim wyglądem, rasizm :) Im zależy na tym, żeby było jak najwięcej osób o zróżnicowanym wyglądzie, a że postaci też nie może być za dużo, siłą rzeczy obcy idą w tło. A źli muszą być biali, ciekawe co by było, jakby zrobili czarnego Huxa :)
Samuel L. Jackson był akurat strzałem w dziesiątkę, więc mi kompletnie nie przeszkadzał. Nick Fury był czarny w komiksach, ale nie w podstawowym świecie Marvela tylko w imprintach z cyklu Ultimates. Więc niby to miało jakieś przesłanki :P Generalnie to nie mam problemu z tego typu zmianami, ale ważne jest to aby to było robione z sensem i nie sprawiało wrażenia wymuszonego na siłę.
L. Jackson był dobrym wyborem, ale nie o to chodzi. Denerwują mnie takie podwójne standardy - kolorowa postać zostaje białą - rasizm, dyskryminacja mniejszości, biała postać kolorową - nic się nie dzieje, czego się czepiasz, musimy wspierać mniejszości :)
Z drugiej strony rozumiem też, że skoro chcieli zrobić "lepszą Republikę" to postanowili wykazać dobrą wolę wobec obywateli Imperium i dokonali demilitaryzacji sił. Pomysł głupi i nietrafiony, ale w tym szaleństwie była jakaś metoda. Co do ich obecnego stanu to pewnie ostały się jakieś niedobitki, szczątkowe jednostki i cywile, którzy zasilą szeregi Ruchu oporu. Nie spodziewałbym się jednak jakiejś większej siły, skoro demilitaryzacja Republiki i zniszczenie ich kluczowego układu były decyzjami, które zostały podjęte za czasów jak kształtowaniem Nowej Trylogii zajmował się JJ Abrams.

Czyli powrót do stanu sprzed wojen klonów, może z niewielkim dodatkiem, bo jakąś tam flotę mieli, może cała wyleciała wraz z Hosnian. Tylko że przy takiej dyskusji na pewno pojawiłby się argument, co robić w razie gdyby znowu jakaś Federacja Handlowa zaczęła blokować Bogu ducha winne planety. Nie mówiąc już o konfliktach między rasami. A co dopiero jak banda pogrobowców Rebelii zaczęła walczyć z pogrobowcami Imperium, co ci odebrali za robotę Republiki. Do tego weźmy pod uwagę to, że liczby są kosmiczne. Powiedzmy, że Nowa Republika uznała, że potrzebuje 200 statków do pilnowania całej galaktyki. Powiedzmy, że 90 wyparowuje razem z Hosnian, ale zostaje wciąż ponad sto statków bojowych, X-Wingi też raczej były w różnych punktach galaktyki. A ile niszczycieli First Order mógł wyprodukować na wygnaniu? Na pewno mniej. Oczywiście raczej scenarzyści z Disneya mają to gdzieś, ich bardziej obchodzi co by zrobić, by obsada była bardziej diverse.
Separatyści by nie wygrali, bo ta wojna była ustawiona od samego początku. Bez ingerencji Sidiousa, w ogóle nie byłoby Wojen Klonów.
Ale mi chodzi o to, jakby wyglądała ta wojna, gdyby nie była ustawiona. Gdyby Dooku naprawdę działał na własną rękę i nie słuchał się Imperatora. W zasadzie to wtedy Republika byłaby w jeszcze gorszej sytuacji, bo bez planu nie byłoby armii klonów i musieliby opierać się wyłącznie na Jedi. Możliwe, że wszystko rozstrzygnęłoby się na Geonosis.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 11 sty 2019, 22:29 No nie dogadali się :) Przez co cała saga będzie wyglądała dość dziwnie po tym, jak już będzie dokończona. Jestem pewien, że wątki nie będą się łączyć. Ale cała ta fascynacja Kylo Vaderem i noszenie maski wypadło naprawdę naciąganie. Naprawdę ani Luke, ani Leia ani Han nie opowiedzieli mu o tym, że Vader jednak powrócił na jasną stronę? Ok, może nie uwierzył, ale to dalej naciągane. W ogóle to dziwne, że nagle w "Ostatnim Jedi" Snoke zaczął nagle narzekać na maskę Kylo, podczas gdy wcześniej mu ona nie przeszkadzała. Johnson naprawdę tego nie przemyślał.
Widzę to w inny sposób. Snoke pojawił się w Przebudzeniu tylko na krótką chwilę. Widzieliśmy tylko hologram gościa, który wydaje rozkazy. Kiedy w końcu spotkali się face to face, dopiero wtedy wyszło jaki Snoke jest w rzeczywistości - próżny, arogancki i pewny siebie. Celowo kpił ze swojego ucznia tylko po to żeby podsycić w nim nienawiść, niepewność i zakwestionować przywiązanie do jego dziedzictwa. Cały arc Kylo był właśnie o tym, że zamiast przywiązywać się tradycji i imitowania Vadera, to powinien wytyczyć własną ścieżkę. Więc wydaje mi się, że akurat było to przemyślane.
Pół biedy, że odgrzewają stare motywy. Większym problemem jest sposób w jaki to się robi, często ignoruje wydarzenia z poprzednich części, idzie po najmniejszej linii oporu jeśli chodzi o fabułę, robi się na siłę i na szybko bez zastanowienia się nad scenariuszem.
To nie jest tak do końca, bo większość wątków się ze sobą w jakiś sposób łączy. Kwestią jest tylko to, że rozwiązania tych wątków nie potwierdzały popularniejszych teorii lub nie były tym czego się spodziewaliśmy. Ostatni Jedi jaki by nie był to rozwija wątki, które były w Przebudzeniu Mocy. Dla przykładu, First Order znał lokalizację bazy Ruchu oporu, więc sensowne było to aby ją zaatakować swoimi siłami naziemnymi, skoro plan rozwalenia planety Starkillerem spalił na panewce. Han wspomniał, że Luke odszedł bo czuł się winny. Nikt nie wiedział dokąd odszedł, nie zostawił za sobą mapy, tylko Ruch oporu musiał poświęcić trochę czasu na jej odnalezienie. Skoro zadał sobie tyle trudu aby zniknąć w miejsce gdzie nikt go nie znajdzie, ciężko było spodziewać się że będzie siedział na kawałku skały, znudzony oczekując żeby zakasać rękawy do walki z First Orderem jak tylko ktoś go o to poprosi.
Bo ważniejsza jest różnorodność rasowa z realnego świata :) Np. gdyby w "Łotrze" pilot był Twi'lekiem albo innym obcym, to zaraz ktoś by powiedział - o w nowych częściach nie ma nikogo o hindusko\bliskowschodnim wyglądem, rasizm :) Im zależy na tym, żeby było jak najwięcej osób o zróżnicowanym wyglądzie, a że postaci też nie może być za dużo, siłą rzeczy obcy idą w tło. A źli muszą być biali, ciekawe co by było, jakby zrobili czarnego Huxa :)
Jak już wcześniej wspominałem, nie mam nic przeciwko różnorodności rasowej. Nie było to czymś co mi przeszkadzało. Co więcej, niektórzy z tych bohaterów mieli nawet sens. Nie wiem czy wiesz, Saw Guerrera pojawił się w The Clone Wars jeszcze przed przejęciem Lucasfilmu przez Disney'a. Saw był wtedy jednym z pierwszych partyzantów na Onderonie, co idealnie pasowało do postaci weterana-ekstremisty, którym był w filmie. Szkoda mi jedynie tego, że nie wykorzystali tego aby zbudować drużynę w której znajdują się też obcy. A potencjał jakiś jest. Gdyby chcieli sięgać po znane postacie, fajnym uzupełnieniem ekipy byłby Cham Syndulla lub ktoś z jego twi'lekańskiego ruchu oporu z Rylotha. Zresztą to trochę śmieszne, że przed premierą Rogue One'a czytałem właśnie Lordów Sithów (to jedna z pierwszych powieści z obecnego kanonu) i wiele z tych pomysłów z filmu były też tutaj, tylko zrealizowane trochę inaczej. Vader też miał epicką scenę jak wybijał buntowników, tylko tam wywalili go w przestrzeń kosmiczną, a on wrócił i cóż... nie był zadowolony z tego jak go potraktowali :D
L. Jackson był dobrym wyborem, ale nie o to chodzi. Denerwują mnie takie podwójne standardy - kolorowa postać zostaje białą - rasizm, dyskryminacja mniejszości, biała postać kolorową - nic się nie dzieje, czego się czepiasz, musimy wspierać mniejszości :)
O wiele bardziej irytuje mnie coś innego, czego otwarcie nie możesz powiedzieć na zagranicznym forum bez otrzymania bana. Przez ten rok odkąd jestem na Reseterze zdążyłem zauważyć, że ludzie ze Stanów mają takie wypaczone pojęcie tożsamości narodowej. Tam gdzie my widzimy Polaków, Czechów, Ukraińców, Niemców, itd, oni widzą jedynie "białych z Europy". Wrzucają wszystkich do jednego wora, co jest bardzo krzywdzące, bo mimo tego że mieszkamy niedaleko siebie i nasza historia od zawsze była ze sobą powiązana, to jakby nie patrzeć postrzegamy innych przez narodowość.
Czyli powrót do stanu sprzed wojen klonów, może z niewielkim dodatkiem, bo jakąś tam flotę mieli, może cała wyleciała wraz z Hosnian. Tylko że przy takiej dyskusji na pewno pojawiłby się argument, co robić w razie gdyby znowu jakaś Federacja Handlowa zaczęła blokować Bogu ducha winne planety. Nie mówiąc już o konfliktach między rasami. A co dopiero jak banda pogrobowców Rebelii zaczęła walczyć z pogrobowcami Imperium, co ci odebrali za robotę Republiki. Do tego weźmy pod uwagę to, że liczby są kosmiczne. Powiedzmy, że Nowa Republika uznała, że potrzebuje 200 statków do pilnowania całej galaktyki. Powiedzmy, że 90 wyparowuje razem z Hosnian, ale zostaje wciąż ponad sto statków bojowych, X-Wingi też raczej były w różnych punktach galaktyki. A ile niszczycieli First Order mógł wyprodukować na wygnaniu? Na pewno mniej. Oczywiście raczej scenarzyści z Disneya mają to gdzieś, ich bardziej obchodzi co by zrobić, by obsada była bardziej diverse.
Coś na pewno się ostało. Zresztą uważam, że to dobry pretekst do powrotu Lando :)
Ale mi chodzi o to, jakby wyglądała ta wojna, gdyby nie była ustawiona. Gdyby Dooku naprawdę działał na własną rękę i nie słuchał się Imperatora. W zasadzie to wtedy Republika byłaby w jeszcze gorszej sytuacji, bo bez planu nie byłoby armii klonów i musieliby opierać się wyłącznie na Jedi. Możliwe, że wszystko rozstrzygnęłoby się na Geonosis.
Bez Sidiousa nie byłoby armii klonów. Z tego co pamiętam to Sifo-Dyas miał wizję nadchodzącej wojny i chciał naprawdę zamówić tą armię, ale nie mógł znaleźć wsparcia u Rady, Senatu, ani klanu bankowego. Wszyscy uznali go za wariata, Jedi nawet go zdegradowali z rangi mistrza. Gdyby doszło do tego, że Dooku się zbuntował i stanął na czele Separatystów, Republika byłaby bezbronna, a sama wojna zakończyła się bardzo wcześnie :P
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 15 sty 2019, 12:29 Widzę to w inny sposób. Snoke pojawił się w Przebudzeniu tylko na krótką chwilę. Widzieliśmy tylko hologram gościa, który wydaje rozkazy. Kiedy w końcu spotkali się face to face, dopiero wtedy wyszło jaki Snoke jest w rzeczywistości - próżny, arogancki i pewny siebie. Celowo kpił ze swojego ucznia tylko po to żeby podsycić w nim nienawiść, niepewność i zakwestionować przywiązanie do jego dziedzictwa. Cały arc Kylo był właśnie o tym, że zamiast przywiązywać się tradycji i imitowania Vadera, to powinien wytyczyć własną ścieżkę. Więc wydaje mi się, że akurat było to przemyślane.
Sęk w tym, że wydaje mi się dosyć dziwne, że Snoke był w stanie przyciągnąć Kylo do siebie cały czas go krytykując i poniżając. Chociaż możliwe, że na początku ta relacja wyglądała inaczej. Jednak musiałby się dużo w kwestii manipulacji nauczyć od Imperatora. Dziwne, że akurat jemu udało się przekształcić Imperium w Porządek. Tym bardziej, że na taktyce wojennej również się chyba nie znał, skoro zostawił dowodzenie Huxowi. Wydaje mi się jednak, że Abrams wróci do swojej koncepcji na Kylo. Chociaż może pojawi się jakiś wiarygodny powód, dla którego Kylo przeszedł na ciemną stronę mocy.
Dla przykładu, First Order znał lokalizację bazy Ruchu oporu, więc sensowne było to aby ją zaatakować swoimi siłami naziemnymi, skoro plan rozwalenia planety Starkillerem spalił na panewce.
Nie wiem, czy z perspektywy First Order nie lepszą opcją niż zajmowanie się Ruchem Oporu byłoby zajmowanie planet Republiki, póki jeszcze nie powstała władza zdolna ogarnąć ten chaos i przejść do kontrofensywy. Tak jakby złodziej wysadził sejf w banku, po czym zamiast brać pieniądze pobiegł na ulicę ukraść portfel jakiejś staruszce. Oczywiście, może Porządek miał w zapasie jakąś drugą armię i gdy Hux gonił grupę rekonstrukcyjną Rebelii ta druga armia zdobywała Coruscant. Tylko wydaje mi się to mało prawdopodobne, zwłaszcza, że masa sił Porządku wyleciała w powietrze wraz ze Starkillerem. Co do idiotyzmu działań tej organizacji to jest scena, w której strzelają ze swojego krążownika w opuszczoną bazę Ruchu Oporu podczas gdy wystarczyło trochę przekierować to działo i mogłoby uderzyć w statki Ruchu Oporu i może te mniejsze udałoby się zniszczyć.
Han wspomniał, że Luke odszedł bo czuł się winny. Nikt nie wiedział dokąd odszedł, nie zostawił za sobą mapy, tylko Ruch oporu musiał poświęcić trochę czasu na jej odnalezienie. Skoro zadał sobie tyle trudu aby zniknąć w miejsce gdzie nikt go nie znajdzie, ciężko było spodziewać się że będzie siedział na kawałku skały, znudzony oczekując żeby zakasać rękawy do walki z First Orderem jak tylko ktoś go o to poprosi.
Pytanie tylko po co był cały ten motyw z mapą, skoro nie chciał być odnaleziony i odciął się od mocy? :)
Jak już wcześniej wspominałem, nie mam nic przeciwko różnorodności rasowej. Nie było to czymś co mi przeszkadzało. Szkoda mi jedynie tego, że nie wykorzystali tego aby zbudować drużynę w której znajdują się też obcy.
Ale właśnie chodzi o to, że obcy zabierają miejsce, na które można byłoby wsadzić jakiś kolorowych aktorów. Choć równie dobrze jak dla mnie mogłoby nie być białych, gdyby nie klimat, jaki się wokół tego wytworzył. Lucas mógł sobie pozwolić na więcej obcych, bo w owych czasach nikt nie żądał siłowego zróżnicowania obsady. Wprowadzenie jeszcze większej ilości bohaterów obcych nie rezygnując przy tym z ludzi skończyłoby się tym, że byłoby dużo nic nie wnoszących postaci, jak choćby Finn czy Rose w "Ostatnim Jedi".
Przez ten rok odkąd jestem na Reseterze zdążyłem zauważyć, że ludzie ze Stanów mają takie wypaczone pojęcie tożsamości narodowej. Tam gdzie my widzimy Polaków, Czechów, Ukraińców, Niemców, itd, oni widzą jedynie "białych z Europy". Wrzucają wszystkich do jednego wora, co jest bardzo krzywdzące, bo mimo tego że mieszkamy niedaleko siebie i nasza historia od zawsze była ze sobą powiązana, to jakby nie patrzeć postrzegamy innych przez narodowość.
Tu bym winił raczej amerykański brak wiedzy o świecie. Chociaż i Polacy niezbyt się orientują na temat innych regionów niż Europa. Ale faktycznie, za bardzo patrzy się obecnie na historię przez pryzmat rasy. Stąd osobiście śmieszą mnie teorie o "białej winie", "białych przywilejach", białych jako krwiożerczych kolonizatorach, skoro chociażby nasz kraj nigdy nie miał kolonii i w Europie była cała masa państw, które nie brały udziału w walce kolonialnej a teraz przypisuje się nam zbiorową odpowiedzialność za podboje Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, za rasizm w USA.
Bez Sidiousa nie byłoby armii klonów. Z tego co pamiętam to Sifo-Dyas miał wizję nadchodzącej wojny i chciał naprawdę zamówić tą armię, ale nie mógł znaleźć wsparcia u Rady, Senatu, ani klanu bankowego. Wszyscy uznali go za wariata, Jedi nawet go zdegradowali z rangi mistrza. Gdyby doszło do tego, że Dooku się zbuntował i stanął na czele Separatystów, Republika byłaby bezbronna, a sama wojna zakończyła się bardzo wcześnie :
W zasadzie to byłaby tylko jedna bitwa, po której raczej nikt nie pchałby się do walki z Separatystami. No chyba, że tym by odbiło i sami zaczęli siłą zajmować planety Republiki.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 16 sty 2019, 22:30 Sęk w tym, że wydaje mi się dosyć dziwne, że Snoke był w stanie przyciągnąć Kylo do siebie cały czas go krytykując i poniżając. Chociaż możliwe, że na początku ta relacja wyglądała inaczej. Jednak musiałby się dużo w kwestii manipulacji nauczyć od Imperatora. Dziwne, że akurat jemu udało się przekształcić Imperium w Porządek. Tym bardziej, że na taktyce wojennej również się chyba nie znał, skoro zostawił dowodzenie Huxowi. Wydaje mi się jednak, że Abrams wróci do swojej koncepcji na Kylo. Chociaż może pojawi się jakiś wiarygodny powód, dla którego Kylo przeszedł na ciemną stronę mocy.
A mało jest takich relacji? Kylo stracił dwóch mentorów (Hana, który wrócił do szmuglowania i Luke'a, który z jego perspektywy próbował go zabić), więc pewnie z jego punktu widzenia Snoke wydawał się dobrym wyborem. Widział w nim potencjał, chciał pomóc mu się rozwijać. Z jednej strony kpił z jego dziedzictwa, ale wcale nie negował że może stać się silniejszy, jeśli będzie chciał pozyskać tą wiedzę.

Kilka dni temu czytałem wywiad z Adamem Driverem gdzie mówił, że od samego początku mieli plan na Kylo Rena i cały wątek rozwoju w Przebudzeniu mocy i Ostatnim Jedi będzie miał swoją kuluminację w Epizodzie IX. No i coś w tym jest, teraz Kylo jest liderem First Orderu i raczej wątpię aby wrócili do tego samego "porządku", który był wcześniej. Pewnie Kylo będzie zarządzał Rycerzami Ren i cóż, zamiast iść w ślady Vadera to będzie próbował wytyczyć własne ścieżki. Fajne jest w nim to, że w przypadku jego postaci zarówno pozostanie antagonistą do samego końca, jak i przejście na jasną stronę jest czymś co jest możliwe.
Nie wiem, czy z perspektywy First Order nie lepszą opcją niż zajmowanie się Ruchem Oporu byłoby zajmowanie planet Republiki, póki jeszcze nie powstała władza zdolna ogarnąć ten chaos i przejść do kontrofensywy. Tak jakby złodziej wysadził sejf w banku, po czym zamiast brać pieniądze pobiegł na ulicę ukraść portfel jakiejś staruszce. Oczywiście, może Porządek miał w zapasie jakąś drugą armię i gdy Hux gonił grupę rekonstrukcyjną Rebelii ta druga armia zdobywała Coruscant. Tylko wydaje mi się to mało prawdopodobne, zwłaszcza, że masa sił Porządku wyleciała w powietrze wraz ze Starkillerem. Co do idiotyzmu działań tej organizacji to jest scena, w której strzelają ze swojego krążownika w opuszczoną bazę Ruchu Oporu podczas gdy wystarczyło trochę przekierować to działo i mogłoby uderzyć w statki Ruchu Oporu i może te mniejsze udałoby się zniszczyć.
Wiem, że film pokazywał co innego, ale wydaje mi się że First Order ma liczniejsze siły niż to co widzieliśmy na ekranie. Nie inaczej jest w przypadku Ruchu oporu, gdzie w filmie chociażby zabrakło miejsca dla Black Squadronu Poe Damerona. Więc w obu przypadkach te siły się zmniejszyły (a już szczególnie w przypadku Ruchu oporu), ale przez okres timeskipu pewnie obie grupy zdążą się znacząco powiększyć. Co do głupot, to zgadzam się. Generalnie wiele z pomysłów mogłoby zostać zrobione inaczej.
Pytanie tylko po co był cały ten motyw z mapą, skoro nie chciał być odnaleziony i odciął się od mocy? :)
Nie wiesz? Gdzieś czytałem że po wydarzeniach z Powrotu Jedi, Luke spędził wiele lat na podróżowaniu i poznawaniu historii Jedi. Wspólnie z podróżnikiem Lor San Tekką (tym starym gościem ze wstępu Przebudzenia mocy) znaleźli mapę na Ach-to, gdzie znajdowała się pierwsza świątynia Jedi. Lor San Tekka posiadał część mapy, druga część znajdowała się w bankach pamięci R2. Luke nie miał wcale zamiaru przekazywać tej mapy Ruchowi oporu, to była planeta, na której Leia uważała że jest największe prawdopodobieństwo że może znajdować się Luke. I tylko dlatego, że wcześniej poświęcił mnóstwo czasu na jej odnalezienie. Pewnie uznał, że miejsce którego nie ma na normalnych mapach jest dobrym miejscem na kryjówkę. Gorzej, że zarówno First Order, jak i Leia z Hanem zdawali sobie sprawę, że szuka pierwszej świątyni.
Ale właśnie chodzi o to, że obcy zabierają miejsce, na które można byłoby wsadzić jakiś kolorowych aktorów. Choć równie dobrze jak dla mnie mogłoby nie być białych, gdyby nie klimat, jaki się wokół tego wytworzył. Lucas mógł sobie pozwolić na więcej obcych, bo w owych czasach nikt nie żądał siłowego zróżnicowania obsady. Wprowadzenie jeszcze większej ilości bohaterów obcych nie rezygnując przy tym z ludzi skończyłoby się tym, że byłoby dużo nic nie wnoszących postaci, jak choćby Finn czy Rose w "Ostatnim Jedi".
Fakt, to prawda. Dzisiejsze Hollywood dzisiaj stanowczo przesadza z podejściem do "różnorodności".
W zasadzie to byłaby tylko jedna bitwa, po której raczej nikt nie pchałby się do walki z Separatystami. No chyba, że tym by odbiło i sami zaczęli siłą zajmować planety Republiki.
Na dobrą sprawę, to była idea ich ruchu. Żeby zaproponować coś co będzie alternatywą dla Republiki. Pamiętam, że jeden z arców The Clone Wars pokazywał nawet, że Separatyści mieli własną stolicę (bodajże zwała się Raxus Prime), czy nawet swój odpowiednik Senatu, itp.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 21 sty 2019, 11:42 A mało jest takich relacji? Kylo stracił dwóch mentorów (Hana, który wrócił do szmuglowania i Luke'a, który z jego perspektywy próbował go zabić), więc pewnie z jego punktu widzenia Snoke wydawał się dobrym wyborem. Widział w nim potencjał, chciał pomóc mu się rozwijać. Z jednej strony kpił z jego dziedzictwa, ale wcale nie negował że może stać się silniejszy, jeśli będzie chciał pozyskać tą wiedzę.
Han zaczął ponownie bawić się w przemytnika chyba dopiero po tym jak Kylo wymordował wiernych Luke'owi Jedi. W sumie to dziwne, że wcześniej nie próbował go odnaleźć, żeby mu przemówić do rozsądku. Zdaje się, że Kylo w jakiś sposób nawiązał kontakt ze Snoke jeszcze zanim Luke planował go zabić. Akurat to, że Kylo po tym co zobaczył wściekł się na Skywalkera mnie nie dziwi. Myślę że jakaś dłuższa retrospekcja wydarzeń w świątyni byłaby lepsza niż ganianie na konikach po kasynie. Oby poruszyli to w IX części. Mimo to dalej ciężko mi wyjaśnić fascynację Kylo Vaderem, skoro raczej na pewno Luke lub rodzice powiedzieli mu, jaki był jego koniec. No chyba, że to Snoke nim później zmanipulował. Tak sobie teraz myślę, że to mógłby być dobry materiał na epizod VII zamiast wydarzeń z "Przebudzenia mocy".
Wiem, że film pokazywał co innego, ale wydaje mi się że First Order ma liczniejsze siły niż to co widzieliśmy na ekranie. Nie inaczej jest w przypadku Ruchu oporu, gdzie w filmie chociażby zabrakło miejsca dla Black Squadronu Poe Damerona. Więc w obu przypadkach te siły się zmniejszyły (a już szczególnie w przypadku Ruchu oporu), ale przez okres timeskipu pewnie obie grupy zdążą się znacząco powiększyć. Co do głupot, to zgadzam się. Generalnie wiele z pomysłów mogłoby zostać zrobione inaczej.
Za dużo jak na taką kontynuację jest niedomówień przez co trudno odbierać ten konflikt na poważnie. Jak dla mnie to tego typu rzeczy powinny być poruszone w filmach. I naprawdę zajęłoby to może 2-3 minuty i uczyniłoby to od razu filmy lepszymi. Wadą nowych części, zwłaszcza "Ostatniego Jedi" jest to, że w fabule są albo same głupoty albo wątki, które można by lepiej poprowadzić. "Przebudzenie" można było jeszcze by przełknąć, ale drugiej części nie za bardzo się da. Owszem, nie ma filmu bez żadnych bzdur, są filmy które lubię, a zawierają naprawdę głupie i nielogiczne sceny, jednak zawsze pojawia się coś w zamian. Dobry Kylo Ren i Luke w "Ostatnim Jedi" to dla mnie za mało przy wyjątkowej kumulacji dziur w fabule i dziwnych scen, o których była mowa wcześniej.
Nie wiesz? Gdzieś czytałem że po wydarzeniach z Powrotu Jedi, Luke spędził wiele lat na podróżowaniu i poznawaniu historii Jedi. Wspólnie z podróżnikiem Lor San Tekką (tym starym gościem ze wstępu Przebudzenia mocy) znaleźli mapę na Ach-to, gdzie znajdowała się pierwsza świątynia Jedi. Lor San Tekka posiadał część mapy, druga część znajdowała się w bankach pamięci R2. Luke nie miał wcale zamiaru przekazywać tej mapy Ruchowi oporu, to była planeta, na której Leia uważała że jest największe prawdopodobieństwo że może znajdować się Luke.
Było wspomniane, że Luke szuka pierwszej świątyni, ale cały czas była mowa o tym, że ta mapa prowadzi do Luke'a i o ile dobrze pamiętam, to sam Luke ją sporządził i zostawił drugi kawałek w R2. Przy czym nie było powiedziane, że on tą świątynię odnalazł, równie dobrze mógł roztrzaskać się na jakiejś planecie po drodze. I tu pojawia się kolejna sprzeczność - skoro Luke tak bardzo chciał odciąć się od mocy, Jedi i tego wszystkiego, to po co na swoją kryjówkę wybrał właśnie dawną świątynię Jedi. Miał do wyboru tysiące miejsc w ogóle nie związanych z mocą, w dodatku z daleka od jakichkolwiek istot jak te dziwne kapłanki. I nikt by go raczej nie znalazł, nawet jakby First Order jakimś cudem odkrył lokację świątyni. Tak by musiał stawić im czoła a jakby naprawdę nie chciał być znaleziony to nikt by go nie znalazł. Ciekawiej by było, jakby to właśnie Kylo znalazł go przed Rey.
Fakt, to prawda. Dzisiejsze Hollywood dzisiaj stanowczo przesadza z podejściem do "różnorodności".
Nie tylko Hollywood. Są firmy w krajach anglosaskich, które celowo odrzucają przy rekrutacji białych mężczyzn, a nawet zwalniają by zrobić jak najwięcej miejsca dla mniejszości rasowo-etnicznych oraz kobiet. Zdaje mi się, że w niektórych miastach i stanach USA obowiązują regulacje, że procent pracowników w instytucjach publicznych musi pokrywać się z procentem danej społeczności w mieście. W RPA z kolei przy zamówieniach publicznych bierze się pod uwagę, jaki procent w danej firmie, zwłaszcza w zarządzie stanowią czarni. Oczywiście, nie mam nic przeciwko zatrudnianiu kolorowych, jednak nie powinno być to robione na siłę i za pomocą parytetów.
Na dobrą sprawę, to była idea ich ruchu. Żeby zaproponować coś co będzie alternatywą dla Republiki. Pamiętam, że jeden z arców The Clone Wars pokazywał nawet, że Separatyści mieli własną stolicę (bodajże zwała się Raxus Prime), czy nawet swój odpowiednik Senatu, itp.
W zasadzie to dla takich tworów jak np. Federacja Handlowa wchodzących w skład Separatystów ekspansja na nowe rynki i przejmowanie zasobów jeśli nie prośbą to przez siłowe zajęcie przy słabości Republiki byłaby jak najbardziej na rękę. Tylko że Republika mogłaby w końcu odpowiedzieć. Łatwe zwycięstwo mogłoby też zaowocować tym, że różne frakcje zaczęłyby walczyć o władzę w Konfederacji, co mogłoby doprowadzić do jej rozpadu.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 21 sty 2019, 23:38 Han zaczął ponownie bawić się w przemytnika chyba dopiero po tym jak Kylo wymordował wiernych Luke'owi Jedi. W sumie to dziwne, że wcześniej nie próbował go odnaleźć, żeby mu przemówić do rozsądku.
Z tego co wiem to nie zostało to nigdzie oficjalnie ujawnione. Gdybym miał jednak zgadywać to Han mógł wrócić do przemytu znacznie wcześniej. No bo jakby nie patrzeć, ktoś taki jak on raczej nie sprawdziłby się jako przykładny lider w czasach pokoju. A stare nawyki ciężko wyplenić :P Z całą pewnością próbował go przeciągnąć z powrotem. Zarówno on, jak i Leia. To że filmy tego nie mówiły, to nie znaczy wcale, że coś takiego nie miało miejsca.
Zdaje się, że Kylo w jakiś sposób nawiązał kontakt ze Snoke jeszcze zanim Luke planował go zabić. Akurat to, że Kylo po tym co zobaczył wściekł się na Skywalkera mnie nie dziwi. Myślę że jakaś dłuższa retrospekcja wydarzeń w świątyni byłaby lepsza niż ganianie na konikach po kasynie. Oby poruszyli to w IX części. Mimo to dalej ciężko mi wyjaśnić fascynację Kylo Vaderem, skoro raczej na pewno Luke lub rodzice powiedzieli mu, jaki był jego koniec. No chyba, że to Snoke nim później zmanipulował. Tak sobie teraz myślę, że to mógłby być dobry materiał na epizod VII zamiast wydarzeń z "Przebudzenia mocy".
Luke wiedział o Snoke'u i chciał zabić Kyla właśnie dlatego, że z jakiejś nieznanej przyczyny uważał iż Snoke zdołał go przeciągnąć, a jego serce zostało spaczone przez Ciemną Stronę Mocy. Więc to oczywiste, że Snoke i Ben musieli się znać. Luke i Snoke również musieli na siebie trafić.
Było wspomniane, że Luke szuka pierwszej świątyni, ale cały czas była mowa o tym, że ta mapa prowadzi do Luke'a i o ile dobrze pamiętam, to sam Luke ją sporządził i zostawił drugi kawałek w R2. Przy czym nie było powiedziane, że on tą świątynię odnalazł, równie dobrze mógł roztrzaskać się na jakiejś planecie po drodze. I tu pojawia się kolejna sprzeczność - skoro Luke tak bardzo chciał odciąć się od mocy, Jedi i tego wszystkiego, to po co na swoją kryjówkę wybrał właśnie dawną świątynię Jedi. Miał do wyboru tysiące miejsc w ogóle nie związanych z mocą, w dodatku z daleka od jakichkolwiek istot jak te dziwne kapłanki. I nikt by go raczej nie znalazł, nawet jakby First Order jakimś cudem odkrył lokację świątyni. Tak by musiał stawić im czoła a jakby naprawdę nie chciał być znaleziony to nikt by go nie znalazł. Ciekawiej by było, jakby to właśnie Kylo znalazł go przed Rey.
A właśnie nie. Luke nie sporządził tej mapy. Część, którą posiadał R2 znajdowała się oryginalnie w bazach Imperium i stąd First Order miał do niej dostęp. Co do drugiej części mapy to współpracował nad jej odnalezieniem wspólnie z Lor San Tekką i dlatego tylko on posiadał drugi fragment. Luke szukał pierwszej świątyni i ją znalazł. Wszyscy wokół nazywali ją "mapą do Luke'a Skywalkera" tylko dlatego bo zarówno First Order, jak i Ruch oporu nie były zainteresowane kulturą Jedi, a tym kto znajdował się na tej planecie. A czemu Luke wybrał to miejsce? Bo nie znajdowało się na głównych mapach. To był główny powód. I z tego co się orientuję to on nie chciał odciąć się od Mocy, tylko od spraw galaktyki. Stwierdził, że czas Jedi przeminął i przez swoje błędy powinien się usunąć w cień.
W zasadzie to dla takich tworów jak np. Federacja Handlowa wchodzących w skład Separatystów ekspansja na nowe rynki i przejmowanie zasobów jeśli nie prośbą to przez siłowe zajęcie przy słabości Republiki byłaby jak najbardziej na rękę. Tylko że Republika mogłaby w końcu odpowiedzieć. Łatwe zwycięstwo mogłoby też zaowocować tym, że różne frakcje zaczęłyby walczyć o władzę w Konfederacji, co mogłoby doprowadzić do jej rozpadu.
Fakt. Federacja mogłaby siłą przejmować kolejne planety i kontrolować szlaki handlowe. A pozostałe organizacje, które należały do Separatystów mogłyby wykorzystać swoje wpływy do pozyskiwania zasobów i kontrolowania rynków na konkretne dobra. Bez armii klonów Republika byłaby bez szans, bo przegraliby zarówno przez braki w wojsku, jak i przez ograniczenie szlaków handlowych.

W ogóle to śmieszna sprawa. Jak już wspomniałem wcześniej, stolica Separatystów znajduje się na planecie Raxus. Kilka dni temu zacząłem grać w The Force Unleashed i Raxus Prime jest jedną z pierwszych lokacji w tej grze. Co ciekawe, jest to planeta, na której znajdują się wyłącznie... śmieci i złom. Rozbawiło mnie to.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 24 sty 2019, 0:34 Z tego co wiem to nie zostało to nigdzie oficjalnie ujawnione. Gdybym miał jednak zgadywać to Han mógł wrócić do przemytu znacznie wcześniej. No bo jakby nie patrzeć, ktoś taki jak on raczej nie sprawdziłby się jako przykładny lider w czasach pokoju. A stare nawyki ciężko wyplenić :P Z całą pewnością próbował go przeciągnąć z powrotem. Zarówno on, jak i Leia. To że filmy tego nie mówiły, to nie znaczy wcale, że coś takiego nie miało miejsca.
Chyba w "Przebudzeniu" była mowa o tym, że Han wrócił do przemytu już po tym, jak Kylo wyrżnął całą świątynię Jedi. Ale mogę się mylić. Natomiast był ważną postacią wśród Rebeliantów, więc siłą rzeczy znalazłby się w elicie Nowej Republiki, jeśli nie jako polityk czy głównodowodzący to mógł utrzymać rangę generała, chociaż mogło mu odbić po tym, jak Kylo przeszedł na ciemną stronę i porzucił wszystko. Może próbował go odnaleźć, ale w "Przebudzeniu" wyglądało to tak, jakby rozmawiali pierwszy raz od dawna.
Luke wiedział o Snoke'u i chciał zabić Kyla właśnie dlatego, że z jakiejś nieznanej przyczyny uważał iż Snoke zdołał go przeciągnąć, a jego serce zostało spaczone przez Ciemną Stronę Mocy. Więc to oczywiste, że Snoke i Ben musieli się znać. Luke i Snoke również musieli na siebie trafić.
I to byłby o wiele lepszy wstęp do nowych części niż remeke "Nowej nadziei" :) Ale Disney może zaplanował jakieś prequele najnowszej trylogii, które znowu zostaną uznane za gorsze i zjechane jak prequele Lucasa :)
Wszyscy wokół nazywali ją "mapą do Luke'a Skywalkera" tylko dlatego bo zarówno First Order, jak i Ruch oporu nie były zainteresowane kulturą Jedi, a tym kto znajdował się na tej planecie. A czemu Luke wybrał to miejsce? Bo nie znajdowało się na głównych mapach. To był główny powód. I z tego co się orientuję to on nie chciał odciąć się od Mocy, tylko od spraw galaktyki. Stwierdził, że czas Jedi przeminął i przez swoje błędy powinien się usunąć w cień.
Pytanie tylko skąd w ogóle mogli wiedzieć, że Luke żyje, jak już miał swoje lata, mógł popełnić samobójstwo lub zostać zjedzony przez jakiegoś potwora. A Luke odciął się od mocy całkowicie, nie chciał z niej korzystać, ani nikogo szkolić, świętych tekstów Jedi nie czytał ani nie planował powrotu, a na pomysł spalenia wszystkiego wpadł dopiero po odlocie Rey. Dziwne, że przy takiej więzi z mocą zdecydował się tkwić w miejscu tak związanym z kultem Jedi. Mógł wybrać się na Endor i do końca dni robić za króla Ewoków :)
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 28 sty 2019, 21:41 Chyba w "Przebudzeniu" była mowa o tym, że Han wrócił do przemytu już po tym, jak Kylo wyrżnął całą świątynię Jedi. Ale mogę się mylić. Natomiast był ważną postacią wśród Rebeliantów, więc siłą rzeczy znalazłby się w elicie Nowej Republiki, jeśli nie jako polityk czy głównodowodzący to mógł utrzymać rangę generała, chociaż mogło mu odbić po tym, jak Kylo przeszedł na ciemną stronę i porzucił wszystko. Może próbował go odnaleźć, ale w "Przebudzeniu" wyglądało to tak, jakby rozmawiali pierwszy raz od dawna.
Nie kojarzę aby to było powiedziane w filmie, ale gdzieś czytałem że Leia chciała aby Han skupił się na rodzinie, a on był zwyczajnie znudzony tym życiem i nie potrafił osiąść na stałe. W pewnym momencie rozstał się z Leią i postanowił wrócić do przemytu. Nigdzie nie było wspomniane czy miało to jednak miejsce przed tym jak Luke zaczął szkolić Bena, w momencie jak on był już uczniem w jego Akademii Jedi czy jakiś czas po jej upadku. Sądzę, że jest to coś co zostanie rozwinięte w przyszłości.
I to byłby o wiele lepszy wstęp do nowych części niż remeke "Nowej nadziei" :) Ale Disney może zaplanował jakieś prequele najnowszej trylogii, które znowu zostaną uznane za gorsze i zjechane jak prequele Lucasa :)
Wiesz, to jest też kwestia poglądów generacji. Kiedyś fani klasycznej trylogii zjechali prequele. Na prequelach wychowała się generacja nowych fanów, która je sobie ceni i nie uważa je za tak złe, a jednak nie podoba im się to co robi obecnie Disney. Jak znam życie to pewnie to samo będzie w przypadku bieżących filmów.
Pytanie tylko skąd w ogóle mogli wiedzieć, że Luke żyje, jak już miał swoje lata, mógł popełnić samobójstwo lub zostać zjedzony przez jakiegoś potwora. A Luke odciął się od mocy całkowicie, nie chciał z niej korzystać, ani nikogo szkolić, świętych tekstów Jedi nie czytał ani nie planował powrotu, a na pomysł spalenia wszystkiego wpadł dopiero po odlocie Rey. Dziwne, że przy takiej więzi z mocą zdecydował się tkwić w miejscu tak związanym z kultem Jedi. Mógł wybrać się na Endor i do końca dni robić za króla Ewoków :)
Leia potrafi wyczuwać Luke'a, więc stad wiedziała że on żyje. Nie wiedziała tylko gdzie się znajduje. Poza tym Luke urósł do rangi legendy. Wszyscy wiedzieli kim on jest i co osiągnął podczas poprzedniej wojny domowej z Imperium. Zarówno w oczach ludzi z Ruchu oporu, jak i First Orderu stanowił symbol, który może mieć znaczący wpływ na konflikt między dwiema grupami. To ma sens, więc wydaje mi się że dlatego chcieli go odnaleźć.

A dlaczego wybrał Ach-to? Jak już wspomniałem, to miejsce było ukryte i nie znajdowało się na regularnych mapach gwiezdnych. Większość poprzednich miejsc było raczej spalone, Kylo prawdopodobnie był świadom większości ich dokonań i miejsc, w których był Luke i jego rodzice. Więc raczej wiedział o Dagobah, Endorze, Tatooine, Hoth, itp. Sytuacja z księgami pokazywała, że Luke'owi mimo wszystko zależy na Jedi, więc pewnie dokonał też tego wyboru z sentymentu. Mimo wszystko spędził trochę czasu na odszukaniu tej planety i pewnie czuł z nią więź.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Pomyślałem, że odświeżę temat, bo kolejne miesiące zapowiadają się całkiem ciekawie.

The Rise of Skywalker to bardzo nietypowy tytuł zważywszy na zakończenie Ostatniego Jedi. Powrót Palpatine'a był sugerowany w jakiejś formie już w kilku wyciekach, więc nie jestem zaskoczony. Zresztą ma to sens skoro film jest zapowiadany jako zwieńczenie całej sagi. Widziałem kilka teorii, ale najbardziej podoba mi się ta która zakłada, że "Skywalker" jest nową nazwą dla Jedi, tak jak "Ren" jest odpowiednikiem wcześniejszych Sithów. To byłby świetny hołd dla Luke'a i Anakina, dobra okazja do utrwalenia nazwiska w przyszłych produkcjach i świetne wyjaśnienie tytułu.

Jedi: Fallen Order zanosi się na konkretną grę nastawioną na narrację. Oby tylko rozgrywka i sama historia dały radę, a samo wykonanie nie było nazbyt odtwórcze. Koncept na historię o padawanie, który przeżył Rozkaz 66 i próbuje przetrwać w czasach Imperium był wałkowany już wielokrotnie w obecnym kanonie, chociażby w książkach "Nowy świt'", "Ahsoka" czy serialu animowanym Rebels, więc przy takim natłoku materiału nie łatwo o powtórzenie wątków, które już już były.

The Mandalorian intrygował mnie od samego początku ze względu na pomysł i osadzenie historii w czasach, które nie były jeszcze eksplorowane w obecnym kanonie. Wybór Jona Favreau na showrunnera to strzał w dziesiątkę, szczególnie że to jego oryginalny pomysł, który chciał zrealizować od wielu lat. Szkoda, że materiały które zostały pokazane nie zostały oficjalnie opublikowane, a można je zobaczyć jedynie w kiepskiej jakości w formie tego co wyciekło do internetu. W każdym razie, Mandalorianin jest czymś na co czekam najbardziej.
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Coldman »

The Rise of Skywalker: czekam na to z niecierpliwością. Jestem ciekaw jak to wszystko zakończą, postać Palpatine jest miłą niespodzianką. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, zwykle wymagam najwięcej od ostatnich części.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Mnie też właśnie ciekawi jak chcą to zrobić. Bo jakby nie patrzeć Abrams wziął na siebie spore wyzwanie - The Rise of Skywalker jest nie tylko ostatnim rozdziałem nowej trylogii, ale jednocześnie finałem sagi, która liczy dziewięć filmów. Nie wspominam już o tym, że to powinno też działać jako samodzielna historia.

Powrót Palpatine'a ma sens, zważywszy że on był głównym złym w obu trylogiach Lucasa. Oby tylko sposób jego przywrócenia był rozsądny. Pamiętam jak czytałem kiedyś komiks, w którym były takie głupoty jak to że istniały klony Imperatora, które były ukryte na wypadek jego śmierci i przygotowywane na potencjalnych następców. Takie rozwiązanie bardzo mi nie przypadło do gustu. Mam nadzieję, że powróci w formie jakiegoś widma, hologramu czy czegokolwiek innego co będzie akceptowalne.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: Introman24 »

Szczerze to spodziewam się jakichś głupich pomysłów na powrót Palpatine, np. że dzięki mocy przeżył zniszczenie Gwiazdy Śmierci i odleciał jak Leia w stylu Supermana i może jeszcze jest tą samą osobą co Snoke, a teraz np. wrócił do starej postaci. Czyli odgrzewania kotletów ciąg dalszy. Nie powiem, że chętnie nie zobaczyłbym go w kolejnym filmie ale raczej we wspomnieniach a najlepiej to jakimś spin-offie niż w kolejnym epizodzie. O wiele bardziej wolałbym, by jednak okazało się, że Snoke w jakichś sposób powrócił. Natomiast scena, w której Rey ucieka na pustyni przed myśliwcem, którego pilot (Kylo a może ktoś inny) mógłby ją łatwo zestrzelić laserem, ale z jakiegoś powodu tego nie robi tylko leci prosto na nią żeby ją przejechać (chociaż przelecieć by bardziej pasowało :)), a ona zamiast uciekać na bok lub położyć się na ziemi i przeczekać biegnie cały czas naprzód, to niestety, ale nie mam złe przeczucia co do tego. Plusem może być powrót Lando, brak Rose może być dobrym znakiem, że nie odegra ona tam większej roli. Natomiast sądzę, że utrzyma się poziom reszty trylogii.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 29 kwie 2019, 18:00 Szczerze to spodziewam się jakichś głupich pomysłów na powrót Palpatine, np. że dzięki mocy przeżył zniszczenie Gwiazdy Śmierci i odleciał jak Leia w stylu Supermana i może jeszcze jest tą samą osobą co Snoke, a teraz np. wrócił do starej postaci. Czyli odgrzewania kotletów ciąg dalszy. Nie powiem, że chętnie nie zobaczyłbym go w kolejnym filmie ale raczej we wspomnieniach a najlepiej to jakimś spin-offie niż w kolejnym epizodzie.
A ja mam nadzieję, że powróci w formie widma w podobnym stylu do tego, którym był Darth Bane w arcu Yody w The Clone Wars. Takiego wypaczonego ducha, który jest przywiązany do swoich szczątków, a w tym przypadku do Gwiazdy śmierci - miejsca, w którym zginął. Palpatine zna o wiele więcej sztuczek niż strzelanie piorunami z palców w obecnym kanonie, zna się jak nikt inny na starożytnych rytuałach związanych z Ciemną Stroną Mocy. Więc mam taką nadzieję, że nawiążą do tych umiejętności i zrobią z tego coś wartego uwagi. Wcześniejsze pogłoski zakładały, że mają być flashbacki z jego przeszłości z Plagueisem, więc kto wie.
O wiele bardziej wolałbym, by jednak okazało się, że Snoke w jakichś sposób powrócił.
Ostatni Jedi odpowiedział mi na wszystkie pytania, jakie miałem odnośnie Snoke'a. Był arogancki i zbyt pewny swojego statusu, nie potrafił przewidzieć tego, że może zginąć z ręki swojego niedoszłego ucznia. To było dla mnie wystarczające. Jakby nie patrzeć, powrót Palpatine'a ma znacznie więcej do zaoferowania niż rozwijanie Snoke'a, który zawsze był nikim innym jak zwykłym pretendentem do tego samego miana co Imperator.
Natomiast scena, w której Rey ucieka na pustyni przed myśliwcem, którego pilot (Kylo a może ktoś inny) mógłby ją łatwo zestrzelić laserem, ale z jakiegoś powodu tego nie robi tylko leci prosto na nią żeby ją przejechać (chociaż przelecieć by bardziej pasowało :)), a ona zamiast uciekać na bok lub położyć się na ziemi i przeczekać biegnie cały czas naprzód, to niestety, ale nie mam złe przeczucia co do tego.
Wydaje mi się, że ona nie uciekała tylko próbowała nabrać rozpędu żeby wskoczyć na ten myśliwiec. Chociaż przyznam, że o wiele bardziej efektowne byłoby gdyby stała i poczekała, a następnie skoczyła w dogodnym momencie.
Plusem może być powrót Lando, brak Rose może być dobrym znakiem, że nie odegra ona tam większej roli.
Z tego co było mówione, Rose ma równie sporą rolę co w Ostatnim Jedi :) Na pewno wyciągnęli wnioski z tego co nie podobało się widzom i rozwiną jej historię w lepszym kierunku niż wcześniej. Zresztą skoro już mówimy o hejtach w kierunku Rose. Na ostatnim Star Wars Celebration, aktorka która gra rolę Rose zebrała największe owacje wśród ludzi obecnych na panelu Epizodu IX. JJ Abrams wielokrotnie też chwalił tą aktorkę i jej rolę.
Natomiast sądzę, że utrzyma się poziom reszty trylogii.
To wszystko zależy od punktu widzenia. Bo dla Ciebie to może być oznaka, że Epizod IX będzie słaby. A w mojej interpretacji to byłbym w pełni zadowolony jeśli The Rise of Skywalker wywarłby na mnie równie wielkie wrażenie co Ostatni Jedi. Nie podoba mi się jednak polski tytuł. "Skywalker Odrodzenie" brzmi okropnie źle. Myślałem, że "Łotr 1" jest beznadziejny, ale to było bezpośrednie tłumaczenie. A tutaj mamy takiego potworka co nie brzmi nawet po polsku.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: highwind »

Przeczytałem dzisiaj całkiem fajny przeciek z epizodu IX odnośnie rodziców Rey.
.
.
.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny

Post autor: rael »

Czytałem o tych spoilerach. Brzmią ciekawie.

Choć o wiele bardziej podoba mi się poniższa teoria.
ODPOWIEDZ