Jestem typem sensorycznym zatem to co dociera do mnie za pomocą zmysłów jest dla mnie szczególnie ważne.
Jednak nie jest to stereotypowa ocena książki po okładce. Dla mnie to właśnie sensoryka jest treścią, a słowa okładką.
Mam nadwrażliwość na wszelkiego rodzaju bodźce zmysłowe, zatem czuję znacznie więcej niż to bywa przeciętnie.
Każdy człowiek ma określony zapach, dla większości to jest bodziec podprogowy. U mnie to doznanie świadome.
Patrzę w oczy i wiele z nich czytam. Im dłużej tym więcej. Nie wszyscy boją się głębokich spojrzeń.
Głos też prawdę mi powie. Jego barwa,wibracja, rytm, dynamika.
Każdy gest coś znaczy. Ruch płynny, gwałtowny, spokojny, nerwowy i już obraz człowieka gotowy.
Rysy twarzy , mimika i śmiech emocje malują.
Dla tych co uważnie obserwują.
Rozpoznawania cech człowieka z jego wyglądu i zachowania już dzieciństwie uczyły mnie mama i babcia. Obie się tym fascynowały i posiadały dużą praktyczną wiedzę.
Razem obserwowaliśmy ludzi i wnioskowaliśmy jaki ktoś może być. Jeden taki śmiał się w określony sposób, a mama mówiła, iż oznacza to to lub tamto.
To taka rodzinna wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, po linii żeńskiej, ale u nas nie było żadnych dziewczynek zatem... mnie przypadł ten depozyt, który potem już sam rozwijałem.
Brzmi trochę jak cyganka...
I jest w tym ziarnko prawdy, bo właśnie z cygankami miałem jedne z lepszych relacji w życiu... a może i najlepsze. Od dziecka, bo były cyganki na moim podwórku. I wiele się od nich nauczyłem. A tak jak one to chyba nikt inny nie zna się na ludziach. Mówię rzecz jasna nie o wszystkich, a jedynie o tych, które znałem.
Jednak jeśli chodzi o moje pochodzenie to żadnych cyganów wśród przodków nie miałem.
I jeszcze taki drobiazg.
Powyższe spostrzeżenia oparte na odczuciach zmysłowych służą mi do poznawania, a nie do selekcji.
Podkreślam to, bo wiele wypowiedzi moich poprzedników brzmiało tak jakby wygląd zewnętrzny służył ludzkości do eliminacji tych gorszych. U mnie tak nie jest.