Do końca podstawówki, to była tylko taka beztroska zabawa, bez liczenia się z konsekwencjami i bardzo spontaniczna.
A od liceum to już zaczęło się pojawiać myślenie i u mnie i u innych.
To też było związane z pewnym wydarzeniem w mojej szkole, gdzie pięciu moich najlepszych kolegów zostało wyrzuconych z liceum za udział w pewnej imprezie, na której i ja byłem, ale wyszedłem zanim zainterweniowała milicja. Zatem miałem szczęście i wyciągnąłem z tego wniosek, że należy bawić się rozsądnie i nie należy iść na całość.
Co do pracy to jak najbardziej nad relacjami. A takie podejście rozumowe do spraw relacji zawsze będzie psuło spontaniczność przynajmniej częściowo
Zacząłem się zastanawiać, co wypada, a co nie, co może kogoś urazić, jak zostanie odebrane to co powiem itd. Jak powinienem się zachowywać, żeby być lubianym i mieć dobrą pozycję w grupie.
I motywacja się zmieniła wcześniej była zabawa dla samej zabawy, a potem to już raczej bywanie z kim trzeba i gdzie trzeba. Jakiś plan działań, najpierw pogadam z tym, potem zatańczę z tą w określonej kolejności preferencji tak jak w dyplomacji.
Nie znaczy to jednak, że zupełnie przestałem czerpać przyjemność z imprezowania. Nadal chodziłem bardzo chętnie i urządzałem imprezy u siebie zawsze, gdy tylko chata była wolna.
Ale dawne beztroskie zabawy to już nie były.
Po części tak, z wiekiem coraz mniej. A jak teraz jest, to nie wiem, bo nie chodzę na żadne imprezy od dawna. Ale myślę, że bym się nudził.