Dobrowolna relacja jest kontynuowana i zauważasz przysłowiowe czerwone światła. Nie wiem czego nie akceptujesz. Załóżmy przemoc w stosunku do dzieci.
Rozumiem, że zrywasz znajomość? Zgodnie z "rozkładem normalnym" krzywej zachowań ludzkich.
Dobrowolna relacja jest kontynuowana i zauważasz przysłowiowe czerwone światła. Nie wiem czego nie akceptujesz. Załóżmy przemoc w stosunku do dzieci.
U mnie najczęściej tak bywa, że relacja zaczyna się od neutralnej i potem idzie w kierunku pozytywnej, a potem zmienia kierunek i wraca prawie tam skąd przyszła.
Z tym się zgadzam, tyle że ja tu nie pisałem o znudzeniu kimś. Do tego tajemniczego, nieznanego mi stanu, było jeszcze bardzo daleko.
Gdybym się znalazł w analogicznej sytuacji to zastanowiłbym się jaką mam alternatywę na dany czas.Drim pisze: ↑27 lis 2022, 15:35 Rozumiem. Kiedy mam się spotkać ze swoimi starymi znajomymi, osobami spod znaku "od dwudziestu lat tylko trafka i pifko chłopie", to nie towarzyszy mi znudzenie tylko bardzo, ale to bardzo niski poziom fascynacji.
Jestem wami nisko zafascynowany więc odwołam spotkanie.
Ja też tak robię, jeśli jest to osoba w wieku, który jeszcze umożliwia zmiany, bo po 80-tce to już raczej nie należy nawet próbować.Kosa13 pisze: ↑28 lis 2022, 23:09 Musiałbym bardzo dobrze daną osobę znać żeby stwierdzić, że ta krytyka cokolwiek da, ludzie których znam mają tendencję do nie zmieniania się, jeśli to nie idzie od nich samych. Sami muszą zrozumieć. Każdy ma swoją historię i bagaż doświadczeń... To wszystko zależy od sytuacji. Z reguły stawiam na edukację, aby człek ten sam wpadł na pomysł, że to jest nie w porządku i posłuchał co ma do powiedzenia, żeby ewentualnie wspólnie popracować nad rozwiązaniem, jeśli w ogóle takowy jest.
Bzdura, że krytyka nie jest już potrzebna. W ogóle się z tobą nie zgadzam, bo zwyczajnie tu generalizujesz, nie rozróżniasz konstruktywnej krytyki od destruktywnej. A jest jednak różnica pomiędzy zwykłym negatywnym ocenieniem czegoś, bo tak, bo czegoś nie lubimy, a wyrażenie swojej niepochlebnej opinii na temat jakiegoś zachowania, działania itp. z uzasadnieniem, dlaczego tak myślimy i zaproponowaniem rozwiązania. Przykładowo jeśli ktoś pisze/mówi, że "wszystkie kobiety tylko lecą na kasę" albo "tylko czekają, żeby wykorzystać faceta", a sam ma niską samoocenę i szuka byle kogo lub ocenia kobiety tylko według jakichś utartych kanonów piękna w społeczeństwie, żeby tylko się dowartościować, to dlaczego miałbym nie wyrazić opinii na temat jego postępowania, nawet jeśli byłyby to gorzkie słowa? Co zrobi z tą krytyką, to już jego sprawa, ale może zatrzyma się i przemyśli to, co napisałem? Ja, gdybym nie nauczył się rozróżniać krytyki i poddawać pod rozwagę tej konstruktywnej, to prawdopodobnie nigdy nie wyszedłbym z fobii społecznej i nie zauważyłbym automatyzmów swojego zachowania i schematów, w których utkwiłem. Zawdzieczam to też zdolności autorefleksji nad samym sobą, czego chyba niektórym brakuje.Rafael pisze: ↑24 lis 2022, 13:33 Mało kto lubi krytykę, niewielu potrafi ją docenić.![]()
Czy zatem warto przypinać komuś łatkę? Przecież przez upominanie upadła nie jedna relacja.
I skąd możemy mieć pewność czy nasze mało pochlebne słowa nie mijają się ze stanem faktycznym?
Może racja jest nie po naszej stronie?
Możliwość ktoś ma swoją subiektywną prawdę odmienną od naszej?
Czy umiemy wyrażać dezaprobatę we właściwy sposób, który nie rani?
Czy są bezpieczne obszary, gdzie negatywna ocena nie szkodzi?
Mnie bardzo rzadko zdarza się kogoś krytykować. Uważam, iż jest to pozbawione sensu, nawet jeśli jestem przekonany, iż danej osobie mógłbym w ten sposób pomóc. Ludzie rzadko chcą się zmieniać. Lubią swoje stare schematy, do których się przyzwyczaili, nawet jeśli z punktu widzenia psychologii są one błędne.
Ale nauka sobie, a życie zawsze ma rację i może tak być, że ktoś znalazł dla siebie optymalny sposób przetrwania na zasadzie wyboru mniejszego zła. Niewykluczone, że jego subiektywna nieprawda jest dla niego na ten moment najlepszą ścieżką.![]()
Z umiejętnością wyrażania dezaprobaty raczej u mnie kiepsko. Brak praktyki.![]()
Bezpieczne obszary, gdzie negatywna ocena ma swoje schronienie mogą się zdarzyć w zależności od osoby, nastroju i okoliczności, tu i tam.
Bardziej tam niż tu. Im dalej i obojętniej, tym większa szansa, że nikt nie poczuje się dotknięty.
Choć w sferze zdawałoby się neutralnej też możemy spotkać się z brakiem tolerancji wobec naszego gustu np wobec wyrażenia opinii wobec dzieła sztuki, które wydaje nam się kiepskie.
A nawet reklam, które ponoć wszystkich denerwują, ale gdy trafimy przypadkiem na ich autora lub kogoś z zespołu produkcyjnego to na pewno nie zrobimy dobrego wrażenia naszą szczerą wypowiedzią.
Są również ludzie, którzy szukają sobie podobnych. Jeśli dezawuujesz to co oni stawiają wysoko jesteś przegrany.
A kto chce być przegrywem.
Reasumując, krytyka jest już passé i nikomu dzisiaj nie potrzebna.![]()
Bardzo dobrze napisane. Ja takie kółeczka dostrzegłem, uczestnicząc w czatach pewnych grup facebookowych dotyczących fobii społecznej. Byli tam np. ludzie, którzy doszukiwali się winy swojego stanu we wszystkim, tylko nie w sobie, jeden drugiego poklepywał i tak kisili się w swojej wygodnej strefie komfortu, obwiniając za to, że nie chce im się z niej wyjść albo mają za mało samozaparcia, cały świat wokół. Kiedy pojawił się ktoś, kto zaburzył harmonię ich kółeczka, to się zaczęli bulwersować, że "dlaczego atakujesz", "po co się kłócić" xD I tu dochodzimy do kolejnej kwestii: tego, że ludzie są wręcz zaprogranowani do skupiania się nie na treści przekazu, tylko na sposobie. Pytasz o właściwy sposób, który nie rani innych. To ja ci powiem, ze nie ma właściwego spodobu, bo ludzie potrafią dosłownie wszystko wziąć do siebie, nawet jak nie mówisz nic o nich, tylko o sobie. Przykładowo napisałem gdzieś, że kiedyś miałem sporo pieniędzy, ale mimo to robiłem z siebie skąpego dziada, kupując najtańszy szajs, żeby tylko wydać jak najmniej. Okazało się, że ktoś odebrał to jako szydzenie z osób zarabiających najniższą i mniej i poczuł się obrażony. Ale czy to był mój problem, że w taki sposób to napisałem, czy problem tamtej osoby, że każdą negatywną opinię z automatu przypisuje sobie? Ja staram się komunikować taktownie, ale wyszedłem już z lęku przed urażeniem innych, bo prowadziło to do tego, że niemo akceptowałem coś, co mi nie odpowiadało. Na koniec cofnę się jeszcze do początku twojej wypowiedzi. Piszesz, że "przecież przez upominanie upadła niejedna relacja". A to według ciebie, jeśli bliska nam osoba przykładowo nadużywa alkoholu albo źle traktuje innych ludzi, to mamy się nie odzywać, bo relacja z nią może upaść? XD Cóż za logika... A może to zwykły lęk przed konfrontacją i spojrzeniem prawdzie w oczy? Szczera i bezpośrednia komunikacja to podstawa dojrzałej relacji, lepiej przecież postawić sprawy jasno od razu niż czekać... nie wiadomo na co. Poza tym chyba jasne, że jak jesteśmy z kimś w relacji, to powinno zależeć nam na tej osobie, twoja postawa to trochę wspieranie obojętności wobec drugiego człowieka. W imię czego? Wspomnianego lęku przed konfrontacją? Niechęcią z wyjścia z własnej strefy komfortu?
Rozróżniam, ale to niczego nie zmienia, bo czy coś jest konstruktywne, czy nie decyduje adresat krytyki. A co w jego głowie siedzi i jak on Twoje słowa odczuje, tego się nie dowiesz. Dla niego może być destruktywne to co dla Ciebie jest konstruktywne. I bardzo często tak bywa.
Wystarczy zaproponować rozwiązanie (bez krytyki), ale tylko wtedy, gdy ktoś o to poprosi. Dawanie rad osobom dorosłym jest oznaką braku wychowania z wyłączeniem sytuacji kiedy się tego domagają werbalnie lub domyślnie. Z tym domyślnie to jednak trzeba uważać.a wyrażenie swojej niepochlebnej opinii na temat jakiegoś zachowania, działania itp. z uzasadnieniem, dlaczego tak myślimy i zaproponowaniem rozwiązania.
Naprawdę myślisz jeszcze, że ktoś może się zmienić pod wpływem Twoich słów?to dlaczego miałbym nie wyrazić opinii na temat jego postępowania, nawet jeśli byłyby to gorzkie słowa? Co zrobi z tą krytyką, to już jego sprawa, ale może zatrzyma się i przemyśli to, co napisałem?
Myślę, że znacznie bardziej dzięki temu niż krytyce.Zawdzieczam to też zdolności autorefleksji nad samym sobą, czego chyba niektórym brakuje.
No niestety tak to czasem bywa, ale gwarantuję Ci, że poprzez krytykę kilkadziesiąt razy częściej kogoś obrazisz niż mówiąc o sobie. To są raczej już tylko takie bardzo przewrażliwione osoby, które w taki sposób czują się dotknięte.Przykładowo napisałem gdzieś, że kiedyś miałem sporo pieniędzy, ale mimo to robiłem z siebie skąpego dziada, kupując najtańszy szajs, żeby tylko wydać jak najmniej. Okazało się, że ktoś odebrał to jako szydzenie z osób zarabiających najniższą i mniej i poczuł się obrażony.
Przecież ta osoba sama to świetnie wie, że nadużywa. Nie należy pouczać dorosłych osób, bo to narusza zasady dobrego wychowania. Lepiej milczeć. Brak słów też dużo mówi.A to według ciebie, jeśli bliska nam osoba przykładowo nadużywa alkoholu albo źle traktuje innych ludzi, to mamy się nie odzywać.
twoja postawa to trochę wspieranie obojętności wobec drugiego człowieka.
W imię zasady traktowania większości ludzi obojętnie. A to już dużo.W imię czego?
Dlatego ja nigdy nie krytykuję nikomu, nie mając ku temu konkretnych przesłanek. Może to być np. wykorzystywanie mnie jak ścierę, w którą można wytrzeć swoje negatywne emocje przy jednoczesnym zamknięciu na jakiekolwiek próby pomocy w rozwiązaniu problemu tej osoby. Może to być też krzywdzące generalizowanie, sytuacja, gdy ktoś pokazał swoją naiwność i jest zdziwiony, że ktoś go oszukał. Jednocześnie zawsze, gdy uważam to za stosowne, staram się pokrzepić czyjeś emocje. "Rozumiem, stary, że czujesz się źle, ale wykazałeś się skrajną naiwnością" i tak dalej. To taki przykład.Rafael pisze: ↑10 mar 2023, 21:59 Rozróżniam, ale to niczego nie zmienia, bo czy coś jest konstruktywne, czy nie decyduje adresat krytyki. A co w jego głowie siedzi i jak on Twoje słowa odczuje, tego się nie dowiesz. Dla niego może być destruktywne to co dla Ciebie jest konstruktywne. I bardzo często tak bywa.![]()
Ale właśnie często w ogóle tak nie jest. Alkoholik będzie przeświadczony o tym, że nie ma problemu, zatruwając jednocześnie otoczenie. I co? Według ciebie osoba, na której psychikę to wpływa, ma milczeć, bo jakieś wydumane zasady dobrego wychowania zabraniają pouczania dorosłych? XD Chyba właśnie dlatego większość takich zasad postrzegam jako przesiąkniętych na wskroś fałszem.
Ja ogólnie rozumiem twój tok myślenia (powiedziałbym, że przypomina trochę Ti-Ni loop w MBTI), jednocześnie go nie podzielam. Moim zdaniem za bardzo zapętlasz się w swojej własnej logice, jednocześnie traktując ją jako źródło obiektywizmu (przynajmniej ja to tak odbieram).Rafael pisze: ↑10 mar 2023, 21:59 W imię zasady traktowania większości ludzi obojętnie. A to już dużo.![]()
Owszem są tacy, których lubię i cenię, ale to tylko kilka osób.
Praktykuję stoicyzm. Nieraz już o tym pisałem, iż generalnie ludzie są mi indyferentni. Długo nad tym pracowałem.
Nie wiesz że ISTP to roboty, które nie mają uczuć?![]()
Ja o alkoholiźmie dość sporo wiem. Głównie od byłych alkoholików, bo sporo takich osób znałem oraz od terapeutek ich leczących, a moich koleżanek. Napisałem trochę skrótowo. Znam też nieźle terapię 12 krokową stosowaną w AA.bartek93 pisze: ↑11 mar 2023, 1:36 Ale właśnie często w ogóle tak nie jest. Alkoholik będzie przeświadczony o tym, że nie ma problemu, zatruwając jednocześnie otoczenie. I co? Według ciebie osoba, na której psychikę to wpływa, ma milczeć, bo jakieś wydumane zasady dobrego wychowania zabraniają pouczania dorosłych?
Oczywiście, że tak. Użyłeś tu kluczowego słowa - "czasem". Czasem faktycznie nie warto, jak to się mówi, "strzępić ryja". Ale sytuacje są różne, no właśnie. I czasem zwrócenie komuś uwagi jest zwykłym wyrazem troski i właśnie braku obojętności. A czasem po prostu zapytany o coś wyrażasz swoją opinię. Trzeba wiedzieć po prostu, kiedy warto się odezwać, a kiedy nie, a nie wrzucać wszystko do jednego worka z napisem "każda krytyka jest zła".