nie umiem rozmawiać o niczym
nie umiem rozmawiać o niczym
Hmm... właściwie, to w pewnym stopniu się z tego "wyleczyłam", nadal jednak wkurza i nuży mnie zbyt długie gadanie o jakiś bzdetach (ubrania np.) - nawet nie bardzo wiem, jak to robić.... Najgorzej jest na imprezach, na które zdarza mi się czasem wyjść - w oógle nie potrafię "wtopić się" w otoczenie i gadać jakieś - jak dla mnie - brednie....... Wiecie, jakieś plotki, itp, itp.... Mam poczucie humoru, ale czasami naprawdę nie wiem, z czego i kiedy mam się śmiać....
A ja zmuszona moge rozmawiac o niczym, za to nie umiem rozmawiac o swoich problemach, zwierzać się, prosic o rade w poważnej sprawie. Nie otwieram się przed ludźmi. Nie wyobrażam sobie rozmawiać nawet z przyjaciółką o osobistych problemach np. z facetem. Kiedys mi sie wydawało ze to strach przed wysmianiem a teraz juz sama nie wiem. O poważnych sprawach rozmawiam tylko z dwoma osobami ale też nie umiem się przed nimi do konca otworzyc mimo ze są mi bardzo bliskie.
Co do rozmow o niczym...ze znajomymi nie mam z tym problemu, natomiast w grupie ludzi któryc nie znam, nie ma dla mnie takiej możliwosci. Nie potrafie udawac ze sprawia mi przyjemnosc rozmowa z ludźmi których już nigdy nie zobacze, ktorzy mnie do niczego nie przekonają, ani z których zdaniem się nie licze (i nie mowie o tym ze nie mam do nich szacunku). Rozmowy o niczym tylko z przyjaciółmi.
Co do rozmow o niczym...ze znajomymi nie mam z tym problemu, natomiast w grupie ludzi któryc nie znam, nie ma dla mnie takiej możliwosci. Nie potrafie udawac ze sprawia mi przyjemnosc rozmowa z ludźmi których już nigdy nie zobacze, ktorzy mnie do niczego nie przekonają, ani z których zdaniem się nie licze (i nie mowie o tym ze nie mam do nich szacunku). Rozmowy o niczym tylko z przyjaciółmi.
no własnie o czym....?? własciwie nie pogadasz z taką osoba o niczym konkretnym... są takie tematy jak szkoła/praca o których sie głownie rozmawia. chociaż z drugiej strony poznawanie nowych osob nie jest złe, znajac ciagle te same osoby i zamykajac sie tylko do ich znajomości... nie jest to troche monotonne?
To zalezy od punktu widzenia...z jednej strony mam zamknięte grono znajomych i raczej ciężko komukolwiek się do niego zblizyć ale z drugiej moich znajomych tez poznałam w czesto przypadkowy sposob więc moze duzo trace...kiedy jest się singlem napewno trzeba się otworzyc na innych ludzi, bo trudno narzekac że nikogo się nie ma skoro nie poznało się nikogo nowego od 5 lat ; ) Ale cóż łatwo mi to mowic bo nie jestem sama, a w innej sytuacji pewnie liczyłabym że w koncu poznam mojego księcia z bajki a jak jest mi przeznaczony to sam sie znajdzie nie musze szukac ; )))
a u mnie to wygląda tak że ogólnie rozmawiam ze wszystkimi ale tylko na tematy które mnie interesują i w których mam coś do powiedzenia...
i trudno jest zacząć o czymś gadać, zazwyczaj dobrze jak rozmawiam z jakimś ekstrawertystą, pełni on wtedy role "inicjatora" nowych tematów, ja żadko umiem umiejętnie "zarzucić" jakimś tematem do rozmowy który odbiega od moich zainteresowań... I nienawidze jak zapada taka cisza, tworzy mi się wtedy mętlik w głowie i im dłużej się zastanawiam co mam powiedzieć tym mam większą pustkę w głowie... Może ktoś coś doradzi?
i trudno jest zacząć o czymś gadać, zazwyczaj dobrze jak rozmawiam z jakimś ekstrawertystą, pełni on wtedy role "inicjatora" nowych tematów, ja żadko umiem umiejętnie "zarzucić" jakimś tematem do rozmowy który odbiega od moich zainteresowań... I nienawidze jak zapada taka cisza, tworzy mi się wtedy mętlik w głowie i im dłużej się zastanawiam co mam powiedzieć tym mam większą pustkę w głowie... Może ktoś coś doradzi?
A ja nie umiem rozmawiać tak "oględnie", jak mi się wydaje, że kogoś już znam, że mu ufam to opowiadam wszystko o sobie ze szczegółami nie otrzymując nic. Wychodzę od kumpeli z przysłowiowej kawy, ona zna moje najskrytsze problemy, a ja nie wiem o niej nic, piszę z bliską mi osobą na gg, wylewam z siebie, a ona urywa kontakt nie mówiąc -cześć. Powoli wycofuję się z jakichkolwiek kontaktów, bo strasznie sie z tym czuję....
Boże... nienawidzę tego;/
gadanie o wszystkim i o niczym, na spotkaniach ze znajomymi siedzę i nie odzywam się prawie w ogóle. nie tyle nie mam o czym co nie lubię chrzanić o byle rzeczy żeby tylko podtrzymywać rozmowę... niecierpię takiego gadania żeby tylko nie było cicho... czasem wolę posiedzieć w spokoju a jeśli się nie da to poprostu wychodzę... i dziewczynę mam ekstra - ekstrawertyczkę;p więc jak jesteśmy razem nie nudzimy się:D bo nudny jestem niesamowicie;/ tak mi się przynajmniej wydaje
wychodzę z takiego założenia: jak mam coś powiedzieć to mówię bez zbędnego gadania a jeśli się komuś nie podoba to trudno... taki jestem i nie będę inny :wink:
gadanie o wszystkim i o niczym, na spotkaniach ze znajomymi siedzę i nie odzywam się prawie w ogóle. nie tyle nie mam o czym co nie lubię chrzanić o byle rzeczy żeby tylko podtrzymywać rozmowę... niecierpię takiego gadania żeby tylko nie było cicho... czasem wolę posiedzieć w spokoju a jeśli się nie da to poprostu wychodzę... i dziewczynę mam ekstra - ekstrawertyczkę;p więc jak jesteśmy razem nie nudzimy się:D bo nudny jestem niesamowicie;/ tak mi się przynajmniej wydaje
wychodzę z takiego założenia: jak mam coś powiedzieć to mówię bez zbędnego gadania a jeśli się komuś nie podoba to trudno... taki jestem i nie będę inny :wink:
nonconformist!
____________
introvert_78%
____________
introvert_78%
Mnie również krew zalewa, gdy słyszę w większym gronie rozmowy o pierdołach, które nie mają żadnego znaczenia dla życia tych osób.
To jest dla mnie taka sztuka dla sztuki. Sam gdy muszę "docisnę" jakieś pytanie na temat, o którym wiem, że sam zainteresowany wie dużo ( jakaś jego pasja czy coś ) i wiem, że mi na to pytanie odpowie.
Wszystko to i tak raczej z uprzejmości i żeby nie wyjść na gbura :/
To jest dla mnie taka sztuka dla sztuki. Sam gdy muszę "docisnę" jakieś pytanie na temat, o którym wiem, że sam zainteresowany wie dużo ( jakaś jego pasja czy coś ) i wiem, że mi na to pytanie odpowie.
Wszystko to i tak raczej z uprzejmości i żeby nie wyjść na gbura :/
Heh, no tak, zainteresowania... To wyobraźcie sobie jak ja się czuje, jak mam mówić o moich? Jestem zapalonym graczem komputerowym, ale postrzegam ten temat na wszystkich płaszczyznach. Pracuje w branży, wydawałem je, teraz je tłumacze, poza tym interesuje sie tym od strony psychologii którą studiuje, jako zjawiskiem społecznym. No i co? Z reguły wychodzę na lamusa, który nic tylko o grach, jak zresztą widać Jeszcze jak gadam ze znajomymi to pół biedy, ale jak kogoś nie znam? No way!
Też uważam się za nudną osobę(patrząc z zewnątrz) więc generalnie nie odzywam się nie pytany w nowym towarzystwie, bo po prostu mam dość szufladkowania!
Też uważam się za nudną osobę(patrząc z zewnątrz) więc generalnie nie odzywam się nie pytany w nowym towarzystwie, bo po prostu mam dość szufladkowania!
- Ekwiwalencja
- Pobudzony intro
- Posty: 144
- Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: z własnej krainy
Irytują mnie grupki osób, np. w klasie które mówią o niczym, o modzie, o gwiazdach, telewizji. I zazdroszczę im jednocześnie, bo ja tak nie potrafię. Hm... zauważyłam że potrafię rozmawiać o nauce- to w szkole, czasem o książkach, czasem o sobie. Nie umiem rozmawiać o emocjach z nikim. Owijam, motam, nie mówię wprost. W gronie osób które nie znam stoję cicho z boku czekając aż ktoś zada pytanie na które umiem odpowiedzieć coś więcej niż"mhm". Znalazłam też sposób na rozmowy o niczym jeśli kogoś nieco znam - pytam o jakieś wątki z przeszłości, o pasję, ulubione zespoły... I nienawidzę tej niezręcznej ciszy - mam wtedy niezrozumienia.
Rozmowa o niczym... Cóż, dla kogoś to jest niczym, a dla kogoś jest to całe życie Jak wracam z kolegą do domu to nie lubię, kiedy zapada tak a dłuższa cisza. Mam wtedy głupie uczucie.
Jeśli coś mnie interesuje to lubię o tym rozmawiać, a jeśli nie cóż, wtedy ciężko jest mi mówić o tym i wtedy zazwyczaj "przerzucam" się na tylko na odbiór i zdawkowe wypowiedzi. A co do mówienia o własnych uczuciach, to tego strasznie nie lubię...
Jeśli coś mnie interesuje to lubię o tym rozmawiać, a jeśli nie cóż, wtedy ciężko jest mi mówić o tym i wtedy zazwyczaj "przerzucam" się na tylko na odbiór i zdawkowe wypowiedzi. A co do mówienia o własnych uczuciach, to tego strasznie nie lubię...
Ja też często nie lubię rozmawiać o sprawach przyziemnych. Niekiedy mnie to nawet irytuje. Lubię poruszać ważne tematy, dotyczące kluczowych zagadnień, jak egzystencja, ludzkie problemy, ekologia itd. Czasem myśli tego typu mam w głowie w chwili gdy ktoś zagaduje mnie "paplając" o pogodzie, jedzeniu, czy rozsiewając jakieś plotki o ludziach, których ledwie znam. Męczę się wtedy i mam ochotę jak najszybciej uciec.
Potem gdzieś usłyszałam stwierdzenie, że najważniejsza między ludźmi jest nie sama umiejętność znajdowania wspólnych tematów do rozmowy, ale umiejętność wspólnego milczenia. Najlepiej jest, gdy obie strony uszanują tą cisze - wówczas nie jest ona uciążliwa.
Od tamtej pory nie przejmuję się przerwą w rozmowie. Jeśli nie czuję się wówczas skrępowana - cieszę się, bo akceptuję i czuję się akceptowana. Gdy mi ciąży wzruszam ramionami i stwierdzam, że przecież nie tylko ja milczę. W końcu ta druga osoba też może się odezwać jeśli cisza jej przeszkadza.
Ciągnięcie rozmowy na siłę i paplanie o niczym, tylko żeby podtrzymywać konwersacje nie ma chyba żadnego sensu.
Co do krępującej ciszy. Dawniej się tym stresowałam, szczególnie, gdy byłam w towarzystwie osoby dopiero poznanej. Myślałam, że tą ciszę trzeba jakoś zagadać. Miałam wyrzuty sumienia, że mam akurat pustkę w głowie i nie potrafię wymyślić jakiegoś sensownego tematu, tylko dlatego, że niewiele o tej drugiej osobie wiem i nie mam pojęcia co mogłoby ją zainteresować.radek pisze: Jak wracam z kolegą do domu to nie lubię, kiedy zapada tak a dłuższa cisza. Mam wtedy głupie uczucie.
Potem gdzieś usłyszałam stwierdzenie, że najważniejsza między ludźmi jest nie sama umiejętność znajdowania wspólnych tematów do rozmowy, ale umiejętność wspólnego milczenia. Najlepiej jest, gdy obie strony uszanują tą cisze - wówczas nie jest ona uciążliwa.
Od tamtej pory nie przejmuję się przerwą w rozmowie. Jeśli nie czuję się wówczas skrępowana - cieszę się, bo akceptuję i czuję się akceptowana. Gdy mi ciąży wzruszam ramionami i stwierdzam, że przecież nie tylko ja milczę. W końcu ta druga osoba też może się odezwać jeśli cisza jej przeszkadza.
Ciągnięcie rozmowy na siłę i paplanie o niczym, tylko żeby podtrzymywać konwersacje nie ma chyba żadnego sensu.