No to przyszła pora na mnie abym trochę opowiedziała jak to było ze mną. Zacznę od tego że przejrzałam parę ostatnich stron i w sumie nawet mnie to rozbawiło i już tłumaczę dlaczego, otóż jestem byłym Świadkiem Jehowy
a dokładniej zostałam wykluczona ale zacznę historię od początku.
Wychowywałam się w rodzinie świadków Jehowy i jako dziecko nie miałam z tego powodu lekko, dzieci z podwórka sypały mi piaskiem w oczy i wyrzucały z piaskownicy krzycząc przy tym że nie ma tu miescja dla takich diabłów i szatanów jak ja (zaledwie 2 dziewczynki mnie tolerowały ale to jak inni nie widzieli)w podstawówce z tego samego powodu chłopcy mnie bili i kopali po brzuchu(bo wyszło kim jestem kiedy jednemu odmówiłam przyjścia na jego urodziny)nauczycielki udawały że tego nie widzą a ja rodzicom nie mówiłam bo wstydziłam się no i nie chciałam żeby było jeszcze gorzej także w wieku 6/7lat pierwszy raz zaczęłam się wycofywać i dosłownie zamykać w szafie w moim azylu. Z biegiem lat chciałam aby rodzice byli ze mnie dumni więc przystąpiłam do chrztu(nie były to jakieś moje silne pobudki, zrobiłam to dla innych)branie udziału w służbie czyli to co znacie chodzenie od domu do domu zawsze dla mnie jako dla introwertyka było wielkim stresem bo bracia starsi wymagali(bracia starsi to osoby prowadzące dany zbór w danym regionie/mieście) oczywiście poza tym była szkoła teokratyczna gdzie uczyliśmy się głosić i np kobiety musiały przygotowywać 5 min scenkę głoszenia na dany temat wszystko wykute na pamięć przed setką osób, prawie mdlałam ale było trzeba to robić no i przed ta samą setką osób odpowiadać na pytania z broszur...robiłam to bo tego mnie uczono tego oczekiwano za to mnie jakby to ująć oceniano?czy robię postępy czy tereny które dostałam przydzielone do służby czy aby na pewno do wszystkich drzwi zapukałam...robiłam to bo tak mnie wychowano bo tylko tam mnie akceptowano.
Wszystko się zmieniło po śmierci mojego taty gdy miałam 20 lat, wtedy chciałam sama odejść bo już tego nie czułam ale nie chciałam być fałszywa ale namowili mnie żebym dała sobie jeszcze czas ....a czas hmmm zmienił mnie po śmierci taty przerwałam leczenie depresji jak się można było spodziewać piekłam i miałam próbę samobójczą ale wtedy na nowo zaczęłam żyć, nie jako świadek Jehowy A jako ja....wtedy zauważyłam w moim zborze jak wszyscy są obłudni i fałszywi jak tylko czekają kogo tu obgadać ....ci których miałam za rodzinę, jak znajomi przestali mnie zapraszać na wspólne wyjścia za karę, za karę za to że nie miałam sił żyć....więc się odcięłam, zrobiłam sobie tatuaż, zaczęłam palić...mamie się to nie spodobało więc wyrzuciła mnie z domu ze słowami wyperdalaj kurwo z domu (będąc dalej dziewicą naprawdę Taaak się kurwiłam
)no i załatwiła mi u braci starszych spotkanie, zostałam wykluczona ze zboru, byłam wolna
. Ale muszę przyznać że dojście do wolności zajęło mi parę lat bo wiecie znałam tylko to i nagle zostałam sama miałam już nigdy po śmierci nie spotkać taty w raju bo dla mnie już tam nie było miescja, miejsca dla odstępcy....po takim praniu mózgu potrzeba paru lat by zacząć te ich wierzenia zlewać ciepłym moczem.....teraz jestem wolna nie należę do żadnego wyznania nie mam żadnego chrztu żadnej komunii. Wierzę że jest coś dalej po śmierci ale co to dowiem się po śmierci
. Dla mnie religie są po to aby trzymać ludzi ciasno, podporządkowywać ich żeby się bali i żeby byli posłuszni..... A ja wolę wolność.
Tak wygląda moja historia z tej drugiej strony
.