Ostatnio, to w moim przypadku, niemalże że rok temu
. Po obejrzeniu paru tysi filmów, niestety rzadko kiedy jakaś produkcja wywołuje u mnie pozytywne emocje, a co dopiero zachwyt. Ten film to zrobił. I to zupełnie niespodziewanie, bo w zasadzie nie wiedziałem czego się po nim spodziewać.
Już sam gatunek może zaintrygować. Jest to bowiem dokument science-fiction (whaaat?
), posiadający mikro fabułę, z elementami komediowymi. Ba, nawet kropla (pra)porno i dreszczowca się znajdzie. Część z Was pewnie teraz powie: co on pieprzy za głupoty
Japa gościu!
. Gościu jednak obstaje przy swoim
.
Pomimo zapewne dość niskiego budżetu, i stosunkowo niewielkiej liczby osób, które nad nim pracowały film jest od początku do końca wypełniony niesłychanie ciekawą treścią, mocno przetykaną różnorakimi efektami specjalnymi i animacjami (
), które pozwalają nam zapoznać się z historią powstania wszechświata, życia oraz człowieka. Zaś na deser dostajemy całkiem przyzwoitą porcję wizji naszej(?) przyszłości sięgającą od kilkudziesięciu do kilku miliardów lat do przodu.
Dodatkowo wszystko to ukazano w bardzo przystępnej i wizualnie ciekawej formie, tak aby totalny laik mógł sobie lepiej to wszystko uzmysłowić i jednocześnie nie usnąć z nadmiaru naukowych faktów. Zaskakujące jest to, że film jest produkcji polskiej
, a głównym jego bohaterem i narratorem zarazem jest znany i lubiany (przeze mnie) Andrzej Chyra.
Minimalistyczna elektroniczna muzyka i oryginalne udźwiękowienie, bezdźwięcznych
zjawisk i tworów doskonale dodaje klika stopni, do i tak już gęstego klimatu tej produkcji.
Wybaczam temu dziełu wszelkie wady, bo i takowe rzecz jasna są, gdyż ujął mnie swoją oryginalnością, poruszanymi tematami oraz skłonił do bardzo wielu refleksji. Jak dla mnie idealny film pod blunta, jeśli lubisz tego typu odmienne stany świadomości. Acha, i jeszcze ten utwór podczas napisów końcowych. Mniam
. Ja miałem ciary i kocioł w głowie, potem nastąpił repeat instant (utworu i filmu
). Szczerze polecam wszystkim, z wyjątkiem (choć dwoje takich namówiłem do seansu) ludzi wierzących w bogi (pisownia zamierzona), choć i dla nich można by dedykować pewien fragment.
Jego tytuł brzmi "Photon" (2017). Pływa sobie po różnych VODach. Teraz można go obejrzeć, chyba tylko na Canal+ . Był wcześniej na CDA i Netflixie, może więc zatem tam powrócić, a jeśli go tam wypatrzycie to dajcie mu szansę, bo czegoś takiego jeszcze raczej nie widzieliście.
Na koniec cytat z filmu. Na zachętę, albo "zniechętę".
"Myślę o klatkach schodowych, a atomy helu i wodoru zagęszczają się w pierwsze struktury widoczne gołym okiem"