Może więc to jeszcze nie był nałóg, a "jedynie" byłeś na "dobrej" drodze do zostania nałogowcem.
Niestety, ale obserwując siebie co raz bardziej mnie drażniło, że gdy zaczynałem pić praktycznie traciłem kontrolę nad tym ile wypiję, a po jakimś czasie nie picia czułem smak wódki. Zaś po ostatnim moim melanżu już nawet następnego dnia czułem smak miodu w ustach.
Z tego wynika, że przy łykaniu jesteś obecny. Nie drażni Cię to, że oni sobie piją piwko a Ty siedzisz o suchym pysku? Nie masz grzesznych myśli typu: " aj tam walnę jedno sobie"?
Nie. Wiem, że nie mogę i basta. Do momentu kiedy nie zdawałem sobie sprawy z uzależnienia jeszcze coś tam chodziło mi po głowie, że "może jeden", "raz na jakiś czas nie zaszkodzi" itd. - stąd ów rok picia-niepicia, gdzie starałem sięw jakiś sposób to ograniczyć. Wówczas zdarzało się, że rzeczywiście przychodziłem na imprezę z zamiarem bycia trzeźwym a następnego dnia wracałem na megakacu nie wiedząc gdzie przód gdzie tył.
Chociaż szczerze mówiąc jak pół roku temu, pierwszy raz znalazłem się na osiemnastce koleżanki bez szklanki w ręce, czułem się nieco osaczony wszechobecnością alkoholu i przeszło mi coś takiego przez myśl, ale stwierdziłem, że później będę się znacznie gorzej czuł, będę musiał znowu się powstrzymywać i ogólnie się nie opłaca.
Problem w tym, że niektórzy tylko takich "przyjaciół mają".
Też ich nie miałem. Dopiero po przestaniu picia i wyjścia z okopów fałszywie pojmowanej prywatności zauważyłem ile ciakawych osób jest wokół mnie.
Dobrze, że je masz. Niektórzy zaczęli pić dlatego bo chcieli zab(p)ić czas wolny, z którym z braku zainteresowaniem lub (i) pracy nie mieli co zrobić.
Tak na dobrą sprawę to dopiero teraz się o nich dowiaduję, bo nałóg przesłania dużą część życia i przyjemności - myślałem w dość żenujący sposób - "hm. rower - ok, ale potem można na jakieś piwko", "basen? od bidy, a potem na działkę". Właściwie trzeba przestawić całe swoje życie na tryb abstynencki, znaleźć się na nowo w sytuacjach gdzie alkohol (czy jakakolwiek inna używka) była nierozerwalną częścią czynności.
Jeszcze przychodzi mi na myśl jedna rzecz. Często zdarza się tak, że ludzie pakują się z jednego uzależnienia w drugie. W momencie kiedy przestałem palić momentalnie zacząłem zażywać więcej tabaki, co skończyło się jeszcze silniejszy uzależnieniem od snuffa, a z kolei żeby znaleźć sobie jakiś substytut tabaki w Norwegii zacząłem zażywać snus, co jak łatwo się domyślić skończyło się kolejnym uzależnieniem
Siłą rzeczy w Polsce nie zażywałem snusu (w UE, oprócz Szwecji jest nielegalny, w Dani sprzedawany tylko luzem), tabace w końcu też podziękowałem jak mi nos wysiadł, ale tyczy się to wielu innych rzeczy - można zacząć ćpać, pakować etc etc.