Poezja
- romanka
- Stały bywalec
- Posty: 237
- Rejestracja: 30 lis 2019, 22:00
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ISTJ
Re: Poezja
Z sentymentu do mojej podstawówki zamieszczam wiersz jej patrona Wł. Broniewskiego:
"Ze złości"
Kochałbym cię (psiakrew, cholera!),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.
Byłbym wierny jak ten pies Burek,
chętnie sypiałbym na słomiance,
ale ty masz taką naturę,
że nie życzę żadnej kochance.
Kochałbym cię (sto tysięcy diabłów),
kochałbym (niech nagła krew zaleje!),
ale na mnie coś takiego spadło,
że już nie wiem, co się ze mną dzieje:
z fotografią, jak kto głupi, się witam,
z fotografią (psiakrew!) się liczę,
pójdę spać i nie zasnę przed świtem,
póki z grzechów się jej nie wyliczę,
a te grzechy (psiakrew!) malutkie,
więc (cholera) złości się grzesznik:
że na przykład, wczoraj piłem wódkę
lub że pani Iks - niekoniecznie.
Cóż mi z tego (psiakrew!), żem wierny,
taki, co to "ślady po stopach"?...
Moja miła, minął październik,
moja miła (psiakrew!), mija listopad.
Moja miła, całe życie mija...
Miła! Miła! - powtarzam ze szlochem...
To mi życie daje, to zabija,
że ja ciągle (psiakrew!) ciebie kocham.
"Ze złości"
Kochałbym cię (psiakrew, cholera!),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.
Byłbym wierny jak ten pies Burek,
chętnie sypiałbym na słomiance,
ale ty masz taką naturę,
że nie życzę żadnej kochance.
Kochałbym cię (sto tysięcy diabłów),
kochałbym (niech nagła krew zaleje!),
ale na mnie coś takiego spadło,
że już nie wiem, co się ze mną dzieje:
z fotografią, jak kto głupi, się witam,
z fotografią (psiakrew!) się liczę,
pójdę spać i nie zasnę przed świtem,
póki z grzechów się jej nie wyliczę,
a te grzechy (psiakrew!) malutkie,
więc (cholera) złości się grzesznik:
że na przykład, wczoraj piłem wódkę
lub że pani Iks - niekoniecznie.
Cóż mi z tego (psiakrew!), żem wierny,
taki, co to "ślady po stopach"?...
Moja miła, minął październik,
moja miła (psiakrew!), mija listopad.
Moja miła, całe życie mija...
Miła! Miła! - powtarzam ze szlochem...
To mi życie daje, to zabija,
że ja ciągle (psiakrew!) ciebie kocham.
- romanka
- Stały bywalec
- Posty: 237
- Rejestracja: 30 lis 2019, 22:00
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ISTJ
Re: Poezja
To jeszcze jeden utwór Broniewskiego, o którym wiadomo że był alkoholikiem więc wyrazisty opis sytuacji:
Bar "Pod Zdechłym Psem"
Zanim się serce rozełka
- czemu? - a bo ja wiem? -
warto zajrzeć do szkiełka
w barze "Pod Zdechłym Psem".
Hulał po mieście listopad,
dmuchał w ulice jak w flet,
w drzwiach otwartych mnie dopadł,
razem do baru wszedł.
"Siadaj, poborco liści,
siewco zgryzot wieczornych!
Czemuś drzew nie oczyścił?
Kiepski z ciebie komornik.
Lepiej by z trzecim kompanem...
Zresztą - można i bez..."
Ledwiem to rzekł, już stanął
trzeci mój kompan: bies.
"Czym to ja się spodziewał
pić z takimi jak wy?
Pierwszy będzie mi śpiewał,
drugi będzie mi wył.
Cyk! kompania! Na zdrowie!
Pijmy głębokim szkłem.
Ja wam dzisiaj o sobie opowiem
w barze "Pod Zdechłym Psem"..."
I poniosło, poniosło, poniosło
na całego, na umór, na ostro.
I listopad pijany, i bies,
a mnie gardło się ściska od łez.
I poniosło, poniosło, poniosło,
w sali uda o uda trze fokstrot,
wkoło chleją, całują się, wrzeszczą,
nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo,
przetaczają się falą pijaną,
i tak - do białego dnia...
Milcząc pijemy pod ścianą
diabeł, listopad i ja.
"Diable, bierz moją duszę,
jeśli jej jesteś rad,
ale przeżyć raz muszę
moje czterdzieści lat.
Daj w nowym życiu, diable,
miłość i śmierć, jak w tem,
wiatr burzliwy na żagle,
myśl - poza dobrem i złem.
Znów będę bił się i kochał,
bujnie, wspaniale żył.
Radość, a nie alkohol,
wlej mi, diable, do żył..."
Diabeł był w meloniku,
przekrzywił go: "Żyłeś dość,
to dlatego przy twoim stoliku
siedzimy: rozpacz i złość.
Głupioś życie roztrwonił.
Życie - to jeden haust.
Słyszysz, jak kosą dzwoni
stara znajoma, Herr Faust?
Na diabła mi dusza poety
- tak diabeł ze mnie drwi -
w wiersześ wylał, niestety,
resztki człowieczej krwi..."
Zniknęli czort z listopadem,
rozwiali się - gdzie? - bo ja wiem?
a ja na podłogę padam
w barze "Pod Zdechłym Psem".
Szumi alkohol i wieczność...
Mruczą: "Zalał się gość..."
A ja: "Zgódźcie na Drogę Mleczną
taksówkę... Ja już mam dość..."
Bar "Pod Zdechłym Psem"
Zanim się serce rozełka
- czemu? - a bo ja wiem? -
warto zajrzeć do szkiełka
w barze "Pod Zdechłym Psem".
Hulał po mieście listopad,
dmuchał w ulice jak w flet,
w drzwiach otwartych mnie dopadł,
razem do baru wszedł.
"Siadaj, poborco liści,
siewco zgryzot wieczornych!
Czemuś drzew nie oczyścił?
Kiepski z ciebie komornik.
Lepiej by z trzecim kompanem...
Zresztą - można i bez..."
Ledwiem to rzekł, już stanął
trzeci mój kompan: bies.
"Czym to ja się spodziewał
pić z takimi jak wy?
Pierwszy będzie mi śpiewał,
drugi będzie mi wył.
Cyk! kompania! Na zdrowie!
Pijmy głębokim szkłem.
Ja wam dzisiaj o sobie opowiem
w barze "Pod Zdechłym Psem"..."
I poniosło, poniosło, poniosło
na całego, na umór, na ostro.
I listopad pijany, i bies,
a mnie gardło się ściska od łez.
I poniosło, poniosło, poniosło,
w sali uda o uda trze fokstrot,
wkoło chleją, całują się, wrzeszczą,
nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo,
przetaczają się falą pijaną,
i tak - do białego dnia...
Milcząc pijemy pod ścianą
diabeł, listopad i ja.
"Diable, bierz moją duszę,
jeśli jej jesteś rad,
ale przeżyć raz muszę
moje czterdzieści lat.
Daj w nowym życiu, diable,
miłość i śmierć, jak w tem,
wiatr burzliwy na żagle,
myśl - poza dobrem i złem.
Znów będę bił się i kochał,
bujnie, wspaniale żył.
Radość, a nie alkohol,
wlej mi, diable, do żył..."
Diabeł był w meloniku,
przekrzywił go: "Żyłeś dość,
to dlatego przy twoim stoliku
siedzimy: rozpacz i złość.
Głupioś życie roztrwonił.
Życie - to jeden haust.
Słyszysz, jak kosą dzwoni
stara znajoma, Herr Faust?
Na diabła mi dusza poety
- tak diabeł ze mnie drwi -
w wiersześ wylał, niestety,
resztki człowieczej krwi..."
Zniknęli czort z listopadem,
rozwiali się - gdzie? - bo ja wiem?
a ja na podłogę padam
w barze "Pod Zdechłym Psem".
Szumi alkohol i wieczność...
Mruczą: "Zalał się gość..."
A ja: "Zgódźcie na Drogę Mleczną
taksówkę... Ja już mam dość..."
Re: Poezja
Czy są tu wielbiciele haiku?
"Padając na ziemię
Latawiec
Traci duszę."
Kubonta (1881-1924)
"Kiedy zniknę,
Dobrze pilnuj grobu,
Koniku polny."
Issa (1763-1827)
"Nawet w moim mieście
Śpię teraz
Jak podróżny."
Kyorai (1651-1704)
"Ta jesień -
Stare są
Nawet ptaki i chmury."
Basho (1644-1695)
przekłady C. Miłosza
"Padając na ziemię
Latawiec
Traci duszę."
Kubonta (1881-1924)
"Kiedy zniknę,
Dobrze pilnuj grobu,
Koniku polny."
Issa (1763-1827)
"Nawet w moim mieście
Śpię teraz
Jak podróżny."
Kyorai (1651-1704)
"Ta jesień -
Stare są
Nawet ptaki i chmury."
Basho (1644-1695)
przekłady C. Miłosza
-
- Pobudzony intro
- Posty: 134
- Rejestracja: 02 sie 2018, 21:15
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
Re: Poezja
@up, ja, od niedawna. Właściwie tylko tego liznęłam, zresztą - raczej już w życiu nie zdążę porządniej rozsmakować się w kulturze Dalekiego Wschodu, bo brak mi koniecznego rozmachu do porywania się na takie dzieło. Tak było i z haiku - kiedy pierwszy raz czytałam zbiór, czułam, że wystarczy mi to czytanie na co najmniej 10 lat, tak intensywne było przeżycie. Niesamowite, jaki to ma ładunek uobecniający. Jakby wleźć do głowy człowieka, który żył 400 lat temu. A przy tym ta kondensacja, ach! Powiedzieć aż tyle tak prostymi słowy - sztuka!
Moje absolutnie ulubione to:
Chory w podróży
śnię, że polem wymarłym
biegam bez końca.
(Basho, chyba jego przedostatni przed śmiercią, i Żuławska-Umeda)
ale te, które przytoczyłeś, też są bardzo ładne. I nie wiedziałam, że Miłosz umiał tłumaczyć z tylu tak różnych języków!
Moje absolutnie ulubione to:
Chory w podróży
śnię, że polem wymarłym
biegam bez końca.
(Basho, chyba jego przedostatni przed śmiercią, i Żuławska-Umeda)
ale te, które przytoczyłeś, też są bardzo ładne. I nie wiedziałam, że Miłosz umiał tłumaczyć z tylu tak różnych języków!
Re: Poezja
Jeżeli to z miłości, będzie nam wybaczone,
pozostaną za nami łóżka niepościelone i napoczęte
miasta, rozchylone zasłony, ledwo dotknięte
rzeczy i trochę brudnych naczyń. Jeżeli to z miłości,
nie pozostanie po nas pustka, jest taka wrodzona
gramatyczna niezgodność, pustka nie może zamieszkać
w miejscach przez nasze ciała naznaczonych, wyjdą
natomiast z nich dzieci, kraje i wszelkie kolory.
Jeżeli to z miłości, staną po naszej stronie zwierzęta,
psy porzucone. One wybaczą nam tę nieruchomość
i ten zagubiony gdzieś w sobie wzrok. Będziemy leżeć
i będą po nas chodzić dni i przeciągi. Zbudują na nas
miasto i wolne elektrony będą nad nami się roić, warczeć,
i sny, sny będą nasze na zawsze.
Tomasz Różycki
pozostaną za nami łóżka niepościelone i napoczęte
miasta, rozchylone zasłony, ledwo dotknięte
rzeczy i trochę brudnych naczyń. Jeżeli to z miłości,
nie pozostanie po nas pustka, jest taka wrodzona
gramatyczna niezgodność, pustka nie może zamieszkać
w miejscach przez nasze ciała naznaczonych, wyjdą
natomiast z nich dzieci, kraje i wszelkie kolory.
Jeżeli to z miłości, staną po naszej stronie zwierzęta,
psy porzucone. One wybaczą nam tę nieruchomość
i ten zagubiony gdzieś w sobie wzrok. Będziemy leżeć
i będą po nas chodzić dni i przeciągi. Zbudują na nas
miasto i wolne elektrony będą nad nami się roić, warczeć,
i sny, sny będą nasze na zawsze.
Tomasz Różycki
Bałem się zawsze i bałem się wszystkiego, ale przecież jednak niemniej szedłem w noc, w każdą noc, jeżeli tak trzeba było.
Re: Poezja
Już nigdy tu nie wrócę. Wrzucam na pamiątkę
do zatoki butelkę po wytrawnym porto
kupioną za ostatnie znalezione drobne,
może ona po latach zatka gdzieś aortę
świata, jeżeli wierzyć, że ma on podobny
do naszego krwioobieg wód, wódek i płynów,
i jeżeli uwierzyć, że gdzieś w końcu płyną
wszystkie nasze spojrzenia, że gdzieś tam się kończą
tory, kable, poręcze, że na końcu wreszcie
jest ta cholerna szafa, gdzie znajdą się wszelkie
zgubione rękawiczki. Kiedy tam dopłynie,
ja będę już zajmował rozkładane miejsce
w międzygwiezdnej salonce, i choć nie zatrzyma
się przez nią świat, przynajmniej zakłuje go serce.
Tomasz Różycki
do zatoki butelkę po wytrawnym porto
kupioną za ostatnie znalezione drobne,
może ona po latach zatka gdzieś aortę
świata, jeżeli wierzyć, że ma on podobny
do naszego krwioobieg wód, wódek i płynów,
i jeżeli uwierzyć, że gdzieś w końcu płyną
wszystkie nasze spojrzenia, że gdzieś tam się kończą
tory, kable, poręcze, że na końcu wreszcie
jest ta cholerna szafa, gdzie znajdą się wszelkie
zgubione rękawiczki. Kiedy tam dopłynie,
ja będę już zajmował rozkładane miejsce
w międzygwiezdnej salonce, i choć nie zatrzyma
się przez nią świat, przynajmniej zakłuje go serce.
Tomasz Różycki
Bałem się zawsze i bałem się wszystkiego, ale przecież jednak niemniej szedłem w noc, w każdą noc, jeżeli tak trzeba było.
- romanka
- Stały bywalec
- Posty: 237
- Rejestracja: 30 lis 2019, 22:00
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ISTJ
Re: Poezja
Dziś setna rocznica urodzin K.K.Baczyńskiego. Przypomniał mi się piękny wiersz, z plastycznym opisem przyrody, powstały w Dalmacji w 1938 roku. Ma też wykonanie muzyczne przez G. Turnaua.
Re: Poezja
Proust oczywiście ma rację, że każda rozmowa jest trochę pustoszeniem siebie. Ale skąd bierze się to uczucie? Może trochę z niewydolności mowy. Kiedy myślimy, wiemy, o co nam chodzi, kiedy mówimy, kiedy już powiemy, zostajemy trochę rozczarowani. Jak to, więc tylko o to chodziło? Więc tylko tyle, te nasze skarby osiągnięte, kiedy ukażą się jako parę zdań, właściwie je wyczerpujących, wcale nie przedstawiają się tak bogato. Ale to wina mowy, a może i - po części - przyczyna tkwi także w tym, że rzeczywiście, co przeczute, wydawało nam się większe i piękniejsze niż sformułowane. A co do mowy, przecież dopiero po największych wysiłkach i trudach zaledwie parę książek na świecie oddaje jako tako to, o co chodziło autorowi, a w jego mniemaniu zapewne także niedostatecznie, cóż tu wymagać od zdań kleconych na poczekaniu, byle jakich i przypadkowych, żeby nas dostateczne wyrażały. Potem kiedy się wypowiemy, kiedy się podzielimy, jesteśmy trochę jak czajnik z wrzątkiem, z którego zdjęto pokrywkę, ciśnienie spada. Dotychczas mile się nosiło poczucie własnego sekretu, wyłącznie osobistego. Dzielimy się nim trochę przez to, że pragniemy zaskoczyć, zadziwić słuchacza sobą samym. I zostajemy rozczarowani, bo po wypowiedzeniu się zaznacza się w nas odpływ. Przez to może nawet rozmowa pustosząca, obniżająca wewnętrzne ciśnienie jest pobudką. Bo chcąc się znowu napełnić, przystępujemy od początku do pracy wewnętrznej".
Sławomir Mrożek, Dziennik. Tom 1. 1962-1969
Sławomir Mrożek, Dziennik. Tom 1. 1962-1969
Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi
Re: Poezja
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi;
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.
Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy –
Bo nie rozszczepią słowami błyskawic –
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy.
Cnotliwi, płacząc kiedy ich otoczy
Wspomnienie czynów w kruchym wieńcu sławy,
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Szaleni słońce chwytający w locie,
Wasz śpiew radosny by mu trenem łzawym;
Nie wchodźcie cicho do tej dobrej nocy.
Posępnym, którym śmierć oślepia oczy,
Niech wzrok się w blasku jak meteor pławi;
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Błogosławieństwem i klątwą niech broczy
Łza twoja, ojcze w niebie niełaskawym.
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy.
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.
Dylan Thomas
Re: Poezja
Śni się lasom - las,
Śnią się deszcze.
Jawią się raz w raz
Znikłe Maje.
I mijają znów,
I raz jeszcze...
A ja własnych snów
Nie poznaję.
Bolesław Leśmian