zarat pisze:Inno pisze:i współczuję.
Dlaczego? Myślę, że nie ma czego współczuć.
Tego, że musiałeś zaliczyć bierzmowanie, żeby się uwolnić od presji dotyczącej praktykowania. Ale może źle pamiętam i to nie tak. ;p
Wiem, że ateiści mogą brać śluby kościelne, a tacy po apostazji to pewnie jednostronne tylko. I zdaję sobie sprawę, że są tacy, co chcą. Ale nie sądze, żeby było to marzenie większości ateistów.
Aria pisze:Często zastanawiam się jak by było z tą statystyką gdyby za formalnym faktem bycia katolikiem wiązały się także formalne obowiązki jak podatek kościelny.
Ja jestem za. Niech Kościół sam się utrzymuje, a nie dostaje pieniądze z podatków niekatolików. Chociaż u nas to raczej nierealne. Masa najbardziej wierzących jest zarazem niezbyt zamożna, jeśli nie biedna.
anana pisze:Myślę, że jedynym problemem może być kwestia wychowania dzieci. Na pewno nie będę wmawiała moim dzieciom rzeczy, w które sama nie wierzę. A wcześniej kwestia chrztu.. Może faktycznie problemy przyjdą z czasem, ale nie myślę o tym na razie.
Na razie widać nie musisz, ale pomyśl o tym przed jakimiś ważnymi krokami, np. małżeństwem. Żeby nie było potem płaczu i zgrzytania zębów.
Czytałam o takiej historii dosyć niedawno, że było sobie młode małżeństwo, on - ateista i ona- katoliczka, ale taka niezbyt praktykująca. Umówili się, że dzieci nie ochrzczą (pan był temu bardzo przeciwny). No i pewnego dnia, pod nieobecność męża, matka wzięła dziecko i nic mu nie mówiąc, poszła do kościoła i ochrzciła je za jego plecami. A potem była wielce rozżalona, że facet złożył pozew rozwodowy. Więc różnie może być.
A z problemów to przychodzą mi do głowy: kwestia niewspółżycia przed ślubem (choć wiem, że masa katolików tego nie przestrzega, ale są tacy, dla których to ważne), kwestia niemieszkania ze sobą przed ślubem, kwestia ślubu kościelnego, kwestia posiadania/nieposiadania dzieci (katolik musi chcieć, bo inaczej ślub nieważny), kwestia wychowania dzieci w wierze + chrztu, komunii, bierzmowania, lekcji religii, może jakichś zajęć kościelnych, kwestia światopoglądu przekazywana dzieciom, kwestia aborcji w przypadku niechcianej ciąży, kwestia udziału w mszach niedzielnych, co może mieć wpływ na plany weekendowe, kwestia sposobu spędzania świąt, kwestia antykoncepcji, ilości dzieci, kwestia niektórych praktyk seksualnych, a jeśli jest stosowany kalendarzyk, to także częstości współżycia, no i kwestia zaakceptowania odmiennych stanowisk w sprawie wiary i praktykowania. Myślę, że więcej by się znalazło.
Dużo zależy też, jak swoje życie widzi strona niewierząca w takim związku, bo może ma podobne zapatrywania na wyżej wymienione sprawy jak partner katolik, choć nie wynikające z religijności.
No i są katolicy i katolicy.