jak nie zawieść dziewczyny która mi sie podoba??
: 03 cze 2018, 20:18
Siema
Od dawien dawna uważam sie za bardzo nieśmiałego introwertyka.
nigdy nie byłem w związku bo po prostu tego się bałem/nie umiałem nigdy rozmawiać z ludzmi a co dopiero z dziewczynami.
to że jestem metalem, ubieram sie dość specyficznie zawsze pomagało mi w trzymaniu ludzi z dala ode mnie co jak najbardziej mi pasowało.
tak szczerze to nie sądziłem nigdy że znajdzie sie dziewczyna której moge się spodować, aż tu nagle znalazła sie takowa panna.
na początku w ogóle nie dopuszczałem do siebie myśli że moge się jej podobać. Spotkaliśmy sie pare razy ze znajomymi z pracy to na jakieś piwo czy spacer po parku (głownie wybieram sie na spacery po parku bo mało ludzi). Ale starałem sie nie traktować tego poważnie żeby sie nie przejechać.
cóż powoli zaczynaliśmy się spotykać już bez tych naszych kumpli. Nawet do mnie musiały w końcu dotrzeć jej uczucia po tych wszystkich spotkaniach których dalej nie ośmieliłem sie nazwać randką. Szczerze Bardzo mi sie ona podoba, ale co z tego, jak nie umiem tego okazać. Ona stara sie jak może żeby mnie jakoś otworzyć. a ja nieraz nie umiem z siebie zdania wydobyć i strasznie mnie to dołuje. boje sie że wydam sie jej nieciekawy/nudny. a przez ten stres mimo miliona tematów przelatujących przez mój umysł nie umiem powiedzieć nic...
wybraliśmy sie ostatnio pod namiot(o dziwo z mojej inicjatywy). nie musze mówić że skoro to moja pierwsza partnerka to nie miałem bladego pojęcia jak podejść do tematu pieszczot/sexu. nie chcę jej zawieść ale kompletnie nie wiem jak ją zaspokoić a z tego całego stresu to i ja nie czuje pełnego uniesienia(tak kurwa porządnie nawet stanąć nie chciał, co sie nigdy nie zdarzało). myśłałem że wyjde z tego namiotu i się utopie w jeziorze, ale to naprawde wyrozumiała dziewczyna i jakoś mnie uspokoiła że to przez stres i nie musimy sie spieszyć. mimo tego co ona mówi i tak jest mi strasznie wstyd.
cały czas myśle że szkoda takiej dziewczyny dla kogoś takiego jak ja. przez ten mój zjeb.ny charakter strasznie się namęczy. starałem sie ją jakoś zniechęcić do mnie ale o dziwo nie dała sie nabrać na takie gierki.
Bardzo mi na niej zależy ale nie mam bladego pojęcia co robić dalej.
może jakieś leki na uspokojenie czy ćwiczenia bo czuje że nie radze sobie z tym psychicznie.
ma ktoś może jakieś rady? czy najlepszym rozwiązaniem bedzie powiedzenie jej że raczej nam nie wyjdzi, że powinna sobie znaleść kogoś lepszego/normalniejszego.
w żaden sposób nie chce jej skrzywdzić ale ciężko jest ze sobą wygrać.
Od dawien dawna uważam sie za bardzo nieśmiałego introwertyka.
nigdy nie byłem w związku bo po prostu tego się bałem/nie umiałem nigdy rozmawiać z ludzmi a co dopiero z dziewczynami.
to że jestem metalem, ubieram sie dość specyficznie zawsze pomagało mi w trzymaniu ludzi z dala ode mnie co jak najbardziej mi pasowało.
tak szczerze to nie sądziłem nigdy że znajdzie sie dziewczyna której moge się spodować, aż tu nagle znalazła sie takowa panna.
na początku w ogóle nie dopuszczałem do siebie myśli że moge się jej podobać. Spotkaliśmy sie pare razy ze znajomymi z pracy to na jakieś piwo czy spacer po parku (głownie wybieram sie na spacery po parku bo mało ludzi). Ale starałem sie nie traktować tego poważnie żeby sie nie przejechać.
cóż powoli zaczynaliśmy się spotykać już bez tych naszych kumpli. Nawet do mnie musiały w końcu dotrzeć jej uczucia po tych wszystkich spotkaniach których dalej nie ośmieliłem sie nazwać randką. Szczerze Bardzo mi sie ona podoba, ale co z tego, jak nie umiem tego okazać. Ona stara sie jak może żeby mnie jakoś otworzyć. a ja nieraz nie umiem z siebie zdania wydobyć i strasznie mnie to dołuje. boje sie że wydam sie jej nieciekawy/nudny. a przez ten stres mimo miliona tematów przelatujących przez mój umysł nie umiem powiedzieć nic...
wybraliśmy sie ostatnio pod namiot(o dziwo z mojej inicjatywy). nie musze mówić że skoro to moja pierwsza partnerka to nie miałem bladego pojęcia jak podejść do tematu pieszczot/sexu. nie chcę jej zawieść ale kompletnie nie wiem jak ją zaspokoić a z tego całego stresu to i ja nie czuje pełnego uniesienia(tak kurwa porządnie nawet stanąć nie chciał, co sie nigdy nie zdarzało). myśłałem że wyjde z tego namiotu i się utopie w jeziorze, ale to naprawde wyrozumiała dziewczyna i jakoś mnie uspokoiła że to przez stres i nie musimy sie spieszyć. mimo tego co ona mówi i tak jest mi strasznie wstyd.
cały czas myśle że szkoda takiej dziewczyny dla kogoś takiego jak ja. przez ten mój zjeb.ny charakter strasznie się namęczy. starałem sie ją jakoś zniechęcić do mnie ale o dziwo nie dała sie nabrać na takie gierki.
Bardzo mi na niej zależy ale nie mam bladego pojęcia co robić dalej.
może jakieś leki na uspokojenie czy ćwiczenia bo czuje że nie radze sobie z tym psychicznie.
ma ktoś może jakieś rady? czy najlepszym rozwiązaniem bedzie powiedzenie jej że raczej nam nie wyjdzi, że powinna sobie znaleść kogoś lepszego/normalniejszego.
w żaden sposób nie chce jej skrzywdzić ale ciężko jest ze sobą wygrać.