Strona 1 z 1

Emocje, a motywacja

: 20 wrz 2018, 15:53
autor: Jarkendar
Ostatnio poważniej przyglądam się odczuwanym emocjom. Pierwszym moim spostrzeżeniem było to, że spoglądanie w świat doznań wywołuje ich częstsze pojawianie się, niekiedy z większą intensywnością. Zauważyłem też, że "pozytywne" emocje typu szczęście, przyjemność, skłaniają mnie ku bardziej prokrastynacyjnemu trybowi, życia. Chęć działania, czy jak w temacie motywacja do zmieniania czegoś, pracy nad sobą rozwojem, pojawia się w momencie odczuwania tych "negatywnych" uczuć, jak złość (głównie na siebie), smutek, przygnębienie. Szczególnie dobrze na potrzebę zmiany działają silne emocje typu zakochanie oraz gniew (skierowany przeciwko sobie). Zastanawiam się czy tego typu zachowanie jest naturalne oraz czy da się to zmienić poprzez dalszą obserwację oraz odpowiednio nakierowane reakcje.

Re: Emocje, a motywacja

: 20 wrz 2018, 17:17
autor: StaraDusza
Ano człowiek dąży do szczęścia nie do cierpienia. Jeśli doznania są miłe nic dziwnego że się chce powiedzieć "chwilo błoga trwaj" i odpala sie prokastynacja. Negatywne uczucia mobilizują by odszukac droge znów ku szczęściu , dlatego mobilizują. Częściowo można trzymać zapewne nad tym kontrolę, medytacjami , planowaniem , odnajdywaniem szczęścia w zmianach ale nie da się kontrolować życia.

Re: Emocje, a motywacja

: 24 wrz 2018, 14:27
autor: Redoks
Ja mam na odwrót. Gdy jestem szczęśliwa i czuje pozytywne emocje, to mogę robić wszystko. Gdy zaś jest mi zle, to tak wymęczam się tym smutkiem i rozmyślaniem, ze nie mam siły na nic nawet na poprawę nastroju więc jedyne co robię to marnuje czas i się zadręczam.

Re: Emocje, a motywacja

: 17 paź 2018, 17:25
autor: Obserwator
Troszkę odkop, ale cóż. :)
Jarkendar pisze: 20 wrz 2018, 15:53 Ostatnio poważniej przyglądam się odczuwanym emocjom. Pierwszym moim spostrzeżeniem było to, że spoglądanie w świat doznań wywołuje ich częstsze pojawianie się, niekiedy z większą intensywnością. Zauważyłem też, że "pozytywne" emocje typu szczęście, przyjemność, skłaniają mnie ku bardziej prokrastynacyjnemu trybowi, życia. Chęć działania, czy jak w temacie motywacja do zmieniania czegoś, pracy nad sobą rozwojem, pojawia się w momencie odczuwania tych "negatywnych" uczuć, jak złość (głównie na siebie), smutek, przygnębienie. Szczególnie dobrze na potrzebę zmiany działają silne emocje typu zakochanie oraz gniew (skierowany przeciwko sobie). Zastanawiam się czy tego typu zachowanie jest naturalne oraz czy da się to zmienić poprzez dalszą obserwację oraz odpowiednio nakierowane reakcje.
Całkiem możliwe, że owo "spoglądanie w świat doznań zwiększające częstotliwość ich występowania" wynika z tego, że sam tych emocji wypatrujesz, czekasz na nie, a tym samym dajesz sobie "przyzwolenie" na nie, więc one "stają się odważniejsze". :wink:
Natomiast w kwestii tego, jak wpływają na Ciebie negatywne emocje, to wytłumaczenia widzę w "klasycznej" reakcji walki lub ucieczki. Wygląda na to, że reagujesz "walką" na to, co Cię stresuje/"boli", a emocje pozytywne są dla Ciebie sygnałem do odprężenia i oszczędzania energii.
Redoks pisze: 24 wrz 2018, 14:27 Ja mam na odwrót. Gdy jestem szczęśliwa i czuje pozytywne emocje, to mogę robić wszystko. Gdy zaś jest mi zle, to tak wymęczam się tym smutkiem i rozmyślaniem, ze nie mam siły na nic nawet na poprawę nastroju więc jedyne co robię to marnuje czas i się zadręczam.
Znów, interpretację dostrzegam w "klasycznej" reakcji walki lub ucieczki. Negatywne emocje zdają się skłaniać Cię do ucieczki w "świat intelektu", natomiast emocje pozytywne nadają rozpędu do działania.
Mam podobnie. Dlatego też staram się sam prowokować te pozytywne emocje. Np. wzbudzając w sobie radość z drobnostek dnia codziennego, dumę z własnych osiągnięć, które dla otoczenia nie muszą być dostrzegalne, ale dla mnie jak najbardziej.
A w przypadku negatywnych emocji, staram się być czujnym na symptomy poprzedzające ich nadejście, by w porę zmienić sposób myślenia z "zadręczającego" na "kwestionujące przyczynę udręki". Nie zawsze się udaje, ale im częściej tę technikę praktykuję, typ lepiej mi to wychodzi. Może i dla Ciebie będzie pomocna?

Re: Emocje, a motywacja

: 02 lis 2018, 20:18
autor: Alphekka
Obserwator pisze: 17 paź 2018, 17:25
Mam podobnie. Dlatego też staram się sam prowokować te pozytywne emocje. Np. wzbudzając w sobie radość z drobnostek dnia codziennego, dumę z własnych osiągnięć, które dla otoczenia nie muszą być dostrzegalne, ale dla mnie jak najbardziej.
A w przypadku negatywnych emocji, staram się być czujnym na symptomy poprzedzające ich nadejście, by w porę zmienić sposób myślenia z "zadręczającego" na "kwestionujące przyczynę udręki". Nie zawsze się udaje, ale im częściej tę technikę praktykuję, typ lepiej mi to wychodzi. Może i dla Ciebie będzie pomocna?
Ja też usiłuję stosować tę technikę. :) Piątka!

Re: Emocje, a motywacja

: 06 lut 2019, 8:53
autor: Arsen
No ja mam tak że pozytywne emocje bardzo często działają na mnie motywująco, aż się chce brać do działania wtedy. Negatywne natomiast dołują mnie i od razu skreślam cokolwiek poważnego, bo zakładam że mi się nie uda. Problem jest wtedy kiedy muszę coś zrobić, w czymś się postarać a totalnie nie mam pozytywnych emocji. Wtedy osobiście powiem że rzadko kiedy to się udaje, choć ostatnio się staram to jakoś blokować. Spacery zawsze mnie uspokajają szybko.

Re: Emocje, a motywacja

: 08 lut 2019, 9:09
autor: bartek93
Arsen pisze: 06 lut 2019, 8:53 No ja mam tak że pozytywne emocje bardzo często działają na mnie motywująco, aż się chce brać do działania wtedy. Negatywne natomiast dołują mnie i od razu skreślam cokolwiek poważnego, bo zakładam że mi się nie uda. Problem jest wtedy kiedy muszę coś zrobić, w czymś się postarać a totalnie nie mam pozytywnych emocji. Wtedy osobiście powiem że rzadko kiedy to się udaje, choć ostatnio się staram to jakoś blokować. Spacery zawsze mnie uspokajają szybko.
Dokładnie. Mam identycznie :wink: Pozytywne emocje wynikające np. z poznania kogoś interesującego, zawsze dają mi powera do działania. Wtedy się czuję, jakbym mógł góry przenosić. Z kolei kiedy jestem w złym nastroju, to cieżko jest mi się zmobilizować do czegoś, bo sam będę się zniechęcał negatywnymi myślami w stylu "To przecież i tak nie ma sensu". Jedno wiem - takie stany emocjonalne pojawiają się u mnie często, gdy zbyt długo jestem sam, zaś skutecznym "lekarstwem" na nie zawsze są kontakty z ludźmi, których lubię - momentalnie wyciągają mnie że złego nastroju. To tylko dobitnie pokazuje, że nie jestem urodzonym samotnikiem, jak duża część introwertyków, którym samotność w ogóle nie przeszkadza.