wydra pisze: ↑15 gru 2018, 15:57
Hoho, nie możesz się bardziej mylić.
Pewnie tak, ale to nie ja mam życie podzielone na etapy
Ja etapów nie uznaję.
A kto "szaleje", bo mu każde ciotka, nie rozumiem?
Nigdy nikt starszy od Ciebie nie powiedział Ci, że na studiach trzeba się wyszaleć bo tak ? Nie w liceum, nie po studiach tylko na. Nie czujesz presji ze strony rodziny: powinnaś już wyjść za mąż, powinnaś już mieć dzieci ? Te granice są sztuczne. Właśnie chodzi o to, żeby robić wszystko naturalnie. Jak chciałbym szaleć 5 lat po studiach to bym szalał, a nie w czasie studiów bo tak to pokolenia ukształtowały. Czemu mamy robić wszystko jak wszyscy ? Chyba można się wyłamać ? Nie lubię podziału życia na etapy, które ktoś sobie wymyślił, które pokolenia cały czas powtarzają. A jak ktoś chce mieć dziecko w wieku 40 lat bo wtedy poczuje potrzebę ? A ślub w weku 60 albo nigdy ? Bardzo słusznie napisałaś, że te etapy wynikają z naszego wnętrza więc to sprawa indywidualna. Dojrzewanie jest passe. Byłem od dziecka bardziej dojrzały niż inni.. Nikomu nie życzę. Teraz już wolałbym być idiotą i Piotrusiem Panem niż być tak poważnym i nudnym w życiu studenckim, licealnym etc.
ale ja mówię o ogólnych tendencjach.
Nie lubię ogólnych tendencji.
Sztucznie to jest jak ktoś faktycznie słucha się ciotki czy kogoś innego, a sam wewnętrznie nie jest na daną rolę gotowy.
Czyli jak 90% spoełeczeństwa. Te tendencje... Najpierw ślub potem dziecko potem komunia w kościółku bo teściowa każe i co ludzie powiedzą.
No chyba, że nie chcesz, to... przestań narzekać i się frustrować?
Gdyby to bylo takie łatwe.
Skoro sam już jesteś w kropce, to może psycholog faktycznie pozwoli Ci zrozumieć, czego tak naprawdę chcesz.
O tak, tego bym właśnie chciał, żeby pozwolił mi zrozumieć. Żeby wytłumaczył mi mnie i mój charakter, czemu wszystko jest takie a nie inne.
Nie chcę tutaj za bardo wchodzić w kwestię zdrad i podobnych tematów, bo to chyba nie wątek o tym, prawda?
Już weszliśmy, dyskusja jest ciekawa, prawda ? Dotyka to nas bardzo. Powszechne nie = dobre, powszechne = powszechne. Dobre nie jest też palenie, śmiecenie czy zachlanie buzi. A to prawda, że się krzywdzi, dlatego nie popieram zdrady, napisałem. Ale słyszałem opinie osób, które mówią: zdradzaj, tylko tak, żebym nie wiedział/wiedziała. Bo to tylko cielesność. Więc boli je sam fakt dowiedzenia się.
To nie pakuj się w związek, proste.
Słusznie, nawet bym nie chciał
Wiem, że to było ogólne stwierdzenie
I nie tłumaczmy zdrad tak głupio, że "impuls, chwila"
W chwilę to ja się mogę potknąć, a nie kogoś zdradzić
Oj nie do końca. A nie zdarzyło Ci się w "dobrych czasach" wyjść do sklepu po bułki a wrócić pijana o północy ? Nawet nie wiemy do czego jesteśmy zdolni. Wystarczy dobry klimat, np Woodstock czy inny festival, impreza pracownicza, gdzie tak się nappppp... ijesz, że nie będziesz pamiętać co zrobiłaś ? Nie myślałaś o tym, że po pijaku możesz zrobić coś czego będziesz żałować do końca życia ? Będac nieświadoma lub mało świadoma ? Niewiele, ale tyle co imprezowałem, zdarzało mi się odwalać głupoty, których mógłbym żałować. Może to nic poważnego, ale jednak. Czyli jesteś z tych "Trzeba było nie pić, trzeba było się kontrolowac a teraz już za późno, nie ma drogi odwrotu".
Ale i tak zawsze zostaje prosta rada - to zakończ związek
Przez niektóre idiotki zostałbym zwyzywany i dostałbym wazonem i talerzem w łeb
Bo zakończenie związku to zbrodnia. Ludzie się za to mszczą. Bo chcesz zakończyć. I jesteś ku*tasem.
Każdy popełnia błędy, to oczywiste. Ale osobę dorosłą od szczyla odróżnia to, że dorosły powinien już siebie znać, wiedzieć jakie ma słabości, a ponadto może sobie wyobrazić konsekwencje swoich błędów. Nie mówiąc już o tym, że jest kolosalna różnica pomiędzy błędem, popełnionym niechcący (wjechać w złą ulicę), a z premedytacją (zdradzić).
Nikt nigdy siebie nie pozna i nie zna. Dzień przed śmiercią może. Wyobrażasz sobie konsekwencje, gdy jesteś pijana i jedyne o czym myślisz to zabawa ? To gorzej niż ja
Jesteś w takim razie bardziej dorosła, niż większość dorosłych. No właśnie zdrada najczęściej nie jest umyślna
Co innego jak ktoś wchodzi w związek dla korzyści a potem zdradza z ta "właściwą" osobą a co innego jak mu się zdarzy mały wyskok bo jest najebany na woodzie. Przeciez nikt nie planuje takiej zdrady i wręcz nie jest świadomy do końca.
kiedy wiem, że zakochuje się w zajętym facecie - zrywam kontakt.
Uczciwe, ale ... bezcelowe. Wtedy to nie Twoja wina tylko jego.
Nie wsiadam za kółko po alkoholu
Ojj no nie przesadzajmy. Ja nie popełniam samobójstw albo nie strzelam do ludzi. Ale w sumie to nie wiem czy nigdy nie będę ? A jak zeświruje kiedyś ? a jak będzie wojna ? Przesadzam ? No właśnie. W kontekście alkoholu za kółkiem.
jak już popełnię błąd, to biorę to na klatę, a nie usprawiedliwiam jakimś gównianym "nic się nie stało, wszyscy tak robią"
Bierzesz na klatę czyli co ? Nie chodzi o to, żeby dalej tak robić. Każdy ma prawo do błędów, może po prostu nie oceniajmy tak pochopnie i nie spisujmy ludzi na straty. Pamiętam z liceum jedną lekturę, gdzie mąż zdradzał żonę, nie pamiętam czy ona też... Ale jej to nie przeszkadzało, bo dobry chłop był... Żałował, że dał się ponieść chwili. Wydaje mi się, że te legendarne "stare" małżeństwa na całe życie właśnie się opierały na tym, ze sobie wszystko wybaczali i potrafili zrozumieć. Zdrady też. Bo każdy jest słaby i zdradzić może. I chłop na wojnie wybaczył żonie, że to zrobiła gdy jego nie było. Bo jej brakowało sexu, ale wcale się nie zkochała w innym.
Ale w klubie raczej liczy się wygląd i zachowanie, pewność siebie.
O to, to.
Większość studentów to ci "biedni", bez kawalerki, bez auta, ale jednak ruchają, zgadza się?
No bo o tą pewność siebie się rozchodzi
Jak ktoś tego nie ma to próbuje zwiększać szanse, nawet głupim samochodem i swoim mieszkaniem.
Nie mówię, że zaradność życiowa jak chodzi o sex, ale w drugą stronę: jak jesteś pizdą niezaradną życiowo to masz szanse poruchać ?
czym będziesz się różnił od swoich rówieśników? Niczym. Będziesz tak samo nieśmiały jak jesteś teraz, albo i bardziej, bo pojawią się myśli w stylu "taki stary a prawiczek, taki stary a nie wie jak poderwać dziewczynę".
Coś w tym jest, myślałem bardziej o tym, że dobra praca i to głupie auto mogą dodać trochę pewności siebie. Sczególnie praca. Stanowisko.
Ja to wszystko piszę, żeby odciągnąć Cię od tego planu "poczekam na po-studiach, bo wtedy będzie lepiej, łatwiej", bo to wymówki są po prostu. Nie będzie ani lepiej, ani łatwiej.
Nie musisz mnie odciągać, bo sam napisałem, że to mało realne. Nie chcę czekać na zbawienie. To jedynie plan awaryjny, gdy już wszystko spierdolę
Ostatnia deska ratunku. Desperacja.
Tak jest najgorzej, bo kiedy jest wygodnie, nie chce nam się nic zmieniać. Ja mam bardzo podobnie, tylko że w innym obszarze życia. Korci mnie, żeby wyjechać do innego miasta, zmienić pracę. I też się plączę, bo niby chcę, ale w sumie nie jest tak źle, to po co to zmieniać? Ale jednak gdzieś tam coś ciągle uwiera człowieka.
No to jesteśmy w tej samej sytuacji w zasadzie. Ale czemu koniecznie chcesz wyjechać ? Lublin ładne miasto
Anyway, wiem co czujesz. Tylko ja już bym był na etapie mentalnego pakowania manatek ale do przeprowadzki bym nie doprowadził. Bo najpierw trzeba wynająć mieszkanie, znaleźć pracę w nowym mieście i kupić bilet, a to trudne...