ciekaw jestem jak wielu z Was na tym forum jest podobnych do mnie.
[TL;DR]
Zróbcie dla mnie test, link na dole posta. Z góry dzięki

[/TL;DR]
Otóż jeszcze całkiem niedawno, będąc wiernym czytelnikiem tego forum, określałem własną osobę jako takiego dziwniejszego introwertyka. Niby wszystkie introwertyczne cechy pasowały do mnie jak ulał, ale zawsze było ze mną coś jeszcze, coś co nie dawało mi spokoju.
Jakiś czas temu postanowiłem nieco bardziej się zainteresować tym o co tak naprawdę chodzi i znalazłem parę rzeczy.
Od urodzenia byłem osobą wrażliwą na wiele czynników: bałem się dźwięku miksera, odkurzacza, wszelakich narzędzi warsztatowych, w szczególności szlifierki kątowej oraz panicznie bałem się syreny strażackiej (mieszkałem około 200m od straży pożarnej). Z wiekiem część z tych rzeczy zanikła, ale w dalszym ciągu przeszkadzał mi np. dźwięk piszczącego telewizora kineskopowego parę pokoi dalej. Dodatkowo od zawsze byłem wrażliwy na silne światło słoneczne oraz bardzo przeszkadzały mi jarzeniówki (nie potrafiłem tego wytłumaczyć). Obecnie nie za bardzo lubię się z oświetleniem ledowym, bo po prostu widzę jak zamiast świecić jednostajnie, to mruga. W dalszym ciągu jedynym światłem, którym się zadowalam jest światło żarowe, ponieważ wolfram "pali" się w miarę jednostajnie i ma dużą bezwładność.
Podróżując nocą samochodem, za każdym razem byłem oślepiany przez samochód jadący z przeciwka, a jak zebrała się kolejka np. pięciu samochodów z przeciwka, to dosłownie musiałem zamknąć oczy na chwilę. Nie widziałem w tym nic dziwnego, poza faktem, że mojemu ojcu jakoś to nie przeszkadzało i prowadził samochód normalnie. Oczywiście wszyscy uczestnicy ruchu używali świateł mijania, a nie razili drogowymi.
Nocą po domu od zawsze chodziłem po ciemku, bo tak czułem się najlepiej, a przy okazji oszczędzałem prąd i nie przeszkadzałem innym domownikom. Obecnie mój pokój to praktycznie zawsze "ciemna nora", a najlepiej czuję się pracując w nocy, kiedy nikt mi nie przeszkadza, a za oknem jest ciemno.
Owszem, można określić taką osobę jako osobę wysoko wrażliwą, bo również praktycznie wszystko się zgadza, czego dowiedziałem się z ciekawej książki pt. "Wysoko wrażliwi".
Dobrze, a jeżeli dodać do tego fakt, że przez większość czasu nie rozumiem innych ludzi, w sensie sposobu ich funkcjonowania, bo wydają mi się za mało logiczni i konkretni, a najlepiej "dogaduję się" z komputerami, dodać do tego fakt, że nie lubię rozmów telefonicznych, bo niekiedy nie rozumiem co druga osoba do mnie mówi i muszę się domyślać, dodać to, że nie lubię patrzeć ludziom w oczy kiedy z nimi rozmawiam, dodać to, że praktycznie od zawsze wykręcam lub wyłamuję sobie palce (strzelam palcami) lub obgryzam paznokcie próbując się skupić np. na oglądaniu filmu, niekiedy nawet bujam się na krześle chociaż nie leci w tle żadna piosenka, że nienawidzę jak mi dokucza metka na mojej ładnej bluzce i poprawiam ją z 1000 razy, bo nie chcę jej tak szybko usuwać, że praktycznie nie mam znajomych, a od dziecka zawsze bawiłem się w pojedynkę, miałem i cały czas mam swoje pasje, które bardziej można uznać za uzależnienie niż zwykłe hobby, lubię, a wręcz uwielbiam wykonywać różne rzeczy perfekcyjnie oraz w taki sam sposób, w dzieciństwie zamiast czytać książki dla dzieci siedziałem z nosem w encyklopedii kosmosu oraz studiowałem kodeks drogowy (nie mając nawet karty rowerowej) zapamiętując oznaczenia wszystkich znaków drogowych.
Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać, o mojej wybredności co do jedzenia, o braku empatii, o wstręcie do poszczególnych zapachów lub brakiem entuzjazmu (wręcz złość) na niezapowiedziane wizyty znajomych oraz drastyczne zmiany w moich planach.
Od zawsze byłem odludkiem, frajerem oraz nerdem. Można powiedzieć, że nie za bardzo lubiłem ludzi. Było mi z tym dobrze do momentu, w którym nie wszedłem w dorosłość i nie musiałem być bardziej wystawiony na kontakt z drugą osobą. Mowa tutaj oczywiście o podjęciu pierwszej pracy zarobkowej. Nie chcę się rozpisywać na temat szkoły, ponieważ był to dla mnie horror oraz droga przez mękę.
Pracując na etacie dosłownie czułem jak z biegiem lat się wypalam, a podpowiem, że pracowałem w małej firmie w zawodzie informatyka, którego się wyuczyłem za czasów szkolnych. Otaczający mnie ludzie zaczęli mnie powoli wykańczać i koniec końców postanowiłem się zwolnić, bo byłem na skraju załamania nerwowego. A niby to taka fajna praca dla introwertyka, co nie?
Nie ukrywam, ale jakby nie patrzeć, to przeżywałem już wiele stanów depresyjnych i wiele razy musiałem już wychodzić z "bagna". Cudem nie targnąłem się na swoje życie, bo myślałem o śmierci już od czasów gimnazjum. Dobra, mniejsza z tym, bo żyję i mam się całkiem dobrze ostatnio.
Odpowiedź na całe moje doczesne dziwactwo dotarła do mnie około rok temu, kiedy to dowiedziałem się, że cierpię na autyzm. Tak, dokładnie w wieku 29 lat otrzymałem taką diagnozę. Oczywiście jest to lekka odmiana autyzmu, zwana jeszcze nie tak dawno Zespołem Aspergera.
Jestem w miarę zaradny życiowo, prawo jazdy zdałem za pierwszym razem i uwielbiam kierować samochodem, nauki szkolne ukończyłem, może nie wybitnie ale z całkiem przyzwoitą średnią, umiem o siebie zadbać i samodzielnie dokonywać decyzji życiowych. Przepracowałem na etacie ponad 8 lat, a obecnie rozwijam własną działalność gospodarczą. Największy problem mam jednak z ludźmi oraz przede wszystkim z poszukiwaniem drugiej połówki, bo na tym straciłem najwięcej czasu i nic poza kolejną depresją tym nie zyskałem.
Dlaczego piszę to wszystko na tym forum?
Ponieważ jeszcze rok temu myślałem, że jestem tylko dziwniejszym introwertykiem i nie wiedziałem dlaczego tak bardzo się wyróżniam w społeczeństwie.
Skoro mojej osobie taka diagnoza pomogła i stała się poniekąd wybawieniem, bo w końcu zrozumiałem siebie, to osobie, która miała lub ma problemy podobne do moich, również może to pomóc.
Przy okazji chciałem również szerzyć informacje na temat autyzmu oraz fakt, że nie wszystkie autystyczne osoby są takie jak Sheldon Cooper z "Teorii wielkiego podrywu", jak Sam z serialu Netflixa pt. "Atypowy" lub główny bohater z filmu "Rain Man". Każdy jest inny oraz posiada inne cechy. Nie każdy również daje po sobie poznać, że jest "jakiś inny", w sensie nie da się tego rozpoznać po wyglądzie zewnętrznym.
Niektóre osoby niczym się nie odróżniają w tłumie od innych i nie można komuś zarzucić, że "nie wyglądasz jakbyś miał autyzm". Jest to bardzo bliźniacze do problemów z depresją. Najczęściej osoba z depresją również niczym nie odróżnia się od innej, zwykłej, zdrowej osoby. Ludzie doskonale potrafią maskować swoje problemy.
Za czasów szkolnych otrzymałem tylko diagnozę dysleksji, dysgrafii oraz dysortografii oraz byłem podejrzewany o obecność ADHD.
W tej chwili wiem, że jestem introwertyczną osobą ze spektrum autyzmu z diagnozą ADHD/ADD, lękiem społecznym oraz dysleksją i dopiero teraz czuję się w 100% sobą i doskonale rozumiem moje potrzeby.
Od zawsze mi się wydawało, że po prostu za mało się staram, że za mało pracuję nad sobą, bo patrząc na innych ludzi, im wiele rzeczy przychodziło dużo bardziej naturalnie oraz wykonywały czynności dużo swobodniej, nawet jeżeli byli postrzegani jako introwertycy.
Wiem również, że skoro jestem mężczyzną, to idealnie wpasowuję się w kryterium, że 3/4 diagnoz otrzymuje właśnie płeć męska, jednakże wiele kobiet również ma problemy podobne do moich, ale od zawsze była w stanie lepiej się z tym "maskować" i nie mieć możliwości diagnozy.
Podkreślę jeszcze raz: 29 lat czekałem na tę odpowiedź.
Od siebie zostawiam na koniec link do dobrego testu w celu wstępnej diagnozy spektrum autyzmu:
[url]http://www.rdos.net/pl/[/url] - coś nie chce mi linkowanie zadziałać poprawnie, więc jak coś to w Google można wstukać frazę: "aspie quiz"
Moj wynik:
