Wiele dróg i jedno życie

Tutaj możemy zadać pytanie dotyczące konkretnego problemu związanego mniej lub bardziej z introwertyzmem naszym lub innych, poprosić o pomoc, rady, wskazówki.
Awatar użytkownika
Polan
Intromajster
Posty: 472
Rejestracja: 16 lip 2014, 11:24
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: Polan »

Trochę chaotycznie ale się wypowiem, bo podobny problem rozkminiałem ostatnio i w sumie nie pierwszy raz.

W skrócie moja sytuacja, dla kontekstu tego co będzie dalej. W pracy dużo rzeczy szło w coraz gorszym kierunku, frustracja, niechęć i brak motywacji narastały. I tak po pól roku kminienia, stwierdziłem że ryzyko trzeba podjąć i akurat jutro mam ostatni dzień w pracy, a potem idę w wielkie nieznane.

Teraz z perspektywy czasu spędzonego na ustaleniu czy chcę to zrobić, z rozmów z ludźmi którzy mieli podobne przemyślenia i tego co mnie czeka, mogę powiedzieć tyle. Frustracja to bardzo dobry motywator do zmian. Życie póki technologia nas nie zaskoczy, jest jedno i do tego dosyć krótkie. O ile nie ma czegoś nie do pokonania, ale tak naprawdę, nie powinniśmy się godzić na utknięcie na etapie życia które nas nie zadowala. Zawsze trzeba mieć jakiś cel, który przynajmniej w wyobraźni będzie czymś lepszym.
Oczywiście zmiany w życiu to ryzyko, podróż w nieznane i straty finansowe czy emocjonalne, ale często po prostu trzeba to podjąć. Inaczej się nie da, cud się raczej nie zdarzy, nie przyjdzie ktoś i za nas tego nie zrobi, nie obarczając nas nawet minimalnym ryzykiem. Mi gdy w takich trudnych sytuacjach pomaga rozmowa z kimś, choćby i miał być jak gumowa kaczuszka. A gdy się zbierze już dość myśli, zadaję sobie pytania, by wszystkie te przemyślenia zebrać do kupy, uformować w jakąś logiczną całość i tak iteracyjnie, parę razy by wykuć coś zdatnego do użytku.

W tej sytuacji pytania pomocnicze:
  • Co się stanie jeśli zmiana się nie uda? Czy w razie czego masz gdzie wrócić wylizać rany, mając dodatkowe doświadczenia na przyszłość?
    Czy jest groźba by było znacznie gorzej?
  • Jaki jest wariant neutralny, czy w najgorszym wypadku wracasz do punktu wyjścia po prostu cofając się po parę tygodni/miesięcy?
  • A co jak się uda? Nawet minimalna zmiana na lepsze, jest często warta zachodu.
Ryzyko w życiu trzeba oswoić i nauczyć się brać na klatę, by dojść do jakiejś satysfakcji z życia i dopiero wtedy, móc sobie odpuścić. Bez tego człowiek drepcze w miejscu, dławiąc się właśnie takimi myślami "zrobić to czy nie zrobić". Aczkolwiek łatwo powiedzieć zrób to od tak, po prostu. Zacznij się nastawiać, dzień po dniu ku myśli że tak trzeba i któregoś dnia w końcu neurony w mózgu się na tyle poprzestawiają, że obudzisz się z myślą "tak trzeba!". I wtedy będzie to ogromna ulga że decyzja podjęta. Może nawet radość z nowego, nieznanego poczujesz, zamiast strachu.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: highwind »

Jedno z odwiecznych pytań, na które nikt nie zna uniwersalnej odpowiedzi, bo ta po prostu nie istnieje, ponieważ ludzie są różni.

Czułem kiedyś przewlekłą presję w związku z perspektywą zakupu mieszkania. A z drugiej strony obawę przed potencjalnie nieudaną inwestycją życiowych oszczędności. Skończyło się na tym, że odpuściłem. Postanowiłem, że za dużo niepotrzebnych nerwów mnie to kosztuje. Podjąłem decyzję, że pasuję, odpuszczam sobie tą pogoń, mogę zapłacić więcej na rzecz mojego mentalnego dobrobytu. Z zewnątrz postronnym chyba wydawało się, że się po prostu poddałem w tej kwestii, natomiast z mojej perspektywy był to świadomy i przemyślany wybór.

Moja siostra aktualnie boryka się z następstwami inwestycji w nieudany biznes. Stracone kilka lat życia, udupione kilkaset tysięcy złotych (na szczęście głównie po stronie inwestorów, ale zawsze), masa stresu, nerwów, zepsutego zdrowia. A na początku całej tej przygody myślała, że złapała boga za nogi. Nie wiem, czy jej wstyd, ale ludzie nie wytykają jej bynajmniej palcami jako tej przegranej. Raczej jako tą, która podjęła się wielkiego wyzwania, a teraz trzeba ją wspierać, bo się nie udało. Czy żałuje? Myślę, że bardzo. No ale co zrobisz Bożenko? Nic nie zrobisz.
świnia_z_marsa

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: świnia_z_marsa »

Motorem do działania dla mnie była i jest chęć rozwoju... kiedy się bałam coś zrobić, wyliczałam wszystkie plusy i sprawdzałam, czy to wystarczy, abym podjęła kroki do zmiany. Z gatunku czarnego humoru ostatnio do zmian w moim życiu przyczyniła się czyjaś decyzja - zwolniono mnie z pracy. Prędzej kiełkowała we mnie frustracja, że tkwię w czymś, co mnie nie zadowala i mało robiłam, aby to zmienić albo bałam się destabilizacji finansowej, wiedząc, że muszę sobie sama radzić i nikt mi nie pomoże. Dzisiaj w myślach dziękuję mojej pracodawczyni, że podjęła za mnie decyzję, pomimo początkowego urazu i poczucia bycia oszukaną. Zostałam postawiona niejako pod ścianą i wyklarowało mi się rozwiązanie. Kiedyś bardzo zwracałam uwagę na to, co ktoś o mnie myśli, jak powinnam się zachować, co zrobić, czego nie robić. Z czasem zauważyłam, że ludzie tak zajęci są swoimi sprawami, że mało ich obchodzi czyjeś zachowanie... mogą sobie coś pogadać pod nosem, a "5 minut" później wpadają w wir własnych trosk i zapominają, a nawet jak nie zapominają to nie czują się "alfą i omegą" aby oczerniać innych za potknięcia, które przecież sami popełniają. To działa w obie strony, jeżeli samemu nie ocenia się pochopnie innych, dostajemy podobne reakcje. Co się dzieje, jak zrobisz coś źle ??? Świat się zawali ?? Można się nauczyć współczuć sobie, pomyśleć, że chcesz osiągnąć jakiś cel dla siebie, a tym samym wpisane jest w to popełnianie błędów. W następnym kroku może być lepiej, jeżeli tylko nie będziesz sama siebie "psychicznie" podcinać, a wręcz przeciwnie - np. nagradzać siebie za podjęte kroki. We własnych poszukiwaniach straciłam masę czasu, sporo pieniędzy, ale rozumiem powoli, że takie po prostu jest życie, ryzykujesz coś masz, nie ryzykujesz masz frustracje "że nic nie masz".
Awatar użytkownika
bartek93
Ambiwertyk
Posty: 320
Rejestracja: 15 kwie 2018, 22:29
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ENxP
Lokalizacja: Okolice Siedlec

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: bartek93 »

Introja pisze: 30 lip 2019, 18:05 byliście może w podobnym martwym punkcie w swoim życiu i jak udało wam się z niego wyjść?
W sumie to chyba byłem w takim martwym punkcie. Pomogły wizyty u psycholog, to forum i kilka innych rzeczy, dzięki którym poznałem i zrozumiałem swoją osobowość, a także zdrowy kontakt z fajnymi ludźmi, których poznałem po drodze. To wszystko sprawiło, że przestałem się przejmować niektórymi opiniami na swój temat, które wcześniej mnie paraliżowały i od razu poczułem się lżej. Owszem, jest jeszcze kilka kwestii, które chciałbym poprawić, ale mam spoko pracę, w której zarabiam tyle, ile mi potrzeba i planuję realizację choć części swoich marzeń. No i szukam miłości, bo to jest dla mnie zdecydowanie ważniejsze niż jakiekolwiek dobra materialne :wink:
I breathe the air of my beliefs
ENFP 962(171) sp/so
Awatar użytkownika
Radkosky
Intronek
Posty: 37
Rejestracja: 27 mar 2019, 23:18
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: Radkosky »

Introja pisze: 30 lip 2019, 18:05 ...czy byliście może w podobnym martwym punkcie w swoim życiu i jak udało wam się z niego wyjść?
Właśnie jestem w tej chwili, w takim miejscu i sytuacji w swoim życiu. :/ Nie wiem co robić dalej, boje się stagnacji a jednocześnie boję się zmian
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: wydra »

Oczywiście, też tak miałam, strasznie spędzało mi to sen z powiek, również czułam się jak w klatce. Nie mogłam odpocząć, uprawiać hobby czy spotykać się ze znajomymi, bo ciągle dany problem wisiał nade mną, a ja miałam przeświadczenie, że najpierw powinnam podjąć decyzję, a dopiero później "się bawić", tylko że... nie potrafiłam. Obracałam go w głowie na tysiąc sposobów, próbowałam analizować wszystkie "za" i "przeciw" oraz każdą możliwą konsekwencję, zamartwiałam się strasznie. Doszło do tego natychmiastowe zmęczenie i ból głowy, jak tylko znowu siadałam do problemu.
Zajęło mi dużo czasu uświadomienie sobie kilku spraw.
Introja pisze: 30 lip 2019, 18:05 chodzi o obranie drogi w życiu, takiej która da mi satysfakcję i stabilizację.
Pierwsza dotyczy tego, że jest to niemożliwe.
Dziękuję. THE END *schodzi ze sceny*

Też myślałam, że gdzieś tam jest ta WŁAŚCIWA ścieżka, ta WŁAŚCIWA odpowiedź, a ja po prostu muszę na nią wpaść, muszę ją dostrzec. Że gdzieś tam musi być jakiś szczegół, którego nie widzę, ale który przeważy szalę i pokaże mi ze 100% pewnością, że o, to jest TA opcja.

Więc pierwsza rzecz jest taka, że wybór przed którym stoisz prawdopodobnie nie ma tego "dobrego" i "złego" wariantu. Uświadomienie sobie tego bardzo mi pomogło, bo zrzuciło ze mnie ciężar szukania tej jedynej, dobrej i właściwej odpowiedzi.
Może kiedyś tak było, że podejmowało się decyzje, np. o pozostaniu na wsi/przeprowadzce do miasta, studiach/pracy, wyjściu za mąż i nie było już od tego wyjścia, całkowicie determinowało to całą resztę życia. Ale teraz przeprowadzać można się wielokrotnie, pójść na studia zawsze, rozwodów też jest sporo. Chodzi mi o to, że decyzja, którą teraz podejmiesz, biorąc pod uwagę obecne czasy, nie jest tak wiążąca, jak by się wydawało. Możesz ją zmienić w przyszłości. Ma prawo coś ci się nie spodobać na tej ścieżce, którą obierzesz. I, szczerze mówiąc, najprawdopodobniej tak się stanie, ponieważ nawet najwspanialsza praca z czasem nuży itp.

I tak dochodzimy do drugiej rzeczy. Przestałam podejmować decyzje w perspektywie całego życia. To, że przyjmę propozycję takiej pracy, nie znaczy, że będę na nią skazana do emerytury. Itp. W ten sposób ważne stało się dla mnie to, co czuję, myślę i chcę w tej chwili, w teraźniejszości. Teraz mogę chcieć pracować z ludźmi, za jakiś czas nie, a potem znowu tak. My, jako ludzie, się zmieniamy, porzucamy stare zainteresowania i podłapujemy nowe, odkrywamy nasze kolejne mocne i słabe strony, zawody zanikają i powstają. Przez rok naprawdę wiele może się zmienić.

Trzecia, to wyrozumiałość w stosunku do siebie. Czasami patrzymy w przeszłość i wyrzucamy sobie, że powinniśmy podjąć inną decyzję. Tylko, że w tamtej chwili, nie wiedzieliśmy tego, co wiemy teraz, a ponadto byliśmy w takim, a nie innym momencie naszego życia. Wtedy to była najlepsza decyzja, na jaką było nas stać. Jedyne co możemy teraz zrobić, to wyciągać wnioski.
W przyszłości tak samo będziesz patrzyła na obecny wybór. Jeżeli okaże się pomyślny, nie będzie problemu, ale jeśli okaże się średni, to dobrze sobie dać takie rozgrzeszenie, bo cholera, starałaś się. Ponadto w ten czy inny sposób doprowadził Cię do kolejnego etapu w Twoim życiu, dał Ci jakieś nowe spostrzeżenia i umiejętności.

Czwarta. Ludzie często mi mówili "daj sobie czas". Bardzo mnie to irytowało, bo czułam, że strwoniłam już go wystarczająco wiele. Ale faktycznie, jakaś opcja może pojawić się po dłuższym czasie, miesiącach nawet (u mnie po półtora roku). To, że teraz tak ciężko podjąć Ci decyzję może oznaczać, że wszystkie opcje mają coś, co Ci mocno przeszkadza. Także pamiętaj, że jeszcze nie jedne drzwi się otworzą, nie jeden zbieg okoliczności przydarzy. Do Ciebie należy decyzja czy w międzyczasie będziesz czekać, czy działać, ale wolę tą drugą opcję. Mocno zwiększa szansę na znalezienie nowych możliwości.

Jeśli chodzi o ludzi, którzy by Cię oceniali... Raczej każdy ma swoje życie i myśli o sobie. Jasne, że mogą powiedzieć Ci kilka przykrych słów, ale oni nie mogą wejść w Twoje buty, nie widzą sytuacji Twoimi oczami. Czasami jest też tak, że innym wydaje się, że Twoje życie jest lepsze, bardziej uporządkowane i szczęśliwsze, niż Tobie się wydaje. Widzą jakiś sukces, który dla Ciebie jest jest taki duży czy ważny, albo nie widzą ile wysiłku Cię kosztował. Także nie przejmowałabym się tak innymi. Zawsze ktoś będzie miał lepiej lub gorzej od Ciebie i na pewno znajdziesz ludzi, którzy będą mieli podobną sytuację, z którymi będziesz mogła pogadać i spędzić czas.

I ostatnia rzecz, najprawdopodobniej podołasz temu wyzwaniu, cokolwiek by to nie było. Nawet jak coś nie wyjdzie, to nie jest to koniec świata. W najgorszym przypadku nieprzyjemne zdarzenia dadzą Ci naukę na przyszłość, zobaczysz na jak wiele Cię stać i na co trzeba zwracać uwagę, żeby już się przydarzyły.

Jeśli chciałabyś pogadać na privie, to zapraszam :)
Awatar użytkownika
wydra
Introwertyk
Posty: 91
Rejestracja: 09 mar 2017, 19:04
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: wydra »

Introja, bardzo się cieszę, że mogłam trochę pomóc, szczególnie, że z radami różnie bywa, coś co dla nas jest pomocne, dla innej osoby może nie być. No i rozpisałam się tak, bo w sumie chciałabym, że ktoś mi to wszystko powiedział te dwa lata temu :D Ale chyba do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojść samemu, żeby uwierzyć.
Pamiętaj, że niefajne momenty przytrafiają się każdemu z nas. A po nich następują fajne i tak to się przeplata ;)
Awatar użytkownika
jubei
Intromajster
Posty: 527
Rejestracja: 22 lut 2008, 11:27
Płeć: mężczyzna

Re: Wiele dróg i jedno życie

Post autor: jubei »

Po prostu działaj.
"Life is so unnecessary"
ODPOWIEDZ