Patrycjusz pisze: ↑07 sty 2024, 18:41
Bardzo rzadko - najczęściej ta konfrontacja dąży do utwierdzenia stron przeciwnych na swoich własnych stanowiskach. Tak jest przede wszystkim w polityce, ale nie tylko - wszędzie tam, gdzie da się wyodrębnić dwa skrajne "obozy".
Na krótką metę to faktycznie tak dzieje się najczęściej. Jednak patrząc w dłuższej perspektywie te nowości, które sprawdziły się w praktyce są przyjmowane, a te które okazały się dysfunkcjonalne odrzucane.
Jednak jest i bardziej osobisty wymiar tego konfliktu, gdy dwie osoby mieszkają pod jednym dachem i jedna z nich jest nowatorem, a druga tradycjonalistą. I wtedy kompromis jest koniecznością, gdy chce się żyć razem.
Również i wewnątrz każdego człowieka toczy się nieustanny spór między tradycjonalistą i nowatorem, którego ostatecznym rozstrzygnięciem jest podjęcie decyzji, oby jak najbliższej złotego środka.
Etyka, jako jeden z działów filozofii, powstała dawno temu w starożytności.
Pod tą nazwą faktycznie tak jest. Jednak nie wyłoniła się z próżni.
Ja tu miałem na myśli etyczny sposób postępowania, który towarzyszy człowiekowi od samego początku jego istnienia.
Prawdopodobnie na początku niewiele różnił się od zwierząt, a z czasem rozwijał się i wreszcie na pewnym etapie został ujęty w pewien system reguł znanych i cenionych do dziś.
Do tej pory tym uprawiającym dyscyplinę filozoficzną nie udało się ustalić, które zasady na pewno są dobre, a które złe. Przyczyna jest jedna - nie da się tego zrobić. Można być utylitarystą i mieć gdzieś losy pojedynczej jednostki, a można być zorientowanym tylko i wyłącznie na interes indywidualny, a więc siłą rzeczy, głównie swój własny.
Jak najbardziej. Niestety tak właśnie jest,
Co z grupami, których istnienia nie da się zaprzeczyć, a które funkcjonują właśnie dzięki temu, że głównie łamią prawo i inne zasady? Tam "dobre" oznacza "zgodnie z regułami", jakiekolwiek by nie były. Tak jest wszędzie, czy to na uczelniach, czy w pracy konwencjonalnej, gdzie "dobre" oznacza "według regulaminu uczelni / prawa pracy", niezależnie od tego, czy jest to dobre etycznie. Każda instytucja i korporacja broni tylko i wyłącznie samej siebie. Nie ma więc czegoś takiego, jak ogólnie przyjęta etykieta, według której chciałoby się zachowywać.
Pełna zgoda właśnie to chciałem wyrazić.
Jeszcze inaczej - kiedy istnieje solidny, szczegółowy regulamin, łatwo ustalić winowajcę - czyli osobę, która tylko i wyłącznie go nie przestrzega, łamie jakieś jego punkty. To nie ma nic wspólnego ani z etyką, ani nawet ze zwykłymi, spisanymi na papierze prawami człowieka.
Czasem ma, a czasem nie ma zależy jaki ten regulamin jest i czy osoba, która go egzekwuje robi to należycie.
Ale jak nie ma żadnego, to obowiązuje prawo silniejszego.
Szczerze mówiąc o tym regulaminie to napisałem w kontekście mojego odejście przed kilku dniami z jednego artystycznego forum internetowego na którym pisałem przez 1,5 roku. Tam są tylko szczątkowe reguły i prawie żadnej moderacji. Rezultat tego jest taki, iż pojawia się wiele hejtu i chamstwa, co powoduje, iż wrażliwsze osoby tego nie wytrzymują i zostają sami twardziele.
A przecież artyści, w dużej części, to wrażliwi ludzie, mniejsza o to, czy profesjonaliści, czy amatorzy i należałoby im stworzyć harmonijną przestrzeń rozwoju, przy zachowaniu swobody twórczej bez nadmiernej cenzury wypowiedzi. Czyli jak zwykle potrzebna jest równowaga.
Zauważyłem, że odwoływanie się do tych drugich w sytuacjach, kiedy osobisty wybór stoi w sprzeczności z tymi "regulaminami", nie za bardzo działa.
Pewnie. Ja też. W przypadku forum internetowego, to decyzja administratora jest nieodwołalna.