Kiedyś - kiedyś było takie piękne słowo (piękne w moim odczuciu): rzemieślnik (rzemieślniczy, rzemiosło). Żadne zapożyczenie! Nasze, rodzime, piękna zbitka -rz i -ś typowa dla kraju nad Wisłą. Dziś w dobie zapożyczeń z angielskiego (event zamiast wydarzenia) i uwznioślania (apartament zamiast mieszkania) idące w zapomnienie.
Przy czym budowlanka to jak najbardziej ciekawe zagadnienie! Ludzie zachwycają się białym kwadratem na białym tle nie zdając sobie sprawy z tego że tak naprawdę czym jest dom? Budynek? Otóż rzeźbą bryły sześcianu (w gruncie rzeczy kwadratem) z gliny, betonu i drewna, na tle innych sześcianów (innych budynków, też kwadratów) wykonanych z tych samych przecież materiałów. Ha-ha! En garde.
A tak na serio to kiedyś będąc w Gdańsku zboczyłem i wszedłem chyba do Muzeum Ratusza (chyba na 100% bo znalazłem nawet zdjęcie). Tam na ekspozycji mają niby niepozorną rzecz bo schody. Wykonane metodą rekonstrukcji (połowa jest zrobiona dziś, a połowa to oryginalne elementy zachowane po pożarze miasta w 1945 r.). Tego na zdjęciu nie widać ale to są piękne dębowe schody, ręcznie zdobione drzeworytami i rzeźbami świętych w szczeblach. A XVII wiecznym autorem tego dzieła był mistrz ciesielski i jego czeladnicy (w gruncie rzeczy, po prostu ówczesny majster).
https://lh4.googleusercontent.com/-1Ihf ... 2691_1.JPG
Miszka pisze: ↑07 gru 2019, 16:54 Mnie też nie, ale czy kiedyś było inaczej? Oczywiście, byli artyści "odkryci" po śmierci, ale czy przypadkiem całkiem sporo z nich nie żyło na dworach i czerpało solidny hajs za swoje dzieła? Przecież sporo obrazów które podziwiamy w muzeach to właśnie portrety malowane na zamówienie, za rzeźby świętych czy freski też najczęściej ktoś odpowiednio płacił.
Poprzez chałturę i granie do kotleta miałem na myśli wykonywanie roboty poniżej ich kwalifikacji. Jeśli za cechę bycia artystą uznamy doskonalenie się i poszukiwanie własnego niepowtarzalnego stylu to przyklejanie bananów na ścianę zapewne tym nie jest. Martwą naturę rysowano od zarania dziejów i jest to najbardziej zwyczajny, i nudny do zobrazowania obiekt na świecie. U moich dziadków na ścianie wisiała martwa natura. Kosz pomarańczy na tle sycylijskiej plaży.Introja pisze: ↑07 gru 2019, 17:22 Edit: chyba, że chodzi, że ci nadworni też czasem odstawiali byle co i ktoś za to płacił dużo, ze względu na nazwisko, ale nie wiem, nie znam historii sztuki na tyle by jakiś przypadek wymienić, w każdym razie na pewno aż takie byle co jak banan to nie było, bo chyba byłoby o tym bardziej głośno w historii
Natomiast kosztem posiadania własnego niepowtarzalnego stylu jest bycie niezrozumianym przez otoczenie, brak zleceń, burczenie w brzuchu i jedna para butów na cały rok. Stąd jakoś to trzeba wypośrodkować: własny styl ale tworzenie też czegoś co znajdzie uznanie wśród szerszego grona odbiorców.
A o freskach słyszałem tylko to, że były one robione w głównej mierze przez uczniów a mistrz robił tylko detale ewentualnie główne elementy obrazu. Taka robótka na pół gwizdka.
Patha, to pornografia (względnie erotyka). Pośladki to bardzo popularny fetysz, to oczywiste, a uryna (to może się wydawać nieprawdopodobne) też ma swoich sympatyków. Nie wiem czy w tym wypadku można (albo czy należy) doszukiwać się jakiś wartości, to tylko i wyłącznie pierwotne instynkty: ekshibicjonizm i podglądactwo. Ludzie tworzyli takie obrazy od zawsze, od malowideł naskalnych po czasy współczesne mamy penisy, wulgaryzmy i sceny kopulacji. Nie wiem, być może przedłużenie libido twórcy albo wprost przeciwnie danie znać, że chciałby, a z jakiegoś powodu nie może. Ciekawe natomiast mi się wydaje to kiedy pornografia (względnie erotyka) przestaje być tą pornografią (względnie erotyką) a zaczyna być sztuką pornograficzną (względnie sztuką erotyczną).