Nie umiem mieszkać z partnerem
: 15 gru 2019, 13:37
Cześć, jestem tu nowa. Jestem już grubo po 30stcę, mam partnera z którym mieszkam. Mój problem polega na tym, że źle się czuję dzieląc przestrzeń na co dzień z jakąś inną osobą. Partnera kocham, jest dla mnie bardzo wązny, pomógł mi wydostać się z toksycznego domu rodzinnego ( ściślej od mega nadopiekuńczej i chcącej mną rządzić matki). Partner jest dla mnie bardzo dobry, wyrozumiały, zna moją konstrukcję psychiczną i wie, że potrzebuję bycia w odosobnieniu w dużych ilościach, mam własny pokój u niego, gdzie mogę się schować i zająć sobą, swoim hobby, czytaniem, czymkolwiek zechcę. Partner zaakceptował tę moją "przypadłość" i stara się szanować moje granice. Jednak ja czuję że to wszystko to jest jak kropla w morzu moich potrzeb bycia w samotności. Przeszkadza mi wszystko: zagadywanie mnie kiedy jestem w trakcie czytania gazety, stukanie palcami o blat kiedy potrzebuję ciszy, ciągłe pytania o czym myślisz, dla czego jesteś zamyślona, generanie przeszkadza mi sama obecność drugiej osoby non stop, nawet jeżeli ta osoba to ktoś bardzo dla mnie dobry i kochany.
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby wynająć sobie jakąś kawalerkę i jedynie się spotykać, wracając zawsze do swojej włąsnej światyni. Niestety nie stać mnie i prawdopodobnie nigdy nie będzie mnie stać na taki luksus, no chyba że pójdę do pracy do ludzi, ale wtedy jaki to ma sens jak i tak nie będę sama tylko będę musiała spędzać dnie z ludźmi z pracy lub z klientami (w tej chwili pracuję zdalnie ale zarabiam bardzo mało).
Poradźcie co można z tym zrobić? Obawiam się, że to już nie jest zwykły introwertyzm a jakaś choroba:( Przecież chyba normalnym ludziom nie przeszkadzają takie rzeczy, to normalne, że jak się mieszka razem to się żyje we wspólnocie. No i normalni ludzie pracują wśród ludzi a ja w takiej pracy z ludźmi wytrzymuję góra kilka miesięcy i potem jak rzucę taką pracę to odsypiam dosłownie po miesiąc nieraz spania po 13 godzin, bo tak jestem wypompowana taką pracą z ludźmi.
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby wynająć sobie jakąś kawalerkę i jedynie się spotykać, wracając zawsze do swojej włąsnej światyni. Niestety nie stać mnie i prawdopodobnie nigdy nie będzie mnie stać na taki luksus, no chyba że pójdę do pracy do ludzi, ale wtedy jaki to ma sens jak i tak nie będę sama tylko będę musiała spędzać dnie z ludźmi z pracy lub z klientami (w tej chwili pracuję zdalnie ale zarabiam bardzo mało).
Poradźcie co można z tym zrobić? Obawiam się, że to już nie jest zwykły introwertyzm a jakaś choroba:( Przecież chyba normalnym ludziom nie przeszkadzają takie rzeczy, to normalne, że jak się mieszka razem to się żyje we wspólnocie. No i normalni ludzie pracują wśród ludzi a ja w takiej pracy z ludźmi wytrzymuję góra kilka miesięcy i potem jak rzucę taką pracę to odsypiam dosłownie po miesiąc nieraz spania po 13 godzin, bo tak jestem wypompowana taką pracą z ludźmi.