~ O wow, ktoś ma podobnie do mnie
~
"Jakie masz hobby?" to jedno z najmniej lubianych przeze mnie pytań, bo nigdy nie wiem co odpowiedzieć. Zawsze doprowadza mnie też do głębszych przemyśleń na temat własnego życia i niekiedy powoduje poczucie beznadziejności. Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Czuję, że wiele rzeczy mnie interesuje, jednak w żadnej z nich nie jestem dobra, a jak już jestem w czymś dobra to zwykle relacja jest słodko gorzka.
Wchodząc do mojego pokoju można by odnieść wrażenie, że interesuje mnie malarstwo, w właściwie każdym wolnym miejscu wisi jakiś obraz, choć ja widzę, że jeszcze kilka mniejszych dałoby się wcisnąć. Cztery zamalowane płótna stoją oparte o ścianę w korytarzu, wśród kilku jeszcze nie zamalowanych płócien. Jednak pierwszy rzut oka może dawać mylny obraz mnie. Żaden z tych obrazów nie powstał tylko z przyjemności malowania, wszystkie spotkały się z czujnym okiem profesora malarstwa na ASP. Szczęśliwie udało mi się trafić na osobę, która pozwalała malować co dusza zapragnie. Otaczające mnie obrazy cieszą moje oko i niejako dają ogromną satysfakcję z ich namalowania, chciałabym więcej namalować, jednak gdy w końcu rozstawiam sztalugę, farby, pędzle i wyciskam farby na paletę rozpoczyna się moja walka, genialne obrazy marzeń sennych zaczynają się zacierać z każdym pociągnięciem pędzla, mnie zalewa ogromna frustracja, bo widzę, że coś jest nie tak, nie udaje mi się uzyskać takiego koloru, czy takiego wrażenia jakie było w mojej głowie. Frustracja jest tym większa im większą mam chęć i wizję namalowania czegoś. Gdy jednak uda mi się uspokoić staram się zrobić cokolwiek akceptowalnego i po długim czasie potrafię polubić ten obraz, a chyba nie do końca o to chodzi w hobby, aby robić coś co się kocha i jednocześnie nienawidzi.
Czy lubię pracę w drewnie? Jasne że lubię, naprawdę sprawia mi sporo przyjemności, zapach drewna, dźwięk dłuta, jednostajne szlifowanie. Trudno mi się jednak za to zabrać, gdy jest to już tylko praca na własny rachunek, a nie zajęcia szkolne. Najbardziej nie lubię hałasu pił, budzą we mnie lęk, który mnie ogranicza, przy niektórych piłach udało mi się go już opanować np. pile włosowej, ale niektóre piły np. piła stołowa tarczowa budzą we mnie tak wielki lęk, że jak działa to nie podejdę do niej bliżej niż na metr. Często gdy myślę o jakiś projektach związanych z drewnem nie widzę innego sposobu jak tylko użycie piły i to mnie odrzuca od zrobienia czegokolwiek. Zresztą, czy można coś nazwać hobby jeśli się większość doświadczeń z drewnem związanych wyniosłam ze szkoły?
Przypatrując się dalej rzeczom jakie znajdują się w moim pokoju można pomyśleć, że lubię roślinki, choć w moim północnym pokoju raczej jest ich niewiele, bo staram się im znaleźć najlepsze miejsce na rozwój. Po domu jednak widać, że lubię roślinki, w niemal każdym pokoju coś mojego się znajdzie. Nie wszystkie udaje mi się hodować i niektóre umierają, na szczęście jest ich mniej niż więcej. Nie czuję jednak abym mogła to wpisać w CV jako hobby, gdyż moja najstarsza roślinka ma dopiero półtorej roku, a są takie okresy w moim życiu, że pamiętam jedynie o tym aby je podlewać. Na pewno rośliny to nie jest coś co zapełnia mi cały wolny czas, ale przynajmniej jest czymś moim i nie jest wyniesione ze szkoły.
Idąc dalej mogłabym powiedzieć, że lubię czytać, ale są takie miesiące w moim życiu, że książka jedyne co robi to stoi i się kurzy. A moja biblioteczka jest pełna takich książek, które nabyłam z myślą o tym, że kiedyś będę je musiała przeczytać. Gdyby też książki były z jednego gatunku, to mogłabym powiedzieć, że się interesuje np. fantastyką, ale tak nie jest. Mam 3 serie, które można pod fantastykę podciągnąć, kilka romansideł, kilka książek dla dzieci, kilka książek związanych z projektowaniem no i coraz więcej czytam książek które można by sklasyfikować jako rozwój osobisty i książki psychologiczne. Zawsze też znajdą się osoby, które czytają więcej i częściej.
W tym roku zaczęło mnie interesować kolarstwo szosowe, gdyż poznałam bliżej osobę, dla której jest to największe hobby. Można powiedzieć, że zaraziła mnie nieco miłością do dwóch kółek i teraz zakładam, że nawet gdyby jej zabrakło, moja chęć do jeżdżenia na rowerze by nie przeminęła jednak czy aby napewno? Wspólne wyjście na rower to dla mnie bardzo przyjemny czas, jednak zdarzają mi się samotne wyjazdy. Mam jednak taki wewnętrzny opór przed powiedzeniem komuś z zewnątrz, że lubię rowery, gdyż nie wiem czy mogę to już nazwać swoim hobby, czy jedynie naśladowaniem bliskiej mi osoby. Do tego chyba też należy dodać jeden mały szczegół, mój 10-letni rower na pewno nie jest rowerem szosowym, czeka mnie dopiero zakup pierwszej szosy, choć coraz więcej się dowiaduję w tym temacie.
Długo mogłabym wymieniać rzeczy, które lubię robić, jednak zwykle jest to jakiś okres, po którym następuje zainteresowanie czymś innym, może nie skrajnie różnym ale jednak. W głowie pomysłów pełno, ale gdy przychodzi chwila wolnego czasu możliwości jest tak wiele, że zdarza mi się nie robić nic, dosłownie zajmuje mnie patrzenie się w sufit albo na swoje własne ręce.
Dookoła mnie widzę ludzi, którzy mają jasno sprecyzowane hobby i cel w życiu do jakiego dążą, a ja czuję że wciąż jestem jedną wielką niewiadomą, zdobywającą coraz więcej różnych doświadczeń. Nie uważam tego za coś złego, jednocześnie nierzadko słyszę, że muszę sobie znaleźć hobby i strasznie mnie boli to, że takiego nie mam, jednego, albo kilku ale przynajmniej jasno sprecyzowanych.
Czasem gdy ktoś pyta jakie mam hobby, czuję w środku czarną dziurę i naprawdę nie wiem co mam odpowiedzieć, czy to co mnie zainteresowało ostatnio, czy to w czym już mam jakieś mniejsze sukcesy, ale nie robię tego regularnie, czy to co robię regularnie ale nikomu się tym nie chwalę jak spanie (uwielbiam spać, bo zawsze mi się coś śni), pamiętnikarstwo, oglądanie filmów i seriali.
Gdy pytam ludzi z mojego najbliższego otoczenia czym według nich się interesuję i co mogło by być moim hobby odpowiadają zgodnie, że ja nie mam hobby i że muszę je dopiero znaleźć