jubei pisze: 20 gru 2022, 1:47
Rozumiem z posta, że jesteś terapeutą?
Byłem formalnie terapeutą zajęciowym przez kilka lat, ale około 20 lat temu.
Prowadziłem grupy wsparcia, ale nie psychoterapię grupową, choć między tymi dwoma aktywnościami, aż tak dużej różnicy nie ma, jak niektórzy myślą.
Wiele tu zależy od umiejętności prowadzącego i składu uczestników. A może najbardziej od osobowości terapeuty i jego wrodzonych zdolności do pracy z grupami. A ta u mnie była dobra od dziecka. I wiedza też jest ważna, nie mówiąc o doświadczeniu

.
Są psychoterapeuci, którzy świetnie radzą sobie z terapią indywidualną, a zupełnie nie potrafią pracować z grupami i nigdy tego nie robią.
Są chyba dwie grupy ludzi, którzy przedstawiają wszystko nad spotykanie nowych ludzi i poznawanie ich cech. Ludzie, którzy dopiero chcą sobie wyrobić światopogląd (młodzi), oraz ..psychologowie?
Co mają z tego psychologowie? Zaspokojenie własnych pragnień, czy naukowy rozwój? To chyba nie przystaje do typowego profilu forumowicza. Stąd zaciekawienie i pytania.
Statystycznie rzecz ujmując to masz rację. Jednak u mnie z tym było trochę inaczej. Ja się urodziłem ekstrawertykiem (ENFP), a potem mój typ osobowości uległ zmianie na introwertyczny (ISTP).
Oprócz tego miałem wśród bliskiej rodziny dwóch psychoterapeutów (małżeństwo) w bloku obok. Oni mieli dzieci w moim wieku. Spędzałem u nich w domu mnóstwo czasu przez całe dzieciństwo. Tam przychodzili też inni psychoterapeuci. Dyskutowali, omawiali przypadki. Ja się przysłuchiwałem.
Bywałem też u nich często w szpitalu psychiatrycznym. Nawiązywałem kontakty z chorymi. Mój ojciec też tam, później pracował jako informatyk.
Miałem też innego wujka, który niedaleko mieszkał. Też psycholog, ale z zawodu terapeuta młodzieżowy w szkole specjalnej dla trudnej młodzieży. On też duuuuży wpływ na mnie miał.
Potem zainteresowałem się teorią psychologii, czytałem wiele książek i tak jest do dziś. Dla mnie psychologia to bardziej jest styl życia niż zawód, którego nie wykonuję, bo jestem niepełnosprawny na wózku z wielochorobowością i nie nadaję się do żadnej pracy zarobkowej. Co nie znaczy, że siedzę i się nudzę.
Dlaczego uważasz, że "Jeśli chodzi o mnie to spotykanie się dla poprawy zdrowia psychicznego jest jakąś motywacją." -
Skoro masz nadmiar energii, to dlaczego potrzebujesz motywacji do spotkań?
Bo teraz jestem skrajnym introwertykiem i najbardziej lubię być sam i zajmować się swoimi licznymi zainteresowaniami. Lubię też nawiązywać kontakty przez internet z nowymi osobami. Tak jak teraz z Tobą. I jest to obecnie dla mnie jedyna forma spotkania. To nie to samo co w realu, ale zawsze coś. Zdrowie i ból nie pozwala na więcej. A środki przeciwbólowe to też nie za często ze względu na skutki uboczne.
Gdyby mój stan zdrowia się polepszył mógłbym zostać psychoedukatorem. To jest takie dość swobodne zajęcie. Czasem się edukuje za darmo, a czasem coś zapłacą. Polega to na spotykaniu się z grupą osób np klasą w liceum. Na początek krótki wykładzik, a potem rozmowy, pytania, dyskusja. Jest w Polsce ogromna potrzeba takiej edukacji. Ale to nie tylko młodzież. Może to być policja, nauczyciele, pracownicy socjalni, różne grupy zawodowe. Czasem nawet korporacje opłacają takie zajęcia. Jak dla mnie to super.
Ja od dziecka lubiłem pomagać. W przedszkolu jako pierwszy nauczyłem się zawiązywać sznurówki od butów (mam zdolności manualne). I wiązałem potem wszystkim dzieciom. I tak mi już zostało na całe życie z tym bezinteresownym pomaganiem.
Reasumując napisałem to z myślą, przede wszystkim, o poprawie zdrowia psychicznego innych, a przy tej okazji i swojego.
Tu nie tyle chodzi motywację w ogólności, co o motywację do wyboru na co poświęcić swój czas.
Ja wstaje codziennie o 5:45, a idę spać o 23:30. I cały dzień mam zawsze mega zajęty, bo gdy się jest niepełnosprawnym to wszystko 5 razy tyle zajmuje, co zdrowym .
Chodzi bardziej o odejście od problemów pacjentów, lub czy psycholodzy też mają niedobory kontaktów z ... nie klientami i nie pracownikami a ze zwykłymi ludźmi
Jak najbardziej mają. Szczególnie, gdy są pracoholikami. A jeśli ktoś uwielbia swój zawód, to trudno wytyczyć granicę. Bardzo trudno, szczególnie, gdy ktoś udostępnia prywatny telefon pacjentom tak jak ja robiłem. I dzwonią przez całą dobę. Budzą w nocy. Ale czasem przyjęcie takiego telefonu może komuś uratować życie. Uchronić przed samobójstwem.
Długo, by można o tym.
Ale wydaje mi się, że poznanie kompletnie obcej osoby nie zmienia poglądów, to raczej mit. Chyba, że ktoś po prostu jest podatny na sugestie.
Tu też wiele zależy od wieku. U młodych może zmienić po pewnym czasie kontaktu.
Im, kto starszy tym mniej.
I tak jak piszesz typ osobowości też ma znaczenie.
