Po pierwsze, to cześć wszystkim:) To mój pierwszy post tutaj, a nigdzie nie widzę działu, gdzie mógłbym sie przedstawić.paranoik pisze:Sprzedawca jawi mi się właśnie jako jeden z najgorszych możliwych zawodów dla introwertyka, a przynajmniej dla mnie. Ciągły kontakt z ludźmi i niemal za każdym razem stresowa sytuacja, że coś może nie wyjść, że klient będzie miał jakieś pretensje itd. Ja to bym chyba nawet reszty nie potrafił wydać z całego tego roztrzęsienia.
Święte słowa, paranoik. Ja miałem dwie okazje, żeby zostać sprzedawcą. Pierwszą, kiedy zadzwonił do mnie facet z agencji pracy tymczasowej - okazało się, że chcą mnie na kasjera w hipermarkecie. Nie będę się rozpisywał o przyuczaniu nowych ludzi, bo to woła o pomstę do nieba, ale powiem ci, że kiedy już faktycznie usiadłem za kasą i miałem wydawać resztę, to ze stresu non stop trzęsły mi się ręce. Na dodatek wolę robić wszystko na spokojnie, przez co strasznie wolno kasowałem - kasjerka, która mnie 'przyuczała' po 5 klientach powiedziała, żebym oddał stery w jej ręce. Starałem się robić to szybko, ale po prostu nie potrafiłem. I ciągle ten stres przy kolejnym kliencie, czy się do ciebie przypieprzy, że on nie ma czasu, żebym się streszczał (akurat mi się jedna taka babka trafiła. Kobieta, która była ze mną przy kasie ją przepraszała, bo ja się dopiero uczę). Kiedy się przyglądałem, jak pracuje moja niedoszła koleżanka (bo na tym polegają lekcje z cyklu 'jak zostać kasjerem w hipermarkecie'), to oczywiście zdarzali się pozytywni klienci, z poczuciem humoru, ale jak wiadomo, negatywne emocje zakorzeniają nam się w głowie mocniej i na dłużej.
Druga okazja na zostanie super-sprzedawcą pojawiła się, kiedy pracowałem jako pomocnik w osiedlowym sklepie (znoszenie towaru z dostaw, układanie na półkach itp.). Strasznie mnie wkurzało, kiedy dokładałem towar do skrzynek i jakiś klient dopytywał się "a czy to słodkie? czy nie przemarznięte? świeże?". Nienawidziłem udzielać odpowiedzi na te wszystkie pytania, ja tu miałem pracować fizycznie, a nie prowadzić pogaduszki z obcymi ludźmi. Potem przyszła zima, więc szefostwo przestało wystawiać towar na zewnątrz, a ja miałem się przenieść do środka - tak sobie ustalaliśmy na początku. Ale przyszło co do czego i mi powiedzieli, że mój poziom interakcji z klientami im nie pasuje i nie wpuszczą mnie na kasę :P
Cieszyłem się z tego, bo nie zniósłbym wymuszonego na mnie lizodupstwa w stosunku do kupujących.
Jeśli chodzi o zawód dla mnie, to ostatnio poczułem, że tworzenie stron internetowych, to właśnie to, czego szukałem, od kiedy wkroczyłem w dorosłość. Ktoś gdzieś porównywał to do czarowania i wg mnie trafił w dziesiątkę. Najpierw wypowiadasz zaklęcie w postaci kodu, by później obserwować swoją magię i nią zachwycać siebie oraz innych:)