Kurczę, brzmi dla mnie jak idealny opis etapu dojrzewania. Ciesz się, nie każdy miał szczęście poznać kogoś takiego w tym ważnym przecież wiekukawa pisze:Egzystowałyśmy sobie spokojnie w naszym dwuosobowym świecie, nakręcając wzajemnie swoje fascynacje i popadając w przeciągające się głupawki. Nie zawsze było lekko, B też miała dość specyficzny charakter, ale wspominam te lata jako szalony miks maratonów filmowych, żartów oraz rozmów o wszystkim i niczym przeciągających się do późna w nocy.
A ja w liceum miałem 29 dziewczyn w klasie. Trudno było zawrzeć przyjaźń z jakąkolwiekkawa pisze:Co nie oznacza, że wpadłam w jakieś zupełne samotnicze czeluście, o nie! W liceum przydarzyła mi się historia rodem z filmu. Dosłownie pierwszego dnia, na etapie instalowania kuprów w poszczególnych ławkach usiadła ze mną dziewczyna, z którą natychmiast złapałam kontakt. Byłyśmy właściwie nierozłączne aż do matury. Ta przyjaźń rządziła się trochę innymi prawami niż poprzednia - spotkania poza szkołą zdarzały się od wielkiego dzwonu (inna sprawa że mieszkałyśmy dość daleko od siebie), jakiekolwiek kawki/herbatki też występowały w ilościach śladowych. Ale w szkole prowadziłyśmy non stop różnej maści konwersacje, od rozkmin światopoglądowych po szydercze i dowcipne spostrzeżenia wycelowane w otoczenie.
Czyli 3 "soulmatów" do czasu studiów. Przyzwoity wynik jak na introwertyka IMHO .
Tedy waćpanna prawisz, iż aliści trudną a zacną sztukę perorowania staropolskiego waćpanna posiadła? Jakem kawaler krwi ognistej a szlachetnej, a waćpanna niechybnie lic gładkich a umysłu niepośledniego, rzadka to przypadłość wśród białogłów dzisiejszych, nieskorych ani trochę do pobieżnego choćby zgłębiania się w w literaturę dawniejszą i ichniejszego ich języka, piękniejszego niźli wschodząca perlistym rankiem jutrznia łacnie darząca nas swą promieniejącą hojnością.kawa pisze:Spomiędzy wielu łączących nas cech wymienię chociażby miłość do literackiej polszczyzny