Strona 4 z 20

: 27 paź 2008, 0:12
autor: daoki
qb pisze:
Mam jedną dobrą koleżankę, znam ją 10 lat, ale w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć o niej ''przyjaciółka''. Różnimy się od siebie chyba w każdym szczególe - począwszy od wyglądu (ona - blondynka, kręcone włosy, styl zbyt kobiecy i wyzywający jak na swój wiek, obcasy, spódniczki. ja- proste, brązowe włosy, dżinsy, t-shirt, czasem jakaś dłuższa spódnica, trampki bądź balerinki) a skończywszy na charakterze i zainteresowaniach (ja introwertyczna - wiecznie z grobową miną, na widok której mało kto ma odwagę podejść, z słuchawkami na uszach i czymś co można czytać, , ona ekstrawertyczna - wieczna imprezowiczka, z bananem na twarzy, który chyba nigdy nie schodzi, przyciąga do siebie ludzi jak magnes, wieczna kokietka).
No ale chyba o to chodzi. Gdybyście były takie same nie wytrzymałybyście z byt długo ;P Przynajmniej tak mi się wydaje.
Dla przykładu sam jestem ogólnie nieporadny i leniwy, ale jak spotykam taką osobę to mnie cos strzela i zaraz podrywam się do działania :P
To oczywiste, że nie mogłabym zbyt długo przebywać z osobą taką jak ja, bo byśmy się najpewniej pozabijały albo umarły z nudów ^^'
Ale z drugiej strony osoba, dla której nie ma życia bez zabawy i imprezy,sztuczna i wypominająca każde moje potknięcie (szczególnie te z ocenami) wnerwia mnie (i w tym momencie tracę nieco kontrolę nad emocjami) nie może być moim przyjacielem.


Inno pisze:
daoki pisze:twoja sztuczna i pozercza(?) postawa.
"Pozerska" lepiej pasuje. :) 8)
oo właśnie :D
nie za bardzo wiedziałam jak to ująć - chwilowe zaćmienie mózgu ;p

: 27 paź 2008, 15:27
autor: Ausencia
Zaczęlam sie powaznie zastanawiać, czy introwertyk w ogole moze mieć takiego przyjaciela z prawdziwego zdarzenia. Przyjazn oznacza takze w pewnym sensie oddanie w zamian tej osobie sporej częsci swojego swiata, jesli wiecie co mam na mysli. Tymczasem introwertyk woli miec jak najwiecej dla siebie i nawet jesli częsciowo ofiaruje siebie (metafora taka), to nigdy nie ujawnia się do konca. Jest sobą tylko w sobie, przynajmniej ja to tak widzę. Poza tym, nawet jesli dopuszczamy kogos do siebie, zawsze pozostawiamy pewien dystans. Pytanie, czy ten dystans przypadkiem nie wyklucza przyjazni.
Wielu z nas pisze o tym, ze nie natrafilo jeszcze na "prawdziwego przyjaciela". Ja się obawiam, ze z naszym podejsciem i wymaganiami wobec innych i siebie w ogole nigdy na nikogo takiego nie trafimy.

Wybaczcie to pesymistyczne spojrzenie, ale coraz częsciej mam poczucie, że jestem skazana na samotnosc. Taką wewnętrzną, osobistą samotnosc, taką ktora najbardziej boli.

: 27 paź 2008, 17:44
autor: bezimienny
To ja wniosę nieco optymizmu do tematu. Ja mam dwóch przyjaciół. Z jednym przyjaźnię się od przedszkola, a z drugim od 4. klasy podstawówki. :)

: 27 paź 2008, 18:57
autor: Inno
Ausencia pisze:Zaczęlam sie powaznie zastanawiać, czy introwertyk w ogole moze mieć takiego przyjaciela z prawdziwego zdarzenia.
Ja chwile obecną uważam, że mam, ale jak zwykle życie wszystko zweryfikuje w przyszłość, więc zobaczymy.
Ausencia pisze:Przyjazn oznacza takze w pewnym sensie oddanie w zamian tej osobie sporej częsci swojego swiata, jesli wiecie co mam na mysli.
Chodzi Ci o zwierzanie się, odkrywanie swoich myśli i uczuć? Ta możliwość właśnie się mi w przyjaźni bardzo podoba. A, i nie jest to „oddawanie”, ale raczej „dzielenie się”, albo raczej „dopuszczanie do sekretu”. ;)
Ausencia pisze:Tymczasem introwertyk woli miec jak najwiecej dla siebie i nawet jesli częsciowo ofiaruje siebie (metafora taka), to nigdy nie ujawnia się do konca.
Co masz na myśli pisząc „ofiaruje siebie”? Wydaje mi się, że nikt się nie ujawnia do końca, a oczekiwanie tego od kogoś byłoby, hmm, nieporozumieniem.


Ausencia pisze:Poza tym, nawet jesli dopuszczamy kogos do siebie, zawsze pozostawiamy pewien dystans.
Dla mnie to oczywiste. Chyba, że inaczej definiujemy „dystans” w tym przypadku.
Ausencia pisze:Pytanie, czy ten dystans przypadkiem nie wyklucza przyjazni.
Jak wyżej (co do definicji).
Ausencia pisze:Wielu z nas pisze o tym, ze nie natrafilo jeszcze na "prawdziwego przyjaciela". Ja się obawiam, ze z naszym podejsciem i wymaganiami wobec innych i siebie w ogole nigdy na nikogo takiego nie trafimy.
Ja tak myślałam, a jednak udaje się :)
Ausencia pisze:Wybaczcie to pesymistyczne spojrzenie, ale coraz częsciej mam poczucie, że jestem skazana na samotnosc. Taką wewnętrzną, osobistą samotnosc, taką ktora najbardziej boli.
Żadna osoba z zewnątrz nie uleczy poczucia takiej wewnętrznej samotności. Tylko ty to możesz. A może to niemożliwe. Często czuję taką samotność, ale często nie zwracam się wtedy do kogoś bliskiego, bo i tak wiem, że to nic nie da. :/

: 27 paź 2008, 21:05
autor: Ausencia
Hmm, myslę, ze juz w pewnym stopniu rozwialiscie moje czarnomyslenie stwierdzeniem, ze macie przyjaciół. Skoro Wy macie, to znaczy, ze ja tez mogę ; ) Choc z drugiej strony...podeszlam do tematu znowu zbyt subiektywnie. Wciąz zapominam, ze nie kazdy introwertyk postrzega te same sprawy identycznie.
To "ofiarowywanie siebie" mialo oznaczac wlasnie odkrywanie siebie przed kims drugim, zgodę na bliskosc, ingerowanie w osobistą sferę.
Dystans w tym kontekscie rozumiem jako pewną dozę rezerwy, nieufnosci, "trzymania się na odległosc".

Twoje ostatnie zdania, Inno, potwierdzaja idealnie moje wątpliwosci: "Żadna osoba z zewnątrz nie uleczy poczucia takiej wewnętrznej samotności. Tylko ty to możesz. A może to niemożliwe."
Jest w nich rownie wiele sprzecznosci. ;)

: 27 paź 2008, 21:14
autor: qb
Przyjaciel dla mnie to ktoś komu byłbym wstanie powiedzieć wszystko, a wedle tego co powiedziałem wcześniej nie ma takiej osoby więc reasumując nie mam przyjaciela.
jednak jeśli przyjaciel to ktoś z kim miło spędza się czas, nie krępuje nas i ogólnie dobrze się czujemy w jego towarzystwie to w takim wypadku mam dwóch przyjaciół.
Wszystko zależy od punktu widzenia.
Ausencia pisze:Twoje ostatnie zdania, Inno, potwierdzaja idealnie moje wątpliwosci: "Żadna osoba z zewnątrz nie uleczy poczucia takiej wewnętrznej samotności. Tylko ty to możesz. A może to niemożliwe."
Jest w nich rownie wiele sprzecznosci. :wink:


To jest prawdą, ale czy dlatego, ze jesteś taka, a nie inna uważasz, że posiadanie przyjaciela jest dla Ciebie nieosiągalne?
Żadna osoba tego nie uleczy, ale niektóre potrafią zmniejszyć cierpienie.

: 27 paź 2008, 22:02
autor: Inno
Ausencia pisze:To "ofiarowywanie siebie" mialo oznaczac wlasnie odkrywanie siebie przed kims drugim, zgodę na bliskosc, ingerowanie w osobistą sferę.
Dystans w tym kontekscie rozumiem jako pewną dozę rezerwy, nieufnosci, "trzymania się na odległosc".
"Ofiarowanie" imho zachodzi wtedy kiedy jest to relacja jednostronna, kiedy osoba ofiarująca 'daje' bez oczekiwania na wzajemność, a biorca ingeruje właśnie, bierze, zmienia, robi co chce. W końcu ofiara to ofiara. Ale to jest według mnie wykorzystywanie a nie przyjaźń.

Mimo że nie lubię się odkrywać i trudno mi to przychodzi, to czuję ulgę kiedy mogę się wywnętrznic przyjaciółce i otworzyć przed nia, dopuścić do pewnych osobistych spraw. Ale przecież to ja określam granice, w jakim stopniu się otworzę i przecież nie znaczy to, że ona się "włamie" do mnie i mną zawładnie.
Ausencia pisze:Twoje ostatnie zdania, Inno, potwierdzaja idealnie moje wątpliwosci: "Żadna osoba z zewnątrz nie uleczy poczucia takiej wewnętrznej samotności. Tylko ty to możesz. A może to niemożliwe."
Jest w nich rownie wiele sprzecznosci. ;)
Jakich sprzeczności?

qb pisze:Przyjaciel dla mnie to ktoś komu byłbym wstanie powiedzieć wszystko,
Według mnie to nierealne. Jeśliby ktoś był w stanie powiedzieć komuś WSZYSTKO, uważałabym to za co najmniej niezdrowe.
qb pisze:jednak jeśli przyjaciel to ktoś z kim miło spędza się czas, nie krępuje nas i ogólnie dobrze się czujemy w jego towarzystwie
Jeżeli występują jedynie te aspekty, które wymieniłeś, to to mogą być dobrzy kumple.

: 27 paź 2008, 22:47
autor: Akolita
Ja mam dwoje ,niezrównoważonych psychicznie, zdrowo pokręconych naj, naj, najlepsiejszychprzyjaciół na świecie. Nikt nie ma tak dobrze. :D :D :D
Wcale nie muszę i nie chcę mówić przyjaciołom wszystkiego. Owszem, mówię im dużo - tyle, ile akurat mam ochotę powiedzieć. ;) Najważniejsze jest to, że mogę przy nich być w 100% sobą, czuję się swobodnie i mogę im w pełni ufać. Jak do tej pory jeszcze nigdy nie zawiedli. A nawet gdyby - przyjacielowi mogłabym wybaczyć. ;)

: 27 paź 2008, 22:50
autor: Inno
Akolita pisze:Ja mam dwoje ,niezrównoważonych psychicznie, zdrowo pokręconych naj, naj, najlepsiejszychprzyjaciół na świecie. Nikt nie ma tak dobrze. :D :D :D
Podziel się :P

: 27 paź 2008, 23:19
autor: Akolita
Upoluj sobie własnych. :twisted:

: 28 paź 2008, 0:05
autor: Inno
Jakiś sposób mało inwazyjny musiałabym znaleźć, coby jeszcze się nadawali do przyjacielskiego użycia. 8) Czy trik z pudełkiem działa w rzeczywistości, czy tylko w kreskówkach? :P

: 28 paź 2008, 12:26
autor: Ausencia
Akolita pisze: mogę przy nich być w 100% sobą, czuję się swobodnie i mogę im w pełni ufać.


O, wlasnie z tym mam problem. I chyba o to mi wczoraj chodzilo, acz głowy nie dam. :roll:

: 28 paź 2008, 18:43
autor: Akolita
Inno pisze:Czy trik z pudełkiem działa w rzeczywistości, czy tylko w kreskówkach? :P
Ja chyba za mało kreskówek oglądam... na czym polega trik z pudełkiem? :P

: 28 paź 2008, 20:21
autor: Inno
Akolita pisze:Ja chyba za mało kreskówek oglądam... na czym polega trik z pudełkiem? :P
Coś takiego:

http://i.a.cnn.net/cnn/POLITICS/analysi ... ll/11a.gif

: 31 paź 2008, 0:16
autor: Ingart
Tak, najnowsze badania niezbicie dowodza, ze trik z pudelkiem to jedna z najpewniejszych metod polowania na przyjaciol. Lepsza jest co prawda strzelba z usypiajacymi strzalkami ale to juz nie na kazda kieszen.