Introwertyczny chaos
-
- Zagubiona dusza
- Posty: 2
- Rejestracja: 20 cze 2013, 12:25
- Płeć: nieokreślona
Introwertyczny chaos
Witam, trafiłam do was chyba szukając pomocy. Introwertyk ze mnie, ale jakiś uszkodzony. Od lat szukam sobie miejsca na ziemi i żadne nie jest odpowiednie. Ludzie są interesujący, ale na odległość. Dodajmy do tego depresję. Pokazowy przerost treści nad formą, bo zawsze pełniłam rolę dorosłego, nie mając nigdy czasu rzeczywiście dorosnąć. Poznałam przez to chyba życie na sposób zbyt dojrzały, nie będąc w stanie tego pojąć. Odczuwam to jako ogromny ciężar na duszy. A dlaczego w temacie związków? Otóż to główny problem obecnie. Najserdeczniejsza, najlepsza osoba jaka mogła mi się trafić pod słońcem (w ideały nie wierzę, a i ten 'naj' ma ogrom wad) darzy mnie niezwykle silnym uczuciem. Byliśmy w związku dwa lata, odeszłam. Warto zaznaczyć, że w tym czasie, doraźnie, wydobył ze mnie zupełnie innego człowieka. Radosnego, otwartego. Niestety to upadło wraz z naszym związkiem. Minęło ponad pół roku, a nasze drogi wciąż nie mogą się rozejść. Czuję, że to ja nie pozwalam mu odejść, a on trwa, choć już wycieńczony. Czuję, jakbym była wybrakowana. Nie mogę tego zostawić za sobą, ale nie jestem w stanie dać mu ludzkiego uczucia i wyrozumiałości, na które zasługuje. Nie potrafię (czy może jestem przekonana że nie potrafię) stworzyć zdrowego związku. Czy to możliwie, aby być w ogóle niezdolnym do tego typu uczuć? Nie potrafię sobie wyobrazić siebie w żadnej poważnej relacji, nieważne jak daleko w przyszłość bym nie patrzyła. A i tak wciąż nie daję odejść. Powiedzcie proszę, co sądzicie, czy to zagubienie młodej niezrównoważonej duszy, czy to może być większy problem? Mimo potrzeby posiadania własnej ciemnej przestrzeni, panicznie boję się zostać sama.
Re: Introwertyczny chaos
Tak.Nie mogę tego zostawić za sobą, ale nie jestem w stanie dać mu ludzkiego uczucia i wyrozumiałości, na które zasługuje. Nie potrafię (czy może jestem przekonana że nie potrafię) stworzyć zdrowego związku. Czy to możliwie, aby być w ogóle niezdolnym do tego typu uczuć?
To nie forum jasnowidzów. Potrzeba więcej danych aby to stwierdzić.czy to może być większy problem?
Związek to nie psychoterapia. Z kompleksami czy problemami typu "panicznie boję się zostać sama" musisz sobie sama poradzić, nie tworząc twór który polega na tym że partner jest dla ciebie lekarstwem a ty dla niego quasipartnerką.Mimo potrzeby posiadania własnej ciemnej przestrzeni, panicznie boję się zostać sama.
-
- Zagubiona dusza
- Posty: 2
- Rejestracja: 20 cze 2013, 12:25
- Płeć: nieokreślona
Re: Introwertyczny chaos
Źle to ujęłam, pytając 'czy to może być większy problem'. Zastanawiam się, czy takie wrażenie zdarza się często. Możliwa jest też sytuacja, że z nadmiaru emocji zwalam problemy na cechę osobowości...
Opinie innych to nieraz kubeł zimnej wody na głowę, dobra rzecz.
Opinie innych to nieraz kubeł zimnej wody na głowę, dobra rzecz.
Re: Introwertyczny chaos
Możliwości jest nieskończenie wiele
Dobra, jeśli mówimy o osobie dojrzałej emocjonalnie to ona powinna taki stan wątpliwości znać. Przeżywanie wątpliwości to normalna sprawa i każdy z nas tego doświadcza. Jeśli pojawiają się w związku może to oznaczać najprostszą z możliwych odpowiedzi: partnerzy dobrali się źle i nie potrafią razem stworzyć zdrowej więzi emocjonalnej. Rozwiązanie jest tylko jedno, rozstanie i poszukanie odpowiadającego nam partnera.
Dobra, jeśli mówimy o osobie dojrzałej emocjonalnie to ona powinna taki stan wątpliwości znać. Przeżywanie wątpliwości to normalna sprawa i każdy z nas tego doświadcza. Jeśli pojawiają się w związku może to oznaczać najprostszą z możliwych odpowiedzi: partnerzy dobrali się źle i nie potrafią razem stworzyć zdrowej więzi emocjonalnej. Rozwiązanie jest tylko jedno, rozstanie i poszukanie odpowiadającego nam partnera.
- midnight_rider
- Intronek
- Posty: 50
- Rejestracja: 09 paź 2012, 16:28
- Płeć: nieokreślona
Re: Introwertyczny chaos
Dwa lata to dość długo na zorientowanie się, że się nie nadajesz. Cały czas miałaś wątpliwości, czy teraz Cię naszło, że nie jednak nie potrafisz zbudować związku?
A wszystko to jest
identycznie trwałe
jak numer telefonu
na pudełku zapałek
identycznie trwałe
jak numer telefonu
na pudełku zapałek
-
- Wtajemniczony
- Posty: 7
- Rejestracja: 17 cze 2013, 13:26
- Płeć: nieokreślona
- Kontakt:
Re: Introwertyczny chaos
Uszkodzony? Nie ma czegoś takiego xD Można przerzucać się pojęciami typu introwertyk, ekstrawertyk, ale to i tak tylko pewien schemat. A każdy człowiek, wpisując się bardziej w taki lub taki schemat, jest sobą na swój własny, (bardziej lub mniej) unikalny sposób- ale jednak unikalny. To nie nic "uszkodzonego", podejrzewam, że to po prostu TY.gwiezdna-wojna pisze:Introwertyk ze mnie, ale jakiś uszkodzony.
Żadna taka porada zapewne nie będzie mogła pomóc w jakiś nadzwyczaj skuteczny sposób bo tylko Ty sama możesz dotrzeć do samej siebie i... (jakby to ująć?) zrozumieć siebie. Ale rada ode mnie jest chociażby taka- jeszcze raz "wejrzeć" w siebie i pomyśleć, czy należy doszukiwać się zmartwień i nie akceptować siebie - czy też ruszyć dalej, może zaangażować się też w coś dającego upust owym introwertycznym przemyśleniom, emocjom (np. pisanie jakiś tekstów, ale może to być zapewne wiele wiele rzeczy, wszystko zależy od osoby). Zycie zaś potoczy się, szczeście, związki mogą przyjść w momencie najmniej spodziewanym (z pomocą jakiś drobnych "poszukiwań", a nawet bez)czy to zagubienie młodej niezrównoważonej duszy, czy to może być większy problem?
Co do samych relacji, nie mogę się wypowiadać xD Ale myślę, że być może nie spotkałaś osoby o odpowiednim charakterze? W takim sensie, iż wiesz, że było to coś wielkiego, naprawdę potężna relacja, ale gdyby tak trafić na kogoś bardziej czującego w podobny do twojego sposób, relacja ta mogłaby być jeszcze potężniejsza i trwalsza, możliwa w swej egzystencji? Ale już lepiej dosyć moich rozważań..
Re: Introwertyczny chaos
Gwiezdna_wojna, wydajesz się po prostu zagubiona po stracie. Rozumiem Cię, miałam podobne perypetie.
Może warto na nowo przeanalizować siebie, swoje oczekiwania i możliwości, a także emocje. Następnym etapem będzie akceptacja własnej osoby z całym jej bagażem wad i doświadczeń. Później zacznij się uśmiechać, znajdź tą dawną radość, którą dawał Ci związek i wykorzystaj ją do stworzenia czegoś nowego. Nie rozpamiętuj, nie próbuj zmieniać przeszłości, bo to niemożliwe. Znajdź nowe hobby, zainteresuj się na nowo ludźmi - pozwoli Ci to na pewne rozszerzenie swojej ciemnej przestrzeni.
Mam nadzieję, że ci się uda osiągnąć spokój, a później może nawet szczęście.
Niestety nie jest to takie łatwe "nowe życie na śniadanie", jak śpiewał Piasek, a wymaga czasu w nieskończonych ilościach. Charakter jest dożywotni, jednak zawsze można nad nim popracować.
Może warto na nowo przeanalizować siebie, swoje oczekiwania i możliwości, a także emocje. Następnym etapem będzie akceptacja własnej osoby z całym jej bagażem wad i doświadczeń. Później zacznij się uśmiechać, znajdź tą dawną radość, którą dawał Ci związek i wykorzystaj ją do stworzenia czegoś nowego. Nie rozpamiętuj, nie próbuj zmieniać przeszłości, bo to niemożliwe. Znajdź nowe hobby, zainteresuj się na nowo ludźmi - pozwoli Ci to na pewne rozszerzenie swojej ciemnej przestrzeni.
Mam nadzieję, że ci się uda osiągnąć spokój, a później może nawet szczęście.
Niestety nie jest to takie łatwe "nowe życie na śniadanie", jak śpiewał Piasek, a wymaga czasu w nieskończonych ilościach. Charakter jest dożywotni, jednak zawsze można nad nim popracować.
Nie traktuj siebie zbyt poważnie.
- BłędnyOgnik
- Introwertyk
- Posty: 75
- Rejestracja: 25 cze 2013, 23:40
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Gdynia
Re: Introwertyczny chaos
Jeśli Cię to pocieszy, prawie to samo mógłbym powiedzieć o sobie. Co prawda nigdy nie myślałem o sobie jako o uszkodzonym introwertyku, ale ostatni czasy myślę o sobie jako o introwertyku z niewłaściwych powodów (chociaż aż tak się nie znam i tylko przypuszczam). Może ja nie musiałem pełnić rolę dorosłego, ale zawsze ode mnie tego oczekiwano i się starałem. Z tego powodu w pewnym momencie oberwałem od życia na tyle mocno, że mi zmieniło spojrzenie na życie i do tej pory to boleśnie odczuwam pomimo że upłynęło sporo lat... ale tu już schodzę na offtop, za co przepraszamgwiezdna-wojna pisze:Witam, trafiłam do was chyba szukając pomocy. Introwertyk ze mnie, ale jakiś uszkodzony. Od lat szukam sobie miejsca na ziemi i żadne nie jest odpowiednie. Ludzie są interesujący, ale na odległość. Dodajmy do tego depresję. Pokazowy przerost treści nad formą, bo zawsze pełniłam rolę dorosłego, nie mając nigdy czasu rzeczywiście dorosnąć. Poznałam przez to chyba życie na sposób zbyt dojrzały, nie będąc w stanie tego pojąć. Odczuwam to jako ogromny ciężar na duszy.
Wg. mnie to zależy. Jeśli to jest miłość (a tak to wygląda dla mnie wygląda), to na początku wasze uczucia, postrzeganie świata i jego ocena jest przez nią zmieniona. W tym czasie też się inaczej ludzie zachowują, choć nie należy tego jednoznacznie łączyć (wszystko zależy). Po roku dopiero zaczyna się naprawdę poznawać partnera, a na to trzeba 2 lata (minimum wg. mnie), choć nawet potem można zostać nieprzyjemnie zaskoczonym.midnight_rider pisze:Dwa lata to dość długo na zorientowanie się, że się nie nadajesz.
Moim zdaniem człowiek po roku jest już mimo wszystko na tyle przyzwyczajony do bliskości drugiego człowieka, że ciężko mu się z nim rozstać. Pomimo dostrzegania problemów stara się on to ciągnąć dalej na siłę - "a nóż może się coś zmieni i będzie dobrze, w końcu do tej pory było dobrze". Tylko że nie było dobrze, tylko nikt nie dostrzegał problemów i wad drugiej osoby z powodu miłości (pierwszy rok, o czym pisałem wcześniej).
Oczywiście to nie jest reguła i jeśli dwoje ludzi do siebie pasuje, ich związek kwitnie dalej.
Powiem Ci, że słyszałem historie, jak to przed ślubem para była szczęśliwa, a po nagle zaczęły wychodzić dodatkowe problemy (zauważać dodatkowe wady partnera) i musieli ponownie szlifować swój związek (choć raczej to były tylko szlify na wyrównanie nierówności). To nie jest reguła i nawet kilka lat bycia razem wcześniej nie zawsze zabezpiecza przed czymś takim, chociaż pomaga.
Po pierwszym roku bycia razem pewnie mieliście coś podobnego, przy czym obecnie łatwiej będzie wam się rozejść jeśli będzie taka wasza wola. Pomyśl co będzie za kilka lat.
Tak.. drugi człowiek (nawet zwykły przyjaciel) może tak podziałać na drugiego człowiekagwiezdna-wojna pisze:Warto zaznaczyć, że w tym czasie, doraźnie, wydobył ze mnie zupełnie innego człowieka. Radosnego, otwartego.
A co wg. Ciebie znaczy stworzyć zdrowy związek ?gwiezdna-wojna pisze:Nie potrafię (czy może jestem przekonana że nie potrafię) stworzyć zdrowego związku.
Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że introwertycy (i osoby którym blisko do tego) mają problem z uczuciami... Zamiast równomiernie rozłożone na wszystkie sfery mają chaos i w niektórych obszarach czują bardziej, a w innych mniej. Mają też problemy z wyrażaniem uczuć.gwiezdna-wojna pisze:Czy to możliwie, aby być w ogóle niezdolnym do tego typu uczuć?
Sam myślę o sobie jako o chłodnym draniu, choć w głębi duszy i w odpowiednich warunkach potrafię zapłonąć na całego.
Człowiek jest z natury istotą społeczna i łatwo się od tego się nie uwolni, bez względu jaki ma typ osobowości. Chociaż tak silna obawa może być spowodowana tym, że przez 2 lata miałaś kogoś blisko, ale za mało o Tobie wiem.gwiezdna-wojna pisze:Mimo potrzeby posiadania własnej ciemnej przestrzeni, panicznie boję się zostać sama.
Poza tym pewnie masz jakiś przyjaciół = nie jesteś sama.
Częściowo się zgadzam się. Problem może połączyć dwoje ludzi lub związek (a nawet zwykła przyjaźń) może pomóc rozwiązać problemy, ale to nie powinno być jego celem. Jeśli sama sobie nie poradzisz z tym problemem, to możesz z kimś pogadać. W razie czego zawsze możesz udać się do specjalisty (choć możesz też zacząć od niego jeśli uważasz że lepiej tak będzie).Drimlajner pisze:Związek to nie psychoterapia. Z kompleksami czy problemami typu "panicznie boję się zostać sama" musisz sobie sama poradzić, nie tworząc twór który polega na tym że partner jest dla ciebie lekarstwem a ty dla niego quasipartnerką.
Proponuje żebyś się zastanowiła się, czy przypadkiem nie przesadzasz - pomyśl jak było zanim byliście razem.
Zgadzam się też z notfunny i TesalionLortus, choć będą musieli że ich nie będę cytować.
Na pocieszenie powiem Ci, że to porażki prowadzą do sukcesu. Droga bez porażek na ogół do niczego nie prowadzi.
Jednak życzę Tobie, żeby jednak wam się ułożyło i żebyście odnaleźli ponownie szczęście w byciu razem.
Łatwiej pomagać komuś niż sobie, a tym czasem najpierw powinno się pomóc sobie, żeby móc pomagać innym.
Jednak pomagając innym nieświadomie pomagamy też sobie.
Jednak pomagając innym nieświadomie pomagamy też sobie.